Mimo suszy kwietniowe kwitnienia wyglądają całkiem całkiem. Zakwitły moje ukochane narcyzki 'Thalia', trwa nadal hiacyntowy zawrót głowy i totalne zasasankowanie ( sasankom poświęcę osobny wpis ). Bardzo dobrze wypada też drobnica typu zawilce, fiołki czy miodunki. Stanowiska odmian zawilca gajowego Anemone nemorosa osiągnęły status tzw. minipoletek. Szczególnie cieszy mnie kwitnienie odmiany 'Blue Eyes', która znacznie poszerzyła "zasięg występowania" w Alcatrazie. Pomponikowate kwiatki z dobrze widocznym "ślepkiem" - w tzw. większej masie miodzio dla oka. Co prawda większa masa jest pojęciem dość względnym, dla mnie w przypadku zawilców gajowych za większą masę uchodzi już stanowisko liczące pół metra kwadratowego. Dochodzę do wniosku że rzeczywiście jest coś na rzeczy ze związkiem zimowo - wiosennej suszy a obfitością kwitnienia zawilców gajowych. Nawet te złośliwsze i niewdzięcznie słabo kwitnące do tej pory odmiany dają w tym roku czadu. Jedno szczęście że zawilcowo Alcatraz już jest usatysfakcjonowany, bo nie wiem czy bym się oparła kolejnej odmianie o kwiatach w odcieniu błękitu ( co byłoby w wypadku mojego ogrodowania głupotą i niepotrzebnym wydawaniem kasy, bo różnice pomiędzy odmianami są nieraz minimalnie widoczne, bardziej zabawa w kolekcjonerstwo niż coś co ma znaczenie dla wyglądu rabat ). Jednak w Alcatrazie rośnie dokładnie tyle zawilców gajowych ile rosnąć powinno i nie ma co zwiększać stanu posiadania. To byłoby zwyczajne łakomstwo, czyli coś co zawsze wychodzi.ogrodowi ( i nie tylko ) bokiem. Grzybków w tym barszczu jest tyle ile powinno być.
Cebulowe kwitnienia prezentują się w tym roku nadzwyczaj okazale - hiacynty powróciły na rabaty w pełnej chwale. W końcu udało mi się dosadzić odpowiednią ilość cebul i Alcatraz może się pochwalić niemal takim stanem hiacyntów jaki był przed pamiętną zimą w 2012 roku. Po ogrodzie niesie nieco ciężkawy, hiacyntowy zapach, który najwyraźniej nie przeszkadza kotom ( lalkowe i szpagetkowe próby wylegiwania się w hiacyntach zostały ukrócone - oklep tyłków był lekki za to obraza na mnie była ciężka ). To jest też dobry rok dla szafirków, choć nie dla wszystkich - szafirek szerokolistny Muscari latifolia wygląda jakby "nie wyglądał". Za to wszystkie alcatrazowe narcyzki pięknie się odliczyły. Ubiegłoroczny jesienny zakup, mieszaniec z grupy triandrus - 'Kate Heat', jest wyjątkowo urodnym narcyzem. Wdzięk "dziczyzny" charakterystyczny dla tej grupy narcyzów i delikatny morelowy kolor przykoronka - jak dorwę cebule tej odmiany jesienną porą to uraczę nimi masowo Alcatraz. Może nie będzie ich aż tyle by konkurowały z moją ulubioną odmianą 'Thalia', ale na pewno będzie ich na tyle dużo by kwitnienie odmiany 'Kate Heat' było zauważalne w Alcatrazie. Szczęśliwie koty nie doceniają uroków narcyzków, zapach może nie taki, czy łodyżki uwierające - w każdym razie na narcyzach nie widziałam śladów po kocich drzemkach. No i bardzo dobrze bo i tak już jestem w niełasce u mojego stada a kolejny "zapobiegawczy" oklep przeze mnie wykonany, nie polepszyłby naszych stosunków.
W Miodunkowni ( hym, nazwa nieco na wyrost bo miodunki rozsiane po Alcatrazie i podwórku nie stanowią jednorodnego nasadzenia na "własnym stanowisku", jak ma to miejsce w przypadku Ciemiernikowszczyzny ) jest bardzo różnie jeśli chodzi o kwitnienia - część zeszłorocznych zakupów była dzielona jesienną porą co nie przekłada się na wiosenne uroki. 'Bubble Gum' i 'Pierre's Pure Pink' nie prezentują się zbyt okazale.Co prawda obie odmiany zakwitły ale wygląda na to że raczej będą cieszyć moje oczy w późniejszej fazie wzrostu. W przyszłym roku kępki tych odmian powinny być już na tyle zażyte by kwitnienie powalało. Stare stażem miodunki zakwitły"w masie" i robią bardzo dobrą robotę w zacienionej części Alcatrazu. Moje faworyty - jasno błękitna 'Ocupol' i chabrowa 'Blue Ensign' - kwitną jak marzenie ale i "zwyczajne" ( co nie znaczy że nieodmianowe ) miodunki robią wrażenie. Niestety te posadzone tuż pod drzewami cierpią przez niedobór wody. W końcu się złamię i zacznę podlewanie ( obiecałam sobie tego nie robić wiosenną porą z powodu planowej "naturalizacji" ogrodu, ale chyba wymięknę ).
Susza nie przeszkadza za to fiołkom motylkowym. Viola sororia 'Priceana' wreszcie po ubiegłorocznym dzieleniu zakwitła masowo. Miałam mało roślin tej odmiany, więc stosowałam tzw. "podział do upojenia" w celu uzyskania większej ich ilości na dość duże stanowisko. Pasowały mi do miodunek 'Blue Ensign' i stada ułudek rosnących nieopodal. Niestety o ile zwyczajna ułudka Omphalodes verna jak zwykle dzielnie kwitnie, o tyle forma 'Alba' jest coś słabo widoczna. Może nie tyle jest to sprawa ilości kwiatów na kępie co raczej słabego przyrostu tej odmiany. Omphalodes verna 'Alba' rośnie u mnie jakby chciała a nie mogła, znaczy jakiś tam przyrost jest ale marniutki. Nie jest jeszcze tak tragicznie jak w wypadku ułudek zanikających ( były w Alcatrazie i takie odmianowe ułudki wiosenne, które odfrunęły z królikami ) czy odmawiających współpracy ze mną i Alcatrazem ułudek kapadockich Omphalodes cappadocica. No cóż, nie można mieć wszystkiego, pocieszam się zatem kwitnieniem ułudkowych kuzynek czyli brunner i niezapominajek. Zarówno te pierwsze jak i te drugie rosną u mnie bezproblemowo i naprawdę dobrze kwitną.
Od spraw przyziemnych przechodzę do spraw wyższych czyli do kwiatów na krzewach i drzewach. Przyszła pora na kwitnące klony. Ich kwiaty nie są tak spektakularne jak kwiaty drzew owocowych, że o magnoliowych ledwie napomknę. To malutkie, bardzo delikatne i subtelne kwiatuszki. Tajemnica ich urody leży głównie w tym że masowo się pojawiają, choć przyznam że mnie zachwycają i pojedyncze kwiatuszki. Na fotce poniżej ciemno czerwone kwiatki Acer aconitifolium, moim zdaniem chyba najurodniejsze z tych zakwitających na klonach japońskich. Do kwitnienia przygotowuje się też mój na wpół zidentyfikowany kasztanowiec. Co prawda kwiaty ma bardzo - bardzo, ale gdzie im tam do urody kwietniowych liści.
Teraz waga ciężka jeśli chodzi o wiosenne kwitnienia - M jak magnolie.W tym roku odliczyły się wszystkie z wyjątkiem odmian 'Vulcan' i 'Lennei Alba' ( no tak, wiedziałam o tym już jesienią ale wiosenną porą brak magnoliowych kwiatów bardziej rzuca się w oczy, he, he ). Trudno, widać drzewka jeszcze nie dojrzały do wyprodukowania kwiatów. Dla mnie i rodziny brak kwiatów na tych dwóch magnolkach oznacza dietę bananową od maja do lipca.Wierzę w moc skórek bananowych podrzucanych pod magnoliowe drzewka. Drzewka owocowe za to kwitną "po całości". Bezczelnie przyznaję się do tego że nieco opatrzyły mi się kwiaty drzew z rodziny Prunus, wisienki i inne śliwy miłe dla oka ale to rodzina Malus zagarnęła moje serducho. Kwitną moje jabłonie przepięknie, wabią pszczółki a delikatny zapach w sadkowej części ogrodu jest dla mnie równie miły co woń hiacyntów dla Lalka i Szpagetki. Ponadto jabłonkowe kwitnienie niesie w sobie obietnicę jesiennego owocowania. Piękne są kwitnienia z taką obietnicą.
A magnolka na pierwszym zdjęciu to któraś stellata ?
OdpowiedzUsuńTo jest loebnerka 'Powder Puff', taka jak u Ciebie.Usiłuję ją lansować od paru lat wsród zamagnoliowanych, średnio mi idzie bo kwiaty mieszańców typu soulangeana, brooklinek czy nowozelandzkich pięknotek egzotycznie czarują wielkością. Szkoda bo 'Powder Puff' wdzięczna jak rzadko i nie tak "nachalnie urodziwa", więc sprawdza się i w bardziej naturalistycznych założeniach.
OdpowiedzUsuń