14 lutego czyli Walniętynki, połowa lutego a ja już cała nastawiona na ogrodowe radości. Coś tam o śniegu jakieś przebąkiwania słyszałam ale to już raczej nie w Odzi, u nas temperaturka w dzień to na plusie. Minusy tylko w nocy i to takie bardziej przymrozkowe niż rzeczywiste mroziska. Tfu, tfu, tfu, żeby nie zapeszyć ale mam nieodparte uczucie że czas odtrąbić przedwiośnie. Koty już je odtrąbiły i w związku z tym Felicjan nie ma górnego kła ( ale przeciwnik też oberwał - ucho rozfrędzelkowane ) i chodzi dumny na sztywnych łapach. Rana pozębowa się goi, policzek koci jest nadstawiany do chuchań i cmokań ( nie wiadomo dlaczego Felicjan po aktach bandytyzmu ze swojej strony - to on napadł na fabrycznego kociego króla - oczekuje czułości, dopieszczań a nawet noszenia na rękach, tak żeby inne koty to widziały ). Lalek i dziewczynki jakoś szczęśliwie do tej pory nie zaliczyły żadnych wojenek, choć ryki Lalka słychać czasem z ogrodu ( jednak nikt nie śmie nawet podejść do ryczącego, taką siłę ma ta syrena włączana przez Lalusia ). Ptaki też już pitulą całkiem wiosennie, kosy koncertują jak tylko pokaże się słoneczko. Sroki bezczelnie grubawe i błyszczące, prowokująco odwiedzają różankę podokienną ( skrzek radosny słyszę tuż, tuż - koty oczywiście natychmiast wychodzą bronić różanki i mogę obserwować czajenie się, kocie napady i sprytne uskakiwanie srok i triumfalne skrzeczenie z bezpiecznej odległości od zawiedzionej kociej sznupy ). Mam wrażenie że dla srok to jakiś sport, nie wiem - drażnienie wyczynowe, sroczy triatlon ( prowokacja, skok ucieczka, konkurs zwycięskiego pienia ). Na pewno jest to dobra zabawa, sroki alcatrazowe w ogóle nie boją się moich kotów ( zresztą sąsiedzkich też się nie boją ). Ta wzmożona chęć do zabaw z kotami to nic innego jak zwiastun nadchodzącej wiosny.
W zielonym też widać budzące się życie. Zaczęło się kwitnienie leszczyn i oczarów, wcześniejsze o jakieś dwa tygodnie. Pączki liściowe na drzewach i krzewach jeszcze nie nabrzmiałe należycie, ale pędy zaczynają po wiosennemu błyszczeć, jeszcze trochę i pączki zrobią się łolbrzymie i gotowe do rozwijania. Pojawiają się masowo kiełki roślin cebulowych, jak tak dalej pójdzie to w przyszłym tygodniu czeka mnie odkrywanie liściowych kołderek a może nawet solidne grabienie Tyrawnika ( powinnam gada napowietrzyć ). Mamelon nie może już się doczekać sekatorowania, rączki swędzą na cisową zieleń. Ja też powinnam pomyśleć o sekatorku i nożycach ale cisów do przycinania u mnie niewiele, za to głóg i inne kolczaste towarzystwo działają na mnie odstręczająco. Znaczy specjalnie mnie nie kusi żeby zostać Kubą Przycinaczem. Niestety mus to mus, przyjdzie mi się szybko uzbroić w rękawicę i płaszcz zwany "Gestapo" i przycinać te moje kolczastości. Dalej uzupełniamy z Mamim listy zakupowe, niedługo katalog Mid - America i będę przeżywała katusze ( dolarek nie najtańszy ). Mamelon jest na etapie roślin zimozielonych, mnie tam rzuca tradycyjnie w irysy i mniej tradycyjnie w rośliny poszyciowo - leśne. Krótko podsumowując - wiosna idzie i my na nią już oczekujemy. Coroczna sprawa, niezmienność ubrana w rytuał przeglądu sekatorów, zamówień netowych, podglądania zielonego, pouczania kotów i podglądania ptaków. Coraz większe oczekiwanie, narastająca chęć wylezienia z domowych pieleszy i rozpoczęcia ogrodowania.
Też mnie rączki świerzbią, ale martwi mnie,że cebulowe już wyszły tak na 5-6 cm. W Kaliszu dzisiaj 9 stopni !!!!!!!!!!! A tu zima może powrócić?!
OdpowiedzUsuńEeee tam! Zarządziłam że nie ma powrotu zimy, nie ma i już! Czy zima mnie słyszy?!
Usuńtaaaaa... leszczyny kwitną... kocham wiosnę ale te moje zmagania alergiczne na przedwiośniu są wkurzające :/
OdpowiedzUsuńPonoć niektóre alergie można, że tak się wypiszę, odczyniać. Nie wiem jak wygląda takie odczulanie i czy akurat przy pyłkach zdaje to egzamin, ale poszukać info nie zaszkodzi. A nuż ( widelec ) coś się pomocnego znajdzie.
OdpowiedzUsuń