poniedziałek, 8 lipca 2019

Codziennik - zwyczajnik

Uff, wreszcie cóś z nieba mokrego spadło! Co prawda nie w ilości powalającej, ot takie tam deszczykowanie pokropne, żadnego  porządnego lania.  Na bezrybiu jednak i rak  ryba więc się cieszę z tego pokropku.  U nas po staremu, znaczy sukcesywnie wyżeramy garaletki, zadajemy kotom na pchły  i kleszcze ( z tymi ostatnimi jakby spokojniej  ale walka z pchłami trwa na całego - to jest wojna totalna, wszystkie kamieniczne koty, nawet te niewychodzące majo pchły ), czytamy i oglądamy ku pożytkowi  i dla rozrywki a nawet my pojechali  na lekki i mało męczliwy  szkółking z okazji urodzinek Mamelona ( o których wszystkim, nie wyłączając jubilatki,  przypomniał niezawodny Piotruś - w tym wieku który z Mamelonem udało  się nam osiągnąć początki sklerozy bywają czasem błogosławieństwem ). Ze szkółkingu przywieźli my łupy, mła odnowiła nasadzenie z krwawnika 'Cerise Queen', który  nie wiadomo dlaczego wypadł u niej  po tegorocznej zimie.

W ramach dopieszczeń Alcatrazu przyjechały dwa bluszcze, z których jeden  jest z tych bezproblemowych a drugi - no cóż, w zeszłym roku zakupił go OB we Wrocławiu  do tzw. narodowej kolekcji.  Jak u nich się utrzyma w gruncie ze dwa lata pod rząd  to i ja wysadzę mój egzemplarz do ogrodu. Teraz jednak pomieszka trochę w domu bo wygląda tak  bardziej delikatnie. Delikates nazywa się 'Green Wave' i ma przy nazwie to  R w kółeczku, znaczy licencjonowany. Niby Hedera  helix ale urodzony w  Holandii, nie mogłam za bardzo  znaleźć info o mrozoodporności (  nie wszystkie bluszcze są jednakowo odporne na mrożenie ale o tym będzie w wielkim wpisie z cyklu Rabatka  Roślin  Niegodziwych, który wisi   mła nad  głową od jakiegoś czasu ). Ten który na pewno  zostanie posadzony w Alcatrazie  to stara ( z 1955 roku ) amerykańska odmiana 'Ivalace'.  Nie przyrasta początkowo zbyt szybko więc na razie  nie będę musiała się martwić jego ekspansywnością, widziałam tę odmianę w którymś z parków na południu Europy i przyznam  że w masie  też robi wrażenie ( choć oczywiście w tamtejszych warunkach  klimatycznych  to bluszcze  kolchidzki i kanaryjski wymiatają ).

Z czytadeł  to mła przeczytała troszki beletrystyki, czego dawno nie robiła  bo  miała ciężki i długotrwały atak beletrystykowstrętu i głośne studium Martela "Sodoma - władza i hipokryzja w Watykanie".  Po tej ostatniej lekturze vacanze romana mła nabrały dodatkowego wymiaru, mła zrozumiała pewne zdziwności topograficzne, miejscówy które obok siebie  funkcjonują w Rzymie i na tyle wrosły w świadomość  że nikogo, z wyjątkiem przyjezdnych  nie dziwią.  Książka Martela szczęśliwie nie jest pozycją z cyklu "ja wam wszystkim pokażę" ( przyznam się że  bałam się po nią sięgnąć coby nie zanurzyć się w klimacie  tabloidów ), to raczej próba socjologicznego studium choć wykonana metodą dziennikarstwa  śledczego ( pewnikiem inaczej trudno by było do tematu podejść ze względu na jego specyfikę ). Cóż  po lekturze  doszłam do wniosku że mając na uwadze to co dzieje się w innych krajach  Europy i nie tylko  Europy to myślę że politycy prawej strony ze trzy razy powinni się zastanowić  a następnie usiąść na rączkach i nie gromić środowisk LGBT przy mocy instytucji KK. To jest bomba typu kosiarka która w dobie wszędobylskich kamer zamontowanych w komórkach prędzej czy później "wybuchnie w twarz". Pytanie  nie brzmi czy  wybuchnie, tylko kiedy. Oprócz Martela mła poczytawszy fińskie i norweskie krimi, żadnego przeciążania szarych komórek  tylko czysta przyjemność z dobrze napisanej literatury zwanej popularną ( hym... nie wiem czy jakąkolwiek  literaturę da się dziś nazwać popularną, przynajmniej w naszym kraju ).

Filmidła które mła ostatnio oglądała jakoś niespecjalnie  nią pozytywnie wstrząsnęły, takie tam miałkości. Serial "Dark", który całkiem  miło zapowiadał się w poprzednim sezonie,  zrobił się przewidywalny do bólu, mła mogłaby sama sobie spoilery pisać gdyby nie to że seriale ogląda kompulsywnie. Wicie rozumicie nie poszło to w kierunku którego mła oczekiwała, znaczy rozważań nad nami  zanurzonymi w czasie  tylko zamieniło się w płaski kryminałek z osobą reprezentowaną przez samego siebie w osobach trzech ( taa... jakoś natychmiast mła  odkryła who is who ) w roli głównej skrzyżowany z  serialem "Moda na Sukces" ( wszyscy śpią ze wszystkimi i jest mnóstwo wspólnych dzieci ). W ramach dopiększania przegląd  względnie nowych teorii z zakresu  fizyki i cudowny babol czyli antymateria powstała z samej siebie w odpadach jądrowych ( sorry, jestem w stanie łyknąć uproszczenia z serialu  "Czarnobyl", nijak nie mogę  łyknąć tych z  serialu "Dark" ). No i końcówka  którą mła dośpiewała sobie  gdzieś tak w trzecim odcinku. Cóż, oglądanie następnego sezonu sobie odpuszczę, szkoda czasu. Od pewnego czasu mła uważa  że większość seriali powinna się kończyć na jednym sezonie, kolejne sezony  to jarmarczne mnożenie cudów, wątków i kasy dla  producentów.

Politycznie mła się nie uświadamiała bo nasi politycy nie są tak ciekawi i zaskakujący jak  "zagadka potwora"  z Loch Ness a sezon  ogórkowy  trwa więc mła woli  czytać o  tajemnicach szkockich jezior.  Jedyne co odnotowała z przykrością to zdecydowany ruch francuskiego państwa, którego to ruchu  zresztą mła się spodziewała, w sprawie odłączenia tego biednego Vincenta.  Człowiek  rzadko wygrywa z państwem, zdaniem mła doszło do sporego nadużycia prawa ( brak tzw. testamentu  życia, który umożliwia we Francji dysponowane własną osobą w wypadku możliwości braku wyrażenia  woli ), brak pełnomocnika ustanowionego przez samego zainteresowanego ( sąd się wypowiedział i ustalił, co  nie ostało się przed  sądem EU ), decyzja podjęta na podstawie zeznań  świadków ( taa... weryfikowalność  jak marzenie ) - zdaniem mła  braków zbyt dużo i  zbyt dużo ale,   które  tworzą otwarcie  na ogromną możliwość nadużyć. Oczywiście pośrodku tego wszystkiego, bojów  światopoglądowych, wykłócających się polityków  jest człowiek z którym  nie można się porozumieć i który skazany jest na decyzje innych. Dżizuu, testamenty  życia  powinny być  chyba  nie tylko prawem ale  i obowiązkiem, uniknęłoby się sporej części wątpliwości (  a ludzi zmusiło  do zastanowienia nad pewnymi sprawami o których zazwyczaj nie chcą myśleć ).  Sytuacja kiedy o sprawie podstawowej czyli prawie do życia decyduje państwo zawsze jest nie halo.

Dzisiaj jest mało fotek bo postanowiłam sfocić  Alcatraz a on bardzo ucierpiał w wyniku suszy.  szczerze pisząc  to nie ma czego pokazać, jest naprawdę kiepsko.  Sfociłam więc dodatkowo nowe  bluszcze. Pocieszające  za to jest  to że -  tadam, tadam - nadchodzą zakupione iryski.  Będzie wielkie sadzenie! Oby pogoda sprzyjała.

12 komentarzy:

  1. Bluszcze super!
    Zaległości staram się nadrobić, ale średnio mi idzie - czasu ciągle brak. Na Dolnym Śląsku susza tak masakryczna, że nawet do ogrodu nie chce mi się wychodzić, bo cierpię patrząc na cierpienie roślin. Drzewa zrzucają zielone liście. We Wro jeszcze czasem coś spadnie, ale do nas nie dochodzi, bo wszystko zatrzymuje Odra :(
    Z kleszczami to norma. Teraz na nie nie sezon. Spodziewaj się drugiego kleszczowego wysypu na jesień, bo są dwa: wiosenny i jesienny. Ale pchły mnie mocno zaskoczyły. Moje kotostwo zasuwa w obrożach na pchły, takich wielokolorowych, sugerujących sympatyzowanie z partią Wiosna ;) ale raczej profilaktycznie. Ostatnie, pojedyncze pchły się nam trafiały koło lutego.
    Znasz moje zdanie w sprawie Vincenta. Śledzę media francuskie z google tłumaczem, ale w nich sprawę się zgrabnie przemilcza na ile to jest możliwe. Jednak natknęłam się na wypowiedź jakiejś kuzynki, czy psiapsiólki żony tego nieboraka, która tłumaczyła, że oto nareszcie! Nareszcie kochająca małżonka będzie mogła przeżyć swoją żałobę, do czego przecież ma prawo! Komentarz zbyteczny, ale taki mnię czarny humor naszedł, że przecież znowu, jak co roku, znacząca ilość studentów nie zdała biochemii. Kiedy oni wpadną na pomysł, że mają przecież prawo przeżyć swoją żałobę po mnie...

    OdpowiedzUsuń
  2. A u mnie dalej susza, dalej nic nie leje, dalej wszystko więdnie i schnie... ile jeszcze to będzie trwało ehhh :/ Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, u mnie ten pokropek to w zasadzie tez taki symboliczny. No cóż, łączę się w bólu. Ponoć w czwartek ma u mła padać, oby szybko doszło mokre i do Ciebie.

      Usuń
  3. Piesa komu Ty tu o suszy, ja mam magię Bełchatowa i nędzny pokropek. Ciekawe jaki będę miała rachunek za wodę? Paskudnie po całości, staram się nie podłamywać ale Alcatraz w tej chwili naprawdę źle wygląda. Cóś jak bardzo chory staruszek chucherko.:-/ Wypluj z tymi studentami, młode teraz dziwne, kto wie co im przyjdzie do półmózgów ( bo oni w sobie majo tylko pół mózgiego, reszta jest na srajfonie albo w chmurze ). A tak w ogóle to znów się robię zła, może ja też potrzebuję przeżyć tę swoją żałobę po paru takich co mnie wnerw robią?! "Bo ja to miałam proszę Wysokiego Sądu, taką silną poczebę. A poczeby czeba zaspokajać, nieprawdaż?".

    OdpowiedzUsuń
  4. Na Podlasiu podlało, susza jakby cofnęła się. Zrobiło się zimno i zielono.
    A ludzie znów narzekają, bo zimno...Ech.
    Ja w jeden dzień, kiedy moje strażaki, mąż i syn miały służbę, więc spokój w domu był, łyknęłam Stranger Things 3 sezon. To jednak dobry serial. Nic nie udaje, jest po prostu fajną, dobrze zrobioną rozrywką. Polecam w ramach udania się do świata, gdzie dobro zwycięża zawsze :-)A ludzie się lubią jednak, nawet jak się nie lubią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas tylko pokropek i nic! Czekam i wgapiam się w niebo. 'Stranger Things' do mła nie przemawia, obejrzała pierwszą serię i stwierdziła że tyle starczy. Ja wiem że rozrywka ale gdy cóś zaczyna mnie nudzić to już nie rozrywka. Często tak mam bo jestem nałogowym oglądaczem różnych rzeczy od lat ho, ho i jeszcze troszki i tzw. klisze nie pozwalają mi się cieszyć oglądaniem nowości. Takie są skutki nałogu!;-) Przez parę lat nie czytałam beletrystyki z tego powodu, po prostu odpał. Teraz dopadło mła przy oglądactwie. Spoko, mła zna lekarstwo - abstynencja! ;-)

      Usuń
  5. w którymś z ostatnich Gardens Illustrated był artykuł o bluszczach z fotami a jakże, ślinotoku dostałam ale i tak wiem, ze wygra bluszcz-chwast co porasta wszystko, wienc se głowy nie zawracam.
    no wiec właśnie chodzę obok "Dark-u" jak pies wokół jeża bo czuje, ze kiszka i na razie oglądam filmy, Dama w Vanie albo cokolwiek z Benoit Poelvoorde, obejrzałam tez pierwszy odcinek Years and Years z Emma Thompson, jest wszystko technika, geje, ekologia, vege, uchodźcy i z tylu głowy odbezpieczona bomba. poza tym dobre angielskie seriale, jak Hinterland gdzie cudnie gdaczo po walijsku :) Stranger Things 3 nawet nie zaczynam, drugi obejrzałam z musu akurat nic nie było a pogoda pod psem, mam podobnie rozrywka ma mię rozrywać a dobro wcale nie musi zwyciężać ;)
    u nas lato jak z obrazka, zielono, słonecznie i nieba lazur, chłodny, północny wietrzyk, chwilo trfaj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, a mła już wpadła w amok - pierwsze irysy przyszły! Mła już nic nie wie, o niczym inszym nie myśli jak tylko które kłącze gdzie - teraz jest zakręcenie. Ale wieczorkiem to może powtórzy 'Hinterland' ( kiedyś oglądała ale to było dawno ). A może sobie co poczyta zamiast oglądactwa i też będzie dobrze. A w ogóle to mła wie coby jej dobrze zrobiło - wycieczka by jej dobrze zrobiła. Nie musi być daleko, może być nawet do miasta albo do miasteczka obok. Mła potrzebuje ruszyć tyłek bo się zasiedziała. :-) U mnie tzw. bluszcz cmentarny szaleje ale będę próbować z odmianami. Kolorowych nie sadzę bo to bezsens w naszym klimaciku ( no może gdzieś tam w cieplejszych zimą rejonach ale w mieście Odzi ) ale takie zieleniaki to mła strasznie kuszą. :-)

      Usuń
    2. o, znalazłam artykuł w sieci, fotki małe ale odmiany wyszczególnione
      https://www.gardensillustrated.com/plants/best-decorative-ivies/
      ale, ze zaraz do miasta ? na łono, w przyrodę, póki jeszcze jest co oglądać ...
      Dziewczyna z portretu - wczoraj zaczęłam, boszsze jakie zdjęcia

      Usuń
    3. Sorrky że dzisiaj dopiero odpowiadam ale wczoraj był amok irysowy. ;-) Na łono to może po dzisiejszym dniu będzie można pojechać ( leje, hurra! ), tak to nie było po co bo łono wzięło i wyschło ( do lasu na ten przykład nie było co wchodzić, zresztą straż leśna czuwa i słusznie ). Piszesz dziewczyna sportretowana - przygotuję się mentalnie, he, he, he. ;-)

      Usuń
  6. czytam ze zrozumieniem, wiem co to znaczy "iryski doszły" ;P
    ten film, bo to film jest, miał jakiegoś oskara, myślałam, ze tylko ja taka zapóźniona jeste (gazet, radia i tv nie używam), ze wszyscy już obejrzeli :0

    OdpowiedzUsuń
  7. Ponieważ filmy oskarowo - nagrodowe są takie sobie to bywa że mła jak zobaczy że nagrodzony to odpuszcza. Pewnie też jest zapóźniona ale co tam - grunt że w końcu oblooka. :-) W mieście Odzi leje, moje serce śpiewa cóś z operetki "Ja się śmieje uhaha, łoszaleje uhaha". :-D

    OdpowiedzUsuń