Wiem, wiem - czas na mojito, plaże czy tam morskie kąpiele a nie na ględzenie o rabatach, ale obiecuje że nie będzie bardzo gorąco. Co prawda nie jest to bajka o kolorze blue tylko o odcieniach fioletu, lecz i ten kolor nie czyni rabaty "ognistą", "ciepłą" czy "słoneczną". Moim zdaniem fiolety w ciemnej i jasnej odsłonie czynią rabatę "marzycielską", "wyszukaną" a nawet w niektórych wypadkach "wyrafinowaną", he, he. Pewnie to dlatego że fiolet nie jest barwą podstawową. Jak każde przedszkolne dziecię gomułkowskiego PRL obcowałam z farbami w kolorach podstawowych ( na paletkę akwarelek z ośmioma kolorami to trzeba było sobie w moim przedszkolu zasłużyć czyli zostać starszakiem ), dość szybko podłapałam że uzyskiwanie fioletu to łączenie dwóch przeciwieństw - gorącej jak flaga pierwszomajowa czerwieni i zimnej jak pani Stefa przedszkolanka niebieskości. Mariaż pierwszomajowej ze Stefą daje całą gamę fioletów. Po przedszkolnej edukacji przyszedł czas na podstawówkę, a w niej normalne lekcje fizyki ( teraz to dzieci podstawówkowe mają coś lekcjopodobnego, przyznaję że współczesnego nauczania fizyki nie ogarniam, ale podobnie mam z licealną historią - niektóre propozycje programowe uważam za ziszczony sen idioty ). Było o światełku, widmie itd. a do mnie docierało że lubię barwy "długofalowe".
Wczesnym latem w Alcatrazie następuje wysyp bylin kwitnących w odcieniach koloru fioletowego. Cała paletka od tzw. lila - róż, poprzez wrzosowe odcienie, średnie śliweczki, chłodne lawendy o różnym nasyceniu koloru, głębokie, aksamitnie ciepłe fiolety i te zimne, które nazywam "kosmicznymi". Jasne, ciemne, czyste, przełamane, "świecące" i "zdechłe" - istny "fioletowy zawrót głowy" jak śpiewała swego czasu boska Violetta. Kwitnących w tym kolorze wczesno letnich bylin jest całkiem sporo, można poszaleć. Zacznę od bodziszka Geranium 'Sirak' ( fotka nr 2 ), jednego z moich bodziszkowych "najnajów". Kolorek jedyny w swoim rodzaju, uroda z tych zostających w pamięci i niewymuszony wdzięk "niby -łąkowy". Alcatraz pozbawiony tego bodziszka wydawałby mi się bodziszkowo osierocony - 'Sirak' to taki mój must have.
Następna gwiazda rabat to kwitnąca w delikatnym wrzosowym kolorze driakiew Scabiosa 'Vivid Violet' ( na zdjęciu nr 3 co prawda jest 'Pink Mist', ale ten pink też taki bardziej wrzosowy ). Żeby utrzymać te driakwie długo przy życiu potrzeba rabaty suchej jak pieprz, na bardziej zwięzłych i wilgotnych glebach te rośliny zamierają. Wspaniałą a jakoś ciągle niedocenianą rośliną jest przymiotno Erigeron X hybridum ( fotki nr 4 i 6 ). W Alcatrazie kwitną jego trzy odmiany, niestety ich nazwy nie są mi znane ( powód bardzo prosty - pochodzenie "babowe" czyli od baby z rynku ). Uprawiam też gatunek, który u nas występuje w Tatrach - przymiotno jednokoszyczkowe Erigeron uniflorus( fotka nr 5 ). Tak po prawdzie to od tego przymiotna swój kontakt z przymiotnami zaczęłam. Kiedyś nie doceniałam uroku tej rośliny , nie przemawiała do mnie uroda charakterystyczna dla "dziczyzny". Z czasem jednak doszłam do wniosku że masowo kwitnące przymiotno jednokoszyczkowe nadaje niższym partiom rabaty bardziej "lekki" wygląd niż kwitnące w tym samym czasie odmiany astra alpejskiego. Poza tym jest hardcorowe, aster alpejski jest krótkowieczną byliną, a takowe o ile same się nie rozsiewają są wykluczane z planów nasadzeń ( wieczne dzielenie kępek żeby ciągle czekać na efekt masy kwiatów jest wkurzające - stanowcze nie dla daremnych oczekiwań ). Kupowanie masy roślin o krótkim żywocie nie wchodzi w grę. Kasy nie jest dużo a ja znam lepsze sposoby na jej ogrodowe upłynnianie. Krótko pisząc - niech żyje nam przymiotno jednokoszyczkowe!
Teraz przechodzimy do "prawdziwych" fioletów, czyli tych ciemnych odcieni, które najczęściej kojarzą się z określeniem barwy. Absolutnym numerem 1 są szałwie ( fotka nr 1 i 8 ) Począwszy od szałwii lekarskiej Salvia officinalis , u której fiolet pojawia się nie tylko na kwiatach ale i na liściach, poprzez królową czerwcowo - lipcowych rabat czyli szałwie omszoną Salvia nemorosa ( odmiana 'Caradonna' ma pędy w odcieniach bardzo ciemnej purpury, do absolutnego szczęścia brakuje tylko fioletowych liści, he, he), na szałwii okółkowej Salvia verticillata 'Purple Rain' skończywszy. Drugie miejsce na podium przeznaczam lawendom Lavandula angustifolia , głównie za sprawą moich ulubionych odmian 'Hidcote' i 'Ellagance Purple' ( fotka nr 8 ). Nie dość że człowiek ma z nich radość dla oczu to jeszcze i nos otrzymuje swoją porcję radości. "Brązowym medalistą" na podium w urządzanych w Alcatrazie wczesno letnich igrzyskach "Violettada" są dzwonki Campanula o fioletowych kwiatach. Mieszańcowy 'Sarastro', "zwyczajny i pospolity" dzwonek skupiony Campanula glomerata i jego"lepsza" wersja czyli odmiana 'Caroline' ( ostatnia fotka ), świetny dzwonek szerokolistny Campanula latifolia( fotka nr 7 ) - tylko dzwonkować, tak fajne są to rośliny. A co najważniejsze wszystkie te bylinki nie są jakoś szczególnie drogie, nawet przy bardzo skromnych zasobach można pozwolić sobie na odrobinę fioletowego szaleństwa.
Tylko jednego brakuje Alcatrazowi do pełni fioletowego szczęścia wczesnym latem - ostróżek. Małpy odmawiają jakiejkolwiek formy współpracy z ogrodem i naczelną ogrodniczką!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz