wtorek, 30 stycznia 2018
Ogrodowe podsumowanie miesiąca
No tak, może nieco dziwne wydaje się podsumowanie prac ogrodowych wykonanych w najbardziej zimowym z zimowych miesięcy ale wbrew pozorom styczeń wcale nie musi być miesiącem gdzie nic ogrodowego się nie dzieje. Może przycinań krzewów nie uskuteczniam, straszliwych i groźnych gryplanów typu przebudowa Alcatrazu nie snuję ( doświadczenie już mnie nauczyło gdzie Wielki Ogrodowy ma te moje gryplany i informuję zainteresowanych że jeżeli prawdą jest że my na obraz i podobieństwo to nie jest to tzw. miejsce szacowne ) ale stronki zielone oglądam w poszukiwaniu ciekawych roślin, biuletyn irysowy z nabożeństwem czytam ( qrcze, naszłam solidny artykuł o irysach Calsib uprawianych w klimacie mocno umiarkowanym że tak go nazwę, a mnie pacyficzne mieszanki zawsze bardzo się podobały ), zastanawiam się gdzie są nasiona tych dynek od Mamelona. Znaczy niby nic się nie dzieje ale cóś się knuje, a nawet jakby do uprawy człowiek chętnie by przystąpił. W ramach wizytowania Leroja ( gips i oblookanie cen farby ) oczęta moje usiłowały wyśledzić doniczki rozkładalne ale albo ja już mam rogówkę stwardniałą jak stal ruskich czołgów i ślepię w związku z tym albo po prostu w tym markecie budowlanym takowych doniczków nie ma.
Doniczki eko uważam w moim wypadku za najlepsze rozwiązanie, jednakowe, łatwe do zabezpieczenia przed Samym Złem w mini szklarence, gwarantującej że jakaś, choćby i niewielka część zielonego przeżyje hym... tego... warunki domowe absolutnie niesprzyjające młodym roślinom. Szklarenka niestety jest konieczna bowiem obcięte pety nie zdały egzaminu, Samo Zło długo jeszcze po wykończeniu roślinek turlało niepotrzebne już pety po podłodze pralni. Na tłuczenie szklanych kloszy nie ma mojej zgody, opcja szklarenkowa jako opcja wagi na tyle ciężkiej ( zamierzam obciążyć szklarenkę dodatkowo kamorem ) że Samo Zło nie da rady wydaje się jak najbardziej racjonalna. Owszem jeszcze bardziej racjonalna jest opcja wywalenia Samego Zła na stałe do Małgoś - Sąsiadki ale jest to opcja niewykonalna - Samo Zło wraca zawsze jak zły szeląg! No a szklarenkowe plany wysiewowe to ja w tym roku mam - Mamelon zamarzył o białych dynkach coby chałupę jesienią ustroić i o różowych cyniach, które kiedyś tak ją urzekły w ogrodzie Ewandki, mnie się marzą groszki pachnące w dużej ilości i trochę wcześniej kwitnące nasturcje. No i wychodzi na to że w lutym trzeba będzie pogonić koty z niektórych parapetów i stworzyć miejsce na uprawę jednorocznych. Ponoć groszki pachnące siane w styczniu i lutym, kwitną znacznie dłużej niż te siane bezpośrednio do gruntu. Pod warunkiem rzecz jasna że nie pozwala im się na wiązanie zbyt wielu nasion. Znaczy trzeba się koło groszków pokręcić od czasu do czasu z sekatorkiem, jak jaka lady z Albionu dbająca żeby ogród był zawsze kwitnący. No i to by było na tyle tego ogrodowania w styczniu, w sumie to ogólne lenistwo. Dobra, niech będzie że była wykonana praca konceptualna w niewielkim zakresie, choć to chyba tylko dla poprawy mojego samopoczucia ( o boszsz... jaka ze mnie pilna pszczółka, nic we mnie z leniwca, he, he, he ). Na obabrazku dziś macie Felicjanodzillę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dla mnie styczeń, to całkowite ogrodowe lenistwo...oprócz przejrzenia kilku gazet :)
OdpowiedzUsuńU mnie też w większości miesiąc przebimbany ale od paru dni się zbieram. Zdążyłam już potłuc jedną doniczkę przy kąpieli nielicznych ( Samo Zło ) roślin domowych.:-/
OdpowiedzUsuńPoczułam wiosenne podmuchy, ciut słońca wyszło i zakupiłam nasionka kwiotków - będziem siać. ...no i może coś mi kiedyś urośnie... Nie spinam się, bo zielono będzie tak czy siak - zielone samo rośnie :)
OdpowiedzUsuńA ja szukam groszków 'Champagne Bubbles' i nic! Parę lat temu Brytole wypuścili taką serię odmian 'Spring Sunshine' i w niej są takie właśnie odmiany o kolorze szampanskoje czy brzoskwinki. W dodatku te groszki pełne wigoru są i mają dłuuugie łodyżki, tak że spokojnie ciąć je można do bukietów. Niestety u nas krucho z kupnem takich odmian a z zagramanicy "ewentualną paszę" sprowadzać dla Felicjana to fanaberia.;-)
OdpowiedzUsuńA ja, jak mi się uda przed zmrokiem z pracy wrócić, idę do ogrodu. Ziemia w zachodniej Polsce nie jest zmarznięta, więc plewię, porządkuję, no i zaczęłam zimowe cięcie winorośli, a mam jej sporo. Zwykle robiłam to za późno i już płakała, więc w tym roku w lutym muszę zamknąć temat. Groszki kojarzą mi się zawsze z Monty Donem. W jednym z programów opowiadał o swoich eksperymentach z terminem ich wysiewu.
OdpowiedzUsuńMnie się tyż groszki nieco z angielska kojarzą. Nieco bo w czasach mojego dzieciństwa były to popularne kwiaty bukietowe. Dziś już groszku pachnącego na kwietnych straganach ani tym bardziej w kwiaciarniach nie uświadczysz.
UsuńZiemi ciepłej do pielu się nadającej zazdraszczam, u mnie nadal zimowo.:-)
Hej a mnie już wzeszły heliotropy i lobelie i nawet je przepikowałam. I jeszcze kobee pnące. Jezu jak dobrze popatrzeć jak coś wreszcie wyrasta a nie zamiera. Sieję heliotropy drugi raz, za pierwszym razem nic nie wzeszło, za drugim 17 sieweczek. Hej będzie się działo. Sieję je, jak mówi poeta, ponieważ w sklepach są one raczej drogie. Tak wydać lekką ręką na circa 15 krzaczków po 8 zeta to mi się nie uśmiecha. Sadzę je na obwódkę do jasnych róż, cudnie pachną i zwabiają motyle, a szczególnie pazia królowej.
OdpowiedzUsuńHo, ho, a ja dopiero dziś doniczki jednorazówki nabywszy. Czuję się z lekka zapóźniona. Heliotropy są miłe, moja Ciotka Hanka je sadzonkuje jak pelargonię. "Szczka" znaczy.;-)
Usuń