Trza odtrutki na paskudyzm siedzenia w domu, coraz bardziej niestrawną papę wirtualną fundowaną nam przez zarzund, rzeczywiste problemy które właśnie wyłażą i pogodę która człowieka nie rozpieszcza. Mła poszukała i znalazła - tadam, tadam, oto Giovanna od fig i czereśni! No i od żyjątek różnych. Mła nie będzie Wam wypisywała różnot o samej Giovannie Garzoni , jej jest poświęcona naprawdę przyzwoicie zrobiona strona w polskiej wiki ( zachęcam do wyczytków, dobrze jest mózg trenować w kwarantannie domowej jak już prawie niczego innego na powietrzu trenować nie można ). W XVII wieku nastąpiło cóś, Panie tego, niezwykłego - kobiety wzięły się na serio za wykonywanie zawodu artystki. Nie tylko o sztuki plastyczne mła się rozchodzi, kobiety zaczęły śpiewać nie tylko wtedy kiedy były zakonnicami ale śpiewać zawodowo, żeby pieniążki zarabiać. Coraz śmielej zaczęły wygryzać chłopców grających kobiece role w teatrach. Zaczęły oczywizda też rysować i malować ( za rzeźbę monumentalną wzięły się trochę później ). Włoski manieryzm i barok to czas w których tworzyło na wysokim poziomie kilka bardzo utalentowanych pań - Lavinia Fontana, Sofoniba Anguissola, Fede Galizia, Elisabetta Sirani ( założycielka szkoły malarstwa dla płci pięknej w Bolonii ) i zdaniem mła jeden z największych artystów baroku ( piszę nieprawilno w formie męskoosobowej bo wielka sztuka ma za nic płeć ale jej odbiorcy już niekoniecznie, wszak artystka doby baroku to nie jest ciągle w powszechnym mniemaniu społecznym któś taki jak Rembrandt czy Caravaggio ) - Artemisia Gentileschi. Poza Italią, w której kobiety artystki emancypowały się najszybciej, działały Clara Peeters, Judith Leyster, Rachel Ruysch i cała masa inszych pań znanych gównie historykom sztuki. Dobra, koniec wtrętów feministycznych.
Większość pokazanych tu prac to martwe natury wykonane techniką akwareli na pergaminie. Dla mła prawdziwa radość dla oczu. Po pierwsze to tematy jej bliskie, roślinki znaczy. Po drugie subtelność która z naturalizmu czyni sztukę i opanowanie rzemiosła, dziś tak niedoceniane i czasem wręcz nieobecne w pracach współczesnych artystów, którzy z tzw. szczerości przekazu uczynili święty, artystyczny obowiązek ( co niestety zaowocowało powstaniem mnóstwa nikomu niepotrzebnych hym... tego... dzieł , które wcale nie są szczere za to żenująco nieudolnie zrobione - wicie rozumicie, dość powszechny wysoce artystyczny lejeń na rykowisku, ukrywajacy się pod postacią dwóch kwadratów z folii odblaskowej w kontrastowych coolorach, podświetlonych "instalacją" świecącą światłami o różnym zakresie fal a pod tym wszystkim "happening" w postaci artysty opowiadającego jakie ma głębokie wnętrze i przy okazji polewającego wernisażowych wodą z konewki - takie tam artystowanie ).
A tu proszę, realizm nie fotograficzny tylko magiczny. Uroda wszystkiego codziennego. Mła oglądając te pełne życia martwe natury, zamknięte w innej formie istnienia przypomniała sobie dawno temu widziany film. "Wszystkie Poranki Świata" się nazywał a po francusku jeszcze piękniej "Tous les matins du monde" i zdaniem mła jest jednym z najlepszych filmów o przemijaniu i sztuce jako remedium na tzw. ból istnienia a także o cenie jaką płaci się za dar czy raczej przymus tworzenia. "Wszystkie poranki świata mijają bezpowrotnie" ale po niektórych zostaje ślad. Mła pamięta też świetną muzykę z tego filmu, viola da gamba i te pozornie proste barokowe kawałki przesycone emocjami, niekiedy wręcz nimi kipiące. Film stary bo gdzieś tak z początku lat dziewięćdziesiątych ale mła postanowiła że sobie go ponownie obejrzy i sprawdzi czy się nie zestarzał ( czasem się zdarza ale dobre kino dłużej się trzyma ). A może sobie w ogóle poszaleje, na całość pójdzie z tymi seansami i np. zobaczy jak się trzyma "Vatel"? Czy oparł się upływowi czasu? A może sięgnę do takiej starzyzny jak "Kontrakt Rysownika"? Swego czasu ten niepokojący film Greenewaya zrobił na mła spore wrażenie, może czas na odkurzenie filmidła?
No proszę i jak dużo gryplanów urodziło się za sprawą Giovanny od fig i czereśni. Nie dość że się człowiek pozachwyca tymi perełkami to jeszcze sobie inne miłe perełki do oglądania znajdzie. Na koniec o piesku. Mła się przyzna że obrazek do niej przemówił ( nie, nie jak do dziada bo dziadu nic nie odpowiada, tylko tak do serca ). No i mła zaczęła śledzić. Po naszemu "Piesek pokojowy z chińską filiżanką i ciastkami" po włosku "Canina con biscotti " ( chińska filiżanka gdzieś się zapodziała choć czasem pojawia się w niektórych opracowaniach "e tazza cinese" ) powstał około roku 1648, w czasie kiedy artystka mieszkała we Florencji ( dziś można go obejrzeć w Palazzo Pitti, nie jest to wielki obrazek niecałe czterdzieści na bardzo niecałe trzydzieści cm, malowany techniką olejną na płótnie ). Piesek a właściwie suczka ( la cagnolina ) należała do ostatniej z rodu della Rovere, Wiktorii wielkiej księżnej Toskanii ( sławny ród parantela i tak dalej nie uchroniły księżnej przed niespodziewankami życiowymi - miała okazję przyłapać własnego męża, chlubę florenckiej nauki Ferdynanda II di Medici, in flagranti z hrabią Brutem della Molerą - gdyby to była dama to normalka ale hrabia?! - nie dziwota że Wiktoria tak ceniła lojalność suczki że kazała ją portretować, he, he, he ). Podobnie jak figi, cytryny czy gruszki, nieznany jeż czy martwy motyl, suczka razem z elegancką obróżką z dzwoneczkami, przynależnymi suczkom z książęcych rodów biszkoptami i porcelanową miseczką została zapisana w czasie przez sztukę. W Palazzo Pitti wisi sobie suczy portrecik w korytarzu wśród innych miniatur ale tak naprawdę to można by ją spokojnie powiesić przy portretach jej państwa. A może lepiej nie, jeszcze odciągałaby uwagę zwiedzających. Skoro zainteresowała mła i inni by się mogli zainteresować i byłoby po książęcym majestacie uwiecznionym przez sławnych portrecistów. Mła niestety nie dowiedziała się jak owa su się wabiła, pozostaje dla niej małą la cagnolina.
Dla nastroju mła Wam zapuszcza fragment ścieżki dźwiękowej z "Tous les matins du monde", wyrażając nadzieję że nie uznacie tego za smętne rzępolenie jak niektórzy ciężko muzykalni z rodziny mła.
Nie puściłam sobie jeszcze, ale film, choć nie wszystko pamiętam, wiem, że podobał mi się bardzo, tak, że nawet kasetę magnetofonową (!!!) legalną (!!!!!) z muzyką z owego filmu nabyłam wtedy kiedyś... I gdzieś leży smutna bardzo bo magnetofonu w domu już niet, jeno odtwarzacz do CD.
OdpowiedzUsuńPolecam do delektowania się film "Portret kobiety w ogniu" też francuski, i akurat o malarce. Moim skromnym zdaniem w sensie wizualnym odpowiedź na muzykę "Wszystkich poranków świata".
Dzięki za te przepiękne obrazki.
Mam nadzieję, że dasz już radę komentować.
Po bardzo długim gmeraniu wreszcie mogę , choć mam wrażenie że to nie po mojej stronie były jakieś pętlenia. Mła polecany filmik oblooka, należy jej się.:-)
OdpowiedzUsuńOglądam i oglądam te martwe natury, i napatrzeć się nie mogę. Dzięki za tę wizualną ucztę. Zastanawiam się, czy dałabym radę wybrać jeden obrazek, który podobałby mi się najbardziej i chyba nie da się. Podobają mi się niezmiernie prawie wszystkie.
OdpowiedzUsuńNo to się cieszę. :-D Miód na serce mła, w nagrode masz link ( he, he, he, dla suwerena ) - https://www.euromomo.eu/index.html
UsuńNie widzę różnicy. Nawet po przetarciu okularów. Jestem ślepym suwerenem.
UsuńPrzetrzyj je naprawdę dobrze to może się uda, choć z tą różnicą to wielu ma problem. ;-) Ślepy suweren jak mu odpuszczą domowe więzienie to się będzie cieszył że może nie zapyta o pewne sprawy, taka jest nadzieja wśród zarzundów. Teraz mamy do czynienia w tej sieczce mendialnej z pojęciem "fali która przejdzie" i wszystko zacznie wracać do normy. Taa... mła paczy i słucha i z podziwu wyjść nie może. Pytanie tylko ja dręczy jakie będą realne koszty tej histerii. :-/
UsuńWypowiem się bo jestem n-lką . Jak to mówią ,,wyłazi szydło z worka" Nauczycielki prowadzą same zajęcia, jest kontrola itd ale są sobie sterem i żeglarzem i z przykrością, odkąd moje własne dzieci poszły do podstawówki stwierdziłam, że większy procent na-lek olewa swoją pracę, byle odbębnić. Byle dobry był wpis w zeszycie - bo to można sprawdzić, reszta jak poleci, jak będzie, byleby się nie zmęczyć. Niestety... Widać tak w to weszły, że nawet nie zdawały sobie sprawy ze swojej nieprofesjonalności. Jest jakiś procent stresu - idzie to w tv i potrafi nieźle pokręcić język ale... gnioty są zamiast prawdziwej edukacji na lekcjach i to właśnie wychodzi.
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie obrazy. Tak sobie myślę, że ten ,,real" zszedł do podziemia głębokiej konspiracji. Czy ludzie zdążą zrozumieć co jest tak naprawdę ważne nim znów wszystko ruszy? Te wszystkie wielkie głowy marketingowe przecież cały czas kombinują i przygotowują się na ,,otwarcie świata". Stworzony przez człowieka koronawirus jest po coś i o tym dowiemy się po wszystkim. Wiadome jest tylko jedno - bogaty wyjdzie z tego obronną ręką, a po doopie dostanie biedny. Jak zawsze.
UsuńMiłego dnia Kochana i jak najwięcej pozytywów. Dzisiaj u mnie zapowiada się ciepły dzień, tak jak zapowiadali, chociaż to się może poprawi? - będą lepiej widzieć pogodę :)
No właśnie, gnioty. A tak nawiasem pisząc to czy za te dziesięć dużych baniek podarowanych tevałece do 2024 roku, nie można było, choćby na chybcika, sklecić czegóś bardziej profesjonalnego. Tylu aktorów jest teraz bezrobotnych, oni opanowaliby tekst bez problemu i pograli dobrą nauczycielkę czy dobrego nauczyciela. A tak to wylazło ludziom przed oczy, wielu pomyśli że jak taki poziom w tevałece to w realu jeszcze ciekawiej.:-/
UsuńReal ma to do siebie że prędzej czy później się przebija i nie ma że nie ma. Ja myślę że wirus nie jest stworzony laboratoryjnie, sądzę że on był po prostu sprytnie wykorzystany tylko że w pewnym momencie to wszystko co się kole choroby dzieje zaczęło żyć własnym życiem. No i któsie straciły kontrolę i teraz jest kombinowanie na całego. Mendia czują że mają swój udział w tym cyrku i trza będzie beknąć więc tłuką kasę póki się da i są dość wybiórcze w serwowaniu info. Jednakże ludziska majo dość siedzenia w domu a niektórzy przymusowo usiedzeni to nawet zaczynajo się pytać dlaczego właściwie siedzo? No to pojawiają się w mainstreamowej narracji kwestie kosztów dla społeczeństwa, śmiertelności wśród tych którzy kipną w wyniku zarządzonej kwarantanny itd. . Zupełnie jakby przedtem takowe kwestie nie istniały tylko dopiero teraz któś na to wpadł. Taa... U nas dodaj do tego wybory i mamy cyrk na całego!
Agatku ponieważ na Twoim blogu mam dalej problem z komentami to u siebie Ci chciałam napisać - Kulka w ogóle nie wygląda jak Kulka. Sucza dama się z niej zrobiła. :-O
UsuńTakiego realizmu magicznego poszukuje do moich malunków. jeszcze ze sto namaluje, a tego nie znajdę. Za późno zaczęłam malować, brak mi podstawowego warsztatu. Paćkam i tyle.
OdpowiedzUsuńMoże uda mi się kiedyś w życiu napaćkać czereśnię z magią...
No ale Ty paćkasz żywe a to insza inszość. Giovanna studiowała część zwierzątek post mortem patrz motyl ( patrz motyl na samej górze ). U Ciebie jest ruch, źwierzątka są w biegu a właściwie to w locie łapane.
UsuńPani psinka zadziwia subtelnym uśmiechem. Mona Liza to przy niej otwarta, bez tajemnic babinka.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, cz pani Giovanna G. wykonała portret ziemniaka. Występował już wtedy w Europie jako owoc egzotyczny.
Nie naszłam, ale za to naszłam cud malunki hiacynta i dyptama. :-)
OdpowiedzUsuńUrzekly mnie te obrazki! Jestem pod wrażeniem Twojej wiedzi i umiejętności wyszukiwania takich cudow.
OdpowiedzUsuńInternet może być cudowna sprawą, wystarczy tylko z niego odpowiednio korzystać. :-) Niestety większość obecnych użytkowników neta co prawda umie czytać ma jednak nadal sporo problemów ze zrozumieniem tego co czyta a także tego co pisze ( ostatnio czytałam w ramach rozrywki kwarantannowe przemyślenia celebryckie, śmiech to zdrowie ). I dlatego teraz net tak mła przypomina ściek miejski. Jednak mła siedzi nadal z wędką i łowi. ;-) Zawsze jakaś Giovanna może się trafić.
Usuń