No i nadchodzi to najważniejsze ze wszystkich świąt - Dzień Kota! Nie wiem czy kocyndry wiedzą że jutro jest ich święto ale zachowują się jakby wiedziały, i co gorsza były święcie przekonane że tak, to jest najważniejsze święto roku! Ważniejszego nie ma! Kotowskie ostatnio miały prawo się czuć z lekka zaniedbane, zostawione samopas i w ogóle, dlatego będziemy świętować na całego w ramach wynagradzania zaniedbań.
Oczywiście każdy kociamber ma inną wizję tego jak te obchody powiny wyglądać ( od zalegiwania kaloryferowego, do dzikich zabaw moją ciężko wykradzioną srebrną bizuterią ) ale w jednym punkcie oczekiwania są zbieżne - żarcie ma być super i pięć razy dziennie podawane ( co najmniej ). Nie ma lekko , nadszedł czas na surową wołowinę i indyczą watróbkę ( dla preferujących ). Mile widziana śmietana zebrana z prawdziwego nieodciąganego krowiego mleka. Potem może odbyć się przegląd naszych talerzy a nuż widelec coś się na nich w sam raz na koci ząb trafi. Brakuje tylko spełnienia życzeń kawiorowych i szampana na popitkę. Przy posiłkach mile widziane tło z ptasich świergotów ( puścić nam kosa i te...no jak im tam "Odgłosy lasu" ), po posiłkach smyranie poduszeczek łapkowych, dyskretny masażyk wystawionych bęcoli, a potem drapanie za uszkami ( bez żadnego kretyńskiego sprawdzania wnętrza tych uszek pod kątem świerzbowca ). Znaczy planowany jest dzień pełen zajęć bo obsługa pięciu kotów bywa czasem czasochłonna.
Po święcie wrócimy do realu - przegląd techniczny kotostwa , czas odrobaczania, codzienna godzina wychowawcza. Czuję że Lalek wymaga przeleczenia uszek, Sztaflik dostanie nowy wzmacniacz dla oczek, Okularia vel Pumel kwalifikuje się do odchudzania, Felicjan ze Szpagetką powinni wylądować u kociego psychiatry ( Felek ma wrodzone kuku na muniu, Szpagetka jest zwichrowana przez opiekę po zeszłorocznym wypadku ). Po święcie może uda mi się z lekka odetchnąć. Planuję coś na kształt Dnia Tabazelli - posiłki do wyra, drapanie pod stópkami, mile sącząca się do ucha muzyczka.
Czy te urocze gryplany mają szansę na spełnienie - no, raczej cienko z tym będzie. O ile Dzień Kota cieszy się w naszym domu wielką estymą o tyle ustanowienie Dnia Tabazelli mogłoby się spotkać z całkowitym brakiem zrozumienia ( szczególnie ze strony kotów ). A szkoda, bo chętnie bym pogrymasiła, sypała skry z oczu i futra, a nawet podostrzyła pazury ( może nie na meblach, mam na myśli obiekty ciekawsze i bardziej nadające się do ostrzenia pazurów ). Nic to, nie wszyscy mogą być gwiazdami i obchodzić super święta ustanowione przez miłośników . Poczekam sobie na zwyczajne urodziny.
ktoś wyliczył, ze kot do pełni szczęścia potrzebuje minimum 30 minut drapanek, głaskanek i mizianek dziennie. ja mam 11 kotów :D Dzień Kota na okrągło :D
OdpowiedzUsuńDobrze że tu zajrzałam dzień przed najważniejszym świętem i mogłam znajome kociary poinformować o Dniu Kota. Nie wszystkie wiedziały :)
OdpowiedzUsuńWalentyna
Kochane miziam i drapię aż mi ręce mdleją, w zamian oprócz radosnych mruczeń słyszę też paskudniejsze tony - jakieś burczenia felicjanowe. Rany, chcę Dnia Tabazelli!
OdpowiedzUsuń