Róg myśliwski wydał odgłos i upasiona ogarzyca ruszyła na łowy! Róg był w tym wypadku sączącym się podstępnie w ucho ogarzycy głosikiem Pani Ewy z osiedlowego ogrodniczego. Hasełko "przywiozłam cebulki", słodko i kusicielsko wyszeptane ( Pani D. z mięsnego obecna przy rozmówce mogła nie okazać zrozumienia dla pasji ogrodniczej, info było podane dyskretnie ) spowodowało u mnie całkiem głośne, mało tajemnicze ogarze "granie" - "Jakie, jakie, jakie?!" ( a co mi tam, i tak wiadomo że jestem roślinkowo stuknięta ). Okazało się że w osiedlowym są cebule jednego z ładniejszych, moim zdaniem, narcyzków - odmiany 'Pipit'. Po upolowaniu "Pipitego" dzielnie przyaportowałam go do ogrodu i silnie naszła mnie koncepcja. Silne nachodzenie koncepcji zazwyczaj jest kretyńskie, bo koncepcja nachodzi nie wtedy kiedy trzeba ( co innego na głowie, problemy typu "zasadnicze" i kasa rozplanowana ). Jednak wiem że z nachodzącą koncepcją nie mam co walczyć bo i tak przerżnę. W tym roku naszło mnie potwornie na stworzenie kolejnej rabaty z piciumiastych narcyzków. Lubię kurduple, kwiaty nienachalnie urodne i świetnie pasujące do wczesnych botanicznych tulipanów. Odmiana 'Rip van Winkle' staruszka pochodząca z XIX wieku jest jednym z nielicznych odmian narcyzków o pełnych kwiatach, które u mnie "nie psieją". Mieszańce cyclamineus takie jak 'Ara' czy 'Jack Snipe' są po prostu urocze i nigdy ich dość. Odmiana 'Jetfire' z tej samej grupy jest trochę zbyt ognista jak na moje potrzeby rabatowe, nieco jej cebul rośnie w Alcatrazie i akurat tyle starczy! Dokupię za to więcej nieco wyższych narcyzków z grupu tazetta, odmiana 'Minnow' całkiem nieźle u mnie rośnie ( tzn.jej cebule nie odlatują po każdej zimie ). Zastanawiam się czy ponawiać zakup Narcissus canaliculatus , poprzednio sadzone cebule zanikły. Z drugiej strony to była pierwsza moja z nimi próba i może po prostu źle im dobrałam stanowisko. W każdym razie maluchy mają pewne miejsce na liście zakupowej tworzonej na tegoroczny jesienny sezon cebulowy.
Kusi mnie też oferta narcyzków z łososiowymi przykoronkami i tych "barokowych". Nie żebym jakoś specjalnie dużo ich potrzebowała, wolę łany eleganckiej odmiany 'Thalia'. Są jednak takie miejsca w Alcatrazie, które ożywiłabym czymś o ciekawym przykoronku. Moje doświadczenia z takimi narcyzami są jednak nie najlepsze, cebule nie cieszyły się jakąś przesadną długowiecznością. Posadzone obok narcyzki 'Thalia' nadal cieszą moje oczy a po "barokach" ślad zaginął. Pewnikiem skończy się na tym że odmiany o łososiowych przykoronkach będzie reprezentowało odkrycie tegorocznego sezonu - chwała grupy triandrus 'Katie Heath', a wszystkie 'Salome', 'Replete' czy 'Petit Four' pozostaną sobie w hurtowniach i sklepach. Więcej uroczej "Katie" zamiast ekscesów barokowych ( chyba wyjdzie to na korzyść cebulowym rabatom - większa grupa roślin jednej odmiany zawsze lepiej wygląda niż "poutykana" różnorodność ). Narcyzki o drobniejszych, pełnych kwiatach takie jak 'Bridal Crown' czy 'Sir Winston Churchill' chętnie powitałabym jeszcze raz w alcatrazowych progach. Są świetne z tymi wieloma kwiatami na pędzie, mimo tego że kwiaty są pełne nie stwarzają wrażenia przecywilizowanych. Niestety mam pecha do tych odmian - jak nie plaga cholernej muszki kombinującej jak tu zapewnić swojemu potomstwu żarło, to zima stulecia. Takie pechowe to u mnie cebule, a przecież wiem że nie są to grymaśne odmiany - znam ogród gdzie rosną bezproblemowo od wielu lat. No cóż, podejmę chyba to narcyzowe wyzwanie i zakupię jakieś pięć cebul w ramach przeciwstawiania się przeciwnościom losu. Może klątwa zostanie zdjęta i te fajne narcyzki pojawią się bardziej masowo w Alcatrazie. Natomiast na pewno nie podejmę po raz kolejny próby z narcyzami o olbrzymim , płaskim przykoronku. Odpływają u mnie po jednym, góra dwóch sezonach - szkoda kasy.
Pewniaki tegorocznych zakupów to jak zwykle poeticusy i 'Thalia'. To są evegreens na mojej liście przebojów.
Tych cebul musi być najwięcej, wiosenna pachnąca biel zdobiąca uporządkowane rabaty, mało ciekawe miejsca, czy tam całkiem zapuszczone okolice. Wszystko ku chwale Alcatrazu! Szczęśliwie zlokalizowałam w miarę "przystępno - cenną" ofertę cebulek odmiany 'Thalia'w markecie budowlanym, odległym ze dwa przystanki ode mnie. No proszę, nawet na bilet nie wydam ( dwa bilety to akurat cena jednego opakowania cebul ). czasem życie w mieście ma swoje plusy.
Thalia są najlepsze!
OdpowiedzUsuńW tym roku upolowanej odmianę Green Eyes są piękne.
Ciekawe jak się bedą zachowywać w ogrodzie.
U mnie się niestety "Zielone Oczka"zmyły ale się nie stresuj, to było po zimie stulecia. Mało co wtedy się nie zmyło! U mnie ocalała główne drobnica cebulowa.
Usuń