niedziela, 18 marca 2018
Codziennik - wymuszony stoicyzm i kopciuszkowe tęsknice
"Boże, daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Daj mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I daj mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego." Tak swego czasu pisał Reinhold Niebuhr w swoim religijnym dziełku "Modlitwa o pogodę ducha", która to modlitwa niejednemu już pomogła ( głównie tym uzależnionym ale nie tylko ). Mnie też nie zaszkodziła, ba, uczyniłam krok naprzód - jak nie możesz czegoś zmienić to staraj się w tym znaleźć cóś pozytywnego. Ni cholery nie zmienię pogody ale zimę mamy cudną tego przedwiośnia, nieprawdaż? Tak biało i mroźno i świetnie że jeszcze trochę kocie tyłki pogrzeją się na kaloryferach a ja powsłuchuję się w chrupoty jakie moje kroki wydobywają ze zmarzniętego śniegu. Zaprawdę mało jest tak słodkich rzeczy jak ogarnianie domowego mandżura o poranku ( ha, bladym świtkiem ), gdy za oknem jakieś straszne minusy a pod ręką przerywnikowa ( no bo przeca porządkuję ) kawusia z biszkoptami.
Dobra, nie czarujmy się, wolałabym żeby domowego mandżura ogarniała jakaś siła fachowa, miła i inteligentna, potrzebująca kasy ( niewielkiej, klasyczny skąpy pracodawca polski się we mnie budzi natentychmiast ) albo ktoś kto się zlituje nad upośledzoną sprzątalniczo. Taa, a najlepiej to Isaura żeby za mnie porządki czyniła. Jestem potworem, wiem o tym ale nic nie poradzę że potrzeba zrobienia porządków wyzwala we mnie najgorsze instynkta. I jeszcze mam te rojenia mało realne - mili i inteligentni to by mi gardziołek napchali tymi groszami które mogłabym zaproponować im za pracę niewdzięczną , litościwi zaraz by się zaczęli litować nad sobą a Isaura zbuntowałaby się jak załoga "Bounty". Pomijając nikły stopień prawdopodobieństwa udzielenia mi pomocy w porządkach domowych przez siły fachowe, litościwych i niewolników, muszę z lekkim tylko zawstydzeniem przyznać że wyjątkowo nie lubię jak ktoś mi grzebie w moich rzeczach i układa wszystko domowe nie tak jak po mojemu być powinno. Znaczy z jednej strony chciałabym paradować w peniuarze po czystym wysprzątanym cudzymi rączkami domku, a z drugiej strony niepokoiłoby mnie czy te cudze rączęta nie poprzestawiały moich pierdół i pierdółek, nie daj Boże nie porządkowały po głupiemu dokumentów albo nieprawidłowo działały przy pakowaniu komody z porcelaną i szkłem ( to jest sztuka ).
Cóż, cudne peniuary w stylu tego jaki nosiła Madame Rose jak na razie odlatują z królikami, a ja zamiast popijać kawulę z cud inteligentnym agentem, wgapiać się w lustro dla potwierdzenia własnej urody i rzucać od niechcenia hasełko "W zeszłym roku o tej porze padał śnieg" ( zmodyfikowane "O, niby przedwiośnie a pada śnieg!" ) przygotowuję sobie ciuchy do sprzątania ( super majto - spodnie w kolorze zdechłej truskawki i podkoszulek w kolorze wyrzyganej bułki ze szpinakiem ) i pochłeptuję na chybcika kawę do której nie wiadomo dlaczego rości sobie pretensje Sztaflik ( która ma mało z cud inteligentnego agenta za to bardzo dużo z upierdliwego Sturmführera Stedtke ), zagryzając napój "damskim paluchem" ( niestety nie moim ulubionym Gurgulem ale Pajdą ). Ech, ani maquillage'u porannego, ani fryzu odpowiedniego utrwalonego lakierem, ani pazura wymalowanego - nic z prawdziwej damy prowadzącej intensywne nocne życie i posiadającej klucz do garsoniery ambasadora ( mam mnóstwo kluczy ale one od komórek, lokali zapasowych - najbardziej romantyczny to jeszcze jest klucz do ogrodu, reszta otwiera i zamyka same przyziemności ). Hym... jakby trochę kopciuchowato mnie się zrobiło.
A "Tak chciałabym - a tak umiałabym powiewną być - niby dym!", taa "Królewną być - złote kwiatki rwać i trenować nowe miny i przed lustrem stać!". A tu ściera i zapach octu, który to ocet tak dobrze robi kaflom i perspektywa szorowania podłogi kuchennej oraz tej pieprzonej glazury w łazience ( którą po mojemu to niestety tylko ja sama osobiście wyczyszczę tak jak się należy ). Potem jeszcze to klepisko w pokoju ( no bo przesadzałam rośliny i się mnie troszkę ziemi rozsypało ), drabina, siatkowe firany do zdjęcia, kretyńskie szorowania szkieł, szkiełeczek, puch, puszeczek - całej tej zbieraniny którą nie wiadomo po jaką cholerę ciągle ściągam do chałupy. A Hans to na pewno nie sprząta, ordynans za niego porządki robi! I gdzie tu sprawiedliwość społeczna?! A w ogóle dlaczego piękne agentki muszą zasuwać w majto - spodniach w kolorze zgniłej truskawy i podkoszulku w kolorze wyrzyganej bułki ze szpinakiem? Sprzątanie zawsze mi uświadamia że świat nie jest tak całkiem sprawiedliwy. Ba, jak stoję z tymi ścierami i szczotami to czuję że ten świat się na mnie uwziął. Cóż, nie pierwszy raz blogowo ronię łzy ( ze złości i żalu nad sobą ) z okazji ogarniania mandżura.
Dobrze że pogodziłam się z przedwiosenną zimą, bunt wobec zimy nie w porę i konieczności czynienia porządków to było jak na mnie za dużo. Pogody zimowej nie zamienię na inną , mandżura ogarniam - dobrze że jeszcze jako tako rozróżniam co jestem w stanie zmienić.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ale dlaczego mandżur???
OdpowiedzUsuńJakby to ładnie ująć - mandżur to grypsera. Tak naprawdę to mandżur to są wszystkie rzeczy więźnia "pod celą". Mamelon zwykła tak określać warsztat pracy Sławencjusza, od czasu kiedy ten warsztat usiłował wpełznąć do sypialni. W naszej hacjendzie nazywa się tak wszelkie moje bambetle vel manele vel przedmioty codziennego użytku porozrzucane po całej chałupie zamiast prawilno poukładane gdzie trzeba ( na miano bambetla czy manela trzeba sobie zasłużyć spakowaniem, poukładaniem i w ogóle trwaniem w porządku ).;-)
OdpowiedzUsuńDzięki za wzbogacenie mi słownictwa. U nas zima w pełni. Śnieżek, mróz, słoneczko, zaspy.
UsuńNie ma za co, znam jeszcze dużo fajnych słówek, nie wszystkie cenzuralne, he, he, he.;-)
UsuńPiękna kreacja :) Tak... coś w tym jest aby pracować nad cierpliwością... chciałabym aby lato trwało tyle co zima u nas :)
OdpowiedzUsuńPo mojemu to jest tak - na ogół człowiek jest cierpliwy wtedy kiedy nie ma już innego wyjścia jak tylko być cierpliwym. ;-)
UsuńAch, jaka dzielna jestes! Ja nie potrafie odroznic jednego od drugiegi i... zaleglam w betach z kubelkiem kawy :) Jaka dobra kawa! :) :) :) Do mnie zadne Izaury ani ordynansi nie moga jakos trafic... i co? I nic! Najwyzej nie sprzatne :) :) :)
OdpowiedzUsuńAlbo peniuar sobie uszyje, zeby jeszcze ladniej w tym lenistwie wygladac!!!!!!!!!!!
Cóż nie jestem - nie idą mi te porzundki. Chaos, Panie tego, chaos się wkrada. Przydałby się ordynans do włażenia na drabinę i Isaura do prac delikatniejszych. Zamiast w peniuara odziałam się w dżerseja, zimno.:-/
UsuńPogodziłabym się ze sprzątaniem przez obce siły - poza biurkiem! Siły jakoś nie walą drzwiami i oknami, więc zalegam sobie z sokawką. Wiesz - w myśl zasady "co masz zrobić dzisiaj, zrób jutro - w ten sposób będziesz miała dwa dni wolne".
OdpowiedzUsuńJa już jestem na tym etapie że pogodziłabym się nawet z porządkami biurkowymi! :-/ Jutro niestety nic nie zrobię bo mam zajęcia pozadomowe, czyli doopa i nie ma wymówki. Jednak szczwanie zaczynam myśleć o wolnym wtorku,;-)
UsuńPogodziłam się z niesprzątaniem. Psiostwo i kotostwo brudzi na całego, samce takoż, a ja tkwię po uszy w semestrze letnim więc moja glazura spotka się z octem gdzieś końcem czerwca. To mnie jakoś nie wkurza. Gorzej, że znad prac studenckich patrzę tęsknie na zapuszczony ogród, z którym spotkam się też najszybciej w czerwcu! Szlag by to! I za grosz we mnie cierpliwości! A śnieg nie podziałał na mnie kojąco. :(
OdpowiedzUsuńPoweźmij mocne postanowienie, że "nie robię porządków TERAZ", kiedy trzy czwarte kraju lub więcej je robi. To działa bardzo pozytywnie. Można się uśmiać do woli, że te wszystkie babki pucują, szorują i pędzają swoich chłopów do trzepania, wynoszenia i przynoszenia. A Ty nie, Ty później może, ale nie w takiej nawale, tylko easy easy - kroczkami i spokojnie, jak Cię najdzie wena i nerw taki. Albo niepowstrzymany pęd do porządkowania wynikający z wydzielania dokrewnego. Tego nie zatrzymasz i nawet będzie Ci się wydawało, że to fajne i wynika z samej, że tak powiem, damskiej tożsamości i jestestwa, które to dba o czystość i porządek w sposób przyrodzony. Wtedy nie będzie rozterek i jęczenia, a weźmiesz szmatkę, mopa i płyn w spryskiwaczu i jazda - "Nas nie dogoniat". Trochę myślenia i działania transgresyjnego dobrze robi na samopoczucie. Idziesz więc do sklepu i szukasz ciuszków w sam raz na wypad do Portugalii.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia od tej, co nie myje okien przed Wielkanocą jak leży śnieg na ogrodzie. Za to szukam walizeczki w rozmiarze bagażu podręcznego Wizzair, bo lecę służbowo po Wielkanocy na Sycylię (znalazłam w kolorze wielkopostnej śliwki).
Ty też nie obchodzisz Narodowego Święta Mycia Okien?! Brawo!
UsuńNie moje dobre duszki, nie ma lekko. Ja to osobiście gdzieś bym miała mandżur i w ogóle sprzątalnictwo wiosenne ale kotów przychodzi pilnować Cio Mary a trudno wymagać od niej życia w moim bałaganie. Wystarczy że koty się nad nią pastwią a Małgoś - Sąsiadka z Ciotką Elka pospołu kombinują z urywaniem się na nielegalne zakupy. Także moje porządki są nie tyle wiosenne co Ciomarysine a od takowych dyspensy ni ma. Ciuchy nad Ołszyn to ja mam, zresztą zawsze pakuję się w plecak i ze tak to określę minimalnie ( zdarzało mi się już różne odzienie i obuwie zostawiać w lotniskowych koszach ). Wszystko byłoby do ogarnięcia gdyby na łeb nie zwaliły mi się w ubiegłym tygodniu tzw. łobowiązki. no i mnie się posypały gryplany sprzątalnicze.:-/
OdpowiedzUsuńNie obchodzę, tak jak i nie obchodzę Narodowego Dnia Kultu Przodków 1 listopada. W tym dniu siedzę w domu i zajmuję się swoimi sprawami. Grobami bliskich zajmuję się w czasie dowolnym mniej więcej raz lub dwa razy do roku. Jestem wolnym człowiekiem i dzięki Bogu nie odczuwam zbytniej presji ze strony starszych członków rodziny.
OdpowiedzUsuńNo to tak jak ja, mam swoje własne daty świąt przodkowych. Spędy tłumne budzą we mnie agresję. Podobnie jak Psica w Swetrze okna myję kiedy czuję że już muszę, teraz są niestety usyfione ale nie zamierzam się przeziębiać dla błysku szyb. Wystarczy że do podłóg Cio Mary się nie przyklei.;-)
Usuń