niedziela, 12 stycznia 2020
Ogrodowanie domowe
Do tej pory było snujnie, dziś dopiero słońce porządnie świeci. Taki listopadowy początek stycznia, pogoda nie rozpieszczała ale tak po prawdzie to nie powinnam narzekać. W końcu padało, choć troszki to co w ubiegłym roku wysuszyło latem teraz nawilgnie. Mrozy? Hym... nie tęsknię. Owszem, temperatura mogłaby być bardziej styczniowa i cóś by tam mogło pośnieżyć ale nie ma co nosem kręcić. Oczywiście jak każdy ogrodnik martwię się tym że wegetacja rusza i tym co może się zdarzyć gdyby jednak nagle Wielkiemu Pogodowemu przyszło do Absolutnego Jestestwa zrobić nam siurprajz i zarządzić tak z dziesięć na minusie. Jednakże jak na razie w długoterminowych prognozach nie widać znaczącego ochłodzenia ( ale siurprajz to w końcu niespodziewanka ). Tak przy okazji, qrcze, wszystko podlega tabloidyzacji, nawet zwyczajne prognozy pogody!
Z powodu mokrości ogólnej mła jednak nie wybiera się do ogroda w celach roboczych. Koty jej zakazali ( mam być zdrowa, nie narażać się na przeziębienia i długo im służyć z należytym oddaniem ). Co najwyżej pospaceruję sobie po Alcatrazie. Ogród w styczniu zrobię w domu, tak będzie bezpieczniej. W lodówce czekają krokusowe cebulki ( prawdziwa okazja to była, 2,50 peelena za 100 sztuk ), które zaczęły pokazywać kiełki. Piaseczek z wazonów, ziemia ogrodnicza i mła zrobi sobie "wczesnowiosenną cebulową rabatkę" w chałupie. Oczywiście przedtem rozmowa z kotami na temat świętości nasadzeń ( Mrutek jako młody niedorozwój nie szanuje żadnych świętości ).
Jako że jest już po dziesiątym mła rzuciła się w wir zakupoholizmu. Na szczęście jej konsumpcjonizm ograniczył się do naszego osiedlowego lumpeksu gdzie mła nabyła cóś co jest po prostu materiałem na cóś ( dużym materiałem ) za jedyne 2 złote polskie ( znaczy za mniej niż bochenek jej chleba powszedniego ). Mła ma wrażenie że to co kupiła nazywało się w czasach jej Mamy i Babci batystem. To nawet wygląda jak batyst bawełniany ale mła nie jest tak do końca pewna bo dziś do wszystkiego dodaje się sztuczne polepszacze ( mła pamięta prawdziwą bawełnę i handel jej głupotek o ekologicznym surowcu nie wciśnie ). Mła postanowiła że materiał nadaje się w sam raz do pokoju Cioci Dany i Azy na tzw. letnie zasłony ( co prawda jedne letnie mła już tam ma, ale ona lubi żeby na oknie czasem cóś inszego wisiało ).
Taa, mła wie że idzie pod prund bo kto to teraz firanki w oknach wiesza, jednakże mła mieszka "przy ludziach", na parterze a prywatność ceni. O zakupie rzecz jasna nie zdecydowało nic inszego tylko wzorek na tkaninie, mła ma słabość do paproci i motylków. Szczerze pisząc to żałuje że tego materiału nie było więcej, chętnie ubrałaby swoje trzy okienka okna "w komputerowym", jak to Ciotka Elka określa pokój w którym mła ma centrum dowodzenioa, spanie i inne atrakcje. Teraz mła poszuka kogoś kto by to ładnie i prosto uszył ( niby żadna filozofia ale mła z uporem osła zawsze krzywo szyje na maszynie a ręcznie to ona zasłonek szyć nie będzie ).
Mła zakupiła też nowy zeszycik na zapiski ogrodowe, niestety to już nie tak tanio. Prawdą jest, też niestety, że mła kretyńsko niefrasobliwie obchodzi się z zeszycikami i często je gdzieś zapodziewa ( potem znajduje po latach i ma zdziwko ) ale to i tak lepsze niż zapiski komputerowe bo co mła sobie pozapisuje w komputrze to albo dysk pieprznie albo insza okoliczność i zapiski znikajo. Szczerze pisząc to przy tej liczbie odmian samych irysów uprawianych przez mła zeszycik jest niezbędny bo bardzo ale to bardzo łatwo można na w ataku sklerozy zamówić roślinę którą już się posiada a która jeszcze nie kwitła ( znaczy raz się tak raz zdarzyło a mła przeca nie młodnieje i lepiej się zabezpieczyć zeszycikiem i zapiskiem ). Mła zatem musi zasiąść do inwentaryzacji nasadzeń i poświęcić temu trochę czasu. Wiem, wiem, obrabianie papieru to niby nie robota ogrodowa ale u mła jest to jednak istotną częścią ogrodowania ( tak się kończy kolekcjonerstwo zapamiętałe ).
No to już świadomi jesteście po tych cebulkach na pędzenie i zeszyciku ogrodowym że w styczniu mła ogroduje w domu, he, he, he.
P.S. Trzymać kciuki coby kocica Agatka powróciła na łono rodziny. No i trzymać kciuki żeby tej jednej sprawy która nam co roku wychodzi i w której naprawdę jesteśmy dobrzy, w tym roku nic nie spieprzyło.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękne naczynia. Odkryłam dzisiaj spore czuby tulipanów wyłażących z ziemi i mnie to martwi. Są chyba za duże aby przezimować wrazie czego :(. Ja też mam firanki i zasłony bo uwielbiam wzory materiałów. Nie interesuje mnie moda gołych okien czy żalizji, rolet i czego tam jeszcze- dla mnie to badziew, ja jestem miłośniczką materiałów w oknie :) Fajny wzorek materiału ale cena robi wrażenie :D Bardzo trafiony zakup moim zdaniem :)
OdpowiedzUsuńZe swoim zeszycikiem też miałam problem dopóki nie ubrałam go w mocno jaskrawą okładkę i wtedy zaczęłam go znajdować, polecam. Dzisiaj wybrałam się na tzw. drugie pole i trochę w las... że może spotkam, że może znajdę Kicię ale ona twardo ,,zagubiona" chce być... Ale dzięki dobra kobieto.
UsuńMła też jest zmartwiona po wycieczce ogrodowej, wszystko zielone wyraźnie czuje wiosnę. :-/ Cena jest z tych "trudnowierzalnych" ( szerokość ponad trzy metry, długość takoż ). Czy mała się znalazła?
OdpowiedzUsuńOj, wcięłąm się w Twój drugi komentarz. Należy mieć nadzieję że kota się w końcu pojawi.<3 Ja też wybrałam okładkę która się mła rzuci w oczy.;-)
UsuńTrzymam za odnalezienie się kociej zguby,kocinko wracaj do domu!
OdpowiedzUsuńOgrodowanie domowe zupełnie poważne i potrzebne, dobrze wiedzieć co się ma i ile😀
Ja z tych co przedłożyła i wygodę i pozbyla,sie firan i zaslon, jeszcze tylko w jednym pokoju zwanym sypialniano komputerowym są zasłony, ale i to ulegnie zmianie.
U mła w kamienicy jest sporo starszych ludzi którzy majo dużo wolnego czasu i mła nie chciałaby żeby czuli się zmuszeni przez brak zasłon traktować jej życie jako telenowele. Mła bardzo dba o sąsiadów.;-D
UsuńBuchalteria ogrodowa wcale nie jest gupia! Mła wie że nie jest gupia bo jak mła czegóś tam nie policzy to zawsze więcej piniędzów idzie na ogród, że tak rzecz ujmę, bezproduktywnie. Znaczy zapiski trza robić. :-)
Bezposrednio sâsiedztwo nie ma zbytnio jak zaglądać, ale gdyby chciało są rolety😀
UsuńMyślisz że sąsiedztwo pokonałoby wszelkie przeszkody na rolety zwabione? Możliwe, ludzie stworzenia ciekawe. ;-)
UsuńFiranki i zasłonki muszą być, bo nie lubię, jak mi sąsiedzi zaglądają do mieszkania. Jedynie w kuchni nie mam zasłonek, ale hoja do połowy okna zasłania wszystko.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za odnalezienie kota...
He, he, he, u mła w kuchni na oknie tylko mła zazdroska. A to dlatego że parapet kuchenny od zawsze należy do kotów! :-)
UsuńSzkoda,że tak daleko mieszkam , bo z przyjemnością bym Ci te firanki uszyła . Bardzo lubię szyć.
OdpowiedzUsuńTrudno, poradzim sobie inaczej. ;-) Ja za szyciem nie przepadam ale moja "średnia" siostra uznaje je za czynność odprężającą. U mnie za takową czynność robi sadzenie roślin. :-)
UsuńPodziwiam Cię, że pamiętałaś, żeby zostawić i posadzić cebulki. ja oczywiście co roku sobie obiecuję, ze posadzę sobie takie cóś i,,, zapominam!
OdpowiedzUsuńJa się przy okazji wysortowania cebul w Leroju tarzałam z zakupowej rozpuście ( bo jak tu się nie tarzać za 2,50 peelena ). Od razu wsadziłam je do lodówki bo u mnie problem z zapominaniem nie robi się na etapie zakupów a na etapie "co potem?".
Usuń