Kto czytał mój wpis na temat podwórka ten wie że gryplan był taki - podwórko będzie obsadzone w sposób nie nastręczający problemów. Żadnych pieleń, iglaki i krzewy i w ogóle pełen oddech i luz ogrodowy. Moje plany ogrodowe ( i nie tylko ogrodowe ) mają to do siebie że ulegają "znacznemu odkształceniu" w czasie realizacji. Znaczy jakbym w ogrodzie nie planowała nasadzeń i tak zawsze kończę sadząc byliny. Wszelkie walki z samą sobą starannie przeżynam. No cóż, jestem byliniarą! Ale co tu mi się dziwić w przypadku podwórka - grzech byłoby nie wykorzystać takich piaseczków na stanowiska irysowe, aż się prosiło o Pumiloton i zaproszenie irysów TB. Wiadomo że jak posadzę irysy, to zaraz się znajdzie do nich szałwiowe towarzystwo ( lubię zestawy z szałwią lekarską ) a potem to już z górki i ani się człowiek obejrzy a tu rabata bylinowa "pełnoetatowa" mu przypadkiem wyszła. Nie ma lekko i trzeba się brać za pielenie, obcinanie pędów i tym podobne robótki, klnąc na własne skrzywienie bylinowe. Na szczęście wolę obrabiać byliny niż pielęgnować Tyrawnik ( panowie zazwyczaj mają zboczenie trawnikowe, mam wrażenie że sporą rolę odgrywają tu gadżety typu areator czy kosiarka ). Poza tym na tej bylinowej rabacie rosną też krzewy więc usprawiedliwiam się sama przed sobą że nie jest to skończone bylinowisko tylko rabata mieszana ( prawda jednak jest taka że bylin multum a krzewy z rzadka, usprawiedliwienie jest mocno naciągane ).
Krzewy na podwórkowej suchej rabacie są z tych mało wymagających, tam gdzie trochę silniejsza ziemia rozgościły się forsycje o kolorowych liściach, na piaseczku rośnie lilak perski. Krzewów iglastych nie jest zbyt dużo i raczej na obrzeżach rabaty ( takie przechodzenie w miarę płynne do iglakowej części podwórka ). Najwięcej jest krzewów różanych ale nie róż nowoczesnych, bo to nie jest ta bajka. Róże na suchej rabacie to dzikuny i róże historyczne. Parę galijek, róże mchowe i alba, jedna remontanka i piękna Rosa glauca, takie klimaty. Te różane krzewy bardzo dobrze radzą sobie na słabej ziemi i nie potrzebują jakichś nadzwyczajnych zabiegów pielęgnacyjnych. Poza tym nieprzeładowane płatkami kwiaty bardziej pasują do "suszkowego stylu" niż nowoczesne odmiany róż. Wyjątek może kiedyś zrobię dla tzw. nowoczesnych piżmaków czyli róż piżmowych. Są one co prawda delikatniejsze niż róże historyczne czy dzikuny ale ich subtelne kwiaty bardzo dobrze "grałyby" z roślinami na suchej rabacie.
Po krzewach czas na półkrzewy czy też krzewinki. Jak wspomniałam jestem fanką łączenia irysów bródkowych z szałwiami lekarskimi ( i nie tylko lekarskimi ). Szałwia lekarska Salvia officinalis to doskonała roślina na suche rabaty. Gatunek rośnie na tyle szeroko i wysoko że robi u mnie za roślinę architektoniczną, odmiany są nieco mniejsze ale posadzone w odpowiedniej wielkości grupach lub też rytmicznie powtarzające się w nasadzeniach również doskonale "porządkują" rabatę. przyznaję się że do kwitnienia szałwii lekarskiej mam stosunek ambiwalentny - fajnie bo przylatują pszczoły i kolorek kwiatów jest z tych, które przemawiają do mojego serca ale pokrój rośliny na tym kwitnieniu traci. Nie przepadam za kwitnieniem odmiany 'Purpurea', wolę pięknie wybarwione liście niż kwiaty tej odmiany. Najbardziej przemawiają do mnie kwiaty odmiany 'Tricolor', właściwie to jedyna szałwia lekarska, której kwitnienie nie powoduje u mnie dylematu sekatorowego ( obciąć czy nie obciąć badylki z kwiatami ). Na mojej suchej rabacie sadzę wszystkie szałwie lekarskie jakie tylko mi się uda zdobyć. Mnożę je robiąc odkłady i powtarzam nasadzenia z nich na całej długości rabaty. Nie zabezpieczam ich na zimę. Gatunek jest wg. mnie nie do zdarcia, przetrwał słynny luty 2012 bez uszczerbku, z odmianami nie jest już tak fajnie. O ile mają okrywę ze śniegu spokojnie i z godnością znoszą zimy centralnopolskie, bez okrywy różnie to bywa. Bardziej wrażliwe są wg. mnie odmiany o variegatowatych liściach - 'Icterina', 'Crème de la Crème’i 'Tricolor' ( w tej kolejności - "Tricolorka" chyba jest najbardziej odporna ), natomiast 'Purpurea' jest dość hardcorowa.
Kolejnym półkrzewem który masowo występuje na suchej rabacie jest lawenda. Zaczynałam na podwórku od siewek z ogrodu Mamelona, potem przyszła kolej na egzemplarze przesadzane z ogrodu właściwego czyli Alcatrazu i na kupowanie odmian. W sumie lawend na podwórku jest mnóstwo bo nie tylko na suchej rabacie się rozpleniły ale i na podokiennej różance. No i bardzo dobrze! Roślina miła dla oka i nosa, kwitnie długo i wytrwale, wymagań wielkich nie ma. Strzygę ją tylko regularnie wczesną wiosną dla zachowania zwartego pokroju. Jedynymi szkodnikami, które u mnie żerują na lawendzie są Ciotka Elka i Dżizaas. Pierwsza załatwia z pomocą kwiatów lawendy porachunki z tzw. "ewentualnymi molami", druga lawendę wykorzystuje w kuchni ( polewy i inne bezy ). Zapowiedziałam straszliwe kary jak złapię na pozyskiwaniu kwiatków lawend odmianowych, ale czuję że szkodniki kombinują żeby z tym karaniem były problemy ( niewinne pytanko Ciotki Elki - "To które są te odmianowe?" ). Nieświadomość nie wyłącza odpowiedzialności, tego będę się trzymać i żadne usprawiedliwionka nie będą do mnie docierać. Spiski i wykorzystywanie mojej nieobecności w domu skończą się smutno dla miłośniczek lawendy. Howgh!
Teraz przechodzimy do bylin właściwych czyli takich którym nic nie drewnieje i które zanikają zimową porą. Zacznę od masowo występującego czyśćca bizantyńskiego Stachys byzantina. Na suchej rabacie uprawiam gatunek i świetną odmianę 'Big Ears'. Szare liście z kutnerem to wymarzone uzupełnienie dla nasadzeń z szałwii lekarskiej i lawendy. Podobnie jak w przypadku półkrzewów tak i i w przypadku czyśćca powtarzam nasadzenia z rośliny na całej długości rabaty. Dzięki dość dużym liściom czyśćce "porządkują" mi tzw. wysoki parter. Podobną nieco do czyśćca rolę spełniają też nasadzenia z szanty Marrubium supinum. Liście szanty nie są co prawda aż tak "wyraziste" jak liście czyśćca ale roślina ta tworzy całkiem spore kępy i jest dobrze widoczna nawet na dość dużej rabacie jaką jest sucha przyszła Żwirowa. Poza tym odcień liści szanty to jest po prostu poezja. Do szarych i szarawych omszonych liści bardzo pasiły mi delikatne różowości, subtelne błękity i inne "przełamane pastele". Kolorek kwiatów pożądany zawsze mogę uzyskać sadząc odpowiednią odmianę irysa niższej kategorii, mam do wyboru taką tęczę jaką tylko w storczykowych kwiatach można jeszcze napotkać. Mnie oprócz kolorku marzyło się też wrażenie pewnej zwiewności, motylego wdzięku. Kocham irysy bródkowe ale tej zwiewności to na pewno nie pod tym adresem szukać. Delikatnie wdzięczne są za to kwiaty bodziszków. Na suchej rabacie zapuściłam czym prędzej Geranium sanguineum 'Vision Light Pink' i Geranium clarkei 'Kashmir Pink',
Później dosadziłam jeszcze Geranium renardii i Geranium subcaulescens. Jedną z najwspanialszych rzeczy jaką udało mi się osiągnąć na piochach podwórkowych jest świetny wygląd przetacznika siwego Veronica incana. Roślina ta męczyła się u mnie na zbyt ciężkiej glebie Alcatrazu, piaskowanie koło korzonków nic nie dawało. Nie tylko nie było kwiatów, siwy nawet nie był siwy! Dopiero przeprowadzka na saharowatą część podwórka sprawiła że siwy pokazał na co go stać. To dla mnie najpiękniejszy z przetaczników! Działając w myśl zasady proch do prochu ( o kolorek liści rzecz jasna łazi ) na suchej w tempie ekspresowym wylądowały goździki Dianthus. podobnie jak z w przypadku przetacznika siwego większości goździków ( bo dziwo nie wszystkim ) taka zmiana posłużyła. Od początku na suchej rabacie lepiej czują się driakwie Scabiosa i pszczelniki Dracocephalum, żałuję że za długo zwlekałam z przeprowadzką driakwii. Za to na suchej swój debiut ogrodowy miały mikołajek nadmorski Eryngium maritimum i agawolistny Eryngium agavifolium, w tym wypadku wiedziałam że nawet nie ma co próbować sadzenia tych roślin na zbyt ciężkiej dla nich alcatrazowej glebie. W przyszłym sezonie zamierzam na piochach posadzić białe i pastelowo różowe maki orientalne, mam nadzieję że sucha gleba spowoduje że ich pędy nie będą się wykładać a liście innych "mocnych" bylin zakryją puste miejsca po kwitnieniu maków.
Parter nasadzeń czyli najbliższą dla wzroku część rabaty porastają macierzanki Thymus, rojniki Sempervivum i inne płożaki. Są pospolite floksy szydlaste Phlox subulata i mniej pospolite kotule Cotula czy aceny Acaena. Pielenie tej drobnicy wymaga benedyktyńskiej cierpliwości ale efekt kwitnącego dywanika powala. Zresztą nie tylko kwitnącego, rośliny zadarniające parter mają często ciekawe ulistnienie. Niektóre z nich są zimozielone jak choćby dębik ośmiopłatkowy Dryas octopetala. Najdelikatniejszymi roślinami parteru są te pochodzące z antypodów, ciężko je zabezpieczyć bo zimą lubią mieć w miarę sucho i niezbyt zimno ( zakrywanie niektórych kotul czy odmian aceny mija się z celem bo roślina przygnije pod przykryciem - przetestowane ). Cóż, zostaje zawsze paciorek do Muczenicy Dorofieji, patronki ogrodników lub bezpośrednie narzucanie się Wielkiemu Ogrodowemu. Jeżeli pogoda sprzyja, pioch zimową porą nienasiąknięty ( te rośliny naprawdę nie znoszą gleb trzymających wilgoć ), mrozy jak w środkowej Europie a nie na Syberii, to jest duża szansa że "antypodki" przetrzymają zimę w dobrym zdrowiu a latem dadzą czadu aż miło. Podobnie jak z "antypodkami" ma się sprawa w z takimi roślinami jak piaskowiec górski Arenaria montana czy mocno egzotyczne lewizje Lewisia. Teraz napiszę tzw. Wielką Prawdę czyli użalę się nad naszym klimatem. Wydawałoby się że rośliny pochodzące z zimniejszych stref będą odporne na wybryki środkowoeuropejskiego klimatu. Niestety nie zawsze tak jest - Wielki Ogrodowy postanowił że za karę ( nie za bardzo wiem za co ) będziemy uprawiać ogrody nękani przez wiosenne przymrozki. To one są najczęściej odpowiedzialne za "wykaszanie" całych grup roślin pochodzących z różnych stref klimatycznych. Roślinki się budzą, soczki zaczynają krążyć a tu łup - 7 w nocy! No taki mamy klimat, że zacytuję klasyka.
Lato na suchej rabacie rozpoczyna się kwitnieniem szałwii omszonej i liliowców. Szałwia omszona Salvia nemorosa występuje na podwórku w wielu odmianach - kompaktowa 'Sensation Blue', klasyczna 'Blaukönigin', wykładająca się ale za to niesłychanie ozdobna 'Pusztaflamme' i ostatni nabytek - 'Caradonna'. Poza 'Pusztaflamme' kolory raczej chłodnawe, różowości i ametysty kwitną sobie na Landrynie, przyszła Żwirowa to zdecydowany szałwiowy chłód. Takie fiolety i niebieskości jakoś bardziej pasują mi do kwiatów perowskii Perovskia atriplicifolia czy werbeny patagońskiej Verbena bonariensis, które latem górują nad niższymi bylinami porastającymi suchą rabatę. Kłosowe kwiatostany szałwii, perowskii czy amorfy szarej Amorpha canescens równoważę cięższymi w odbiorze kwiatami liliowców Hemerocallis. Nie są to jednak liliowce "wagi superciężkiej". Na próżno szukać by na tej rabacie liliowców o olbrzymich kwiatach, których płatki są najeżone rekinimi zębami czy sfalbanione do nieprzytomności. Takie radości to w innych częściach mojego ogrodu, liliowce rosnące na przyszłej Żwirowej są raczej skromne. Braki w urozmaiceniu petali i sepali równoważą za to wyszukaną kolorystyką. Ciekawe różyki, błękitne oczka, niespotykane pastelowe odcienie - takie są liliowce na suchej rabacie. W tym sezonie obok liliowców zadebiutowały lilie ( potrzebowałam zdecydowanie wyższych od liliowców roślin o dużych kwiatach ). Najbardziej pasują mi nasadzenia z lilii królewskiej Lilium regale, na kwitnienie orienpetów jeszcze czekam. Jestem ciekawa efektów, mam nadzieję że duże lilie nie odbiorą "suszkowego charakteru" przyszłej Żwirowej, w końcu kwitnąć będą wśród traw - miskantów i molinii.
Traw zresztą na tej rabacie jest znacznie więcej. Większość kwitnie jesienną porą ale nie wszystkie. Moim marzeniem jest doprowadzenie do kwitnienia ostnicy wielkiej Stipa gigantea. Jak do tej pory trawsko buduje wielką kępę ale na kwitnienie jej się nie zbiera. Mam jednak nadzieję że kiedyś się pięknie wykłosi i w lipcu zostanie Miss Traw Alcatrazu i Okolic. Oczekiwanie umilam sobie oglądaniem kwiatów amorfy szarej ( jak ona kwitnie to dlaczego wielka ostnica miałaby nie zakwitnąć ). Letnie byliny na przyszłej żwirowej są z tych długo kwitnących, do takich zalicza się też jeżówki Echinacea. Zanęcona tą długością kwitnienia skusiłam się i posadziłam tzw. czysty gatunek. No cóż, jak do tej pory to raczej marnie - to jest kolejne stanowisko w moim ogrodzie, które jeżówki mają głęboko w korzeniu. O ile nie ruszą do końca sezonu z kopyta to zostaną eksmitowane do zaprzyjaźnionego ogrodu. Szkoda mi miejsca na rośliny odmawiające współpracy, lepiej posadzić na ich miejscu nawet coś bardzo pospolitego typu krwawnik, byleby tylko dobrze rosło i obficie kwitło. Marnawe rarytety i odmawiające współpracy pospoliciaki które generują wrażenie wyłysiałych placków na rabacie to nie jest to co chętnie uprawiam.
Jesień na przyszłej Żwirowej należy do rozchodników Sedum. Mam ich całą kolekcję dzięki zrzutom od Dorotki i Krysi ( piękna Ziemia Zamojska wydała nie mniej piękne rozchodniki ). Dzięki nim jesienną porą na suchej rabacie roi się od owadów, głównie pszczół i motyli. Chyba żadna roślina kwitnąca o tej porze roku nie przyciąga tak owadów jak te rośliny. Na suchej rosną też jesienne astry, głównie wrzosolistne. Ww wrześniu i październiku ta rabata dalej żyje pełnią życia nie tylko za sprawą kwitnienia jesiennych roślin ale dzięki trwałym, kolorowolistnym półkrzewom i kwitnącym trawom. Po moich doświadczeniach z suchą rabatą śmiem twierdzić że ciężko grzeszą Ci narzekający na piochy. Patelniane piaski to możliwość uprawy niesamowitej ilości fajnych roślin, tylko się wyżywać ogrodniczo. Moja rabata w przyszłości zostanie zażwirowana ( to znaczy jak napadnę szejka roponośnego i zmuszę do ożenku bez intercyzy, he, he ). Żeby rabata dobrze wyglądała będzie wymagane również wyżwirowanie podwórka co jest sprawą niesłychanie bolesną finansowo. Sypanie żwiru wcale nie jest proste ( podkłady ,warstwy, różne rozmiary kamyszków ). Wstrzymujących w tej chwili oddech na myśl o słynnym białym grysie uspokajam - żwirki naturalnie kolorowe mi się marzą, żadne tam dające po oczach jasności ( toż żwirek też wymaga pewnych zabiegów żeby wyglądał ).
O rety, co za cudeńko, powiedz koniecznie co to za kulki jeżowo czerwone?, Plizz
OdpowiedzUsuńPikutku to jest akena a konkretnie to Acaena microphylla 'Kupferteppich'. Dobrze idzie jako okrywowa, ale ( i tu jest nienajlepsze info ) tylko w warunkach piaskownicy w jakiej dobrze radzą sobie kotule ( pamiętasz żółte szpilorki na tle szarych igiełek ).
OdpowiedzUsuńHmm, szkoda, że to nie dla mnie, bo kotule mają się u mnie kiepsko.
OdpowiedzUsuń