Dochodzimy do siebie. Z trudem. Rąbnęło przecież niespodziewanie i zupełnie nie z tej strony, z której bym się spodziewała. Usiłuję znaleźć pocieszenie w tym że w przypadku Ryjka odejście było błyskawiczne, on nawet nie wiedział że to już, nie cierpiał. Miał dopiero osiem miesięcy z lekkim haczykiem, młodzieniaszek, ledwie kocięcy nastolatek. Wybrał się tam, gdzie się nigdy dotąd nie wybierał i skończyło się najgorzej jak się skończyć mogło. Mój Lemurek jest teraz z Najukochańszą Małpiatką a nam brakuje tej jego słodkiej, upierdliwej najrzydziurności. Ech... Ryjek był kotem przed którym klękali dorośli faceci, wołając "Cześć Ryju!", ulubieniec somsiadów i wogle. Jednym małym Ryjkiem tak wiele ubyło. Życie miał bardzo dobre, pozwalane było na niszczycielstwo, w końcu sama Najpiękniejsza uczyła niegodziwości wobec sprzętów, głaskane było i całowane po łebku i loczkach na brzuszku, kontrowersyjna uroda była wychwalana. Było też żarte do rozpęku, biegane po ogrodzie i było napadanie na drzemiące kocie panie starsze. No i przede wszystkim było chodzone z Mrutkiem, guru Ryjka. Mrutek jest obrażony na mła za niedopilnowanie Ryjka, wyniósł się z pokoju i śpi w kuchni. Mła przyszła pocieszać Kasiuleńka, reszta stada jest o mła takiego samego zdania jak Mrutek. Dziękuję Wam wszystkim za pocieszkę, sorry że nie odpowiadam na komentarze pod tym paskudnym piątkowym wpisem ale po prostu nie mogę, tak jak i oglądać zdjątek Ryjka, dlatego żadnego do tego wpisu dzisiejszego nie wklejam, jest tylko słodka kocia kartka pocieszkowa, Ryjek przyszedł do nas tak niespodziewanie jak i od nas odszedł, mały kotek, którego przyniósł bocian przebrany za sąsiada. W piątek nie mogłam płakać, za to w sobotę nie mogłam przestać płakać ale to płakanie bardzo mi pomogło. W końcu najważniejsze że Ryjek był i to był z nami.
niedziela, 27 lipca 2025
Po nieszczęściu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hej Tabaziu..... nie komentowałam pod poprzednim i tu też nie bardzo bo kiepsko się widzi klawiaturę przez łzy i laptop może się uszkodzić.......
OdpowiedzUsuńTyle już kotów było w moim życiu a to ciągle tak, cholera, boli........
Rabarbara
Boli, ciągle boli. Mimo tych pocieszeń że co użył to użył.
UsuńDoskonale rozumiem ten ból Tabazello. Tak jak moja malutka Venda. Niespodzianka z kartonu wykarmiona z rodzeństwem butelką i tak niespodziewanie ją nam zabrało. Ale też Weta przemaglowałam i wiem, że jej to nie bolało. Bo stanęło serce. A to ponoć u Kotków jak uciąć. Nagle i nic. Ehhh :( Niech się bawią biegają razem za Tęczowym Mostem. w Koncu Venda miała tylko pół roku...
OdpowiedzUsuńSama Kocurrku wiesz, ledwie się zaczynało. Ech...
UsuńAno...
OdpowiedzUsuńAgatka dłużej z Wami była, skończyło się źle ale wspominków jest więcej i wydawa się że to tak długo kocizna żyła. Tylko mła wie że to zawsze za krótko i zawsze żal że mogło być dłużej.
UsuńRyjeczkowe szczęścia trwało krótko, za krótko, alexdobrze, że je miał, ciepły dom,jedzonko, uwagę, głaski, towarzysteo innych kotków, wszystko co koteczkowi potrzeba. To zawsze jest pociechą, chociaz teraz wydaje się mało ważne.
OdpowiedzUsuńTak mła pocieszają bliscy, żył krótko ale za to na pełnej petardzie. Był rozpieszczany jak należy. Masz rację Dorko, teraz to jeszcze mało ważne, bo mła pełna żalu ale mła wie że w zasadzie Ryjek miał wszystko czego potrzebują małe Ryjki.
UsuńAleż rąbnęło. Brak słów
OdpowiedzUsuńRomi rąbnęło tak że ledwie się trzymam. Szczęściem w nieszczęściu jest to że teraz mam zalatanie, znów jestem gościem we własnej chałupie.
UsuńKurczę, nie wiem, co napisać. Jedni mówią, że nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej (Tfu, tfu, tfu, trzy razy przez lewe ramię!) Inni, że skoro jest tak źle, to na pewno zaraz będzie lepiej. I niech się sprawdzi to drugie powiedzenie. Wspieram Cię tylko myślami, ale mocno.
OdpowiedzUsuńNiech się sprawdzi bo jadę na oparach.
Usuń