Przepraszam że nie odpisałam na komentarze pod poprzednim postem i wogle się nie udzielałam. Bujam się z ciotczynym Włodzimierzem, co nie jest zajęciem łatwym. Powolutku idziemy do przodu ale dobrze nie jest. Jak nie damy rady wyciągnąć go z dołka to niestety trza go będzie oddać na stałe pod opiekę profesjonalistów. Ma tendencję do uciekania w Nibylandię, więc jak widzicie jest spory problem. No i niestety nie bardzo nam idzie jego rozwiązanie. Na szczęście Włodzimierzowi minęła płaczliwość, dobre choć to. Mła ochrypła od wrzasków, bo to one na Włodzimierza działają stymulująco i przywracają równowagę jego świata, wicie rozumicie, echo corocznego opieprzu świątecznego w wykonie Ciotki Elki. Mój boszsz... powiedział mła że najlepsze z tegorocznych świąt to nie była ta proszona rodzinna wigilia tylko opiendrol młowy w tematach dlaczego wanna nieumyta i jak ten stół wygląda. Mła po tym jego oświadczeniu poczuła się smętnie i zrobiła bardzo zdołowana. Mła sobie uświadomiła że Włodzimierzowi nie jest potrzebna ludzka życzliwość tylko minione życie z Ciotką Elką, coś czego nie jesteśmy mu w stanie załatwić. Stąd jego ucieczki w krainę fantazji, w której Ciotka Elka ma się świetnie i jest w pełnej gotowości do zrobienia grandy o niewłaściwe potraktowanie odkurzaczem dywanu i nadal czyha z parasolką za drzwiami by wyciągnąć konsekwencję za wycieczkę z ćwiarteczką do Pana Dzidka i wspólne z nim oglądanie piłki nożnej po nocy. Mła czuje przez skórę że będą przeboje i tańce z gwiazdami, Włodzimierza nie będzie łatwo utrzymać w rzeczywistości. Tym bardziej że za pomocą wódencji łatwo mu w samotności odpłynąć do Nibylandii. Na takie zwyczajne kuszenie ćwiarteczką z piłeczką jest totalnie obojętny, mimo tego że Pan Dzidek parokrotnie starał się go z domu wyrwać gadając o jakichś wykupionych superpakietach ze sportem i "tatarku pod kieliszeczek". Włodzimierz nie ogląda swoich ulubionych programów, ba, on nic ogląda, jak pija to do lustra, choć na szczęście ćwiarteczka solo go kładzie do wyra. Doszło do tego że jego znajomki zaczepiają mła na ulicach, pytając co się z nim dzieje bo Włodzimierza nie widują. Niby fizycznie nic mu nie jest, medyczne przebadały go bardzo solidnie ale wygląda jak cień Włodzimierza, jest mało podobny do siebie samego sprzed roku. Gienia pilnuje jedzenia to znaczy siedzi z Włodzimierzem i nieustająco podgrzewa zupy, zjedzenie talerza rosołu zajmuje Włodzimierzowi pół godziny. Gdyby nie to wciskanie jedzenia to nie wiem czy to by się nie skończyło zamorzeniem. Ech... Cały ten zjazd rozpoczął się w okolicy pierwszego listopada, w święta nastąpiło apogeum, najgorsze że perspektywa wyjścia z tego stanu się jakoś nie rysuje. Cały ten mijający rok był naznaczony odejściami, mła cóś nie jest zdziwiona tym że końcówka roku też jest dla niej dobijająca. Może jutro wykrzeszę z siebie więcej nadziei i zrobię jaki wpis bardziej optymistyczny, dziś mogę tylko podzielić się tym poczuciem beznadziei. Nie będzie ilustracji i muzyczki, nie mam do tego głowy.
sobota, 30 grudnia 2023
Przyszła sobie beznadzieja
środa, 27 grudnia 2023
Cud mniemany czyli PISowiacy i Demokrale
W naszym kraju namiętnie odmienia się słowo Polska przez wszystkie przypadki a państwo jako instytucję ma się głęboko w dupie! Polska jest dla Polaków jakimś innym pojęciem niż państwo, to widać w tym tzw. plemiennym podejściu, w opowieściach o szczerzepolskości i jedynie słusznych wielu sprzecznych koncepcjach. Jak się ma w dupie własne państwo to ono zanika, byłoby miło gdyby rodacy o tym pamiętali jeszcze zanim Polska stanie się tylko jakimś pojęciem w ich główkach. A tak w ogóle to największa demokracja świata czyli Indie, demokracja kulawa ale jakaś tam, właśnie zamieniają się autorytarne państwo, o czym nasze mendia ledwie napomykają. Dziś w ozdóbstwach karteczki okolicznościowe a w Muzyczniku "Dudek" i wyprawa na grzyby.
wtorek, 26 grudnia 2023
Świętujemy!
niedziela, 24 grudnia 2023
Najświąteczniejszego!
Wszystkiego Najświąteczniejszego, spróbujcie odetchnąć od igrzysk, które fundują nam wszystkim politycy. Nie dajcie się zwariować, dbajcie o zdrowie i nie szalejcie w te święta z dyskusjami przy wigilijnym stole, żeby żółć się nikomu nie ulewała. Korzystajcie ze świątecznych uciech z rozsądkiem, po świętach też jest życie. Obudźcie w sobie jakieś choćby resztkowe ciepłe uczucia i promieniujcie. U wielu z nas, czy kto wierzy "instytucjonalnie" czy nie wierzy nie ma aż tak dużego znaczenia jak to się powszechnie mniema, gdzieś tam głęboko, w pokładach wspomnień z dzieciństwa, leży przykryta cinżką kordłą racjonalizmu malutka nadzieja że istnieje cóś takiego jak magiczna noc w której dzieje się samo dobro. Spróbujmy się dogrzebać do tego malutkiego światełka dobroci. Niech się święci! Na wysokościach i na Ziemi. Gloooriaaa, gloooriaaa, gloooriaaa, in exceeelsis deeeooo!
czwartek, 21 grudnia 2023
Radości prowincji
Hym... mła od razu się stosunek do własnego miasteczka wyprostował, jak dobrze mieszkać w mieście w którym przejście przez ulicę nie zajmuje kwadransa, he, he, he. Może mnóstwo ruinek stoi ale tak jakoś bardziej po ludzku jest bez tych kanionów zrobionych z korpowieżowców. Troszki mniej możliwości stworzenia prawdziwego bordello architektoniczno - urbanistycznego ( projektantów budynku The Tides nad Wisłą usadowionego należałoby stracić o świcie ). No wiecie, miasto Ódź to nie jest szczyt miastowej urody, oględnie pisząc he, he, he, ale nasza stolica to tak na pierwszy rzut oka tyż urodą nie powala. Odsasowolasowa jest, co jest tym zdziwniejsze że przecież była planowo odbudowywana. Hym... może warszawiakom socurbanistyka nosem wychodziła i postanowili nieco zamącić a może zwyczajnie nikt tym co w mieście budowano specjalnie się nie przejmował, byle kasa była. Mła na wszelki wypadek postanowiła się pogapić na plany budowy nowego centrum Odzi i jakby co to się nadzierać, wicie rozumicie, tacy od The Tides mogo czyhać z projektami a w mieście Odzi niektórzy to tylko czekajo aby jakie straszydło "po wielkomiejsku" zapuścić. Czuj duch, miasta Odzi strzeż!
W ramach ozdobnika stare ódzkie fotki a w Muzyczniku Wojciecha Kilara rytm miasta z filmu "Ziemia Obiecana". To tak na zgodę mła z miastem Odzią, najcudowniejszym najbrzydszym miastem w Polsce. Moja paskudko, ty! Brudasek nasz zaciszny, he, he, he. A kto jest taki niedobry z tymi rozkopami, no kto? Nasza mieścinka kompaktowa.
wtorek, 19 grudnia 2023
Prasówka krajowa na podstawie słuchowiska
Naprawdę nie wiem o co kaman, w każdym razie mła nie oczekuje od nowej władzuni numerów w stylu starej, a odnosi wrażenie że nowe zarzundzające cóś przesiąknęły bezprawnym smrodkiem. Szczerze pisząc mam w dupie TVP i to dłużej niż osiem lat. Jedyne co mła oburza to fakt wydawania na badziew publicznej kasy w takim stopniu jak dotychczas. No ale przeca zdawa się to załatwiono, więc po co te dramaty?! No chyba że chodzi o to kto bardziej sprawczy, hym... czyli piaskownica i kto tu ma dłuższego kutasa, cóś jak w tym nowym serialu "1670".
Mła by bardzo chciała żeby zajęto się sprawami naprawdę istotnymi dla państwa, jak komu przeszkadza nazywanie agentami państw różnych i insze inwektywy to przeca jest ścieżka cywilna, można dochodzić od konkretnych osób a nie od telewizji na któro ido tyż piniądze mła, zadośćuczynień, sprostowań i wogle. Mła nie ma nic przeciwko temu żeby z własnych piniędzy płacili tzw. dziennikarze z TVP. Poza tym TVP to tak gospodarna instytucja że tam nie zarzundzających wpierw wpuszczać tylko prokuratorów. Przeca to była, jak w przypadku większości opanowanych przez PISdniętych instytucji, olbrzymia pralnia pieniędzy. Mła to by chciała żeby tak bardziej prokuratorią i sądami się zająć, no bo wicie rozumicie, jeżeli kogoś rozliczać to nie jakieś tam płotki z TVP tylko sprawców tego bajzlu.
Nasz strażnik konstytucji tak stróżował że powinien tak po prawdzie pożegnać się z urzędem. Zważywszy na przewlekłość postępowań szybko to się nie stanie, pewnikiem dociągnie tę swoją prezydenturę do końca, co nie znaczy że trza mu odpuścić. Po mojemu Andrzej Sebastian parokrotnie pojechał po bandzie a raz ewidentnie złamał prawo. Odpowiedzieć za to co zrobiły powinna Beata Szydło, Elżbieta Witek. Tam można postawić zarzuty, podobnie jak ZZ za blokowanie postępowań w ich sprawie. Beknąć przynajmniej za parę rzeczy powinien Matołższesz. Mła o tym pisze nie dlatego że mła ich nie lubi, po prostu złamali prawo i tyle. Co do ZZ, mła uwierzy w chorobę jak potwierdzą ją biegli. Sorry, politycy mają mniej prawa do prywatności. Mła nie życzy ZZ by ubił go rak krtani, ale zważywszy na to co wyprawiał ( a zdaniem wszystkich cenionych przez mła prawników wizja pierdla dla ZZ jest jak najbardziej realna ) nie chciałaby żeby ZZ mógł też o niej powiedzieć fujara.
Ech... wiecie najbardziej to by chciała żeby Mikołaj przyniósł tym co rządzą i tym co rządzili troszki rozumu, bo emocji to u nich cóś nadmiar. One polityczne to pewnie piszą do Mikołaja o rózgi dla "tych drugich", tak się mła cóś wydawa. Jakby do nikogo u nowych rzundzących nie docierało że spiendrolić cóś to łatwo i trymiga, odbudować to trza w mozole i czasu nieco to pochłania, a do starych że kopiąc się z koniem rzeczywistości zawsze się wyjdzie pokopanym. Mła za to mało świątecznie wkarwia że prawie wszystkie polityczne mają w dupie prawo, które jest o wiele bardziej dla państwa ważne niż jacykolwiek politycy. To prawo jest tym co stanowi o państwie, nie polityczne widzimisię. Widzimisię to mła miała przez osiem ostatnich lat i rzygam już tym.
Dziś znów jako ozdóbstwo karteczki na prawie czasie a w Muzyczniku Sweet Georgia Brown, tym razem w wykonie Django Reinhardta. Mła wraca do ozdabiania pierniczków, smętnie stwierdzam że sączący się w tle jad zaszkodził ich urodzie. Mła widać podświadomie nasiąkała.
niedziela, 17 grudnia 2023
Zmęczenie różnościami
Po tym całym upolitycznieniu i nowym starym rzundzie mła poczuła się bardzo, bardzo zmęczona i postanowiła ponownie pojechać do Cio Mary i jednak upiec jej ciasteczka, jakieś miękkie, żeby Cio Mary dała radę pogryźć tzw. zastępczą. Oddech taki po politycznych miał to być. No cóś słabo to wyszło. Droga na drugą stronę miasta Odzi poprzednim razem zajęła mła tyle że mła by do Warszawy Centralnej dojechała i zdążyła wrócić. Wszystko przez tę symfonię drogowej grozy, którą przeżywamy któryś tam rok z kolei. Te remonty to najpierw były tak adagio bo przetargi nie tak i inne takie, potem srandemia to largo a nawet grave, od końca zeszłego roku było vivace a obecnie to już jest vivacissimo. Rozkopane jest właściwie całe Śródmieście, Polesie, Bałuty, Widzew w znacznej części, wykopy podchodzą też pod Retkinię i powoli zbliżają się do Teofilowa. 1/3 taboru MPK stoi sobie po zajezdniach z różnych przyczyn, co wkarwia ódzki ludek, któren sądzi że 4.40 peelena za 20 minutowy przejazd, przedłużony na kolejne 20 minut, to jednak zdzierstwo, szczególnie kiedy człek się przesiadać musi i w tych 40 minutach nie mieści się w żaden sposób. Żeby przejechać miasto w prawie trzy godziny należy zapłacić tyle co za taksówkę, mła nauczona tym smętnym dojazdowym doświadczeniem postanowiła teraz w jedną stronę pojechać taksówką, Cio Mary zafundowała mła drogę powrotną.
Taa... niecała godzinka na jazdę w obie strony poza godzinami szczytu kosztowała ledwie dwa złocisze więcej niż wyprawa robiona za pomocą MPK. Niezłe, co? No i czas zaoszczędzony i nerw z powodu dodupnej komunikacji mniejszy. Podróż w plusze, konieczność poruszania się w zwolnionym tempie, coby na mokrym glińsku się nie poślizgnąć i wykopu trzymetrowego nie zaliczyć, mając świadomość że jakby co to najpewniej pierwsze przyjedzie pogotowie techniczne do po raz enty uszkodzonej instalacji ( podczas wykopków cały czas cóś uszkadzajo, w okolicach Cio Mary to tak z raz na dziesięć dni awaria - jak nie brak wody to brak gazu, lekstryczność tyż często strzela ), bo oni te dojazdy z racji ich częstotliwości mają w małym palcu. To wszystko jakoś człeka nie uspokaja. Hym... mła to się w takich okolicznościach po mózgu miota znany slogan reklamujący uroki jej rodzimego grodu - "Jak się powiesić to tylko na Bałutach!"Ech... nie jest prosto kochać miasto Ódź, jak to mawiał ś. p. Pan Bambusiowy - "To nie jest miasto dla pindek i miękkochujków" i cóś w tym jest, choć swego czasu mła rechotała wyobrażając sobie ziomków w roli pionierów na prerii. Kocham obesrany klimat Boat City ale przemierzając z buta błocka jak w Serbinowie, bo z dnia na dzień komuś przyszło do głowy zmienić rozkład jazdy na całkiem inszy niż ten w internecie i człek zapieprzać musi parę przystanków, odczuwam narastający wkarw, bo rzeczywiście zaczynam się czuć jak zdobywca Dzikiego Zachodu. I takie złośliwości wobec miasta Ódź się we mła lęgną. No wiecie - "Najbrzydsze miasto w Polsce i jedno z najbrzydszych w Europie. Brzydsze są już tylko Bruksela i ten cały Paryż". Polskie Detroit, karwa! Potem mła sobie zerka na Akwarium, jak ochrzcili odzianie dworzec Łódź Fabryczna i tęskni za starym, zapyziałym dworcem. Co wy tam, karwa wyprawiacie z moim mile niemiłym prowincjonalnym miasteczkiem?! Proszę natychmiast przerwać to uwarszawianie miasta Ódź! Miasto było piękne a jak się komu nie podobało to zawsze znaleźli się mili chłopcy, którzy byli gotowi wytłumaczyć w jakim słabo oświetlonym zakątku potrzebę zmiany gustu. Zmęczona jestem tą polityką remontów wyłączającą na raz wiele dzielnic miasta, dystans do mojego miasta Ódź się u mła zaczyna zwiększać. A szkoda, bo chciałam Wam zapodać cóś poza Piotrkowską, starą Ódź ale nie tak turystycznie opatrzoną jak Manufuck czy Pietryna. Zamiast tego mła Wam tekst pisze typu - "Na wygnaniu w mieście Łodzi, gdzie nawet bieganie psom szkodzi". Co prawda miasto Ódź nie zupa pomidorowa, nie musi być przez wszystkich lubiane, ale dlaczego to się teraz przydarza mła? Wkleję Wam przedświąteczne stare karteczki zamiast tych fotek miastowych. W Muzyczniku bardzo niezimowo, polska wersja amerykańskiej piosenki.
piątek, 8 grudnia 2023
Ekościemstwo
Mła rozpoczyna cykl pisanek o zjawiskach mła wkurzających, takich, które mogą nam wszystkim ściągnąć na głowy problemy. Czyni to, bowiem w przyszłym roku odbędą się wybory do parlamentu europejskiego, które będą naprawdę ważne, bo trza nam cóś zrobić z to Unio. Mła osobiście jest za solidno reformo unijnych instytucji, np. chce z maszynki do głosowania zamienić parlament europejski w cóś bardziej parlamentarnego - wyposażyć go w prawo do wnoszenia ustaw, zmienić sposób wyboru Komisji Europejskiej, itp. Napiszecie że marzenie ściętej glowy? Hym... w kupie siła, słowo ogrodującej, he, he, he. Mła jest za integracjo, bo nikt nigdy nie krył że EU jest tworem zmierzającym do federacji. Nie chce jednakże integracji na siłę zabezpieczającej interesy dużych państw kosztem państw mniejszych, nie chce ucieczki w rozszerzenie, niekoniecznie sensowne i tym podobnych radości, którymi słabnące politycznie i gospodarczo duże państwa tzw. starej Unii usiłują powstrzymać spadek znaczenia. Hym... mła chce wincyj wymarzonego Zachodu w Zachodzie a żeby tak było EU musi się przemeblować i to bardzo porządnie. Przede wszystkim konieczne jest odideologizowanie tego tworu, bo pod płaszczykiem ochrony wartości od jakiegoś czasu wciska nam się niesamowity ideologiczny kit. Teraz mła użyje brzydkich słów, których używać nie lubi - ideologia ma lewacką proweniencję. Nie lewicową, lewacką. Przykro to stwierdzić ale konserwatyści określający politykę KE jako lewacką w wielu aspektach, mają niestety rację, co mła specjalnej radości nie sprawia bo mła nie przepada za konserwą. Z góry przepraszam za chaotyczną pisaninę ale mła siedząc w słabo nagrzanej chałupie ma nerwa i ze złości średnio poukładane myśli.
Ten będzie wpis o tym jak mła się rozminęła ze współczesną ekologią. Wicie rozumicie, mła się zawsze uważała za zieloną, do białości wkurzała ją i nadal wkurza rabunkowa gospodarka leśna w Polszcze, wycinanie puszcz czy wycinanie masowe drzew po kretyńskiej Lex Szyszko, które to prawo tak naprawdę to Lex Deweloper i Lex Przemysł Drzewny. Mła nie rozumie potrzeby zabudowywania wszystkiego w czasie gdy w Polszcze od cholery pustostanów, problemem nie jest brak mieszkań tylko brak kasy u ludzi na wynajem lokalu. Żadne ustawy zmierzające do opodatkowania w stopniu wyższym niż dotychczas wynajmujących lokale, nie sprawią że najemcom się od tego polepszy. Po prostu mieszkania będą jeszcze droższe i tyle. Podatki powinno się w szeroko pojętym mieszkalnictwie raczej likwidować, żeby cena najmu, którą i tak już winduje cena tzw. metra odtworzeniowego, była dla najemców przystępna. Jak na razie deweloperka szaleje a fundusze hedgingowe kupują hurtowo mieszkania na wynajem licząc na niebotyczne zyski. Tymczasem u nas jak i w całej Europie i na inszych kontynentach poza Afryką społeczeństwo się starzeje, demografia kurczy i mieszkania wynajmują migranci, którzy sprawiają że w dużych miastach rynek wynajmu się jeszcze kręci. Miasta nam się rozrastają niepotrzebnie, infrastrukturę drogową w kraju do suburbiów budujemy tak jak to drzewiej na Zachodzie budowali, grunty pod miastami tracimy, co jest głupotą. Popełniamy wszystkie błędy które ci bardziej rozwinięci popełnili przed nami. Obecnie na siłę zazieleniamy centrum miast, nie bacząc na to że np. place mają inną funkcję niż parki. Nie zachowujemy żadnego umiaru tylko tak od ściany do ściany, jak nie betonoza totalna to pieprzniem park gdzie się tylko da. Parki zamieniamy w siłownie a siłownie usiłujemy uparczyć. Jest to idiotyczne i generujące problemy, jak wszystkie radykalne działania.
Oszczędzanie wody chce się wymusić jej ceną, bo tak jest najprościej dla zarzundzających a nie zmianą świadomości, nie informuje się społeczeństwa że nawet w nowoczesnych oczyszczalniach nie oczyszczamy ścieków w 100%. Wymaga się od obywateli sortowania śmieci ale nie interesuje zarzundzających co się z sortowanymi odpadami dzieje na wysypiskach i gdzieś zarzundzające majo działania koncernów pakujących co się da w plastiki i sztucznidła. Wykonujemy wszyscy w związku z tymi kretynizmami mnóstwo działań całkiem niepotrzebnych bo zarzundzające tam gdzie zmiana jest naprawdę potrzebna odpuszczają. Ciężar zmian "eko" przewalany jest na społeczeństwo, radośnie zapominają polityczne o największych trucicielach i śmieciarzach. Do tego ta kultura zakazu, mła pragnie przypomnieć że masową hodowlę zwierząt na futra załatwiono w świecie zachodnim nie zakazami tylko zmianą świadomości społeczeństwa. W podobny sposób można skończyć z hodowlą przemysłową zwierząt, z radościami związanymi z uprawą GMO. Nawet z dziurwami w ziemi typu kopalnia w Bełchatowie ( bez wody nie sposób żyć, z ograniczoną ilością energii da się przeżyć ). Jednakże lepiej cóś zarzundzającym się udaje doduszanie słabych a odpuszczanie tym silniejszym, którzy mogą się w spór prawny wdać z państwami czy organizacjami. W końcu obudzą śpiącego olbrzyma, czyli masy, które nieźle pogonią politycznym kota. Ament! Jak wiecie mła nie jest straszliwą konserwą, podobią się jej różne zieloniaste działania, permakultury i wogle. Mła tylko nie lubi opowiastek o tym że auta na prund nie trują, w sytuacji kiedy trują cóś bardziej niż stare diesle i nie podobie mła się działania ozieleniałej i zmurszałej KE preferujące np. działanie jednego przedsiębiorcy od elektrycznych autek i ustawiających pod niego prawo ( szczęśliwie zadarł z najsilniejszymi związkami na świecie i od Skandynawii zacznie się w Europie rozpierdółka Zielonego Ładu, tak jak zaczęła się tam rozpierdółka covidozy ), co dzielnie kopiują nasi co bardziej "postępowi" politycy. Mła znaczy nie lubi radykalnych ideologii i korupcji, a zdaniem mła to właśnie stoi za cudownymi pomysłami obecnej KE, jej naśladowców i działaniami różnych takich od zieloności.Nie jest żadną tajemnicą że polityczne Zielone są jak te arbuzy, z zewnątrz zielone w środku czerwone jak ten robotniczy sztandar z dawnych czasów. Żebyż Zielone jeszcze pamiętały że sztandar był czerwony "bo na nim robotnicza krew". Niestety Zielone cierpią na wybiórczą sklerozę i po komunie w pamięci im się ostały jeno zamordystyczne metody a zieleń kojarzy im się raczej z barwą dolarów niż z lasami czy stepami. Jak każda władzuchna Zielone wytworzyły wokół siebie sieć pieczeniarzy, aktywistów, którzy walczą z problemami. Powielają tym samym klasyczną dla czerwonych ścieżkę walki socjalizmu w drodze do komunizmu, z problemami, które ten socjalizm w drodze do komunizmu stworzył. Stare zielone aktywisty paczą i nie mogą się nadziwić, co bardziej krewkie gromy miotajo na nowych zielonych, zwlaszcza tych politycznych Zielonych, którzy są jak te nowe ruskie, znaczy umiaru nie majo. No i wychodzi z tego że zieloność nie jedno ma imię, ruch jest bardzo podzielony. Mnóstwo ludzi zasłużonych dla propagowania idei zrównoważonej gospodarki, ochrony przyrody, czystości wód i powietrza oczy w słup stawia na widok działań przyklejaczy czy opowiastek o tym jak to zabieranie ziemi rolnej pod wiatraki jest cacy. No ale młode walczo, jak niegdyś ZMPowce walczyły o socjalizm w drodze do komunizmu dla ludu miast i wsi, co mła raczej nie dziwi, bo młode bardziej lubio walczyć niż porządnie pomyśleć. Hormony wyraźnie przeszkadzajo, stąd te walki i radykalizmy.
Młode oczywiście jeszcze słabo świadome że ich durny zapał pozwala cwaniakom na wygodne urządzanie się w życiu, kosztem wszystkich innych. Cóż, każda epoka ma swoje Hitlerjugend, dlatego mła nie reaguje oburzeniem na durnoty wypowiadane przez nawiedzono młodzież. Mła wie że za jakiś czas, te zielone dojrzejo i często będo się wstydzić wygadywanych wcześniej głupot, czy działań. Część oczywiście nawet po osiągnięciu dojrzałości będzie brnąć, bo zdaniem mła tak zawsze jest, szczególnie jak z brnięcia można jakąś kasę wyrwać. Kiedy idea się już całkiem zdewaluuje to takie zielone zostają konserwatystami, bo one słowo konserwatyzm utożsamiajo z ukochanym zamordyzmem. Mła to przerobiła z okazji upadku komuny, się napaczyła że ho, ho i jeszcze raz ho. Mła uspokaja tych krewkich starych zielonych, po okresie "rewolucyjnym" czy też "ekstremalnym" zawsze następuje ruch w kierunku centrum, prawidłowość taka.
Tak jak Máo zhǔxí yǔlù były Biblią hunwejbinów tak dla Zielonych i zielonopodobnych biblią jest hipoteza o antropogenicznym pochodzeniu globalnych zmian klimatycznych, w skrócie AGO a w narzeczu podobnych mła ludziów zwana Globalnym Ocipieniem. Tak, hipoteza bo do teorii to tu jeszcze sporo brakuje. Do tzw. konsensu naukowego ( dla mła to pojęcie bzdurne, nauka to nieustanny proces falsyfikacji, jakiekolwiek umawianie się na to jak nam świat wygląda to czysty akademizm a nie nauka ) jest tak samo daleko jak w przypadku nazywania przez niektórych naukowców covidozy pandemią choroby w wysokim stopniu śmiertelnej. Szczerze pisząc to parareligia pod tytułem klimatyzm ściera się obecnie z parareligią pod tytułem antyklimatyzm, nikt nic nie wie więc sobie ludziska tworzą w łebkach wyobrażenia a naukowcy głównie modelują, co i raz występując z rewelacjami, które wstrząsają wyznawcami obu parareligii. Mła przypomina jak to było z modelowaniem przebiegu srandemii, całe stadiony chorych i chłodnie na pełnych obrotach ( no raz się przydały, kiedy na skutek durnego zakazu pogrzebów trzeba było urządzać masowy pochówek zwłok coby fałszywa groza sandemii nie przerodziła się w prawdziwą epidemię w Bergamo ), no i gdzie tak było? Nigdzie tak nie było. Podobnie jest zdaniem mła z palcem na wodzie pisanym Globalnym Ocipieniem. Pamiętacie jeszcze słynną dziurę ozonową, która wyparła freon z lodówek? Wszystko wskazuje na to że jest zjawiskiem cyklicznym, jak najbardziej naturalnym i gówno mającym wspólnego z jakąkolwiek działalnością ludzkości, taa... Pojawia się i znika a wzrastająca ilość nowotworów skóry w krajach Zachodu ma więcej wspólnego z tym że od stu lat trwa moda na wystawianie odkrytego ciała na wielogodzinną słoneczną ekspozycję niż z wiadomą dziurwą. Doszliśmy nawet do opiekania się w "sztucznych" promieniach UV ale lepiej wyhodowanego nowotwora było zwalić na dziurwę niż na własną głupotę.
Niedawno odbył się kolejny zlot wyznawców Globalnego Ocipienia, gospodarzem był Dubaj. Tak, nie przewidzieliście się, szczyt klimatyczny odbył się w ZEA, mła czeka kiedy Coca - Cola i Heineken zasponsorują jaki kongres diabetologiczny a Jack Daniels serię spotkań klubów AA. Wyglądało to cóś jak krucjata dziecięca i było równie skuteczne jak zdobywanie Ziemi Świętej przez nieletnich. Księciostwo a właściwie szejkostwo ZEA wykorzystało jak należy spęd do handelku paliwkiem kopalnym, zielone się przeleciały mało ekologicznym środkiem transportu pod tytułem samolot ( a powinny pięć miesięcy temu wsiąść na rowery ) do tzw. atrakcyjnej destynacji, w której to robiły sobie zdjęcia we wdzięcznych pozach z rozmaitymi politykami, nic nikomu to nie dało poza kontraktującymi ropę, politykami nabijającymi sobie punkty wyborcze i młodymi zielonymi zażywającymi słoneczka na koszt różnych fundacji i naiwnych wpłacających na konta netowych zbiórek. Pośmiewisko nie mające nic wspólnego z rzeczywiście zmieniającymi status quo protestami eko z lat dziewięćdziesiątych XX wieku, żenada wymieszana z hucpą.
A mła sobie egzystuje w kraju cholernego smogu, mając z jednej strony stracha że prędzej czy później wypluje płuca a z drugiej boi się przeziębień, bo siedzi w niedogrzanej chałupie bowiem zalicza się do takich cierpiących z powodu tzw. ubóstwa energetycznego. Jakość wungla spalanego w chałupach, któren to wungiel jest i tak drogi, między innymi z powodu ingerencji w rynek w imię Globalnego Ocipienia, jest dodupna a sieć nasza prundowa jest a jakoby jej nie było. Rachunki za sieciowy prund jeszcze wyższe niż za wungiel, więc lud pali wunglem. Fotowoltaika włączana do naszej sieci podnosi ponoć napięcie czy coś, ci mający OZE znaczy źle tej sieci robio za to z siecio nic nie robio ci co za modernizacje sieci odpowiadajo. Tani prund z domowych OZE po bliższym przyjrzeniu okazuje się bynajmniej nie tani a jeszcze resztkom naszej starej sieci szkodzi, no dupanda. Ech... Węgiel jest dobry jak jest dobrej jakości, jak mamy odpowiedni piece i jak palimy w nich zgodnie z instrukcją. Prund z wungla jest jeszcze lepszy bo kominy elektrowni mają znacznie lepsze filtry niż kotły dla indywidualnych. Prund z inszych źrodeł jest jeszcze lepsiejszy. Tymczasem prund drożeje, sieć się sypie a my brniemy w jakieś ideologiczne majaczenia, niczym rzetelnym tak naprawdę niepoparte. Koszta rosną. Wiadomo że u nas przez długi czas będzie miks energetyczny, inaczej się po prostu nie da, choćby się polityczne i te Zielone posrały ze chcenia. Jak chcemy mieć czyste powietrze to budujmy elektrownie, może tylko nie takie na węgiel brunatny. No i byłoby miło gdyby elektrownie nie inwestowały w kopalnie, których złoża są na wyczerpaniu. Jak już wiatraki to stawiajmy je w takich miejscach gdzie wiówa, np. na morzu.
Może więcej mniejszych elektrowni wodnych, nie wiem, qurna, nie znam się na tym. Co gorsza zaczynam podejrzewać że tzw. eksperci tyż się gówno znajo. Zamiast kombinować z tanim prundem, bronić miksu i przyjąć jakąś rozsądną ścieżkę odchodzenia od paliw kopalnych, polityczne bredzo że powinniśmy złomować sprawne samochody po to żeby kupić nowe, niby bardziej ekologiczne. Niebawem będziemy płacić nowy podatek od aut spalinowych, co jest niczym innym tylko wyciąganie kasy od ludzi, niczym nieuzasadnionym. To jest chore. W EU nasi politycy powinni szukać sprzymierzeńców pozwalających na obronę interesu naszych obywateli przed ubożeniem, które wymusza najtańszy sposób ogrzewania, a nie dopieprzać zwyczajnym ludziom w imię lewackich ciągot bogatego przeca establishmentu. Może do naszych politycznych dotrze jak prezydent Warszawy przerżnie wybory, na razie robi wszystko w tym kierunku by nawet Warszawka nie zdzierżyła jego zieloności. Mła siedzi w chłodku i tak sobie myśli że przetrwa ten Sybir jak białe niedźwiedzie Globalne Ocipienie. Nie wiem czy wiecie że wbrew narracji mendialnej populacja niedźwiedzi polarnych od lat sześćdziesiątych XX wieku rośnie. Hym... wbrew modelowaniu czy cóś. Klimat i niektóre gatunki zdawa się majo jedynie słuszny ekologiczny pogląd na stan świata głęboko w dupie, wygląda na to że tak w dolnej części okrężnicy, jak nie głębiej.
Dziś w ramach ozdobnika tradycyjne grudniowo kartki świąteczne a w Muzyczniku Marylka.
środa, 6 grudnia 2023
Mikołajki planowajki
Taa... a w schronisku bal, disco na sto par czyli koty majo roszczenia. Mła ledwie nadąża za niemożebnymi żądaniami, rozporządzeniami w sprawie i takimi zwyczajnymi obowiązkami niewolnika. One kotowskie w ramach wdzięczności skargi na samopoczucie wnoszą: uszko boli, śloza w oczku, strzyka w ten łapce co to jej nie ma. No różności są, ale nic co by wpływało na obniżenie apetytu. Ten jest świetny i dochodzi nawet do scen gorszących jak: siostrzany napad na talerz z kanapkami ( żegnaj rolado ustrzycka zniknięta w zębiastej paszczy Sztaflika i bezzębnej paszczy Szpagetki, która rzecz jasna oficjalnie to tylko paszteciki i inne przemielone ), kręcenie się Mrutka koło zupy z której wkładka "wyszła" w tajemniczych okolicznościach ( bardzo tajemniczych bo pokrywka nadal siedziała na garnku ), nieustanna szpera w lodówce w wykonie Okularii i Pasiaka, namolnie pchających się na lodówkowe półki jakby pragnęli silnego schłodzenia. Jednym słowem rozpasanie! Oczywiście koty są grube co cud: Mrutek przekroczył sześć kilo żywca a Pasiak go dzielnie goni zyskując ksywkę Beczkochód, Okularia przoduje panienkom z wagą zbliżoną do chłopaków, Sztaflik ma podwójnego prezesa na karku, nawet moja modelkowato wieszakowata Szpagetka zapuściła sobie małego prezesika i okrągły brzuszek. Wyglądają dobrze i gdyby nie uszne narzekania i oczkowo - ślozowe problemy, które zdaniem mła wynikają z namiętnego wietrzenia tyłków, to byłoby OK.
W domu przed mła sprzątanie. Żadne tam przedświąteczne porządki tylko uczciwe odgruzowanie chałupy. No bo wicie rozumicie, mła musi zrobić miejsce na te swoje dekory i po prostu wywalić co zbędne. Nie tak że od razu do śmieci, co bardziej lepszego to do ludziów, którym się przyda. Trza zatem zrobić przegląd i pomyśleć nad tym co zostaje w chałupie a co wychodzi. Czasochłonne te przeglądy ale konieczne, nie ma że nie ma bo inaczej mła będzie się poruszać jak w labiryncie pomiędzy workami ze spakowanymi rzeczami, które mła już nie są potrzebne. Mła się tego strasznie nie chce robić ale wie że trza. Mamelon tak ma z ciuchami, są rzeczy z których człek wyrósł ale któś pochodzi, takie w których lepiej się publicznie nie pokazywać ale w ogrodzie czy w domu jeszcze ujdą ( tzw. przydasie ), no i takie co to w sam raz do podłóg ścierania się nadadzą. Przy tych porządkach odchodzi tyż gotowanie świąteczne, w tym roku ograniczone u mła do kapusty z grzybami, kapusty z grochem, kapusty bigosowej. To na specjalne życzenie Cio Mary. Do tego zupa grzybowa z grzankami i kompot z suszu będą zapodane. Mła te kapusty ugotuje wcześniej i pomrozi, dla Cio Mary to będzie radosna odmiana po żarle typu zupka bobovita. Mamelon pomna sukcesu Sławencjusza z sandaczem liczy na ocieplenie i wędkarskie ciągoty małża. Ciastkowanie w tym roku słabiutkie, nie bardzo będzie kto miał jeść i mła sobie odpuszcza. Cio Mary ma problem z makiem, keks w ogóle odpada z przyczyn oczywistych a mła jakoś nie bardzo ma ochotę na sernikowanie. O ile Cio Mary wyrazi chęć to mła zasernikuje ale Cio Mary jak na razie zafiksowana na kapustach. Mła ma nadzieję że do świąt szczęka Cio Mary na tyle do siebie dojdzie że mła zapoda kapusty bez blendowania.
Mła powinna cóś o świecie matrixowym czyli mendialnej wersji rzeczywistości napisać ale tak szczerze pisząc to jej się nie chce. U nas się wałkuje do tego stopnia że mła ma odruch wymiotny jak tylko buźki politycznych widzi, na świecie to daleko od naszej scenki kabaretowej, dla niepoznaki zwanej polityczną, nie jest. Głupota nie zna granic państwowych, idioci wszystkich krajów łączą się, znaczy polityczne wszędzie so głupawe i kombinujące a wdzięczne społeczeństwa wyszukują ratunkowo bardzo zdziwnych ludzi jako remedium na dotychczasowe rozpasanie politycznych. Ech... macki opadajo i człek się zniechęca. Mła coraz bardziej podoba się pomysł z apką zamiast politycznych ale co robić z tzw. aktywistami, którzy w zasadzie są politykami bowiem z aktywizmu żyją jak politycy z polityki. Problematycznie cóś się tegoten. Przed nami kolejne wybory, w tym te do europarlamentu i w Europie powolutku zaczyna się grillowanie europolitycznych, np. rozliczanie euromerkelizmu, covidianizmu i tym podobne działania. Odnoszę wrażenie że to w ramach różnych kampanii przedwyborczych. Mła sądzi że za około półtora roku tzw. Zielony Ład stanie się w takim stopniu nieładem, że padnie niewdzięcznie a sromotnie a na jaw wyjdą całkiem nieekologiczne interesy korpo i całkiem duża pojemność kieszonek niektórych członków KE. Cuda, cuda nas czekają, że tak sobie kolędowo polecę. Oczywiście to jest wróżkoednizm ale coś mła w mózgu swędzi że tak to będzie. Do wpisu polytycznego się zbiorę ale będzie on miał mało wspólnego z bieżączką, mła się raczej rozwojowi pewnego zjawiska przyjrzy.
Kurtularnie to jest tak że mła oglądała tzw. filmy oskarowe i jakoś żadnemu z oglądanych by tej nagrody nie przyznała. Aktorsko OK ale hym... poeci za dużo mieli na myśli. Mła razem z kotami przerzuciła się na stare seriale, koty oczywiście faworyzują te przy których im się najlepiej chrapie. Mła zaczyna siebie podejrzewać o to że podobają się jej te piosenki, które już kiedyś słyszała. Staruchostwo znaczy ją dopada. Taa... Jeśli chodzi o czytelnictwo to mła właśnie zalicza dno, beletrystyka nuży a dość ma lektury, którą określa mianem naukowizny. Chyba przejdę na poezję, krótko a o najważniejszościach. Muzycznie to mła wróciła do Bacha i włoskich kompozytorów doby baroku, taka odtrutka na handlowe jingle bellsy, którymi katują nawet w Żabkach. Zaraz wychyną żebrzące aniołki i sklepowe Mikołaje, strach się bać. Mła się marzy handlowa strefa wolna od świąteczności, jakoś tak by jej przyjemniej było w domu z dekorami własnymi, przesytu by nie czuła. No ale handlowe nie odpuszczą, skutecznie obrzydzą człekowi święta nadmiarem świąteczności w imię nieświętej trójcy - obrotowi, wpływowi i zyskowi, ament. Koncerty Sebastiana koją nerwy zmęczone handlową świątecznością. Was muzycznie napasę inszością, w Muzyczniku stare piosenki. Niektóre to nawet w dwóch wersjach. Zdjątka to dekory świąteczne mła i dekor drzwiowy Mamelona, wspominki po piernikach, jest też Pasiak z mikołajkowym prezentem od Cio Mary. Na sam koniec to nabytki mła same wiecie skąd.
niedziela, 3 grudnia 2023
"Łuki w juki a łupy wziąć w troki"
Jak wiecie plany były ambitne, szafa i ramki, udało się zrealizować je w połowie, znaczy mła nabyła ramki a z nabycia szafy nic nie wyszło. Szafy i owszem były ale raczej takie XIX wieczne historyzujące kobyły, z ukłonami w stronę flamandzkiego baroku albo w zestawach meblościankowych, niemiłym dla nas wspomnieniu lat siedemdziesiątych XX wieku. Już po pierwszych wizytach w starociarniach stało się jasne że na spotkanie wymarzonej i to w cenie która nie będzie wymagała kredytu spłacanego przez lat dziesięć szanse są znikome. Natomiast owalne ramki z drewna insza inszość. Mła nawet dorwała takie z wypukłym szkiełkiem, umożliwiające umieszczanie trójwymiarowych przedmiotów w ramce. Oczywiście wszystkie ramki wymagają sporo pracy, trzeba je potraktować nożykiem, papierem ściernym, szpachlówką i farbą. No nie ma lekko, ramki to raczej możliwości, nie gotowce, które już można używać. Dlatego mła pokaże je już po ulepszeniach własnych.
Oczywiście ramki to nie wszystko co mła w ręce wpadło, mła naszła różne drobiazgi, które zapragnęła posiadać. W oko wpadły jej takie skarby do przewożenia których nie potrzeba tira ale zezwoleń różnistych, jakby to EU nie była jednym wielkim rynkiem wewnętrznym. Mła nie będzie tu zeznań w sprawie składać bo choć handel odchodzi na terenie EU na całego to oficjalnie ten handel starociami sprzed epoki zakazów wwozu do Europy nie ma prawa istnieć. Sytuacja jest cóś taka jak z przemytem ludzi - wszystkie europejskie państwa udają że nad procederem panują a busy krążą, pontony wpływają, na emerytury któś pracować musi. No ale wprowadzić zakaz to się nieźle politycznie ustawić, ucywilizować sprawę migracji znacznie trudniej i zrozumienia cóś mniej. Wyborczych punktów się nie nabije. Hym... podobnie jest z przemytem inszych dóbr. Kultura zakazu kwitnie w najlepsze a czarny rynek ma się świetnie, porażka amerykańskiej prohibicji i narodziny mafii nie dały tępomózgim politykom nic do myślenia.
Mła brzydko myśląc o ustawodawcach całkiem legalnie wwiozła urocze stare krówsko z mosiądzu, takie z garbkiem tłuszczowym. Krówka wygląda stareńko, odlew zdążył z lekka popękać. Mła nabywszy też szkiełko, szklaną kulkę millefiori. Kulka miała na sobie nawet kartkę że jest millefiori Murano ale mła cóś nie dowierza. Po pierwsze karteluszek zachwalający był napisany w języku Goethego, po drugie mła za ten drobiazg dała dwa euro. Co prawda kulka była z kartonu a sprzedający był wyraźnie zafiksowany na przedmiotach z metalu, za które żądał jakichś absurdalnych cen, ale zważywszy na cenę szkiełek z Murano cóś mła się nie chce wierzyć że jest ślepą kurą, której na skutek braku rozeznania sprzedawcy trafiło się ziarno. Albo kartonowy był początkujący albo mła kupiwszy rzecz w stajlu i mła bardziej prawdopodobne wydawa się to drugie. Mła tak sobie mniema że krówka jest autentyczna, bitwa o cenę była wyczerpująca, targowanie millefiori cóś za łatwo poszło.
Mamelon po niepowodzeniach z szafą pocieszyła się starą wazą firmy Bosch, którą mła dzielnie wynalazła w jednym z kartonów. Bitwa o cenę toczyła się za pomocą argumentów: jest sygnatura ( sprzedawca ), nie ma pokrywy ( Mamelon ). Waza poszła za pięć euro! Mamelon już ma plany związane z wazą i dekoracją świąteczną. Potem Mamelon dopadła dzbanek z liśćmi winorośli, tyż pięć euro, a na samym końcu współczesny półmisek Tiffany Boutique Italy, który bohatersko utargowałyśmy na osiem euro, sumę poniżej ceny sklepowej. Zdaniem mła przepłaciłyśmy o trzy euro, ale niech sprzedawcy będzie za te uśmiechy i "jolie madame". Potem Mamelon wpadła w szklany szał, dzięki czemu w domu są dwie nowe solniczki, słoiczek z dokupioną osobno "srebłną" pokrywką mogący robić za musztardówkę oraz wiekowy słoiczek niewiadomego przeznaczenia. Słoiczki niestety były trudnotargowalne, chyba tylko jeden poszedł w ludzkiej cenie czyli poniżej pięciu euro ( mła swoje ramki bezczelnie targowała na dwa, trzy euro i jeszcze robiła miny ). Po fazie szklanej nastąpiło u Mamelona przygarnianie okutych korków, mła w tym nie uczestniczyła uznając od początku ceny korków za zbyt wygórowane, jednakże Mamelona "w ciągu" trudno było do koreczków zniechęcić. Więc odchodziły namiętne targi w których korki osiągały cenę wazy, tej sygnowanej i bez pokrywy. No bo wicie rozumicie dla mła okazja to olbrzymi lniany obrus pięknie tkany, taki w sam raz na Mamelonowy stół, szmatuchna świeża zakupiona za dwa eurosy. No i to by było na tyle.