niedziela, 5 stycznia 2020
Poświąteczna zaraza!
No i stało się! Było pięknie, było miło ale grypą się skończyło. Znaczy geriatria przywlokła ze spotkań rodzinnych zarazę od prawnucząt. Zaczęło się od mamy Wujka Jo, która uczestniczyła w spędzie wigilijnym na ponad dwadzieścia osób. Już w okolicach sylwestra robiło się ciekawie ale mama Wujka Jo nie z tych co się tak łatwo poddają i przepuszczą imprezkom ( od ponad dwudziestu lat mama Wujka Jo obchodzi ostatnie święta ). Na szczęście mimo setki na karku mama Wujka Jo bezproblemowo poradziła sobie z wystawieniem e - recepty na wspomagacze ( w tym wieku bez wspomagaczy się grypy ponoć przejść już nie da ), zarządziła kwarantannę i obecnie chorzeje czyli ogląda telewizję, złośliwie nie odbierając telefonów od zmartwionej jej stanem zdrowia bliższej i dalszej rodziny ( no bo to oni ją zarazili, znaczy znalazła winnych ). Wujek Jo i Cio Mary przełamali kordon sanitarny i teraz mają zarazę w Grenadzie, a Cio Mary rzutem na taśmę sprzedała bakcyla Małgoś - Sąsiadce. Małgoś zachorzała wczoraj dość gwałtownie i mła musiała udać się po wspomagacze bo dziewięć dych to też nie jest wiek w którym grypę przechodzi się bezproblemowo. No i zgadnijcie komu dziś po południu zrobiło się łee i kto dostał gorączki?! Ech...a takie miałem plany związane ze spacerami i Mamelonem. Dupanda!
Guzik też wyszło z focenia ogrodu, zalegam a nie straszę ciemierniki albo podglądam czy aby przebiśniegi się nie szykują do startu. Oczywiście jak ja mam dychawkę to pogoda miodzio, ani śladu po wczorajszym siąpaniu, zimowe słońce daje czadu a temperatura taka w sam raz na wymrożenie wszystkich grypopodobnych świństw. I co mi z tego jak ja już zalegam?! Mła jest zła na "całyświat" - na pogodę grudniową, która wykluwaniu się zaraz sprzyjała, na spędy rodzinne wielopokoleniowe, krnąbrne staruszki o wielkiej chęci użycia, paskudne dzieci złośliwie podłapujące wirusy, no i jak zawsze na polityków bo oni się najczęściej mła z głupotą kojarzą. Dobra, nie będę Wam zatruwała wieczoru moją "miłością do świata", zajmę się czymś pożytecznym albo przynajmniej pożytecznopodobnym ( muszę prześledzić w necie jak ewoluowały stroje z comedia dell'arte, kiedy zamieniły się we wdzianka cyrkowe, jak to sie stało że Pierrot zamienił się w Pirouette, itd. ). Ma to związek z kukłami które kiedyś tam mła nabywszy na śmieciach. Wśród karnawałowych laleczek chińskiej produkcji pojawiają się czasem takowe które są "mniej seryjne" że tak rzecz określę. Lepiej wykonane i w ogóle. Niekiedy nawet biskwit jest prawdziwy albo i porcelana szkliwiona całkiem , całkiem. Niestety zazwyczaj jakość glinki nie przenosi się na jakość ubabranka. W koszmary prawdziwe te laleczki poubierane, mła jest na etapie naprawiania tego błędu chińskich producentów. Mła zdobyła dwie drewniane podstawki pod klosze ( wypatrzone przez Mamiego ) i zamierza wystylizować karnawał pod szkłem ( kto wie, może sama sobie gdzieś wciśnie piórko, jak to w Rio lubieją ? ). Na dużej fotce powyżej najnowszy bombkowy nabytek mła ( rzecz jasna przeceniony ), lisek należycie olampkowany.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dobrze, że napisałaś, że lisek, bo ja zauważyłam świnkę z piórkami w de.
OdpowiedzUsuńTo jest lisek, na świnkę za mało pękaty. :-)
UsuńAle na liska za bardzo pękaty! I ma ryjek!(/)
UsuńCzy zdrowie powraca w wasze pielesze?
On jest pękaty bo to jest lisek dobrze odżywiony i z zimowym futrem. ;-) Zdrowie jak na mój gust mogłoby wracać szybciej, obecnie glutam i z lekka chyrczę. :-/
UsuńZdrowia Ci życzę, sama dygocząc w febrze, zlana potem i smarkiem :(
OdpowiedzUsuńczyli się solidaryzuję, łączę w bólu i nie zamierzam cierpieć w milczeniu (zatruwam życie takiemu jednemu, co to mnie zaraził). A we wtorek na 8.00 muszę się powlec do fabryki.
Aaaa... rozmawiałam z DT Mrutiego. Mrutek jadał zupę z jednego talerza z Bernadetą - bez dyskryminacji - każdą zupę, a pomidorową z ryżem w szczególności. Wyciągał jarzyny z koszyka, gustował głównie w sałacie, którą konsumował po całym domu. Schowanie koszyka do szafki uznawał z gruby nietakt i szafkę sobie otwierał bez większych ceregieli. Sorry, naprawdę o tym nie wiedziałam wcześniej. I serio myślałam, że wyadoptowuję Ci kota. Ale słodki był zawsze ;)
O rany! Znaczy choruj zdrowo i w ogóle. Mnie pociesza że tegoroczne świństwo ponoć trwa krócej niż to zeszłoroczne.
UsuńNo Mruti jest psem przebranym za kota, konkretnie to rabladorem. Ostatnio popisał się czymś co dawniej w języku komentatorów meczów piłki nożnej nazywano robinsonadą bramkarzy. Znienacka pięknym wyskokiem z wyciągniętą łapą wytrącił z ręki Cio Mary niesiony do ust pasztecik. Ewolucję wykonał doskakując z gleby na wysokość ponad półtora metra, po czym uciekł ze zdobyczą pod mebel żeby konsumować. Wszystkie sałaty to ja bardzo gruntownie płuczę u Małgoś - Sąsiadki coby Mruti niczym się nie podtruł, ostatnio odkrył czar kukurydzy z puszki i śpiewa gdy widzi oną puchę. Wywarów to my od dawna nie solimy bo gotujemy dla się i dla kotów, dosalanie odbywa się dopiero bo ugotowaniu i podziałce na kocie i ludzkie. Mrutek w związku z tym ma swoją zupkę, co nie przeszkadza mu usiłować zakosztować mojej. A w ogóle to zdjęłaś mi ciężar z serca bo myślałam że ja popełniam jakieś błędy dietetyczne i on poszukuje składników, a on po prostu je dla towarzystwa od małego. Mrutek to w ogóle dla towarzystwa zrobi niemal wszystko, he, he, he. Rzadko trafia się kot który cierpiałby jako zwierz samotny, Mruti uwielbia być duszą towarzystwa. Nasz bon vivant, a elegancki jak Beau Brummell. Król życia! :-)
Zdrowia życzę. Ja mam podobną ,,zabawę" ze słoneczkiem. Kiedy wychodzę na dwór to chowa się za chmurami, tylko wrócę to od razu rozświetla wszystko :/. Dobrze, że przez kompa nie można się jeszcze zarazić choróbskiem :)
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę :)
Jak tak dalej pójdzie i geriatria zarazy od wnuczków będzie siała to następne święta ona geriatria czy one wnuczęta spędzą przy komputerze. Ja to prycho ale z geriatrią i grypą to trza bardzo ostrożnie. Za życzenia dzięki, może się mła od tych dobrych fluidów poprawi. :-)
UsuńMRITTI FRUTTI, no słodziak straszny😀
OdpowiedzUsuńU nas Rysiul robi za wszędobylskiego testera potraw wszelakich.
Powrotu do zdrowia kochanego, a fe z grypami , poszły won!
Rysiul to elegancko zadowala się testowaniem, Mruti do by żarł do rozpęku! :-O Mła jest zdumiona gdzie on to wszystko mieści. Za życzonka dziękuję. :-)
Usuń