Wracam myślami do cieplejszych czasów i smętnie myślę o tych wszystkich niezrealizowanych gryplanach. Cóś mało jest pocieszające że to tzw. okoliczności miały wpływ na to że z planowanych ogrodowych zamierzeń ledwie cząstkę udało mi się w tym roku zrealizować. No w końcu zawsze są jakieś okoliczności, może po prostu maksymalnie się napinam przy tych gryplanach a potem mam kaca bo real leży jak leżał? Ech, życie, życie, nie ma co dywagować dlaczego w temacie oczka wodnego nadal leżę, trzeba się trochę powymundrzać. Wiadomo, najpiękniej wymundrzajo się ci, którzy specjalnymi sukcesami w wymundrzanej dziedzinie popisać się nie mogo. No wypisz, wymaluj ja! Wpis pewnie będzie miał branie, bo zdaje się że w temacie oczka wodnego to większość ogrodujących też leży a niektórzy to już nawet zaczęli kwiczeć. Znaczy to będzie takie "kontinułe" zeszłorocznego Jak nie zakładać oczka wodnego .
Zacznę od tego że oczko wręcz prowokuje do zakładania minizoo, no bo jakże to tak bez rybków, żabów i ważek. Zoolog musi być bo po co komu oczko bez rybków i to najlepiej tych cudnie złotych! No i zaczyna się jazda czyli grzech ciężki nieumiarkowania. Rybków ma być ławica, choć oczko na ogół nieduże. Ławica błyskawicznie zmienia wodę w zieloną maź, dzielnie nawożąc stawek, człowiek dodaje swoje trzy grosze dokarmiając rybki. Efekt wizualno - zapachowy powoduje że natentychmiast myśli się o likwidacji bajora. Niestety oczko o wodzie czystej jak źródlana zdrojówka wymaga ograniczenia "życia przyrody" i żelaznej dyscypliny oraz serca z kamienia ( odławiania narybku i zasilania nim naturalnych zbiorników, a w przypadku gatunków egzotycznych to nawet nie chcę myśleć czego ). Oczywiście zawsze możemy wpuścić w stado pokojowo nastawionych rybek takiego okonka na ten przykład. Jednak takie rozwiązanie jest rozwiązaniem stawowym a nie oczkowym ( w oczku po pewnym czasie dokupujemy rybki dla okonka ). Możemy też się tym wszystkim nie przejmować i niech zwierzaki zajmą się sobą same. Natura zadziała, choć smród i w wypadku co wrażliwszych sumień tzw. kac moralny może nas prześladować.
Problem zielonej mazi nie bierze się z niczego innego tylko z lenistwa. Głównie umysłowego, bo nijak do szerokiej rzeszy oczkujących "rybkowo" nie chce dotrzeć ta prosta prawda że oczko ze zwierzętami jest czymś więcej niż zwykłą rabatą, ozdóbstwem i pieszczotą dla ogrodniczego ego. Oczko jest miejscem życia żywych stworzeń. Odnoszę czasem wrażenie że spora rzesza ogrodników, niby ludzi kochających naturę, urządza to wodne zoo jak w XVI wieku urządzano przypałacowe menażerie - zwierz padnie, zastąpi się go nowym, ważne żeby przez jakiś czas sobie egzystował i dodawał splendoru naszemu ogrodowi. Piesa zaswetrowana została uszczęśliwiona oczkiem "splendorowym" urządzonym przez byłego właściciela jej hacjendy. W tym wypadku nadmiarem rybek zajmuje się kocia część rodziny, a ponieważ kocie dziewczynki są bardzo łowne problem rybek może rozwiązać się naturalnie w sposób ostateczny. I dobrze! Trzymanie zwierząt w małych zbiornikach ma w sobie smutek basenu dla karpi na przedświątecznych targowiskach. Ryby pływające w olbrzymich ilościach w małych oczkach, takich jakie zazwyczaj są urządzane w większości ogrodów, nie świadczą wcale o życiu bliżej natury a jedynie o braku poszanowania dla niej. Oczko "splendorowe" jest oczkiem nieetycznym, powstałym z bezmyślności skrzyżowanej często z megalomanią. Fuj!!!
Megisława od Łąk przywołała kiedyś w dyskusjach oczkowych kwestię akwarium. No właśnie, dobrze jest znać swoje możliwości. Jeżeli jesteście w stanie opanować równowagę biologiczną w akwarium to powinno być wam łatwiej w o wiele większym zbiorniku. Ale jeżeli nie dany jest Wam ten dar sterowania biotopem w małym rozmiarze to nie rzucajcie się na znacznie większy - to źle się skończy. I dla mieszkańców zbiornika i dla Was, jego posiadaczy. Jeżeli Wasze oczka pozostaną niezarybione to nie znaczy że nie będzie w nich życia, Kochani z wodą to ni ma że ni ma - woda to życie ( i temu żaden kreacjonista nie zaprzeczy ).
Dziś fotki zrobione nad stawami urządzonymi na Nerze, rybki i kaczki, dafnie i cóś jakby raki ( ale to chyba te amerykańskie a nie szlachetne ) zamieszkują te wody. Właściwe miejsce dla żywych stworzeń.
Mamy oczko (mamy też naturalny staw, ale gdzie indziej). Oczko jest dość duże i głębokie, coś ze 30 m.kw. i do 2 metrów w najgłębszym miejscu. Z biegiem czasu zbrzydło, bo brzegi się ciut poobsuwały i folię gdzieniegdzie widać, ale to już zarasta. Samo. Mchem i inną zieleniną. To było moje raczkowanie w dziedzinie tworzenia biotopów zbliżonych do naturalnych, ale poszło nieźle. W strefie płytkiej są trzciny,irysy wodne i inne tataraki, w głębokiej - nenufary i grzybienie. Woda, w celu oczyszczania i natlenienia, jest pompowana podziemną rurą do takiego pieńka, z którego sobie sika na kamienie, a potem rzeczką (czyli po prostu rowkiem wyłożonym folią, wysypanym piaskiem i kamieniami i obsadzonym roślinami bagiennymi (ach, ten filtr trzcinowy!) wraca sobie do oczka. I wodę mam kryształowo czystą, o ile ktoś nie weźmie rzęsy wodnej za bród. Pompę włączamy tylko latem na 2-3 godziny dziennie, więcej nie trzeba. A ostatnio zaczynamy myśleć, że mała fontanienka, taki "sikacz" też wystarczy. Były rybki, niezbyt wielka ilość, ale mróz się z nimi załatwił. Selekcja naturalna... Są za to żaby, traszki,ślimaki, ważki i masa innego życia. Ptaki kąpią się na płyciźnie, pszczoły siadają i piją na mchu. Może nie jest to cud urody, ale pracy przy nim niewiele i swój urok ma. Wyławiana rzęsa i nadmiar wodorostów zasilają kompost.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, życie w wodzie to nie tylko rybki. Rybki w wodzie to za to czasem nadmiar życia. ;-)
UsuńNasz oczko wodne jest dołem bez folii, które zapełnia się wodą wraz z napływem wód opadowych i sobie jest. w tym roku nawet zaszczyciła nas para kaczek. A tak woda raz jest raz jej nie, w tym roku dzieki mokremu rokowi mieliśmy pełny staw. w zeszłym był suchy i straciliśmy wszystkie ryby. Ale patrzenie na wodę mnie ogromnie wycisza :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :D
Do relaksacji rybki tyż niepotrzebne, tym bardziej że stawek jest hym... tego... okresowy. Inna żywina do takiej wody przylezie. :-)
UsuńNiestety koty nie dają rady :( Plan jest taki: rybki w dobre ręce (mogą to być dobre ręce opiekuna pingwinów w zoo ;)) a po wierzchu rzęsa jak u Gorzkiej Jagody. Żaby i zaskrońce niechże sobie żyją ale to karasie niestety sprawiają, że oczko wygląda jak zupa szczawiowa :(
OdpowiedzUsuńA propos: są tu może chętni na moje złote karasie? Warunek - zabrać WSZYSTKIE, co w brew pozorom łatwe nie jest.
Aaaa... Tabasiu, ta moja ławica - obecnie szacowana na kilka setek (realy - konsultowane z uniwersyteckim ichtiologiem) wzięła się z 4 (słownie CZTERECH) egzemplarzy wyjściowych.
UsuńWłaśnie o tym pisałam, cztery rybki puszczone na żywioł i zupa szczawiowa w wyniku erotomanii karasi. Może jednak te pingwiny?;-)
UsuńJesuuu, strach się bać tej żywiny. Nie mam oczka, a chciałam, mam wielką skarpę, której nie chciałam. Tak to bywa. Moje gryplany też leżą. I leżą, i leżą...
OdpowiedzUsuńNa skarpach ty tylko kozice, he, he.;-) Gryplany to do siebie mają że potrafią się nagle straszliwie rozgryplanić.;-/
Usuń