Wrzesień coś mi się zrobił miesiącem podróży, takie mini wakacje rozpisane na weekendy. W miniony weekend odwiedziłam Kraj za Wisłą, bardzo mnie pociągający. Jednym z wielu miejsc odwiedzonych podczas tzw. gościnnych występów był ogród pokazowy przy szkółce państwa Majewskich w Witowicach niedaleko Końskowoli. Szkółka specjalizuje się w produkcji roślin wrzosowych, którym to mianem określa się krzewinkowe, krzewiaste i drzewiaste kwasoluby. Do roślin z rodziny Ericaceae zaliczamy między innymi rododendrony Rhododendron, bagno Ledum, bażyny Empetrum, borówki Vaccinium wraz z żurawinami Oxycoccus, zenobie Zenobia, kiścienie Leucothoe, pierisy Pieris, golterie Gaultheria, modrzewnice Andromeda, wrzosy Calluna i wrzośce Erica.
W ogrodzie pokazowym szkółki rzecz jasna pierwsze skrzypce grają rośliny w niej produkowane. Jesień wydawałoby się niepodzielnie należy do wrzosów. Przynajmniej do czasu prebarwiania się liści azalii. W tym ogrodzie wrzosy co i raz wpadają w oko ale nie są jednak wcale roślinami nachalnie wysuwającymi się na plan pierwszy ( na szczęście ). Odniosłam wrażenie że przy projektowaniu ogrodu nie starano się na siłę wepchnąć wszystkich uprawianych odmian wrzosów ( tak wydaje mi się po oblookaniu tzw. produkcji "wykonfekcjonowanej" w doniczkach na plantacji ). Klasyczne podejście "Mniej znaczy więcej" w bardzo dobrym wydaniu. Wrzosy rzecz jasna nie występują solo, to by było zbyt nużące nawet dla zakręconych miłośników kwasolubów.
W ogrodzie wrzosom towarzyszą rośliny takie jak azalie czy rododendrony ale jest też sporo roślin, które do wrzosowych nie należą a zasadzone zostały po to by podkreślić urodę roślin produkowanych przez szkółkę. Mamy zatem całe morze traw, wyspy z rozchodników, iglaki czyli klasyczych towarzyszy wrzosów, stanowiska yuk sąsiadujących nietypowo z klonikami palmowymi, solidne stado werben patagońskich, równie mocne grupy hortensji drzewiastych i host. Nie ma tu kolekcjonerskiego szału odmian, rośliny nie są jakoś wybitnie rarytetne. Ten pokazowy ogród ma raczej za zadanie uświadomić z czym i w jaki sposób zestawiać rośliny wrzosowate żeby robiły jak największe wrażenie ( jak widać na załączonych obrazkach nie znaczy że koniecznie wszystko.towarzyszące wrzosowym powinno rosnąć w solidnie kwaśnej ziemi ).
Pewnym zaskoczeniem było dla mnie pojawienie się obok wrzosów kloników palmowych. Zestaw z tych, których człowiek się nie spodziewa. Głęboko we mnie utkwiło przekonanie że kloniki palmowe to jednak cieniste klimaty. Kloniki w Witowicach rosną w pełnym słońcu. Nie wyglądają na młode nasadzenia, zbyt byczaste że się tak wypiszę. Być może sekretem ich powodzenia jest dobór odmian ( żadnych czerwonolistnych, które są najbardziej wrażliwe na słonko ) i bezpośrednia bliskość wody ( zawsze to dobrze dla kloników jak powietrze ma odpowiednią wilgotność ). Domyślam się też że gleba na stanowisku kloników jest jednak nieco inna niż ta w której rosną wrzosy. Pewnikiem podobna do tej ze stanowisk azalek czy rodków.
Główną "zaczepką dla oka" jest w tym ogrodzie strumień. Zaprojektowany został jako klasyczny meandrowiec i na tym mniej więcej kończy się klasyka. Linii brzegowych strumienia nie mącą bowiem żadne nasadzenia, woda ma do towarzystwa jedynie ascetyczny żwir i trochę kamieni. W miejscach gdzie wody strumienia rozlewają się szeroko tworząc bajorko ( choć może słowo bajorko trochę nie pasuje do czystej i niezbyt głębokiej wody ) tworzą się zwierciadadlane powierzchnie odbijające nasadzenia. Tę lustrzaną jakość woda uzyskuje dlatego że nie płynie wartkim nurtem. Po prawdzie to ona sprawiała wrażenie stojącej. Być może jedynymi chwilami kiedy strumyk robi się żwawszy jest dostarczanie wody ze źródła położonego na jednym z krańców ogrodu. Jednak spokój strumyka jest zaletą, jakoś bardziej pasuje do minimalistycznego otoczenia niż niespokojny i lśniący w słońcu nurt.
Teraz słówko o ozdóbstwach. Nie przepadam specjalnie za ogrodowymi ozdóbkami. Pewnikiem dlatego że bardzo trudno spotkać dobrze dobrane do stylu ogrodu ozdoby. Zazwyczaj też ozdobiający nie potrafią się w porę powstrzymać i kończy się tragiczie dla ogrodowych założeń. W tym ogrodzie ozdóbstwa mnie nie raziły bo: po pierwsze było ich niewiele, po drugie nie rozpełzły się po całym ogrodzie. Skupiały się głównie w okolicy ławeczki ( w donicach ustawionych przy niej szklane ptaszki, na fragmencie kostrzewy szklane lampionki i zabawne niby ptasie domki ) i nasadzeń z host ( z lekka odjechane, ceramiczne gęsie łepki ). Generalnie ozdóbstwa w Witowicach nie odciągają człowieka od podziwniania głównego tworzywa ogrodu czyli roślin.
I to by było na tyle jeśli chodzi o jesienne sprawozdanko z tej wizyty ogrodowej. Sorrky za jakość zdjęć, małpkowe ( towarzystwo Krzysia wpędziło mnie w kompleksy, he, he ).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz