Gwiazda nad gwiazdami, różany hardcore któremu rady nie dała nawet okrutna zima w 2012 roku, ozdoba maja, czerwca, królowa września, wymagająca jeno podstawowych zabiegów niewybredna piękność - tadam, tadam - 'Mary Rose'! Weteranka w Alcatrazie, najstarsza "austinka" i w ogóle jedna ze starszych róż angielskich, tzw. krok milowy w ich hodowli. Zakwita w moim ogrodzie w drugiej połowie maja i kwitnie z krótkimi przerwami niemal do mrozów. Pozyskana od znajomych szkółkarzy ( dobrze zaszczepiona, podkładka nie wytwarza odrostów i nie odfruwa w niebyt po ciężkiej zimie ), rośnie w Alcatrazie ponad dziesięć lat ( coś mi się tam memle w zwojach że kupiona była w 2003 lub 2004 roku ). Ponoć swój twardy, "pionierski" charakter zawdzięcza ta odmiana obecnym "w rodowodzie" genom Rosa rugosa, różanej mistrzyni przetrwania rodem z japońskich, kamczackich i koreańskich plaż. 'Mary Rose' pochodzi z krzyżowania róż 'The Wife Of Bath' i 'The Miller', może silny charakterek ma po "dzikunach" ale urodę odziedziczyła po jednej z prababek - 'Constance Spry'. Szczęśliwie nie odziedziczyła po niej jednokrotnego kwitnienia i niestety nie odziedziczyła zapachu. 'Mary Rose' pachnie co prawda dość mocno ale oszałamiające nuty zapachowe to nie są. Myślę że swoje długotrwałe kwitnienie zawdzięcza 'Mary Rose' drugiej prababuni - floribundzie 'Ma Perkins'.
Najstarsza z moich angielskich róż zarejestrowana została w 1983 roku. "Tatuś" czyli David Austin, nazwał tę odmianę na cześć flagowego okrętu Henryka VIII. Twórca potęgi morskiej Anglii ( tak, tak, to on rozpoczął inwestowanie w marynarkę, a nie jego córka Królowa Zawsze Dziewica - z pięciu okrętów w początkach panowania Henryka zrobiło się pięćdziesiąt trzy ). Nazwał swą dumę, największy okręt floty, imieniem ukochanej siostry, Mary - zwanej z racji urody Różą Tudorów. Księżniczka Anglii oprócz różanej urody miała zdaje się niezłe kolce - poślubiła co prawda starszego od niej o ponad trzydzieści króla Francji Ludwika XII, ale gdy małżonek po trzymiesięcznym pożyciu wziął i kipnął, nie pozwoliła wydać się za następnego w kolejce do francuskiego tronu Franciszka I, tylko bezczelnie poślubiła księcia Suffolk. Henio się wściekł ale nie na długo, w końcu na cześć Mary nazwał jedną ze swoich córek ( tą pierworodną, więc niby ważniejszą ), no i okręt. Łajba pływała strasząc sąsiadów aż w końcu chwalebnie zeszła na dno w czasie bitwy morskiej jaką stoczono niedaleko Portsmouth w roku 1545. Ponoć miała kiepskiego kapitana, bo dno osiągnęła nie na skutek wrażych działań tylko błędu w sztuce żeglowania. Ciekawe czy Henio zaryczał "Skrócić o głowę!"? W roku 1971 to co zostało po super okręcie Henia podniesiono z dna morza i umieszczono w Muzeum Okrętów Tudorów w Portsmouth.
'Mary Rose' dorasta do 150 cm wysokości ( u mnie ma na maksa 120 cm i myślę że to jest wysokość jaką jest w stanie uzyskać w naszym klimacie ) i 90 - 150 cm szerokości. Kwiaty są duże, pełne - mają 26 do 40 płatków. Kwitną klastrami, jak już pisałam, niemal przez cały sezon ( w Alcatrazie kwitnienie wrześniowe to istne szaleństwo ). Róża jest odporna na grzybice, nigdy nie zdarzyło się jej mieć czarnej plamistości, nawet w najbardziej mokre lato. Jeżeli chcecie zacząć różankowanie, to właśnie 'Mary Rose' jest idealną "pierwszą austinką".
Jest piękna a rodowód imponujący jak i twoja wiedza na ten temat :) Fajnie się czytało :D
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru życzę :)
Lubię historie roślinne - romans, płaszcz i szpada, często mroczny thriller. Czasem nawet tzw. czeski film skrzyżowany z niemieckim krimi. :) Czasem straszliwe opowieści dotyczą z pozoru pospolitych roślin, takich o których człowiek nie spodziewa się żadnych mrożących krew w żyłach historyjek. Róże zazwyczaj mają "coś w zanadrzu", szczególnie starsze odmiany.
Usuń