No i nadejszła wiekopomna chwila - powoli acz nieodwołalnie kończą kwitnienie irysy SDB. Znaczy po balu panno Lalu, choć jeszcze jeden mazur panno Krysiu. Tak po prawdzie to jeszcze dwa tańce, bo ostatni walc to kwitnienie irysów TB. Jednak mła smutnawo bo SDB to jej ulubiona kategoria irysów, niziołki są dla niej najpiękniejszymi z pięknych. Tegoroczny sezon zaliczam do udanych choć nie wszystkie odmiany pokazały kwiaty. Jednak objawiły się w tym roku naprawdę porządne irysowe kępy, takie robiące ogród. Wicie rozumicie, fajnie jest oglądać nowe iryski ale siła rażenia pojawia się dopiero wówczas kiedy zamiast jednej sadzonki robi się piękna kępa. W tym roku świetnie prezentowały się fiolety w odcieniach różnych ( wliczam w nie również te wrzosowo wybarwione ), dobrze też poszło irysom w odcieniach złotawo - brązowo - niebieskich. Nadal kiepskawo idzie mi z różowo kwitnącymi SDB, cóś nie bardzo chcą się kępić i co gorsza kwitną średnio. Chyba czas na odnowienie zasobów i przenosiny na insze stanowiska. No ale to dopiero za sześć tygodni, kiedy przyjdzie czas na straszenie szpadelkiem ( mła uwielbia straszyć, jej ulubioną czynnością ogrodniczą jest właśnie sadzenie ).
Po kipnięciu dotychczasowych królewiąt na rabatach będą królowały irysy kategorii IB. Pierwsze z nich zakwitły razem z późnymi odmianami irysów SDB. To staruszki pochodzące przeważnie z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, fajne bo pełne wigoru i "małowymagalne". Co prawda coolorek żółty to nie jest na płatkach irysowych mój coolorek ulubiony ale w ogrodzie tworzy miłą dla oka plamę u stóp kwitnącej w odcieniach złocistości "majowej róży". W okolicach brzóz jest bardziej niebiesko a na Suchej - Żwirowej to granatowo - fioletowo - biało. Będzie na czym oko zawieszać! Mam też nadzieję że różowo kwitnące irysy IB pokażą się z lepszej strony niż ich mniejsi pobratymcy kwitnący w tym coolorze. Znaczy mam spore oczekiwania.
Ach, te na ostatnich dwoch jakie cudeńka. Chociaz w kępie niezależnie od koloru wygladają świetnie i cieszą spragnione oczy.
OdpowiedzUsuńCzekam na kwitnienie tych tu mniamieckich , ktore znoszą kiepskie warunki,bo jednak lekka ziemia sprzyja.W sierpniu rozmnozyłam na próbę i posadzilam w innym miejscu, patrzę , udało się, więc przygotuję może jakieś ciekawsze do ekspozycji miejsce.
Bo te ostatnie to są nowoczesne że ho, ho. ;-) Mniamieckie od lekkiej ziemi to też bródkowce? :-)
OdpowiedzUsuńZrobie zdjecie jak juz rozkwitną, zdaje sie że tak i fiuletno żółtego w zeszłym roku widziałam.
UsuńZrób, zrób, nie ma jak dokumentacja fotograficzna. :-)
UsuńZakochałam się w niskich irysach. Chyba sobie fundnę parę:)
OdpowiedzUsuńTo się cieszę, prawie ze mnie roznośnik zarazy jak z Tyfusowej Mary, he, he, he. ;-)
UsuńHejka, a gdzież te irysy kwitły, że już się kończą. U mnie jeszcze dobrze paków nie wypuściły.
OdpowiedzUsuńW mieście Odzi kwitły, od trzeciego tygodnia kwietnia. :-)
UsuńPrzepięknie!
OdpowiedzUsuńTeż je lubię ale nie aż tak bardzo jak Ty, ale lubię i być może w tym roku pokażą mi, że im dobrze i będę miała miejsca dla nich. Nie da się ich porównać z innymi roślinami. Wydaje mi się, że z nimi jak i z wieloma innymi roślinami jest jak z operą, kiedy się je ujrzy to albo się człowiek w nich zakocha albo przejdzie obojętnie.
Cóś jest na rzeczy z tą operą, choć w czasie kwitnienia to zauważyłam że prawie wszyscy zostają wielbicielami bel canto. ;-) Po kwitnieniu ta fascynacja u jednych się utrzymuje a u inszych zanika.
OdpowiedzUsuńNie znam... być może jeszcze... ja raczej w starociach tkwię.
UsuńHe, he, he, wszystko przed Tobą. :-)
Usuń