Taa... to już oficjalne, jesień jest i potrwa prawie aż do końca grudnia. Koniec balu panno Lalu, choć po prawdzie to męcząca była ta impreza. Za dużo światła, za duszno i jeszcze suszy. Tegoroczne lato uważam za ogrodowo nieudane więc nie żegnam go ze szczególnym żalem. Paszło! Mam nadzieję na miłą jesień, nieprzesadnie słoneczną, odpowiednio mokrą, długo ciepłą i bardzo kolorową. Co z tego wyjdzie to Najwyższy Pogodowy wie. Ostatnio mła oglądała film pod tytułem "Parasite" i tam natrafiła na zdano dla się. Niejaki pan Kim ćwierka o tym że brak planu jest najlepszym planem gdyż takowy nie zawodzi. Cóś mła o tym zawodzącym gryplanowaniu wie, w końcu wrzesień ma taki słodko - gorzki smak dla niej. Mła więc mimo nadziei jakoś się do swojej wizji jesiennej pogody nie przywiązuje i bezplanowo rzuca się na różne sprawy mając nadzieję że wygrzebie się w końcu z tego co na nią spada jak te jesienne liście a od czasu do czasu pacnie w łeb jak kolczasty owoc kasztanowca. Oj, gdzie jest ten spokój co to go mła miała odczuwać i się nim delektować. No nie ma zupełnie jak tych chłopów o których Danuta R. dopytywała. Wzion i zaniknął. Usiłuję wspinać się na szczyty logistyki i teraz Mrutka przywiezie Dżizaas a ja zajmę się jej małymi. Małgoś - sąsiadka wyraźnie zniecierpliwiona tym że Jaśnie Pan jeszcze do nas nie zjechał. Najchętniej wykopałaby mła z domu teraz i natychmiast coby Mrutka sprowadzić. No ale mła tylko dzisiaj i jutro do południa ma lżej, potem znów młynek. I to lżej nie oznacza że mła będzie mogła polegiwać do góry brzuchem, takiej opcji niestety nie ma. Nie szkodzi, mła postanowiła że ona się nie da i że dobijanie jej przez niespodziewanki mła sobie odbije wiosennym urlopem. Nie tylko Rzym raz jeszcze, mła znów wyruszy na Sycylię a jak się wkurzy albo zbierze jej się na użalanie nad sobą to jeszcze odwiedzi Toskanię. Tak się mła odgraża nocną porą na Bookingu, niezobowiązująco zresztą bo trzeba pamiętać co pan Kim ćwierkał na temat planów.
Mła pociesza się tyż uroczymi grzybkami, niestety niezbieranymi własnoręcznie ( na dzień dobry to jest pół przyjemności mniej ). Mła strasznie się tęskni do lasu ale jakoś się nie składa. Mła zostaje przepytywanie tzw. bab i dziadów grzybowych gdzie one grzyby porastają i to przepytywanie to jak na razie cały kontakt z lasem. No cóż, zapach grzybów i ich smak musi teraz wystarczyć za wszelkie inne leśne rozkosze. Tak po prawdzie to dla mła zbieranie grzybów jest jakby troszki mniej ważne od łażenia po lesie i ich wypatrywania. Mła ma w sobie żyłkę myśliwską, ona poluje na grzyby. Czasem to nawet myśli sobie że co ładniejszym okazom to pozwoliłaby w lesie rosnąć do zamarcia, sfocenie samo grzyba w jego środowisku naturalnym mła by satysfakcjonowało. Zdziwne bo przeca mła jest straszliwy łakomczuch i lubi jeść grzyby. Pewnie te jej myśliwskie marzonka i niespodziewany kulinarny ascetyzm to się biorą z większej obfitości grzybiarzy niż grzybów, mła cóś czuje że jeszcze trochę i niektóre gatunki zostaną wpisane na listę roślin chronionych. Sztuka zbierania grzybów tak żeby się odradzały nam w narodzie ginie, kursy jakie może urządzać albo licencję wydawać?
W ogrodzie nie jest tak bogato jak to innymi jesieniami bywało. Tracę nadzieję na wyprodukowanie kłosów przez rozplenice. Nieźle kwitną prosa, miskanty i palczatki ale rozplenice bardzo, bardzo kiepsko się kłoszą. Mało ciekawie wyglądają też marcinki. Krzaczaste tak sobie ale mieszańce belgijskie i nowoangielskie cieniutko. Cholerna letnia susza dała roślinom w korzeń! Zastanawiam się mocno czym by tu nawieźć moje rabaty tej jesieni, na Suchej - Żwirowej bez jesiennego nawożenia to po takim lecie może być krucho. Nie chciałabym żeby w przyszłym sezonie zamiast normalnych, zażytych roślin wylazły jakieś mizeroty które już na starcie trzeba reanimować. Podczytuję o mączce bazaltowej ale myślę też o bardzo "chamskiej" Polifosce. Od czasu do czasu, raz na parę lat wieloskładnikowy nawóz mineralny przeca nie zaszkodzi. Hym... szansa na to że uda się mła zatruć wody gruntowe jest bardzo nikła bo mła uważa że lepiej sypnąć mniej niż więcej. A poza tym to mła ma wrażenie że już inni się postarali o to żeby wody gruntowe w mieście Odzi były ciężko trujące. Ku chwale przemysłu tekstylnego się postarali więc mła z ta paczką Polifoski na tym tle to prychol a nawet pryszczyk. Co prawda nawóz pod tytułem mączka bazaltowa poprawia strukturę gleby ale mła sobie tę strukturę poprawi na wiosnę kompostem. Jak mła bezczelnie zaoszczędzi to może ta Sycylia która jest w bezplanowych planach się ziści. Na pińcet plus na turystkę to chyba jednak nie ma co liczyć. Choć kto wie co nam jeszcze do tego 13 października obiecają, osobiście preferowałabym dodatek do uprawy ogródków i hodowli kotów. To niesprawiedliwe że na krowy i świnki jest a na koty nie ma. Gdzie ja tu sobie mogę świnkę albo krowę w celu pozyskania dodatku pieniężnego zapuścić w tych miastowych warunkach i w tych uprawach ogrodowych?! Doprawienie rogów kotom odpada, rogate koty ze świńskimi cechami charakteru to nie jest cel który mła chciałaby osiągnąć. Koty mła bez doprawiań są wystarczająco niegrzeczne.
Taka kolorowa jesień może sobie trwać i trwać ;) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńU mnie mniej kolorowa niż zazwyczaj, chyba z pięć odmian marcinków w ogóle nie zakwitnie. :-/
OdpowiedzUsuńJesień... taaaa... wyuczona jestem szkolno-edukacyjnie, że jesienią się odpoczywa i się człek relaksuje zachwycając się pięknem przyrody - nie wiem czy ta wyuczona wizja piętnująca mą duszę rok rocznie podnosi mi ciśnienie w konfrontacji z rzeczywistością czy po prostu sam fakt nadejścia tej pory roku sprawia, że o tej jesiennej sielance mogę zapomnieć. Patrząc na twoje jesienne aranżacje znów powróciłam do jeszcze wczorajszych rozważaniach, że może jakieś takie ustrojstwo w domu i samo jego robienie by mi choć trochę poprawiło samopoczucie.
OdpowiedzUsuńZrzędzę... nie powinnam wchodzić na żadne blogi bo mój osobisty jesienny urok może zgładzić nie jedną wschodzącą, promienną jesienną duszyczkę :P
A Ty Darling myślisz że ja te dekorejszony to tak sobie a muzom, dla idei ozdabialnictwa domowego? Gdzie tam! Stresy nimi leczę żeby sobie spokojniej funkcjonować. Pogoda niby sprzyjająca ogrodnictwu a mła tak sobie, robotę rozłożoną na raty będzie wykonywać. I to nie przyjemną jak drapanie mebelków tylko papirowo - sądową czyli taką której nie cierpi ( ale wykonywa bo pieniędze na drzewie nie rosną bo Miczurin poszedł nie w tym kierunku, w kółko krzyżował różowate zamiast dżefko pienięzne wyuprawiać ). Od jutra mła jest na pańszczyźnie bo będzie dodatkowo pilnowała kocich siostrzeńców. No, to jest akurat przyjemne zajęcie. :-)
Usuńaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa widzisz... to może i mnie pomoże.
UsuńSporej grupie osób dekorowanie czego się da pomaga, inni szydełkują czy drucą, jeszcze inni gotują. Są nawet tacy co się odstresowując pięknie układają i nic nie robią. Tak artystycznie i z zacięciem sobie leżą i myślą o niebiewskich migdałach. ;-)
UsuńDusza ma i oczy zapragnęły jesiennego bukietu, no i wylâdował wysoko na szafce kuchennej wcale nie zadając szyku, bo przecież koty! Lubiejo skubać czego im nie wolno,,bo niemal wszystka zielenina kotom nie służy. No to żeby zadowolić oko, zakupiwszy kilka ozdobnych dyniek:)
OdpowiedzUsuńw ciepełku hiszpańskim wygrzewa się córcia, mnie wystarczą zdjęcia, jakoś nie jestem skora przemierzać świat, a szczególnie w gorące klimaty.
O, tak posiedzieć bezdumnie na łączce leśnej, pokontemplować skały, mchy i porosty, tego mi się chce.
Twoje aranżacje jak zawsze cudne!Takie obrazy mogłabym mieć.
OdpowiedzUsuńA ja sobie na razie jeżdżę palcem po mapie i cieszę się że mi do głowy nie wpadło podróżować z biurem podróży ( Mamelon by mła zabiła gdyby nas wywalili z pokoju hotelowego, co prawda potem by zaraz reanimowała ale jakie nerwy by były - mła zabita by się zamartwiała żeby szlag Mamelona z nerwów nie trafił i żeby w zabitości do niej nie dołączyła ). Mła jest trochę podróżniczka, nie tylko ogrodniczka. Choć te jej podróże to ekspedycje nie są ale mła lubi jak sobie gdzieś tam pojadzie. Co do aranżacji - one są takie półudolne. No ale są moje! :-)
Usuńno przyszła, przyszła u nas z deszczem po dwóch miesiącach suszy. grzyby się chyba jeszcze nie zorientowały oprócz bezwstydnego co zasmrodził bezwstydnie pół zagajnika.
OdpowiedzUsuńja w stresie najchętniej robię jak górnik na przodku, żeby paść, wymyślam sobie wtedy np. malowanie podłóg w całym domu co jest niezłą ekwilibrystyka. dekory to mi chłop zapewnia uprawiając zbieractwo wszystkiego, on ma chyba horror vacui a ja wręcz przeciwpałożnie.
Ja też mam zbieractwo niemal wszystkiego, rozumiem ja naturę Twojego chłopa. Pomalowałabym sobie mebelki ale najsampierw muszę je "obczyścić" a na to czasu ni ma. Właśnie sobie odstresowująco piszę w przerwie pracowej pisaniny. :-)
OdpowiedzUsuńJesień jest piękna, równie piękna jak wiosna, lato i zima. Cieszmy się życiem!
OdpowiedzUsuńZapraszam do sklep.poradnikogrodniczy.pl