Poszczuję Was trochę ciemiernikami bo mam tzw. przeżycia estetyczne. Co prawda nie wszystkie ciemierniki w tym roku kwitną, spora grupka zakupionych w zeszłym roku pauzuje, mimo tego że szybko przycinałam im po zakupie kwiaty coby rośliny się nie wysilały. Jednak pędzenie "na handel" nie jest najlepszą metodą uprawy dla żadnej rośliny, bidaki po prostu muszą dojść do siebie po takim wysiłku i zanim zaczną pracować nad nowymi pakami kwiatowymi mija zazwyczaj troszki czasu. Na szczęście zakwitają pierwsze siewki made in Alcatraz, dlatego nie narzekam specjalnie na ciemierniczą pustkę. Jak dotychczas najwięcej jest siewek o kwiatach w kolorze bardzo ciemnej czerwieni ( nazywam ją czernią malwową ). Dwie z tych siewek wyjątkowo długo trzymają tę barwę, nieźle dając po oczach. Insze po jakimś czasie robią podobne się do egzemplarza widocznego na zdjątku obok i tym zamieszonym poniżej.
Jestem zadowolona z tego ciemierniczego przychówku, rośliny są zażyte bo oswojone od małego z warunkami mojego ogrodu. Nadają się już do przesadzenia na miejsca docelowe ( i tam niech sobie rosną lata ). Ja wypatruję teraz ciemiernikowych kwiatów mających cechy ciemierników daliowych ( tzw. typ serii 'Tutu' ) czy podobnych do kwiatów mojego "Budynia", które mają barwę śmietanki zaprawionej dobrze rozbitymi z cukrem żółtkami. Hym... pewnie sobie jeszcze poczekam, wymienione przeze mnie cechy kwiatów nie są tymi które najczęściej się dziedziczy. Nasion ciemierniki jednak produkują multum, mrówy transportują je po całym ogrodzie, spora część wydaje siewki, szansa na pojawienie się bardziej zawirowanych genetycznie ciemierników ciągle wzrasta. Mła zostaje uzbroić się w cierpliwość i oczekiwać na nowe kwitnienia!
Przyznam się że mimo tych kwitnień krokusowo - ciemierniczych i przylaszczkowych nadal doskwiera mi przednówkowy głód kwietnego ( to wszystko przez to że coraz gorzej znoszę naszą polską zimę ). Zaradzam temu robiąc co i raz bezczelne zakupy bratkowe. Dlaczego bezczelne? - kaska, misie, kaska! Obiecałam sobie kwiatkowo nie szaleć a cóś mi dotrzymanie obietnicy nie idzie! Roma z wszystkimi jej radościami zbliża się wielkimi krokami do mła i ta matka miast jest niestety nietania, głupie bileciki na zwiedzanie starożytności zakupowane przez net solidnie kosztują. Oddycham z głęboką ulgą że nie będziemy poruszać się komunikacją miejską bo byłoby jeszcze drożej ( Mamelon i mła zawsze przedreptują miasta i nie tylko miasta, tak jakoś lepiej się nam świat poznaje z perspektywy piechura ). No ale bratki kuszą, a ja w tym tygodniu tak samo nieodporna na pokuszenia jak w zeszłym więc niedługo naprawdę będę mogła napisać podręcznik o gotowaniu 365 rodzajów zalewajek na każdy dzień roku, będzie się to nazywało "Kucharka bardzo oszczędna znaczy skąpa". Nie kupuję niby tych brateczków dużo ale tak cóś często ( co tydzień daję ciała ), no a potem finansowe zdumionko! Gdzie jest ten pieniążek co tu był?! Ale co tam, najwyższa pora na dietę a na rabacie z hiacyntami już teraz jest fajnie. Takie słodyczne coolorki, jedna wielka wiosenność.
Bratkowo nasycona ( niemal, widziałam śliczny fioleto - błękicik, powstrzymałam się ostatkiem sił ), należycie zaprzylaszczkowana, obficie uciemierniczona ( Mamelon zakupiła dla mła dwa nowe ciemierniki rarytetne, dla się zresztą tyż choć już obiecała sobie ciemierników nie sadzić - Mamelon ma ten sam problem co mła, ciężki zielony zakupoholizm ), dokrokuszona jak należy powolutku żegnam się z przedwiośniem. Jeszcze dokwita moja leszczyna, która zawsze startuje nieco później niż sąsiedzkie krzewy, jeszcze widać cyklamenki i ostatki śnieżyczek przebiśniegów. Ale pąki na lilakach jasnozielone, kasztanowiec też wyprodukował lepidło na pąkach, róże wypuszczają młode listki - wiosna nam nastaje, prawdziwa! Żegnaj przedwiośnie! W tym roku prawdziwie piękne i długie., choć jak zwykle narzekałam że cóś krótkie, że tylko dwa tygodnie ( typowe - ogrodnik zawsze musi się do pogody doczepić ), że ciepło i w ogóle. Głupie te moje pretensje! Rzekłabym że tegoroczne przedwiośnie tak naprawdę było przedwiośniem właściwym, jak rzadko udało się ogrodnikom dogodzić w drugiej połowie lutego i w marcu. Oby i wiosna była taka.
Pięknie, pięknie tam u Ciebie!
OdpowiedzUsuńPonieważ w ubiegłym roku latem była niemożebna sahara, nie przygotowałam sobie rabat według wcześniej wykombinowanej koncepcji i teraz trzymam się w ryzach, bo chwilowo nie mam gdzie sadzić - i to mnie ratuje przed ogłoszeniem upadłości ale do czasu... ;)
Cały dzień dzisiaj walczyłam z moją skarpką i nasadziłam sobie skalnicy, floksów i żagwinów. Jak skarpkę odgruzuję od wschodniej strony, to jak raz będzie miejsce na bratki i niech mnie który powstrzyma!
Ku mej wielkiej radości znalazłam dzisiaj dwa listeczki wielkości dwuzłotówki, wyleźnięte z ziemi, w odległości 0,5 m jeden od drugiego. Rabarbar! Rabarbar, który posadziłam w tamtym roku i zdechł był na mych oczach, wyżarty przez ślimaki! Odrasta! Szał radości!
I posadziliśmy już sobie dwa rządki ziemniaczków - jakieś 12 krzaczków. Zobaczymy, co z tego wyrośnie. W tamtym roku wcześnie mieliśmy swoje własne. Azalie przesadziłam. Zdrawiec, posadzony w mało atrakcyjnych kątkach, ruszył z kopyta, a on zagłuszy wszystko. No i nawet w Biedronce na człowieka pokusy dybią - wróciłam z zakupów z rododendronem - ma mieć kwiatki lila. Się zobaczy.
Ja dziś wylazłam i z doskoku cóś tam, cóś tam zadziałałam, choć nie aż tyle co chciałam. Skarpka we floksach szydlastych i żagwinach jest cool, zostaw na niej troszki miejsca na małe iryski. ;-) Przed zakupem bratków ciężko jest się samemu powstrzymać a z moich doświadczeń z takimi co mnie mieli powstrzymywać to wynika jedno - powstrzymywacze wyraźnie gustują w bratkach wielkokwiatowych ( "No wiesz jak już kupiłaś te małe to weź choć parę większych, żeby było coś widać!" ). Właściwie zakupy z powstrzymywaczami są jeszcze droższe, lepiej nie kusić losu. ;-) Wystarczy że zielone sklepy roślinami kuszą.
UsuńRabarbaru i ziemniaczków zazdraszczam, u mnie zbyt miejsko na warzywniak. Pamiętaj że pod rodek trza przygotować specjalnie glebę. :-)
Ha! Podłoże pod rodka przygotowało mi się samo. Wylądował między dwoma dużymi świerkami, które jednakowoż nie rosną aż tak blisko siebie - albo inaczej - rosną blisko siebie, ale jeden jest taki rachityczny i nierozłożysty, więc rodek będzie miał dość światła. I ściółkowanie też się samo robi w tym miejscu. Jedyną bolączką może być za dużo słońca, ale to się zobaczy.
UsuńZdecydowanie lepiej żeby świerki były jodłami, dla rodka lepiej. Świerk ma płytki system korzeniowy i będzie rodkowi podpijał wodę. Nie wiem czy ściółkowanie wynagrodzi to podpijanie. Mam nadzieje że nie rozwaliłam koncepcji nasadzeniowej, chyba cóś ostatnio robię za ogrodowego malkontenta. :-/
UsuńA kiedy te krokusy przekwitną, to co rośnie tam później? Jakoś nie mogłam się dopatrzeć niczego innego wśród ściółki leśnej.
UsuńPiękne te Twoje ciemierniki. Zawsze mnie zadziwia kontrast pomiędzy ich urodą a ich dotykiem.
Też bym wolała, żeby świerki były jodłami, ale pracujemy na tym, co jest. Pigwowiec daje radę (jest wielgachny jak stodoła), bzy lilaki nie kapryszą, derenie ozdobne też, to rodek musi sobie poradzić takoż.
UsuńMałe iryski na skarpce, posadzone przez poprzednika, tak się rozrosły, że kłączami duszą wszystko dookoła - nawet perz. Nadmiary, wraz z upieczoną na południowej wystawie kostrzewą, przesadziłam na odzyskaną spod wszechobecnych jałowców północno/wschodnią stronę skarpki. Albo dadzą radę albo będę coś innego kombinować.
Pigwowiec, lilaki, derenie to hardcory, w dodatku część wapnolubna a rodek jest stworzenie nieśmiałe, które kwasek w glebie lubi, korzeni się płytko a szeroko, wody sporo potrzebuje. Kudy mu tam z hardcorami walczyć o przestrzeń życiową.
UsuńIryski jak się rozperzą to ni ma zmiłuj trza wykopać i na nowe miejsce posadzić. Lepsza wystawa słoneczna, ale może na północno - wschodnią skarpkę dociera więcej światła niż mła się wydaje bo wszystko zależy od wysokości skarpki. Zresztą po rozsadzeniu może być tak że to rozsadzone iryski w nowej glebie ruszą z kopyta. Co wszechobecności jałowców to mła się tyż przygotowuje do wykopków, zaschnioły i chorujące egzemplarze won! Czas pokazać bezwzględność ogrodniczą ( tak po prawdzie to jest pokłosie głupoty ogrodniczej czyli sadzenia iglaków zbyt blisko siebie - po latach wzięło i źle się dla jałowców skończyło ). :-)
Liście zamieniają się w próchnicę na tych krokusach a do startu czekają w niektórych miejscach funkie ( one wyłażą zdecydowanie później ) albo i insze cienioluby chowające się zimą.
OdpowiedzUsuńCo do ciemierników to o tam dotyk, zapadłam na Helleborelę i mam zdaje się fazę ostrą czyli maniakalną. ;-)
To jest zaraźliwe okropnie, bo jak pojechałam do ogrodniczego po tylkoiwyłącznie maść ogrodniczą i nasiona buraka, bobu i grochu to wyszłam z dwoma ciemiernikami jasnymi pełnymi w ciemne cętki. Przez Ciebie. Żebyś wiedziała i czuła się winną. :-)
UsuńBiorę to na klatę, meduzę we szkle wzięłam to co mi tam ciemierniki!;- Te co wzięłaś to pewnie tzw. "spotted hybrids"- prawdziwa radość dla oczu. :-)
UsuńBosze, ja nie ogródkowa, znaczy kocham oglądać, ale nie uprawiam :-) Moja mama ma za to rozbuchany ogródek. Zawsze jej coś tam dokupuję ładnego, ona sadzi i dba, ja zbieram śmietankę :-)Znaczy pasę oczy. U mnie za oknem czeremcha ma już wielkie, napuchnięte pączki. Za chwilę wybuch :-)
OdpowiedzUsuńU mnie tez zaraz buchną pąki na karłowatym modrzewiu za oknem. No i będzie pięknie, zielono i ciepło ( byle nie gorąco ). Motyle, pszczółki i insze biedronki się obudzą. :-)
UsuńNooo, koty już obudzone co najmniej od miesiąca :-) Miło będzie popatrzeć na motylki jednak i powąchać czeremchę i insze drzewka :-D
Usuńczekam na pierwszy deszcz wiosenny, znaczy taki po którym pachnie obudzoną ziemią. :-)
UsuńJa czekam na zieloną mgiełkę na brzozach, to już za momencik ! Dziś rano nad moją chałupą na skraju miasta przeleciała z krzykiem para żurawi, ptacy śpiewają jak szaleni, wiosna, panie, całą gębą :-) A u mnie w wirtualnym koszyku zakupowym czekają drzewka owocowe, które w ramach szaleństwa babciowego (już za chwileczkę, za momencik nią zostanę !)- boć dla wnusia jabłuszko, gruszeczka czy śliwka z ogródka to mus- zamierzam nabyć, tylko jeszcze czekam na jakieś cudowne rozmnożenie funduszy na koncie. A że w ogródku miejsca nie ma na owocowe fanaberie ? Phi, po coś chyba wymyślono formy kolumnowe i karłowe podkładki :-) Aha, chciałam jeszcze napisać, że zdziwiła mnie Twoja informacja o wapiennolubności ciemierników- mój wiele lat wyczekiwany wreszcie pięknie rozrasta się przy rododendronie, ot, dziwak.
OdpowiedzUsuńOj zazdraszczam drzewek owocowych, bardzo, bardzo. Babciowania gratuluję, szczególnie że to babciowanie wiosenne, na taką fajną porę roku małe przybędzie, razem z bocianami się pojawi. ;-) Co do ciemierników to kochają dolomit, Twój egzemplarz naprawdę dziwaczek, he, he, he. :-)
UsuńBurza musi być, a po niech jak zapachnieeee.o co cho z tym dotykiem ciemiernikow?
OdpowiedzUsuńJutro moze zobacze wiecej wiosny w wiosnie, bo jak na razie to szalu nie ma.
Na prognozie meteo pierunów niewidzielim ale kto wie?
UsuńCiemierniki majo liście, sztywne mało delikatne, ich kwiaty w późniejszej fazie kwitnienia tyż się robią takie jak liście. A dodatkowo ciemierniki u niektórych osób wywołujo reakcję alergiczną ( znaczy soki rośliny, które używane są do leczenia chorób skórnych wywołują niekiedy - na szczęście rzadko - bardzo silne odczyny i działają odwrotnie od zamierzenia terapeutycznego ). Ciemiernik ma swoje ciemne oblicze, he, he, he. ;-)
Rozumię, dzisiaj w lerłamerlę dotknełam,zeby sprawdzic, no i są faktycznie dosc szorstkie i twardawe. Drogie skubaniutkie,cos z 25 zl ,ale wszystkei ladniutkie. Zawsze m isie podobały te z zielonymi kwiatkami:)
OdpowiedzUsuńZielone kwiatki to z czasem prawie każdemu ciemierniku sie robio, he, he, he.;-) Niestety, fuckt że ciemierniki odmianowe są drogie. Na szczęście "czysty" gatunek nigra nie osiąga takich zawrotnych cen. :-)
OdpowiedzUsuńTaaaK?:) Bo ja to kiedys przechodząc codziennie )odporwadzając dziecki do szoły) zagladalam do slicznego ogródka i tam jako pierwsze z pierwszych to wąłsnie takie z zielonymi kwiatkami wyrastały, póxniej juz było duzo innych kolorowych kwiatków i ciemierników nie bylo widać.
OdpowiedzUsuńhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Ciemiernik_zielony
OdpowiedzUsuńTaa... tylko jedna rzecz, spróbuj uprawiać Helleborus viridis w naszym klimacie. Z doświadczenia dodam że szanse na wieloletnią uprawę są takie jak uprawianie bez osłon "czystego" gatunku Helleborus argutifolius. Z ciemierników o zielonawych od samego początku kfiotach można u nas w miarę bezpiecznie uprawiać Helleborus foetidus czyli ciemiernika cuchnącego. Niestety po kwitnieniu roślina na ogół zanika ale na optymalnych stanowiskach sieje się tak obficie i szybko pojawiają się na niej kwiaty że czasem nie zauważa się braku starszych kęp. Ciemierniki o zielonawej barwie dużych kwiatów uprawiane w naszych warunkach to przeważnie mieszańce które mają odporność ciemierników czarnych a po innych gatunkach odziedziczyły barwę kwiatów. Jednakże zaprawdę napisze Wam że wszystkie kfioty ciemiernicze z czasem zielenieją. ;-)
OdpowiedzUsuńNo nie znam się,ale jak zobaczyłam kilka lat temu ,to ise zainteresowałam i wyszukalam,ze to sa ciemierniki, a juz jaki gatunek to nie wiem,w kazdym razie tych kwiatów niemal nie widać wsrod liści, i były co rok,wiec moze to ten cuchnący.A moze jak piszesz,starszy juz i zzieleniał:)))
OdpowiedzUsuńJak ukryte wśród liści to chyba starsze kwiaty ( albo opcja że nikt nie przycinał liści, choć trochę to naciągane ). Kiedy ciemierniki zaczynają kwitnąć mają tylko stare liściory, nowe wychodzą ciut wolniej niż kwiaty. Najważniejsze jednak że Ci się podobały kfioty zielone, pal licho gatunek. Niestety one nie dają się ładnie zasuszać. Zostaje uprawa balkonowa albo coroczny zakup zimowy ( tzw. pocieszka zimowa ) lub wczesnowiosenny i późnowiosenne wywalenie na działkę ( z czasem można dorobić się całej łąki ciemierniczej ). :-)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś... ostatnio pozbyłam się moich balkonowych zdobyczy, zostaly tylko clematisy , i biedna budlejka,ktore wnosze na zime do wewnątrz, resztę co nie wysuszył i spalił letni skwar,do zalały deszcze i sciał mróz,bo nie zdazyłam wnieśc donic i skrzynek do mieszkania, zbyt wiele sie działo,i przeoczyłam ten moment. Dlatego poddałam się,bo smutno mi jak pielegnowane kwiatki szlag trafia.W mieszkaniu z kolei mam niewiele doniczkowych już,bo też przez wyjazdy ,ci co sie opiekowali zatapiali.Nabawilam się ziemiorek i chociaz je traktuję chemią pojawiają się co jakiś czas i zzeraja co im podleci.Ostatnio fiołki afrykanskie i grudniki padły ich łupem . No i tak to u mnie wygląda.Marnizna .
OdpowiedzUsuńNie martwiaj się, wiosna idzie znaczy będzie lepiej. Cena życia na walizkach jest wysoka ale we wszystkim trza nam szukać jakichś pozytywów. No przynajmniej zgodnie z regułą toczącego się kamienia mchem nie zarastasz! ;-)
OdpowiedzUsuń:)))
OdpowiedzUsuń