Zakręcona, zakręcona! - tak to wygląda teraz u mła. No nie ma że nie ma, mła swoje musi zrobić, byznesa pilnować, kombinacje uskuteczniać i jeszcze przy okazji bilokacje niemalże urządzać bo musi. Łatwo mła nie jest ale co robić, trza rzeczywistość ogarnąć bo jak nie mła to kto? Mła więc ogarnia ale sobie za to marzy że jak tylko poczuje że może to się wypodróżuje. Na razie to mła ma coraz bardziej konkretne plany podróży krajowych i zagramanicznych i nie ma zmiłuj, mła się wypuści kiedy będzie trzeba bo mła się po prostu należy jak tym mynistrom. Ba, mła ma jakąś taką dziwną pewność w sobie że jej się to należy bardziej niż onym wspomnianym. Takie bordello jakie jest w niektórych mynisterstwach to u mła by nie przeszło, lokatorzy by ją pogonili przy współudziale kadr urzędniczych paru instytucji. Czasem mła się zastanawia skąd rzundzące takich dupków na mynisterialne stanowiska wynajdujo i co do cholery stoi za potrzebą masochizmu prezentowaną przez zarzundzanych. No wicie rozumicie, mła paczy i oczom nie dowierza a rozumem to już na pewno nie ogarnia. Mła tak sobie myśli że Kisiel ciągle aktualny - "To, że jesteśmy w dupie, to jasne. Problem w tym, że zaczynamy się w niej urządzać." Ech... Przed mła teraz weekend i mła sobie pozwoli troszki odetchnąć coby sił nabrać przed pracką.
A jak już minie sierpień to tadam, tadam! - mła się wybierze po młodszego braciszka dziewczynek, któren się Mrutek nazywa. Teraz mła nie może ze względów logistycznych bo chciałaby żeby Mrutek z fasonem do chałupy przyjechał i nie taki umęczony tylko wypoczęty coby dziewczynkom zdołał się zaprezentować z najlepszej strony. No i żeby mła była po wypoczynku choćby dwudniowym żeby sytuację domową ogarnąć ( mogą być zazdrości, próby nieautoryzowanych wycieczek itd. ). Mrutek jest klasycznie czarny ( znaczy kolor noc polarna z ócz zieloną zorzą ), w wieku nastoletnim i na pewno będzie wymagał wspomaganego przez mła wprowadzenia w życie domostwa. W mijającym tygodniu to w ogóle nam się familia rozmnożyła, u Dżizaasa pojawiło się kuzynostwo, znaczy Tytus i Wasyl adoptowali Dżizaasa i Jądrzeja. Adoptowani z lekka przerażeni własną odwagą bo zajęło się nimi kocie rodzeństwo. Hym... jeden z maluchów błyskawicznie zaczął wyłudzać na "bo ja jestem taki mali" a drugi roznosi chałupę bo temperamentny jak ten wicher ze stepów. Oczywiście adoptowani są już pod pazurem, zabawki, kuwetki, transporterki, karma dobra na brzuszek i te sprawy - he,he, he, szybciutko zostali wdrożeni w obsługę kociego państwa. Mam nadzieję że Mrutek nie ma jakichś przesadnych wyobrażeń o obowiązkach mła względem jego kociej osoby ( nadzieja matką głupich - każdy kot ma wymagania, mła to wie bo jest przyuczona ale mieć nadzieję znaczy żyć spokojniej ).
A co w ogrodzie? - przed nami upały i mła doszła do tego stanu że chciałaby żeby nastąpił już definitywny koniec tegorocznego lata. Wielka dodupność pogodowa to tegoroczne lato, szczerze pisząc to mła jest po prostu latem umęczona i to wcale nie dlatego że pracowała jak mrówa w ogrodzie. Jest gorzej, znaczy większy stopień umęczenia niż było dwa tygodnie temu, perspektywa upałów bardzo mła wkurza. Kiedy jest bardzo sucho i bardzo gorąco to ogród po prostu przestaje cieszyć, człowiek chowa się przed palącym słońcem w domu i jego bytowanie cóś nie różni się bardzo od tego jak bytuje zimą. No, wieczorkiem może posiedzieć w ogrodzie o ile jest komaroodporny ale dnie spędza w murach. Takie "schowane" lato to nic fajnego, wprost nie można doczekać się nowej pory roku. Posadziłam zimowity i nadal leniwie zastanawiam się nad posadzeniem jesiennych krokusów, hym... częściej o ogrodzie myślę niż w nim przebywam. Jak pisałam w poprzednim ogrodowym poście to raczej takie myślenie pitu - pitu bo cebulki odmianowych przebiśniegów są drogie a wiecie że to ich zakup mła się marzy i nie ma co forsą szastać. Tak w ogóle to mła musi wyliczyć na ile zielonego może sobie pozwolić ale przede wszystkim musowo trza jej przedtem zrobić postletnią inwentaryzację nasadzeń. Upały wykończyły sporo roślin, trzeba będzie pomyśleć o nowych nasadzeniach, kto wie czy po uzupełnieniu nasadzeń mła będzie jeszcze stać na jakiekolwiek cebulki. Dzisiejsze foty to słoikowe dekoracje będące wyrazem tęsknoty za jesienią. Mła tak napadło na leśne klimaty bo Cio Mary przesłała foty z efektem polowania na grzybki jakie uskutecznili Madame Teresa i Wujek Jo. U mnie styropiany i papiery udajo leśną dzikość, takie miejskie do bólu te leśne tęsknice!
Przerażają mnie te wieści o nadchodzących upałach, mam już ich szczerze dość... czy nie mogłaby się ta pogoda ustabilizować? Jak nie to upał, to zimno, a mogłoby być z 25 stopni i delikatne słonko, to by było idealne. Pozdrawiam serdecznie! ;)
OdpowiedzUsuńDziś cooleżanka po roślinkach doniosła mła że w jej rejonie tzw. babki wiejskie przepowiadają jeszcze trzy lata suche. Hym... może dziadki przepowiedzą co inszego ale podobno babkowe przepowiednie ponoć sprawdzają się w większym stopniu. Nie ma zatem zmiłuj. ;-)
UsuńTabaazo podobają mi się te Twoje obrazki grzybkowe, szkoda tylko, że jak grzyby, to już jesień...
OdpowiedzUsuńI niech ta jesień już przyjdzie bo to nie lato a męka! :-/
UsuńDzis tytaj 27 i juz nie ma sie ochoty na wychodzenie z domu, jejej, niech juz,sie zrobi chlodniej!
OdpowiedzUsuńU nas okole dwudziestu dziewięciu chyba, nawet nie sprawdzałam coby sie nie złościć. Z ogródkowania przerzuciłam się na poszukiwanie na OLX mebli do kuchni. Jeszcze tylko wpłatę muszę jedna uskutecznić przez neta i właściwie na dziś to zero pomysłów. Chyba skończę z książką na wyrku i to będzie dla mła najlepsze.
Usuń