piątek, 17 maja 2019

Kawa i ciasteczka


Cześć chcę Was zjeść, znaczy tak naprawdę to Was nie zeżrę tylko ciasteczka pochłonę a Was bezczelnie zapraszam na wirtualną kawę z niemniej wirtualnymi ciasteczkami. Wpis  wcale nieogrodowy bo  pogoda ostatnio niesprzyjająca  pracom na świeżym lufcie.  Pitu pitu czyli o czym pogadamy? Przetacza nam się przez kraj sekielszczyzna i miecie, co jest ważne dla zdrowia społecznego. Dobrze.  Jednak starą malkontentkę jak zawsze wkurza że katharsis musi mieć swego złego, któren to zły nie ma nic wspólnego z nami. Bo przeca to on jest zły a my tylko mu wierzyli.  Zaraz mła ma  brzydkie  skojarzenia z pogromami - no to nie my, nas do tego ci źli namówili. Potrzeba autorytetu, chęć osiągnięcia cudownego mózgo - lenistwa wykluczającego myślenie to zdaniem mła jedna z najgorszych społecznych przypadłości. Cudownie jest być niewolnym, myśleć jak  inni, być członkiem silnej wspólnoty często mającej  takie, fajne, proste recepty na skomplikowane problemy. Po takim społecznym absolutnym zawierzaniom  autorytetom są mega  kace.  No i niestety poszukiwanie następnych autorytetów , którym można absolutnie zawierzyć. Zupełnie jakby część ludzkości samodzielne myślenie straszliwie  bolało ( po prawdzie to chyba boli, stąd taka popularność używek zmieniających świadomość ). Ech... nic nowego Wam nie piszę, stare żale wylewam.


 Jednak  dobre i  to że chyba nam normalnieje, polski klerykalizm dobijał polski katolicyzm, więc  dla wierzących to wręcz wyzwolenie. Dla niewierzących tyż bo zbliża się faktyczny rozdział tego co państwowe od tego co powinno być prywatne i tylko momentami społeczne. Dla państwa  tyż dobrze, w końcu będzie się musiało zająć  ściąganiem prawdziwych zbrodni a nie sprawdzaniem koloru aureoli na tzw. świętych wizerunkach.  Może nawet znormalnieje do tego stopnia  że będziemy mieli prawdziwą wolność słowa, bez idiotycznych przepisów o obrazie uczuć,  które to przepisy i tak nie powodują żeby nam  nadrzędne trybunały  uznawały  wyroki polskich sądów ( martwe prawo = żadne prawo ). Za wolnością może  pójdzie za to słowo odpowiedzialność, taka prawdziwa, finansowa  a nie  "Nie podporządkuję się i co mi zrobicie?". Oby, jak dla mnie to w ramach wolności słowa mogą nawet drukować  "Mein Kampf", zakaz publikacji  jest tak durny w erze netu. Tak nawiasem pisząc  to czytanie tej ramoty mogłoby być karą, są książki do tego stopnia związane z epoką że kiedy ona mija stają się wręcz nieczytelne.  Ileż to  jeszcze do zrobienia przed nami. No, ale wrzód został przecięty.


 A tak à propos wrzodów to Małgoś - Sąsiadce wyrosło cóś na czółku,  Powieczki aż zapuchły od tego wyrośnięcia. Smaruje to cóś ( wyglądające jak czyrak ) mazidłami i stanowczo odmawia zaproszenia dohtora.  Trochę się martwię bo dziewięćdziesięcioletnia głowa z  zakażeniem to moim zdaniem powinna być przez lekarza  obejrzana ale Małgoś przejawia upór oślicy. Jak obrzęk  będzie się powiększał to najpierw zrobię awanturę prewencyjną ( to znaczy  wyprzedzę  awanturę którą Małgoś zazwyczaj robi po moich działaniach ) a potem wezwę lekarza. Już słyszę ten ryk o wtrącaniu  się w jej sprawy. Jak mnie zdrowo wkurzy to nabazgrzę jej akrylem na drzwiach  "Ofiara RODO" i przygrożę wykonaniem  telefonu  do Januszka ( Małgoś natentychmiast  pokornieje jak tylko ćwierkam  że doniosę potomstwu ).  Od strony  Tatusia  i Magdzioła tyż wieści mało pokrzepiające - oboje mają problemy ze zdrowiem i cóś mła się zdaje  że w obydwu przypadkach rzecz zakończy się na tzw.  leczeniu dłuższym. Na razie zbierają siły na przeżycie  styczności z naszą służbą zdrowia, może nie tyle z personelem medycznym  ile z organizacją leczenia ( snute były wizje literackie, pamiętniczek  rehabilitacyjny jak z Kafki zerżnięty ).


Koty po staremu niedobre, Felicjan wyraźnie wrócił do sił po chorowaniu ( najsampierw  chorował z Lalim dla towarzystwa a potem to sam  z żałości, tak to sobie tłumaczę ). Leje każdego kto pojawi się w ogrodzie, nawet Epuzer, którego przeca Felek lubi, oberwał po uchu.  Nasz dohtor  mówi  że Felicjan niedługo  doścignie niejakiego  Minia ( sikanie do przemocą otwartego akwarium jak nie udało się złapać rybki ),  któren to  Minio na liście naszego veta zajmuje pierwsze miejsce przeznaczone dla najpaskudniejszego kota.  Hym... jak  Felicjan  chorzał to jakby prawie dojrzałam do urozmaicenia  mu ciężkiego życia i założenia akwarium.  Powinnam  to jeszcze raz solidnie przemyśleć,  Felicjan wrócił do sił, dziewczynki też od jasnej cholery i jakoś cienko widzę sprawę  "kociego telewizorka" w domu. I żadne mruczenia wymuszające w  wykonaniu Szpagetki nie mają wpływu na mła, choć przyznaję że Szpageton jest w stanie u  u mnie naprawdę wiele  wymruczeć. Sztaflik je lepiej ( tfu, tfu, tfu! ) i znowu zaczęła śpiewać  pieśni bojowe, znaczy trop śmietnikowo - chorobowy przy jej złym samopoczuciu był słuszny i leczenie w tym kierunku  podjęte takoż ( nie wiem skąd u niej taka miłość do  śmietnikowych smrodów, przeca od kocięcia w domu chowana na naprawdę dobrym żarciu ).  Okularia jak bez zmian, znaczy nadal prowadzi się lekko jak ferrari. Na zdjęciach  Felicjan  śledzący sójkę z moim wiaderkiem pofarbnym do zbierania zielska i Szatflicja sprawdzająca czy już można pielić ( bo  ona taka pierwsza pieląca, he, he, he ).




Z  notatnika zakupoholika - Sławencjusz zrobił Mamelonowi i mła  wycieczkę przyjemnościową, znaczy zaliczylim troszki szkółek. Mła ma nowe łupy na Suchą - Żwirową , przywiozłam starą ale jarą odmianę maka orientalnego Papaver orientale 'Princess Victoria Louise'. Zamierzam posadzić  w najbardziej  piaszczystym miejscu, maki  orientalne na cięższych  glebach wylegają i nie wyglądają dobrze. Stanowisko musi być  gdzieś w głębi, między trawami bo liście maków po kwitnieniu zanikają i jest ten sam  problem co z tulipanami, znaczy łysina. O ile maczek się sprawdzi to dokupię większą ilość tej odmiany, różyki makowe mnie paszą do  irysowych  błękitów i fioletów. Kupiłam też nowego mikołajka. To mieszaniec z grupy mieszańców  Eryngium x zabelii , 'Pen Blue' się nazywa.  Mam nadzieję że  zaaklimatyzuje się lepiej niż mikołajek nadmorski ( znów  kolejne  młode sadzonki nie obudziły się po zimie, tylko poczciwy zażyty staruszek wychodzi bezproblemowo każdej wiosny ). Do Alcatrazu  kupiwszy kolejnego paprotnika, tym razem padło na Polystichum braunii.  Polazłam też tam gdzie nie powinnam, bo tam gdzie  nie powinnam jest tuż przy sklepie z ulubionym  kocim żarłem. No i wiecie trzeba by  chyba być z kamienia żeby się oprzeć siedemdziesięcioprocentowym przecenom. Do sklepu weszłam z postanowienie twardym jak porfir że nic i w ogóle i na co i  komu i po co, a potem  mnie się postanowienie rozmiękczyło,  węglanowo  - wapienne jak ten osad w kiblu się zrobiło. No i mam nowe zające, co prawda bez kaloszków ale  takie miłe z pysków. Ukryłam je przed rodziną, coby rechotów nie było ( ostatnio twardo rozprawiałam się z zakupoholizmem  foremkowym Ciotki Elki a tu taka wtopa ).




P.S. Małgoś - Sąsiadka ma półpaśca, jest  wściekła na naszego ludzkiego dohtora  bo wydał zakaz urządzania dłuższych wycieczek.  Teraz siedzi z tym napuchniętym półpaścem na budzi  i moim zdaniem cóś knuje.

16 komentarzy:

  1. Półpasiec boli. Nic ona nie naknuje. Współczuję.
    Sekielski mieszka niedaleko ode mnie. Chłopak schudł. Co akurat dobrze mu zrobi, ale to wszystko go ssie. Zrobił dobry dokument. Nie wiem, czy Polska się ogarnie. W moim miasteczku zmian nie widać. Kuria i trzy kościoły na tysiąc ludzi. Nie ma bata, nie dadzą rady ludzie się ogarnąć. Może te dzieciaki co wyjechały.
    Problem w braku samodzielności duchowej. Bo jak nie kościół, to co? To są wieki programowana na niesamodzielność, ciężko przeskoczyć. Ja nie piszę o samodzielności życiowej, bo większość nas dobrze daje sobie radę w świecie, tylko o samodzielność duchowej, kontakcie z czymś większym. Tu brak jest odwagi. By nie brać ochłapów które ktoś rzuca, tylko samemu poszukać, pomyśleć, poczuć. Ech, to jeszcze potrwa. Ale Sekielscy dorzucili do ogniska. Zobaczymy.
    Ciasteczka bardzo artystyczne, a zajęcy nie pokazała...
    Koty jak koty, to terroryści. Zwłaszcza te najsłodsze, mruczące...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj Bziczku, żebyż to były silne potrzeby duchowe! To jest raczej insza bajka, te stadne uczestnictwa w imprezach mają więcej wspólnego ze stadionem piłkarskim niż z jakimiś duchowymi potrzebami. Kiedyś Agatek o tym napisała, jak ktoś ma potrzebę duchową to go weźmie i oświeci, nawet w takim miejscu gdzie się za inną potrzebą chodzi. ;-) Ponad połowa Polaków wg. badań ma problemy z określeniem podstawowych dogmatów religii katolickiej, o czym my tu w ogóle bajamy. Społeczeństwo jest deklaratywnie katolickie i tyle. Zresztą tak po prawdzie to raczej inaczej być nie może, bo historycznie rzecz ujmując to warstwa z której większość tego społeczeństwa się wywodzi to tak zwaną "opieką duchową" została solidniej objęta około 250 lat temu. Nie zakorzeniło się. ;-) Hym... tego... czy widzisz u nas jakąś pogoń masową za duchowością? Patrząc na państwo i Kościół widzę nie tyle problema duchowe co raczej ten sam schemat który działał kiedy żyła nam jeszcze nieboszczka PZPR, ona też była przewodnią siłą narodu.
      Zajęce przedstawię później, teraz tylko jeden szklany wychyla się z misy i szklanych baloników.
      Koty... jazda jest od rana bo źle usłużyłam. Nerwy były! ;-)

      Usuń
    2. No tak. Kurka, za wysoko latam.
      Zająca przegapiłam, ale już obejrzałam. Nie przeszłabym obojętnie. Rozumiem.
      To fakt, komuna u nas poszła w krzaki, przebrała się, podkasała spódniczkę i wylazła. Jak chomiki, Tabaazo, jak chomiki...
      Kotom się nie dawaj :-) Twarda bądź.

      Usuń
    3. Zrobiwszy wpis z dokładniejszym przedstawieniem łupów, widać jak popłynęłam. :-/
      Co do sekielszczyzny i okolic to mła dziś się o mało nie udławiła - mła przeczytała przy podchlewaniu kawy że ma być wspomożenie pokrzywdzonych poprzez zbiórkę pieniędzów wśród wiernych na psychologów itd. Mła od razu poczuła ze jest bardzo niewierna.
      Koty wymagają przeglądu wieczornego ( kleszczory ). Nie mogę się doczekać kiedy otworzą nasz zoologiczny.

      Usuń
    4. Wiernych chyba przekręciło :-&
      Gdzieś przeczytałam, że Einstein powiedział, że jest pewien nieskończoności Wszechświata i głupoty ludzkiej. Aczkolwiek, może jednak Wszechświat ma jednak granice.
      Ty nie pij jak czytasz takie idiotyzmy. Koty moje też znoszą. Mimo zakraplania iskam. Czasem mnie Milutka dziabnie, dlatego ona Milutka ;-)

      Usuń
    5. No zarządziłam sobie stosowne posty przy kompie i teraz cierpię, bo ja z tych co uwielbiajo kawę podpijać przy czytaniu. Jednak nie ma co ryzykować bo na prawdziwość hipotezy Einsteina dotyczącej nieskończoności mnóstwo dowodów w necie. ;-)
      Milutka znaczy zachowuje się normalnie, koty mła są grzeczne dopóki czegoś przyczepionego do ciałek nie znajdę. Wtedy diabeł w nie wstępuje, a w te najgrzeczniejsze to nawet diabeł wyższej szarży. :-)

      Usuń
  2. Ze mną rano słoneczko się przywitało, zdązyłam nawet synowi idącemu do pracy powiedzieć - dzisiaj będzie piękny dzień i się chmurzy... chyba będzie padać... kolejny dzień.Jestem przygotowana, rośliny doniczkowe stoją już na tarasie i czekają na ciepłą kąpiel :D Dzięki za ciasteczko, chętnie się poczęstuję.
    Chciałam mikołajka nadmorskiego ale widzę, że on jakiś kapryśny, a liczyłam, że jak z tych wietrznych rejonów to u mnie da radę...hymmm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas niby słoneczko jest ale cóś się chmurzy. Po mojemu to może padać bo po tej suszy kwietniowej każda kropla jest cenna. Z mikołajkiem nadmorskim to chyba sprawa gleby, on musi mieć sucho w korzonkach. Zobaczymy jak pójdzie tym nowym. :-)

      Usuń
    2. sucho w korzonkach powiadasz... hymmm...bardzo sucho w korzonkach? Na skalniak się nadaje?

      Usuń
    3. Yes, to roślina bardziej skalniacza niż rabatowa, no chyba że któś ma piochy nad piochami. :-)

      Usuń
  3. Ciasteczka imbryczki, filizanki, domki, ach, smakowite , czasem żal jesc takie ladne:)
    Biedna,Małgoś, półpasiec wredny jest i upierdliwie dlugo potrafi sie trzymać.
    Kotectwo sie za to kocha, że takie grymasne i okazujace focha.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, te tulipanki jaki kształt i kolor!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będziem ciasteczka żreć mimo ich urody.;-) Na szczęście u Małgoś półpasiec w tej formie łagodniejszej, czółko już się goi. Kotectwo daje popalić na całego, strasznie grymaśne o porankach i wieczorach ( wtedy raczą przebywać w domu ). A tulipanek co roku nam wychodzi w liczbie sztuk jeden - to niedobitek, ostał się jeden z całej gromadki. :-)

      Usuń
  5. Ojej, i nie rozmnżył się, szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak najbardziej takie połączenie jest niezwykle fajne i ja również jestem przekonany, że świetnie sprawdza się również kawa w kapsułkach. Ja najczęściej taką zamawiam w https://www.nespresso.com/pl/pl/order/capsules/original i jestem wręcz przekonany, że każdy znajdzie tam coś dla siebie.

    OdpowiedzUsuń