środa, 25 września 2019
Puck czyli Pùck
U ujścia Płutnicy leży Pùck ( czytaj Płeck ). Płutnica rzeczka niewielka, właściwie to struga płynąca pradoliną pomiędzy niewielkimi morenami, w krajobrazie będącym spadkiem po lodowcu. W trzcinach porastających wybrzeże ledwie ją widać, pewnie większość przejeżdżających trasą na Półwysep Helski nawet nie wie że jakąś rzeczkę mija. A tymczasem to w jej ujściu znajdował się jeden z największych średniowiecznych portów naszego wybrzeża. To jest Zatopiony Port, o którym wspomniałam w poprzednim "podróżniczym" wpisie. Rozciąga się na obszarze ponad 12 ha, na głębokości od 1 do 5 m pod wodą znajdują się konstrukcje nabrzeży a także wraki trzech łodzi datowane na czas pomiędzy V i XIII wiekiem. Port powstał najprawdopodobniej gdzieś tak w IX wieku ale osada przy której się znajdował była znacznie starsza, jej powstanie datuje się na III lub IV wiek n.e. . Jak już wiecie Zatopiony Port nie jest jedynym zatopionym miejscem w okolicy Zatoki Puckiej na którym niegdyś toczyło się ludzkie życie. Do Starego Helu do i Zatopionego Portu dorzucę Wam jeszcze jedną miejscówkę - wioskę zwaną Beka, po której ostały się zalane kamienne fundamenty i drewniany krzyż, tzw. Męka Pańska tuż nad zatoką. Nie ma co, Zatoka Pucka to podstępne wody!
Za panowania Bolesława Krzywoustego w Pucku założono pierwszą na północ od Gdańska parafię. Chojny książę pomorski Sambor I nadał dobra puckie cystersom z Oliwy, ale odbywające się w Pucku targi przynosiły tyle korzyści że już w 1220 roku książęta pomorscy postarali się aby gród wrócił w ich władanie. I to gród nie byle jaki bo kasztelański, znaczy w Pucku był już w XIII wieku kasztel czyli zamek. Jak wyglądał ten pierwotny zamek nie wiadomo bo zniknął gdzieś pod murami wybudowanego później zamku. Być może był drewniany i po prostu rozebrano go kiedy pojawiła się możliwość wybudowania "czegoś porządniejszego". A możliwość pojawiła się dość szybko, w 1309 roku Puck przeszedł we władanie Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Teutońskiego w Jerozolimie którego dewizą było "Pomagać i leczyć" a który wsławił się głównie wyleczeniem Prusów z wiary przodków i terytorium oraz robieniem biznesów godnych toskańskich bankierów ( to chyba wyczerpywało pojęcie tej pomocy z dewizy ). Wielki Mistrz Heinrich Dusemer von Arfberg ( ten który potykał się z bratem Gedymina, Witenesem i który dobrowolnie ustąpił z urzędu coby pomniszyć w odosobnieniu ) nadał w 1348 roku Puckowi prawa miejskie chełmińskie ( taka odmiana prawa magdeburskiego stosowana na Pomorzu ) i zabrał się za budowę miasta i zamku w ulubionym przez Krzyżaków stylu "mnóstwo fajnej czerwonej cegły".
Krzyżacy wzięli się do roboty po niemiecku, Ordnung był a nie budowanie jak komu pasiło. W ramach lokacji miasta wykonano na granicach fortyfikacje ziemne i palisadę, którą w końcu XIV wieku zastąpił śliczny, ceglany mur obronny oraz wytyczono ulice, rynek, parcele, które potem stopniowo były zabudowywane. Echte Stadt! No i przede wszystkim zbudowano zamek bo wiadomo że domek dla władzy to musi być najpierwsiejszy. Zamek był podpiwniczony, jednopiętrowy, z kuchnią i kaplicą oraz poddaszem które służyło jako magazyn na zboże. Osobnych fortyfikacji nie miał, był "wpisany" w fortyfikacje miejskie. Od Pucka i od strony Zatoki Puckiej oddzielała go fosa ze zwodzonymi mostami. Dodatkowo od strony zatoki usypano wał ziemny. Wszystko porządne i ceglane, z wyjątkiem zwodzonych mostów i wału ziemnego rzecz jasna. Długo Krzyżacy się zamkiem nie nacieszyli, już w 1454 zamek, wraz z Pomorzem Gdańskim, przeszedł we władanie królów polskich i robił za siedzibę starostwa. Starostowali tu głównie Wejherowie i Kostkowie, tak solidnie bo zamek rozbudowano ( nowy budynek mieszkalny, zbrojownia, stajnie, spichlerz i browar ). W tym czasie Puck był portem naszej floty wojennej. W czasie wojny ze Szwecją w 1626 Puck wraz z zamkiem został zdobyty przez Szwedów. Po wojnie Władysław IV Waza zlecił rozbudowę i umocnienie miasta oraz zamku, ale rozbudowa nie została w pełni zrealizowana bo pieniążków nie stało ( jak to w Rzeczypospolitej zdarzać się zdarzało i nadal zdarza ). Jednak ta rozbudowa i umocnienie były na tyle wystarczające że potop szwedzki zamek przetrzymał. Potem niestety było coraz gorzej. Zamek popadał w ruinę a na początku XIX wieku zaborcy pruscy postanowili go rozebrać. Do dziś zachowały się mury gotyckich piwnic, pale drewniane z rozbudowy zamku w XVI wieku, resztki kafli, cegieł bramy, drobnych przedmiotów użytku codziennego i ... para ceremonialnych ostróg należących do dość zwariowanego nawet jak na czasy późnego średniowiecza skandynawskiego króla uchodźcy Karola Knutssona Bonde.
Zamek zniknął ale nie zniknął kościół który stał nieopodal zamku a którego charakterystyczna sylwetka do dziś niemal przytłacza miasto czyniąc je jednocześnie łatwo rozpoznawalnym. Pierwszy kościół parafialny w Pucku wspomniany jest w dokumencie z 1283 roku. Z tego mniej więcej czasu pochodzą dolne partie naw, część murów wieży aż do fryzu arkadowego, prezbiterium oraz fundamenty pod filarami. W ówczesnym kościele stało już baptysterium z wapienia gotlandzkiego, które dziś robi za kropielnicę w prezbiterium. Najprawdopodobniej kościół wzniesiony w stylu romańskim zastąpił pierwotną świątynię wzniesioną z drewna. W roku 1309 obudowano wieżę. W latach 1330 - 1400 wzniesiono trójnawowy korpus halowy w stylu gotyku "zakonnego" wraz z kaplicami świętego Krzyża i świętej Anny, oraz przywieżową kaplicą Mariacką. W roku 1496 kościół przykryto jednym dachem w miejsce dotychczasowych dachów odrębnych. Wówczas dodano również szczyt wschodni pięknie nazywany w przewodnikach efektownym gotyckim szczytem schodkowym. Ściany naw zostały częściowo przemurowane po zniszczeniach wojny trzynastoletniej ( zniszczenia były solidne bo mieszczanie puccy poparli Kazimierza Jagiellończyka a nie Zakon Krzyżacki ). W kościele zachowała się gotycka więźba słupowo - storczykowa, która należy do największych konstrukcji drewnianych pobrzeża Bałtyku.
Niestety poza baptysterium w kościele nie zachowało się nic z czasów średniowiecznego wyposażenia. Najprawdopodobniej gotyckie ołtarze wyleciały z budynku w XVI wieku, kiedy to pod wpływem mieszczan gdańskich mieszczanie puccy zachłysnęli się naukami Marcina Lutra. Święci Pańscy z gotyckich ołtarzy nie pasowali do nowej koncepcji wiary. Luteranie władali budynkiem puckiego kościoła w latach 1556 - 1589, świątynia wróciła posiadanie katolików za sprawą starosty Ernesta Wejhera, który pod koniec życia nawrócił się za sprawą księdza Skargi na najżarliwszą odmianę katolicyzmu, znaczy został dewotem ( co jednak nie przeszkodziło mu robić interesów z innowiercami - facet miał łeb na karku, dorobił się prawdziwej fortuny i w przeciwieństwie do naszej magnaterii potrafił rozsądnie inwestować i dywersyfikować źródła dochodów ). Za sprawą rodu Wejherów w ogołoconym z dewocjonaliów kościele pojawiło się nowe wyposażenie, takie barokowe. Kaplicę ich rodu zdobią dwa obrazy Hermana Hana, malarza działającego w Gdańsku, uchodzącego dziś za jednego z najlepszych malarzy polskiego baroku i kuta gdańska krata. Pierwotnie portrety Ernesta Wejhera i jego małżonki Anny z Mortęskich pędzla Hana znajdowały się w ołtarzu Męki Zmartwychwstania Pańskiego ufundowanym w 1623 roku przez ich syna Jana Wejhera. Jednakże w roku 1800 w kościele pojawiły się nowe ołtarze. Co prawda wkomponowano w nie barokowe figury ale te trzy nowe ołtarze ( oprócz ołtarza głównego dodano jeszcze dwa nowe - Matki Bożej i św. Antoniego ) to już całkiem inna bajka. Obrazy ołtarzowe nie są tej samej klasy co dawne barokowe, gdańskie malowidła. Nowe wcale nie oznacza lepsze i o tym niestety można się przekonać oglądając pucka farę.
Renowacja przeprowadzona pod koniec XIX wieku dziś skończyłaby się wyrokiem dla inwestora i nakazem przywrócenia stanu pierwotnego. Wprowadzono wówczas takie upiększenia jak - wymurowanie stropów naw stylu sklepienia gwiaździstego, powiększono otwory okienne coby w nich witraże zamontować, wykonano licowanie murów, wymieniono posadzkę i usunięto niektóre resztki "tego brzydkiego baroku". Mła wyczytała że w farze pod wezwaniem Świętych Apostołów Piotra i Pawła szykuje się kolejna renowacja więc jak chcecie zobaczyć resztki co się ostały po ostatniej renowacji to pospieszcie się ze zwiedzaniem. A jest co oglądać - oprócz obrazów Hana w kościele można zobaczyć tzw. zespół chrzcielnicy - czysty barok pomorski, obudowa parawanowa to snycerska doskonałość. Ponad tęczą ( he, he, he ) grupa Ukrzyżowania. Jest też piękny, dwunastoramienny pająk z roku 1664 zawieszony na uchwycie w formie zdwojonych postaci św. Piotra i św. Pawła. W prezbiterium wiszą obrazy katechetyczne - Tajemnica Zbawienia oraz Tajemnica i Misja Kościoła Powszechnego, oba z roku 1663. Jeszcze jest co oglądać w Morskiej Farze Rzeczypospolitej, może tylko na oglądanie nie wybierajcie się w terminie Morskiej Pielgrzymki Rybaków, kiedy kutry z portów Mierzei Helskiej płyną na odpust św. Piotra i św. Pawła do Pucka. Turystów wtedy jak mrówków, no i pielgrzymi są liczni.
Zatopiony Port ( znaczy lustro wody i świadomość że pod nim cóś się kryje ), Zniknięty Zamek ( wał od strony z zatoki Puckiej się ostał w niezłym stanie ) i fara to pamiątki z czasów średniowiecza. Poza tymi starociami to insze zabytki są z tych późniejszych. Tzw. szpitalik ubogich oddany w pieczę św. Jerzemu, w którym to budynku dziś znajduje się część kolekcji Mùzeùm Pùcczi Zemi miona Florióna Cenôwë pochodzi z 1681 roku ale kamieniczki na rynku pochodzą z XIX wieku. Najbardziej znanymi są Zajazd Pod Lwem i Hotel Kaszubski. W porównaniu z ogromem fary cała zabudowa wokół rynku wydaje się filigranowa. Mam nieodparte skojarzenia z małymi, starymi domami holenderskich miasteczek. Przy tym pokrzyżackim kościelnym budynku wszystkie inne maleją, ot, domeczki dla lalek.
Dla mła podróż do Pucka jest podróżą sentymentalną, mła sobie przypomina i odkurza ważne dla niej miejsca w tym miasteczku. A potem ma zadziwienie bo one miejsca nie istnieją jak na przykład stara cukiernia w której sprzedawano pseudomarcepanowe owoce z gotowanej fasoli, cukru pudru i olejku migdałowego ( prawdziwy przebój pomorskich ciastkarni w latach 70 ubiegłego wieku ). A jeszcze większe zadziwienie mła przeżywa wówczas gdy coś co pamięta nadal trwa, czasem w lekko zmienionym kształcie ale trwa lat kilkadziesiąt ( bar mleczny do którego mła upierała się chodzić ze względu na naleśniki z serem oraz możliwość wybierania potraw i umieszczania ich na tacy - nie pamiętam dokładnie czy ważniejsza była ta możliwość wyboru żarełka czy te naleśniki ).
Częścią Pucka która do mła przemawia najbardziej są wąziutkie uliczki schodzące do portu. Gdzieniegdzie jeszcze w małych domkach w niedzielne przedpołudnia toczy się życie jakie mła pamięta z czasów dzieciństwa - spotkanie przy piwku , oczekiwanie na "kawę i karty" - rytuał dawnej kaszubskiej niedzieli niemal tak samo święty jak msza niedzielna na którą należy się udać. Takie echa odchodzącego świata z trudem przebijające się przez sygnały smartfonów, łącza satelitarne czy tym podobne nowoczesności. Mła czuje się na miejscu w takich miejscach, enklawach starej architektury użytkowej a nie nowoczesnej "pokazowej" i w bańkach czasowych przenoszących jej ja do drugiej połowy XX wieku. Ścirze szczekają, kòty się wygrzewają, ludzie ze sobą rozmawiają. Bez udziału elektroniki te rozmowy się odbywają, tak prymitywnie i zwyczajnie po ludzku.
Kiedy mła schodzi do portu , tego nowego co go jeszcze nie zatopiło, nie może oprzeć się wrażeniu że ona urosła a Puck zmalał. We wspomnieniach dziecka wszystko zapisało się jako większe, choć nie zawsze wspanialsze ( czas Gomułki nie rozpieszczał narodu takimi wymyślnościami jak remonty starych kamieniczek w małych miasteczkach - oszczędnie było ). Tylko zatoka jest taka jaka była dawniej - za duża na człowieka, podstępnie połykająca ląd.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
no kochana, poleciałaś po bandzie, sąsiadkami byłyśmy a ja, wstyd się przyznać, nigdy w Płecku nie byłam :O mimo, ze rzut beretem i mimo, ze tematem jednej z prac semestralnych była twórczość Hermana Hana :P
OdpowiedzUsuńciekawe czy jeszcze uda mi się nadrobić zaległości ...
To jedno z takich miasteczek tajemniczych i niedopowiedzianych. Kto wie co tam jeszcze sekcja archeo z ziemi puckiej wygrzebie. Podejrzewam że może być tam cóś więcej niż resztki osady łowców fok szarych. W ogóle okolice Pucka, nie tylko te położone przy zatoce ale i te przy Puszczy Darżlubskiej są po prostu piękne. No moreny Pani, moreny. Sam Puck przeca leży na morenie. Znaczy do nadrabiania zaległości przystąp. I wybierz jesień na porę nadrabiania zaległości, wybrzeże południowego Bałtyku najpiękniejsze złotą jesienią. Te wszystkie lipy, dęby i buki, mniam! A do tego morszczyny w zielono - szarej przejrzystej wodzie. :-)
Usuńdo uroków nadmorskiej jesieni nie musisz mnie przekonywać, ponad 30 lat miałam z okna pokoju widok na Trójmiejski Park Krajobrazowy a i klif orłowski był regularnie zaliczany dla tych widoków właśnie. na Puck jakoś tak się nie składało ;)
UsuńZe wszystkich miast Trójmiasta mła najbardziej lubi Gdynię i choć ostatnio Redłowo mało ciekawie się jej kojarzy to akurat ten fragment miasta jest dla niej cool. :-)
UsuńRedłowo to raczej mało komu się ciekawie kojarzy (chociaż ja akurat przepracowałam tam kilka miesięcy i wspomnienia mam raczej wesołe), dorzucę jeszcze budynek przy Placu Kaszubskim. moja ulubiona dzielnica to Orłowo, choć po transformacji straciła dużo ze swego uroku. wprawdzie z adresu jestem gdynianką, z urodzenia gdańszczanką ale Zoppoty po sezonie to jest to co wilcy lubio najbardziej ;)
UsuńZoppoty to tylko po sezonie. Młą jest z urodzenia odzianką ale została w bardzo wczesnym dzieciństwie zaflancowana na Pomorze i się wzięła i przyjęła. Potem ją przesadzono ale sentymenta pomorskie w niej pozostały. :-)
UsuńPrzecudna mieścinka, pełna koloru i ślicznych budynków. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńU nas dużo jest takich ładnych małych miasteczek, niektóre są atrakcjami turystycznymi inne wprost przeciwnie, choć zasługują na uwagę. Nie wiem sama od czego to zainteresowanie konkretnym miastem zależy, wydaje mi się że to takie "pozalogiczne" jest. :-)
UsuńSkomplikowane losy, jak to zawsze z tymi,zamkami i kościołami, człowiek patrzy i popada w zadumę. Do Pucka się nie wybieram, więc dziękuję za wirtualną wycieczkę.
OdpowiedzUsuńWszystko co wiekowe ciągnie za sobą bagaż wypełniony nie tylko dobrymi rzeczami, cena historyczności. ;-)
Usuń