wtorek, 27 listopada 2018

Oszałamiacze, trujaki i inne niegodziwce z rabatki roślinek występnych


Do napisania tego postu skłoniło mnie przeczytanie  kolejnego artykułu z cyklu na świecie istnieją narkomani bo dopuszczamy do istnienia  substancji  narkotycznych. Cholernie mnie wkurza takie podejście do tematu i szukanie źródełka zła  nie tam gdzie ono bije. No zamiast korzystać z leków opioidowych winniśmy cierpieć bo są na świecie ludzie którzy mają skłonność  do uzależnień. Dobra, cukier  też uzależnia, zakażmy spożywania cukru bo otyłość to  plaga w państwach wysoko rozwiniętych ( jednakże  nie we wszystkich ).  Idąc tym tokiem myślenia zakażmy jeszcze paru rzeczy które nie są wcale potrzebne do przeżycia a jednak nadal ( jakimś cudem ) prawo na ich używanie zezwala a w niektórych wypadkach pozwala nawet czerpać korzyści a państwu to w dodatku jako monopoliście. Oczywiście  zwolennicy wszelakiej prohibicji są impregnowani  na wiedzę o tym że jeszcze żadna prohibicyjna ustawa  nigdy nigdzie  nie zlikwidowała w 100%  problemu  z powodu którego została stworzona. Ba, potrafiła za to wygenerować zjawiska pod tytułem przestępczość zorganizowana czy pranie brudnych pieniędzy, oraz zawsze solidnie wzmacniała praktyki  korupcyjne.  To nie jest wpis  o wolnych konopiach  i pochwale używek wszelakich tylko o zdrowym rozsądku, jak ktoś będzie chciał się uzależnić to uzależni się od proszku do prania, kleju butapren, oparów benzyny czy niewinnie wyglądających  roślin ruderalnych. Problem nie leży bowiem w substancjach a w potrzebach ludzi, głównie  tych którzy słabość psychiczną najpierw wygłuszają a potem wzmacniają substancjami psychoaktywnymi.  Cała masa ludzi korzysta  z życia w sposób rozrywkowy, niektórzy próbują wszystkiego z ciekawości, inni chcą żeby  było im bardziej kolorowo, jeszcze inni chcą zapomnieć - nie wszyscy się uzależniają więc nie ma co zwalać na mak lekarski, tytoń szlachetny, konopie indyjskie, krasnodrzew pospolity a także drzewo kakaowca, krzewy kawowców czy herbaciane. To nie tytoń jest problemem a  ludzie którzy go nałogowo palą a właściwie ich potrzeba nałogu. To tej potrzebie niektóre  bardzo pożyteczne z punktu widzenia  farmacji rośliny zawdzięczają czarny PR.  Jak pisałam żadna prohibicja nie zmiecie z  planety chęci używania zakazanych ziółek, bo ludzie co i raz znajdują nowe używki.  Świat wokół nas   napełniony jak ten balon substancjami które mogą być używkami, nie trzeba uprawiać wystarczy wyjść do lasu, na pole a  nawet na miejski trawnik i zawsze  można znaleźć cóś przy pomocy czego zmieni się świadomość. Obecnie roślinom  troszki odpuszczamy, bardziej się koncentrując na walce z nadmiernym pożeraniem medykamentów ( nie ma to jak sobie zrobić haj lekami i uszczęśliwić mózg, a zaraz potem wątrobę, trzustkę i nerki ). Dobra, koniec zapluwania się, przechodzimy do spisu roślinek występnych.

Tytoń - wiadomo  że samo zło, bo uzależnienie, bo rozedma i rak płuc, i w ogóle groza. Jednak czy aby tak do końca ten tytoń to paskud? We współczesnych papierosach chemii  od jasnej Anielki, substancji wspomagających niby uzależniającą właściwość nikotyny masa a głównie obrywa roślina uznawana niegdyś za świętą a nie dopieszczanie i dosmaczanie  tytoniu chemią przez koncerny. Tymczasem tytoń niesie  ze sobą pożytki a nie tylko paskudztwa. Tytoń szlachetny  Nicotiana tabacum pochodzi z rodziny psiankowatych, jest  dalekim krewnym ziemniaków, pomidora i papryki. Polska nazwa rośliny - tytoń -  pochodzi od  tureckiego słowa tütün, znaczy już  wiecie skąd do nas ten używek przybył. Tytoń szlachetny nie jest znany w stanie dzikim, roślina powstała prawdopodobnie w wyniku krzyżówki Nicotiana sylvestris X Nicotiana tomentosiformis. Tytonie pochodzą z  Ameryki, do  Europy trafiły  za sprawą wyprawy Krzysztofa Kolumba. W prekolumbijskiej Ameryce tytoniem się okadzano,  Indianie zwijali suszone  a najpierw lekko podfermentowane liście tych roślin i wdychali ich dym ( taki prototyp cygara ). Pierwszy tytoń do  Anglii sprowadził  Walter Raleigh, we   Francji jego rozpowszechnienie zawdzięczają niejakiemu Janowi Nicot (od jego nazwiska pochodzi łacińska nazwa rodzaju). Wielki boom na tytoń zrobił się jednak dopiero po dwustu latach od jego odkrycia, wówczas to  powstały w Ameryce Północnej, w posiadłościach angielskich ( głównie  w stanie Wirginia )  największe plantacje na których uprawiano tzw. białą odmianę tytoniu, nazywaną wirginijską. W okolicach Chesapeake Bay w pocie czoła harowało tysiące niewolników przywiezionych z Afryki  coby dostarczyć do Europy najlepszy tytoń, do żucia, do palenia, a przede wszystkim do wdychania bo XVIII wieczną kokainą , używką  wyższych sfer była tabaka. Tym, czym dla XVIII wiecznych Karaibów była trzcina cukrowa, dla Karoliny Południowej ryż tym dla Wirginii był tytoń - motorem rozwoju.  Jednym z kładących podwaliny pod ten rozwój  był dzielny  wirginijski plantator  George Washington. Tak, tak, Ojciec Narodu starannie dbał coby mu się niewolnicy nie obijali a tytoniowa kasa pozwalała na godne  życie. To właśnie działania jego lobby  nie zapewniły prawa do  dążenia do szczęścia wszystkim zamieszkującym w USA  w tym cudzie  jakim jest hamerykańska konstytucja.  Hym... ci od tytoniu od zawsze mieli za uszami, zaczynali od poganiania  niewolników a skończyli na takiej chemizacji tytoniu coby na nim samym oszczędzić a palaczy uzależnić że niektóre papierosy w ogóle nie powinny nazywać się wyrobami tytoniowymi tylko tytoniopodobnymi. Z czasem plantacje trafiły i na inne kontynenty, także i u nas uprawia się tytoń. Teraz o nikotynie - silna  neurotoksyna i jako taka może nieść zarówno  pożytki jak i  tworzyć grozę. Sama nikotyna nie ma bardzo silnego działania uzależniającego, palaczy raczej uzależniają inhibitory monoaminooksydazy, takie substancje którymi leczy się depresje, niedociśnienie tętnicze  i parkinsonizmy. Nikotyna w małych dawkach działa na organizm stymulująco, źle się robi kiedy człowiek robi sobie za dobrze.  Teraz uwaga będzie mocno - nie dowiedziono  na 100% kancerogennego działania nikotyny.  Palenie  niewątpliwie przyczynia się  do powstawania wrażych komórek, pytanie czy odpowiedzialna jest za to nikotyna czy sam proces palenia i wdychania dymu jest do tej pory nierozstrzygnięte.

Krasnodrzew pospolity- koka, krzew kokainowy Erythroxylum coca takimi nazwami określa się roślinę z rodziny krasnodrzewowatych, dziś istniejącą tylko jako  roślina uprawna ( przodkowie krasnodrzewu pospolitego najprawdopodobniej  pochodzą z niższych rejonów Andów ). Krzew dorasta do 2 - 3 metrów wysokości, jest dość rozłożysty. Kwitnie tak sobie, jego żółtawe kwiaty nie mają znaczenia zdobniczego za to  owoce wybarwiają się  na piękny czerwony kolor. Oczywiście krasnodrzew uprawia się głównie dla liści, w krajach andyjskich liście nadal są używane  tak jak przed wiekami a  na eksport pozyskuje się z nich kokainę. Znane są dwa podgatunki tej rośliny Erythroxylum coca var. coca i Erythroxylum coca var. ipadu. Występują na wysokościach od 300 do 2000 metrów nad poziomem  morza. Roślinę uprawia się od około 2200 roku p.n. e. , znaczy z tego czasu znajdujemy najstarsze dowody świadczące  o uprawie. Odkrycie koki dla ludzkości zawdzięczamy indiańskiemu ludowi Ajmara. W królestwie Inków liść koki odgrywał podwójną rolę – religijną i społeczną, doceniono należycie pożytki które roślina przynosiła  ludziom żyjącym na dużej wysokości, do dziś  używa się tam liści koki do złagodzenia objawów pojawiających się  na skutek rozrzedzonego powietrza  i  skoków ciśnienia atmosferycznego.  Koka to wielkie  dobrodziejstwo dla  ludzi gór, dlatego uważano ją za  roślinę zesłaną przez bogów. Hiszpańscy  konkwistadorzy  najsampierw starannie zakazali "pogańskiego ziela" po czym, kiedy tylko zauważyli skutki jej zażywania czym prędzej wprowadzili obowiązkowe żucie liści w miejscach takich jak  kopalnie. Uprawiano  krasnodrzew nie tylko dla wiadomej substancji, roślina zawiera w sobie wiele pożytków -   liście koki mają w 100 gramach masy więcej wapnia niż mleko krowie  i więcej fosforu niż  rybie mięso w tej samej gramaturze, są bogate są w żelazo, potas, cynk i miedź a poza tym m.in. witaminy B1, B2, A, E, C . Ze 100 gram liści  koki można uzyskać około grama kokainy.  Oczywiście z różnych uprawnych odmian uzyskuje się różną ilość narkotyku - są odmiany z których ze 100 gram liści "nie wyciśnie" się więcej niż 0,01 grama a są takie z których można  wyprodukować 1, 2 grama czystej kokainy. Po raz pierwszy ekstrakcji kokainy z liści koki dokonał Niemiec Albert Niemann w 1859 roku. Substancja  zrobiła prawdziwą furorę w XIX wiecznej  Europie, po  kokainową nalewkę i cukiereczki sięgała sama królowa  Wiktoria. Jakoś nikomu nie przyszło wówczas do głowy że jest niebezpieczna, uważano ją raczej za  dobrodziejstwo pozwalające wyrwać się z nałogu morfinizmu. Jeden z takich nałogowych morfinistów, weteran wojny secesyjnej stworzył orzeźwiający tonik z liści  koki  i orzeszków cola.Wzmocnił skórką pomarańczy, okrutnymi ilościami cukru i tenże ożywczy napój  jako samo zdrowie  sprzedawał był w aptece. Tak powstała  Coca - Cola, imperialistyczne gazowane zło dobijające dietetyków na całym  niemal globie. Do dziś w jej produkcji używa się liści  koki,  koncern twierdzi że odmian ze znikomą zawartością narkotyku. He, he, he, ta koka jakoś  bez przeszkód  wjeżdża na teren United States. Można wywalić z  Coca - Coli prawdziwy cukier i zastąpić go  ohydnym słodzikiem ale na świętość  liści koki jednak nikt się nie odważył zamachnąć!

Konopie indyjskie Cannabis sativa subsp. indicaCannabis sativa subsp. indica ruderalis vel Cannabis sativa subsp. indica spontanea i konopie siewne Cannabis sativa subps. sativa. Taa, po hindusku gandzia, po hiszpańsku marijuana, w rodzimym  marycha. Do niedawna odsądzana od czci i wiary , dziś  już wiemy że zioło potrafi leczyć stany chorobowe z którymi współczesna medycyna akademicka średnio sobie radziła.  Zacznijmy  od przedstawienia roślinek - konopie pochodzą z Azji, indyjskie z Kaszmiru, Iranu i Afganistanu, konopie siewne występują naturalnie w górach Ałtaj, Tienszan, na Zakaukaziu i w Afganistanie. Cannabis ruderalis pochodzi z z Azji Środkowej. Dziś już prawie nie spotyka się tego gatunku w stanie czystym, rośliny posiadające cechy ruderalis ( główną cechą, która odróżnia ją od innych gatunków jest fotoobojętność, rośliny kwitną w zależności od swojego wieku, a nie ze względu na cykl dnia i nocy jak w przypadku konopi siewnej i konopi indyjskiej ) mają około 20–80% genów z konopi siewnej lub indyjskiej. Do nas  konopie siewne zwane włóknistymi  trafiły  dawno, dawno temu i od razu stały się  roślinami uznanymi za pożyteczne, uprawianymi  mimo dużych  wymagań  glebowych ( podobnie jak tytoń lubią bogate w azot gleby ). Głównie uprawiano je na włókno i olej, oraz paszę ziarnistą dla ptaków.  Nie zawierały  jakichś szalonych ilości substancji psychoaktywnych i nikt  ich nie kojarzył  z używkami.  Potem się wzięło i pozmieniało i dziś  na uprawę konopi wymagany jest tzw. papir. Co prawda ciężko mi sobie wyobrazić  tłumy kotłujące  się na polach konopi, to raczej nie te czasy kiedy hippie udawali się  po makuchy  do gotowania makiwary ale  państwo czuwa. Zawsze może się bowiem zdarzyć że któś wysieje konopie indyjskie, zawierające znacznie więcej niż te 0, 02 THC występujące w naszych zwyczajnych konopiach. Co to właściwie jest ta marycha? To suszone i czasem sfermentowane kwiatostany żeńskich roślin konopi ( konopie są dwupłciowa ) niejednokrotnie z niewielką domieszką liści. Za działanie psychotropowe marihuany odpowiada głównie zawarty w niej  tetrahydrokannabinol (THC) oraz inne kannabinoidy. Podgatunek indyjski oprócz zwiększonej ilości THC ma wyższą zawartość kannabidiolu CBD. Substancja ta, sama nie będąc psychoaktywną, wpływa na efekty wywoływane przez THC. Pewien wpływ na własności marihuany ma także zawartość CBN, będącego produktem rozkładu THC. Taa... zioło indyjskie solidnie rozluźnia, he, he, he. Jako roślina poświęcona  Śiwie niejednemu sadhu pozwoliła wznieść się na wyższy poziom medytacji.  Jak zwykle całe zło  tkwi w nieumiarkowaniu.  Nadużywanie marychy przejawia  się  zespołem amotywacyjnym czyli totalnym wyluzowaniem  z  życia,  jednakże stopień uzależniania jest  niższy  nie tylko od alkoholu ale i od kofeiny ( jak to odmityczniają nam się mity ). W medycynie maryśka pokazuje najlepsze ja - załatwia silne  bóle neuropatyczne  w przebiegu stwardnienia rozsianego , wspomaga leczenie bólów nowotworowych w zaawansowanych  stadiach choroby ( potrafi zadziałać kiedy tolerowane dawki leków opioidowych  już nie działają ), wyłącza bóle w przebiegu  urazów rdzenia kręgowego. Naprawdę dobra z niej roślinka, wzmagająca apetyt u niejadków i chęć mówienia  u milczków.

Ilustrujący wpis pierwszy obabrazek to fragment obrazu  Fernando Botero "La  muerte de Pablo Escobar"

18 komentarzy:

  1. A dzie mandragora, lulek, bieluń, pokrzyk, oraz sympatyczne grzybki psychocybki? Cium, cium, poczytajmy sobie chociaż o miłych używkach w te zimne, ponure wieczory.
    Istnieją osoby uzależnione od władzy. Może należałoby władzy ZAKAZAĆ? Co ty na to?

    OdpowiedzUsuń
  2. Poczekaj, jeszcze dorobię wpisów. Co do zakazów to był kiedyś jeden taki miszczu, Kononowicz się nazywał. Generalnie chciał wszystkiego zakazać żeby nie było niczego, jak to ładnie ujął. Kiedy się takowych słucha to człowiek zaczyna się zastanawiać jaka to substancja działa jak antymaryśka i blokuje mowę oraz w jaki sposób ją delikwentowi można podać.
    Z zakazaniem władzenia jest gorzej bo to związane z hierarchią związaną z naszą stadnością. Mła jednak niepokoi fakt że rządzą takie barany. Napiszę ci bajeczkę. Gdzieś, kiedyś zrobili eksperyment, a potem go parę razy powtórzyli bo nie mogli uwierzyć w wyniki. Podzielili uczestników eksperymentu na dwie grupy, jedna składała się z ludzi o niskim IQ a druga o takim trochę wyższym. Kazano im wybrać spośród siebie przywódców i cóż się okazało - grupa z niższym IQ z radością wielokrotnie wybierała największego durnia a ci z wyższym najinteligentniejszego z całej grupy. Jeżeli ta bajeczka ma przełożenie na real to żyjemy w "świecie wielkich możliwości dla każdego".;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybierali najlepszych, inaczej mówiąc. Ale ciekawe, rzeczywiście zaskakujące wyniki.

      Usuń
    2. No tak, coby się nikt nie pomylił kto kogo reprezentuje.;-)

      Usuń
  3. Podpisuję się obiem ręcami. Bardzo ciekawy wpis Tabazzo, ja roślinki lubię, ale tyle szczegółów się dowiedziałam, wow! Generalnie zakazy i nakazy pchają gatunek w rozwoju ;-) Albo w niedorozwoju czasami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas na odmitycznienie "roślin straszliwych". To jest schizofreniczne podejście - z jednej strony zezwalamy na legalną sprzedaż wysokoprocentowych alkoholi ( alkohol jest najtwardszym narkotykiem znanym ludziom i niosącym ze sobą największe spustoszenie ) a z drugiej strony zakazujemy grzybków które każdy może bezproblemowo ze środowiska pozyskać ( czym psujemy prawo, bo co to za prawo którego nie da się egzekwować ). A tak w ogóle to wojują z tymi narkotykami od x lat a końca wojny cóś nie widać, sukcesów tyż nie bo ilość wciągających rośnie, za to całkiem nowe substancje, coraz groźniejsze włażą do obiegu. Cóż, owoc zakazany zawsze najsłodszy. :-/

      Usuń
  4. Inspirujace... czekam na ciag dalszy :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. https://en.wikipedia.org/wiki/Phalaris_arundinacea
    Wiedziałaś? Też ponoć działa. W Wiki dużo nie napisali, w polskiej wersji w ogóle, ale wystarczy wpisać w wyszukiwarkę nazwę łac. z dodatkiem DMC i można się wiele dowiedzieć. No no.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa... i widzisz już te uprawy kontrolowane. A wystarczy kliknąć i wiesz jaki naparek do "rozmowy z bogami" możesz sobie zrobić. Roślina znana mi aż za dobrze, w Polsce funkcjonuje pod nazwą mozga trzcinowata i jest prawdziwym ścierwem ogrodowym. Łazi bo zdobywa teren kłączami, trawa raczej do nasadzeń naturalistycznych. Lubiana przez ogrodników i jak najbardziej dostępna w handlu. Zgroza, nie?;-D

      Usuń
    2. No patrz, to dlatego te krowy takie spokojne. Każda z nich buddą oświeconym jest a my ( ludzie w ogólności )tak po chamsku opychamy się wołowiną. Trawę nam żuć, a nie kawę pić. Przecież to zielsko wszędzie rośnie, jeśli mnie oczy nie mylą.

      Usuń
    3. Gdyby ludzie wiedzieli co wokół nich porasta to powinni normalnie pójść światłą drogą wyznaczoną przez Kononowicza - zakazać wszystkiego. Jak widzisz wcale nie jest to wiedza tajemna, wystarczy kliknąć. Tylko ludzie w swej olbrzymiej masie nie są zainteresowani zarówno wiedzą na temat używek jak i samymi używkami bo wystarczająco podniecają się przy czytaniu o polityce albo plotkach z tzw. wielkiego świata. Uspokajajo się jak co sobie niepotrzebnego zakupio i jest git. Używki to głównie interesują byznesmenów, zakazywaczy i już używających, dokładnie w tej kolejności. ;-)

      Usuń
    4. Ten Kononowicz co to za jeden?- spytała ignorantka Achniecha.

      Usuń
    5. Taki jeden co to startował na prezydenta Białegostoku w zamierzchłych czasach, potem chyba na europosła. Krzysztof mu na imię.
      "A kierowcy, też będą przez policję surowo karani. Za alkohol, za papierosy, za wszystko." to cytat z pana Krzysia. :-D

      Usuń
  6. Fajnie to wszystko zostało tu opisane.

    OdpowiedzUsuń
  7. Konopie rzeczywiście mają długą i złożoną przeszłość, a ich różne odmiany mają zastosowania nie tylko przemysłowe, ale i lecznicze. Fajnie, że coraz więcej ludzi zaczyna doceniać korzyści zdrowotne konopi, zwłaszcza przy bólu neuropatycznym czy nowotworach.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam, jak podchodzisz do tematu z humorem! Ten wpis jest nie tylko ciekawy, ale też pełen nietypowych informacji – fajnie się to czyta.

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny tekst, który wciąga! Historie o trujących roślinach są zawsze fascynujące, zwłaszcza gdy przedstawione są w tak interesujący sposób.

    OdpowiedzUsuń