Zalataniec to wcale nie jest taniec z lataniem, to jest stan permanentnego doskakiwania do wciąż pojawiających się problemów. Cóś jak łatanie starej skorodowanej ruły, która co i raz pęka w inszym miejscu. Mła wczoraj była z Małgoś - Sąsiadką na szczepieniu załatwionym przez jej syna Januszka. Była bo inaczej Januszek zostałby ofiarą wkurzonej mamusi. Mła najsampierw myślała że Małgoś ma cóś do jakości szczepionki czy też boi się skutków ubocznych ale Małgoś zapewniła ją że w pewnym wieku to właściwie wsio ryba co człowiekowi wstrzykują. Mła nawet nie usiłowała polemizować z tym stanowiskiem bo Małgoś wczoraj traktowała laskę jako broń. Niezadowolnienie naszej Małgoś jak się okazało zostało spowodowane tym że synowie nie uprzedzili jej że starają się o szczepionkę dla niej ( nie uprzedzili bo wiedzieli co będzie - "A po co takie stare truchło jak ja szczepić, szkoda dawki, można kogoś innego zaszczepić" - stare Małgosine numery ).
Kiedy oświadczyli matuchnie niespodziankowo że wszystko załatwione i nie trza po deficytową szczepionkę kolejkować na mrozie to matuchna nie poczuła się wzruszona synowskim oddaniem tylko ubezwłasnowolniona, pozbawiona podmiotowości i w ogóle ciężko stara. No i była jazda ekstremalna czyli granda z fajerwerkami. Mła negocjowała między stronami sporu i ustalono że Januszek będzie tylko szoferem a za kontakt z medycznymi będzie odpowiadać mła ( konieczne bo Małgoś nie słyszy ). Po porannych przepychankach mła była spocona jak mysz, Januszek zestresowany, Małgoś wściekła i mówiąca brzydkie rzeczy ( nie klnąca tylko wymówki czyniąca ) oraz szturchająca nas laską. Jeszcze w samochodzie była cinżka obraza na wyrodne dzieci ale zaraz za progiem tymczasowego szpitala objawiła się na miejscu naszej Furii miła, urocza staruszka. Normalnie gołąbek pokoju i sama łagodność czule przemawiająca do żołnierzy per "Panie Wojskowy".
Taa... pełne zrozumienie dla lekarzy, inszych szczepionych, gwiazda opieki ambulatoryjnej i królowa przychodni POZtu. Ochy i achy ! ! ! Przeszło jej jak tylko wyszliśmy ze szpitala po zapodaniu dawki. Wówczas nam powiedziała co sądzi o doszczepianiu, co myśli o nas, rządzie, covidzie oraz jednej z naszych sąsiadek do której ma szczególne ale. Po przywiezieniu nas do domu Januszek natychmiastowo się ewakuował a mła coby uniknąć szturchania laską uciekła do własnego domu gotować obiad, którego oczywiście Małgoś zapowiedziała że nie tknie. Mła nie jest głupia, miała w tajności na taką okoliczność przygotowane zakazane ciasto i zapodała kawałek do południowej kawki coby wylać oliwę na wzburzone wody. Ciasto troszkę Małgoś udobruchało, stwierdziła co prawda że ma śpiączkę poszczepienną ( Małgoś zawsze drzemie po kawce z ciastem, kawa nie działa na nią zbyt stymulująco ) i zażądała wizyty Ciotki Elki po tym jak już sobie chrapnie, żeby nie odleciała we śnie.
Mła podreptała do Ciotki Elki coby zeszła i oko na świeżo zaszczepioną nieprzetestowaną należycie szczepionką Małgoś miała i pognała do swoich obowiązków hydraulicznych w sąsiedztwie. Wróciła padając niemal na twarz z powodu zjazdu ciśnienia i zastała Małgoś plotkującą w najlepsze z Ciotką Elką. Małgoś wyglądała cóś bardziej kwitnąco od Ciotki Elki ale jak tylko mła wlazła do domu to usłyszała natentychmiast że Małgoś czuje się strasznie i na pewno ma gorączkę ( zmierzyłam - klasyczne 36.6 ). Małgoś oświadczyła następnie że ręka chyba jej puchnie ( nic z tych rzeczy ) a potem że "Chyba jad się wylał z tej szczepionki bo mnie na wkłuciu swędzi" ( odpuściłam sobie zawiłości biotechnologii ). Nadundaną położyłam spać i wysłuchałam zamiast paciorka opinii Małgoś o mojej wrednej osobie ( stanowczo odmówiłam podania ciasta na kolację ).
Późnym wieczorem, kiedy wyprowadziłam już pieski a Małgoś poszła spać, zadzwonił ze szpitala Pan Dzidek z info że czeka go kolejna operacja. Nawet mu nie wspomniałam że będę musiała się chyba udać do veta z su, bo przed nim drugi zabieg na garach czyli pełnej narkozie w ciągu miesiąca ( u starego człowieka z nieciekawą kardio kartą ). Mła pozwoliła ponarzekać Panu Dzidkowi bo on musi mieć jakieś wentyl a ma do dyspozycji tylko Henia ( przyjaciela od zawsze ), który też jest schorowany, starszą osiemdziesięcioletnią siostrę ( żwawą ale obecnie po zawale i covidzie, który oczywiście podłapała w szpitalu ) i mła. Do mła może ponarzekać sobie najwięcej i strach jakoś z niego schodzi. Mła po wczorajszym dniu jest tak wyprana jakby ją kto na gotowanie włączył a potem odwirował na tysiąc obrotów. Sama już nie wiem co gorsze - roboty hydrauliczne czy sprawy około medyczne w domu.
Co do szczepionek wogle, mła paczy i podziwia. Dziś postanowiła po ludzku napić się rano kawy i przeczytać cóś w necie i właście na czepionkowy problem trafiła. Znów się mła zrobiło jak Katonu Starszemu z Kartaginą, znaczy znów mła się do Was na temat około covidowy wyleje. Strategia marketingowa koncernów okazała się być nie tylko strategią, w zaciszu gabinetów ukręcono lepsze gówienko. Politycy zamiast docisnąć sądowo ( ponoć nawet nie czeba bo koncerny są gotowe udostępnić patenty ), przejąć i produkować co poczeba usiłują wyżebrać dupochron, co jest głupie bo nie jest efektywne ale oni po prostu przebierają łapkami żeby wyprodukować z się jeszcze więcej nieefektywności ich zdaniem koniecznej do utrzymania się na stołkach. Normalnie oczy w słup. Jeszcze do pustych łbów nie dotarło że są takie działalności które państwo może a nawet powinno zarezerwować dla się i że czas zacząć coś własnego budować bo oprócz covidu są na świecie naprawdę groźne patogeny mogące sprawić ludziom problem. A tu czas mija a oni jeszcze nie wpadli na to że na koncernach polegać nie można bo one mają swój własne cele. Mła najbardziej ciekawią zakreślone akapity w umowie UE z Astra Zeneca, ma nieodparte wrażenie że umowa bez zakreśleń musi być znacznie ciekawsza. Jeżeli UE będzie dalej lazła na pasku koncernów to skończy się to dla niej źle, bo jak na razie abstrahując od zastrzeżeń do szczepionek i zdrowego sceptycyzmu sporej liczby obywateli wobec takiego a nie innego wprowadzania produktu medycznego, wielkich sukcesów w walce z zarazą nie widać.
Kwarantanny kończą się jedna za drugą a problem cóś nie znika ( co mła przewidziała jako Wróżka Edna w marcu ubiegłego roku ). Im dłużej nie znika tym większe ryzyko mutacji która będzie wymagała kolejnej szczepionki. I tak dalej. Szczęśliwie rośnie wszędzie odporność populacyjna a ludzie już właściwie masowo zauważają źródło problemu tam gdzie ono naprawdę się znajduje. Politycy, szczególnie ci od dawna zasiedzieli na stołkach, nie zauważają. W całkiem nowej sytuacji na wpół wykreowanego przez informatyzację społeczeństw zagrożenia wykonują tzw. wyuczone czynności. Hym... to prawda że politycy czasów pokoju siadają na tyłkach kiedy tylko pojawia się jakieś zagrożenie, należy się zacząć bać bo politycy czasów wojny nie zawsze są Churchilem a ciągoty ludzie będą mieli do takowych polityków. A tak na marginesie - mutacja grypy, tzw. hiszpanka w latach 1918 -
1919 zabiła od pięćdziesięciu do stu milionów osób na całym świecie,
szacuje się że zaraziło się wówczas około pół miliarda ludzi.
Populacja liczyła wówczas o koło dwóch miliardów osobników, nie
przekraczaliśmy magicznych dwóch miliardów.
Z powodu mutacji kolejnej grypy czyli grypy azjatyckiej w sezonie
grypowym 1957 - 1958 zmarły dwa miliony osób, populacja liczyła
wówczas około dwa miliardy, osiemset milionów. W sezonie grypowym
1968- 1969 zmarło na świecie milion osób na kolejną mutację, grypę
Hong - Kong, przy populacji liczącej około trzech miliardów siedmiuset
milionów. Obecnie populacja naszego gatunku liczy cóś kole siedem koma osiem miliardów, na dziś po ponad roku trwania "pandemii" potwierdzonych przypadków na świecie było ponad sto dwa miliony, zgonów dwa miliony dwieście jeden tysięcy. Tyle w temacie grozy pandemii. I teraz niemal po roku z "pandemią" niech mła ktoś przekona operując liczbami że to pełna groza a nie humbug. Niekumatym mła podpowie, stosunek zgonów do populacji trza sobie wyliczyć żeby dotarła do człowieka bezczelność dotychczasowych działań i ich bezsens ( wszak mimo zamknięć kompletnych nadal przyrasta że hej, zamiast spadać, taa... ).
Dzisiejsze zdjątka to fotki zrobione przy okazji porannego odśnieżania na Podwórku ( kręgosłup mła cóś do niej mówi ale ona słabo słyszy bo wzięła przeciwbólowy w dawce dla słonia ) oraz sukinkulenty ( w tym najnowszy pod tytułem Pachyphytum oviferum, to ten szary na drugiej sukinkulentowej fotce ). W muzyczniku Czesiu Niemen nastrojowy a wpis do czytania zawdzięczacie Małgoś - Sąsiadce. Małgoś poczuła że wczoraj jak to się mówi, przegięła, no i postanowiła dopieścić mła obiadem i ugotować kotowskim ich miącho. Mła miała całą godzinkę i pół na pisanie tego posta.
Wesoło masz. Matce mojej znajomej lekarz postawił taką epikryzę: ma pani zespół chorobowy...tu wymienił nazwę.Odtąd kobieta mówiła,znów mnie boli ten zespół;) U Ciebie cały zespół z zespołami.Zalataniec z przytupem. Zespół kaktusików chlubny.
No, radość jak diabli! zespół ma zespoły, w dodatku są albo po chorobie najmodniejszej albo jej oczekują ( czarnowidztwo Małgoś ). Sukinkulenty robią za pocieszycielstwo ( róża mła jeszcze n ie jest kupiona, ciut za drogo jak na koniec miesiąca ).
Przepiękny nowy roślinny nabytek, a one (te sukinkulenty) ogólnie wydają mi się coraz fajniejsze. Głód zieleni tak działa, bo przecież nie skleroza - jeszcze pamiętam Gucia (pers) obczepionego małymi kaktusami powyciaganymi z doniczuszek. Nie było szans na ich uprawę, co jakoś mi się rozszerzyło na pozostałe sucholuby. A u Ciebie podziwiam, wydają się wszystkie śliczne, w fajnym towarzystwie (hipopotam, szkiełka). Co do codzienności, to moje najszczersze współczucie i podziw. A już przy całej sympatii dla Malgoś-Sąsiadki nie zniosłabym szturchania laską, wszystko tylko nie to, na szczęście takie szturchania odrobiłam w czasie większej na nie tolerancji. Teraz pewnie by się skończyło zdrowym obsobaczeniem gwiazdy POZ-u.
Moje Skarby, do starczego wymachiwania laseczką inaczej się podchodzi kiedy człowiek sobie zdaje sprawę że to wyraz najwyższej niemocy staruszka, ostatnia linia obrony przed groźną rzeczywistością, która człowieka osacza. Ta laska to Zerwikaptur Longinusa a staruszki są troszki jak Don Kichot, wiatraki pędzone przez wiatr coraz szybciej kręcą skrzydłami i jedynie laska człowiekowi daje jakie takie poczucie sprawczości. Mła kiedyś się obruszała na traktowanie laseczką, teraz, z wiekiem, inaczej się na to zapatruje. Sukinkulenty są miłe bo na ogól nie posiadają kolców. Są za to ciężkogryzialne, niektóre rosną bardzo przy i wogle nie są pokuśne dla kotów ( no chyba że się który uprze że są ). Sukinkulenty tolerują różne towarzystwo a mła lubi im czasem przedstawić jakąś miłą figurkę czy cóś. Urugwaj nie zając, nie ucieknie! :-)
Spoko, spoko, przecież rozumiemy, po zastanowieniu się. Nas też, w pięknym okresie życia, będąc instruktorką od ceramiki w warsztacie terapii zajęciowej, niepełnosprawni umysłowo prali ( nie żebym śmiała Małgoś porównywać, chodzi o mechanizmy działania ), bili i szczypali, zazwyczaj był to wyraz frustracji.
Okoliczności przyrody, że się tak wyrażę, kopią Cię po nerkach, że hej! Małgosiowa ręka faktycznie może sztywnieć, rwać i boleć, bo mówio, że tak ma być. No to wszystko jeszcze przed Tobą. Wychodzi mi, że masz covida - czytałam o nowych objawach, które mogą wskazywać na. Są to m.in. bolące plecy, czerwone plamy na dłoniach i/lub stopach. Bolące plecy wskazują, że co najmniej 90% populacji już jest zacovidziona, moje ręce przy obróbce kotów też nie pozostawiają złudzeń. Pod artykułem o tychże objawach naród wylał swoje złote myśli i frustracje, wskazując, że do objawów należy ciupasem zaliczyć również swędzący tyłek (przecież nie może być gorszy od pleców!), łupież, pękające pięty i wrastające paznokcie. Mnie tylko zastanawia, gdzie się podziała nasza stara poczciwa grypa, która - jak mi się wydaje - rocznie zbierała obfitsze żniwo niż covid. Może w związku z tym należy się cieszyć, że jej już nie ma...
Okoliczności przyrody to mła dziś mało nie dobiły, dobrze że Małgoś pragnęła się zrehabilitować za występy i ugotowała obiadek( po południu nawet do mła zaćwierkała że mła bardzo źle wygląda, trudno żeby mła wyglądała dobrze po odśnieżaniu ponad stu metrów chodnika z bolącym kręgosłupem w roli cichego upierdliwca ). Mła sądzi że covida miała dwa lata temu a podłapała go w busie lotniskowym. Mła przeszła w miarę, Mamelon chorowała długo a Sławencjusz któremu sprzedała zarazę miał wszystkie niemal objawy które wskazują na średnio ciężki covid. Trzy tygodnie leżenia, cudem nie przeszło w zapalenie płuc a słabość była ogromna jeszcze z miesiąc po ustąpieniu cięższych objawów. No ale to wszystko było przed Wielką Paniką Covidową, więc się nie liczy, choć zgadzałoby się z badaniami włoskimi i hiszpańskimi na temat rozprzestrzeniania się wirusa. Gdzie jest grypa to mła się dowiedziała z netu. Ponoć zeszła biedaczka na covid. Objawów nie znam, ale być może swędziało ją białko nukleinowe czy cóś. ;-)
Dam głowę i inne części ciała, że ja się na świństwo załapałam w lutym zeszłego roku. Z łoża boleści podniosłam zwłoki właśnie naonczas, kiedy w ChRL odtrąbiono zupę z nietoperza, tiaaaaa... ciekawe, czy jeszcze ktoś w to baśniowe pochodzenie wirusa wierzy. Mnie wychodzi, że grypa jest i ma się dobrze, ale PR ma nie ten teges. Co się namęczy, napracuje, to covid przyjdzie i cały splendor zgarnie! Co by grypa nie zrobiła to tej covidziej przybłędzie i tak zostanie przypisane, o!
Hmmm. Znajomi różni, po analizie swych grypopodobnych dolegliwości końca 2019, początku 2020, też stwierdzili, że oni go zaliczyli zanim się oficjalnie zjawił.
No i cały splendor covidowy Piesę, znajomych i mła ominął. Kwarantann nie było, nikt nie idiociał, ot choroba sezonu grypowego. Sądząc po danych z południa Polski ( nauczyciele i pracownicy nowosądeckiego zakładu z wykrytymi przeciwciałami u 50% - 60% ) zmierzamy w miarę szybko w stronę odporności stadnej. Mła najbardziej zdumiewają w tej całej sytuacji ludkowie pieprzący o tym ile to kwarantanna żyć nam uratowała, mła ma ochotę wysłać ich do szpitali coby zobaczyli skalę powikłań przy leczeniu przewlekłych chorób a potem do urzędów stanu cywilnego akty zgonu wypisujących. Ta olbrzymia górka nadmiarowych zgonów nie była na covid, ktoś powinien w końcu za to ponieść konsekwencje i to nie tylko polityczne. Teleporady czyli odcięcie od prawdziwej opieki medycznej osób starszych, urodzonych w powojennym wyżu demograficznym musiało się tym po prostu skończyć. Medyczni o tym trąbili w kwietniu i maju ale przeca ważniejsze sprawy na głowie wadza miała. Mła wkurza że zarówno wadza jak i opozycja ( z nielicznym wyjątkami ) usiłowała grać paniką, ich prawdziwy stosunek do zagrożenia było widać wtedy kiedy ich przyłapywano na łamaniu reguł. Co do mediów to mła stara się nie zamykać w tzw. bańce ale ze smutkiem zauważa że czwarta władza nie tylko tworzy banki ale i sama zaczyna w nich żyć. Co do czepionek, EU dostała wczoraj ostrzeżenie od Rady Europy. Ciche, dyplomatyczne ale bardzo wymowne - nie ma obowiązkowego szczepienia nieprzetestowanym produktem a brak szczepienia nie może być podstawą do różnicowania obywateli. No i bardzo dobrze! Dupochron dla politycznych nie zadziała, trza będzie o przemodelowaniu ochrony zdrowia myśleć a nie szukać ratunku dla wizerunku, że tak sobie rymnę.
ten sukinkulet w największej doniczce to by chałam mieć! Preparatu domiesniowego nie,więc współczuwam przymuszonej Małgoś,oby na zdrowie jej wyszło. Czesio dobry jest,acz nostalgia niezbyt teraz dobra, wesołości trzeba jakiejś,chyba pójde w kabarety stare ale jare,albo zaczne ogladać Alternatywy czy cuś w tym guscie.
Mła dziś pomrukiwała razem z Czesiem bo na śpiewanie to nie miała siły. Małgoś jest kumata więc przygroziła wczoraj Januszkowi że jak zejdzie niespodziewanie ( a w wieku prawie 92 lat schodzi się zawsze niespodziewanie bo się człowiek przyzwyczaił do życia a ludzie insze to tego że wciąż staruszka czy staruszek żyje ) to będzie to jego i brata straszliwa wina! No ale ten argument zejściowy przyszedł jej do głowy jak już była zaszczepiona. Do mła, jak już pisałam, się wylała w cichości że nie wierzy że w jej wieku niepożądane skutki szczepienia będą miały zbyt wielkie znaczenie i że tak po prawdzie to ona sądzi że czepionka jest średnio skuteczna ale "coś muszą wstrzyknąć żeby nie było że nic nie robią" ( zagubiona staruszka to pozory, Małgoś mimo wieku zachowuje rozumek ). Dla mła zatem istotne było prześledzenie jak reaguje Małgoś na glikol i tylko tyle. Ten sukulent jest miły i bywa w marketach budowlanych w tzw. przystępnej cenie ( znaczy mnie niż 10 złociszy za sadzonkę ). Mła na razie nie wie co sobie zapuścić, ma taka uogólnioną niechęć do oglądania. Chyba się zwyczajnie walnie spać. :-)
No u mnie mama miała objawy jak grypa, ręka drętwiała i bolała, węzły chłonne na obojczyku i przy uszach spuchły. Wg lekarza tak ma być. Gorączka 38 stopni tez była i dzień leżenia bez siły... Ale to niby tak ma być. Ja tam się nie spieszę ;)
Wesoło masz.
OdpowiedzUsuńMatce mojej znajomej lekarz postawił taką epikryzę: ma pani zespół chorobowy...tu wymienił nazwę.Odtąd kobieta mówiła,znów mnie boli ten zespół;)
U Ciebie cały zespół z zespołami.Zalataniec z przytupem.
Zespół kaktusików chlubny.
No, radość jak diabli! zespół ma zespoły, w dodatku są albo po chorobie najmodniejszej albo jej oczekują ( czarnowidztwo Małgoś ). Sukinkulenty robią za pocieszycielstwo ( róża mła jeszcze n ie jest kupiona, ciut za drogo jak na koniec miesiąca ).
Usuń-Urugwaju, gdzie jesteś?!
OdpowiedzUsuń-Daleko.
Przepiękny nowy roślinny nabytek, a one (te sukinkulenty) ogólnie wydają mi się coraz fajniejsze. Głód zieleni tak działa, bo przecież nie skleroza - jeszcze pamiętam Gucia (pers) obczepionego małymi kaktusami powyciaganymi z doniczuszek. Nie było szans na ich uprawę, co jakoś mi się rozszerzyło na pozostałe sucholuby. A u Ciebie podziwiam, wydają się wszystkie śliczne, w fajnym towarzystwie (hipopotam, szkiełka).
Co do codzienności, to moje najszczersze współczucie i podziw. A już przy całej sympatii dla Malgoś-Sąsiadki nie zniosłabym szturchania laską, wszystko tylko nie to, na szczęście takie szturchania odrobiłam w czasie większej na nie tolerancji. Teraz pewnie by się skończyło zdrowym obsobaczeniem gwiazdy POZ-u.
Też się zastanawiałam, co bym zrobiła, gdyby geriatria traktowała mnie laską. No i nie wiem.
UsuńMoje Skarby, do starczego wymachiwania laseczką inaczej się podchodzi kiedy człowiek sobie zdaje sprawę że to wyraz najwyższej niemocy staruszka, ostatnia linia obrony przed groźną rzeczywistością, która człowieka osacza. Ta laska to Zerwikaptur Longinusa a staruszki są troszki jak Don Kichot, wiatraki pędzone przez wiatr coraz szybciej kręcą skrzydłami i jedynie laska człowiekowi daje jakie takie poczucie sprawczości. Mła kiedyś się obruszała na traktowanie laseczką, teraz, z wiekiem, inaczej się na to zapatruje.
UsuńSukinkulenty są miłe bo na ogól nie posiadają kolców. Są za to ciężkogryzialne, niektóre rosną bardzo przy i wogle nie są pokuśne dla kotów ( no chyba że się który uprze że są ). Sukinkulenty tolerują różne towarzystwo a mła lubi im czasem przedstawić jakąś miłą figurkę czy cóś.
Urugwaj nie zając, nie ucieknie! :-)
Spoko, spoko, przecież rozumiemy, po zastanowieniu się. Nas też, w pięknym okresie życia, będąc instruktorką od ceramiki w warsztacie terapii zajęciowej, niepełnosprawni umysłowo prali ( nie żebym śmiała Małgoś porównywać, chodzi o mechanizmy działania ), bili i szczypali, zazwyczaj był to wyraz frustracji.
UsuńNo właśnie, taka niemoc niemal po całości a resztka energii w rączce uzbrojonej w laskę. :-)
UsuńOkoliczności przyrody, że się tak wyrażę, kopią Cię po nerkach, że hej!
OdpowiedzUsuńMałgosiowa ręka faktycznie może sztywnieć, rwać i boleć, bo mówio, że tak ma być. No to wszystko jeszcze przed Tobą.
Wychodzi mi, że masz covida - czytałam o nowych objawach, które mogą wskazywać na. Są to m.in. bolące plecy, czerwone plamy na dłoniach i/lub stopach. Bolące plecy wskazują, że co najmniej 90% populacji już jest zacovidziona, moje ręce przy obróbce kotów też nie pozostawiają złudzeń. Pod artykułem o tychże objawach naród wylał swoje złote myśli i frustracje, wskazując, że do objawów należy ciupasem zaliczyć również swędzący tyłek (przecież nie może być gorszy od pleców!), łupież, pękające pięty i wrastające paznokcie.
Mnie tylko zastanawia, gdzie się podziała nasza stara poczciwa grypa, która - jak mi się wydaje - rocznie zbierała obfitsze żniwo niż covid. Może w związku z tym należy się cieszyć, że jej już nie ma...
Okoliczności przyrody to mła dziś mało nie dobiły, dobrze że Małgoś pragnęła się zrehabilitować za występy i ugotowała obiadek( po południu nawet do mła zaćwierkała że mła bardzo źle wygląda, trudno żeby mła wyglądała dobrze po odśnieżaniu ponad stu metrów chodnika z bolącym kręgosłupem w roli cichego upierdliwca ). Mła sądzi że covida miała dwa lata temu a podłapała go w busie lotniskowym. Mła przeszła w miarę, Mamelon chorowała długo a Sławencjusz któremu sprzedała zarazę miał wszystkie niemal objawy które wskazują na średnio ciężki covid. Trzy tygodnie leżenia, cudem nie przeszło w zapalenie płuc a słabość była ogromna jeszcze z miesiąc po ustąpieniu cięższych objawów. No ale to wszystko było przed Wielką Paniką Covidową, więc się nie liczy, choć zgadzałoby się z badaniami włoskimi i hiszpańskimi na temat rozprzestrzeniania się wirusa. Gdzie jest grypa to mła się dowiedziała z netu. Ponoć zeszła biedaczka na covid. Objawów nie znam, ale być może swędziało ją białko nukleinowe czy cóś. ;-)
UsuńDam głowę i inne części ciała, że ja się na świństwo załapałam w lutym zeszłego roku. Z łoża boleści podniosłam zwłoki właśnie naonczas, kiedy w ChRL odtrąbiono zupę z nietoperza, tiaaaaa... ciekawe, czy jeszcze ktoś w to baśniowe pochodzenie wirusa wierzy.
UsuńMnie wychodzi, że grypa jest i ma się dobrze, ale PR ma nie ten teges. Co się namęczy, napracuje, to covid przyjdzie i cały splendor zgarnie! Co by grypa nie zrobiła to tej covidziej przybłędzie i tak zostanie przypisane, o!
Hmmm. Znajomi różni, po analizie swych grypopodobnych dolegliwości końca 2019, początku 2020, też stwierdzili, że oni go zaliczyli zanim się oficjalnie zjawił.
UsuńNo i cały splendor covidowy Piesę, znajomych i mła ominął. Kwarantann nie było, nikt nie idiociał, ot choroba sezonu grypowego. Sądząc po danych z południa Polski ( nauczyciele i pracownicy nowosądeckiego zakładu z wykrytymi przeciwciałami u 50% - 60% ) zmierzamy w miarę szybko w stronę odporności stadnej. Mła najbardziej zdumiewają w tej całej sytuacji ludkowie pieprzący o tym ile to kwarantanna żyć nam uratowała, mła ma ochotę wysłać ich do szpitali coby zobaczyli skalę powikłań przy leczeniu przewlekłych chorób a potem do urzędów stanu cywilnego akty zgonu wypisujących. Ta olbrzymia górka nadmiarowych zgonów nie była na covid, ktoś powinien w końcu za to ponieść konsekwencje i to nie tylko polityczne. Teleporady czyli odcięcie od prawdziwej opieki medycznej osób starszych, urodzonych w powojennym wyżu demograficznym musiało się tym po prostu skończyć. Medyczni o tym trąbili w kwietniu i maju ale przeca ważniejsze sprawy na głowie wadza miała. Mła wkurza że zarówno wadza jak i opozycja ( z nielicznym wyjątkami ) usiłowała grać paniką, ich prawdziwy stosunek do zagrożenia było widać wtedy kiedy ich przyłapywano na łamaniu reguł. Co do mediów to mła stara się nie zamykać w tzw. bańce ale ze smutkiem zauważa że czwarta władza nie tylko tworzy banki ale i sama zaczyna w nich żyć. Co do czepionek, EU dostała wczoraj ostrzeżenie od Rady Europy. Ciche, dyplomatyczne ale bardzo wymowne - nie ma obowiązkowego szczepienia nieprzetestowanym produktem a brak szczepienia nie może być podstawą do różnicowania obywateli. No i bardzo dobrze! Dupochron dla politycznych nie zadziała, trza będzie o przemodelowaniu ochrony zdrowia myśleć a nie szukać ratunku dla wizerunku, że tak sobie rymnę.
Usuńten sukinkulet w największej doniczce to by chałam mieć!
OdpowiedzUsuńPreparatu domiesniowego nie,więc współczuwam przymuszonej Małgoś,oby na zdrowie jej wyszło.
Czesio dobry jest,acz nostalgia niezbyt teraz dobra, wesołości trzeba jakiejś,chyba pójde w kabarety stare ale jare,albo zaczne ogladać Alternatywy czy cuś w tym guscie.
Mła dziś pomrukiwała razem z Czesiem bo na śpiewanie to nie miała siły. Małgoś jest kumata więc przygroziła wczoraj Januszkowi że jak zejdzie niespodziewanie ( a w wieku prawie 92 lat schodzi się zawsze niespodziewanie bo się człowiek przyzwyczaił do życia a ludzie insze to tego że wciąż staruszka czy staruszek żyje ) to będzie to jego i brata straszliwa wina! No ale ten argument zejściowy przyszedł jej do głowy jak już była zaszczepiona. Do mła, jak już pisałam, się wylała w cichości że nie wierzy że w jej wieku niepożądane skutki szczepienia będą miały zbyt wielkie znaczenie i że tak po prawdzie to ona sądzi że czepionka jest średnio skuteczna ale "coś muszą wstrzyknąć żeby nie było że nic nie robią" ( zagubiona staruszka to pozory, Małgoś mimo wieku zachowuje rozumek ). Dla mła zatem istotne było prześledzenie jak reaguje Małgoś na glikol i tylko tyle. Ten sukulent jest miły i bywa w marketach budowlanych w tzw. przystępnej cenie ( znaczy mnie niż 10 złociszy za sadzonkę ). Mła na razie nie wie co sobie zapuścić, ma taka uogólnioną niechęć do oglądania. Chyba się zwyczajnie walnie spać. :-)
UsuńW biedronkach również bywa. On i insze.
UsuńInne widzialam, ale takiego kulkowego nie.
UsuńOn się prędzej czy później trafi, bardzo dużo produkują teraz tych sukulencików. :-)
UsuńNo u mnie mama miała objawy jak grypa, ręka drętwiała i bolała, węzły chłonne na obojczyku i przy uszach spuchły. Wg lekarza tak ma być. Gorączka 38 stopni tez była i dzień leżenia bez siły... Ale to niby tak ma być.
OdpowiedzUsuńJa tam się nie spieszę ;)
U Małgoś nic ale Małgoś z tych twardych. Mamie współczuje, mam nadzieję że ta reakcja na czepionkę się nie powtórzy przy drugim wkłuciu.
Usuń