Mła się zabiera do wpisu różanego ale cóś ciężko jej idzie bo na dworze lejnik z padalcem przetykany upałami a to nie jest aura w której róże prezentują się najlepiej. Mła się w tym roku mocno nastawiła na kwitnienie swoich "chińskich" róż. Pod nazwą chińskie róże kryją się krzewy z dużym wkładem genów róż z Orientu. Krzewy tego typu pojawiły się po raz pierwszy w połowie XVIII wieku, a ich długi okres kwitnienia zachęcił ogrodników do uprawy. W ciągu XIX wieku powstało wiele odmian takich róż. Róże chińskie charakteryzują się raczej gładkimi niż kolczastymi pędami ( może poza głównymi pędami które lubią pokazać solidne kolce ), na słoneczku kwitną niezwykle obficie. Mają na ogół zwarty pokrój a ich pędy są drobne. Kwiaty pachną delikatnie, niektóre mają zapach którego na ogół nie kojarzymy z różanymi krzewami. Kwitną wielokrotnie w ciągu sezonu. Wadę mają jedną za to bardzo poważną - nie znoszą ostrych zim. Mła uprawia w swojej różance dwie takie róże - 'Cécile Brünner' i 'Bloomfield Abundance'. Ostatnio dość leniwie zastanawiała się czy aby nie sprowadzić uroczej 'Frédérick II de Prusse'. Krzew jest solidny, dorasta powyżej 250 cm wysokości a szerokość ma niewiele mniejszą. Kolor kwiatów uroczy ( pasiłby do "Cyganka", hym... Fryderyk II i Cyganek w wykonaniu Pana Janka, taa... tylko tęczy brakuje ), jak na chińską różę zapach silny. Stanowisko miałaby osłonięte i zaciszne, takie w sam raz.
Kuszą też mła róże piżmowe, są urodne bo mimo tego że to "zaawansowane" hybrydy to sprawiają bardzo naturalne wrażenie. Mła im dłużej ogroduje tym bardziej sobie taki naturalny look ceni. Najbardziej jej się podobają stareńkie "Pembertony" ale i niektóre z nówek Lensa powodują u niej szybsze bicie serca. Taka na ten przykład 'Guirlande d'Amour®', jej kwiaty przypominają kwiaty klasycznej multiflory ale w przeciwieństwie do kwiatów Rosa multiflora pojawiają się na krzewie przez niemal cały sezon. Ich zapach nie jest tak delikatny i słodki jak zapach kwiatów multiflory ale zapach róż piżmowych jest równie piękny jak zapach kwiatów "dzikich" róż. Nieco niższa odmiana tego samego hodowcy o arystokratycznej nazwie 'Chateau de Munsbach®' ma nieco większe kwiaty niż 'Guirlande d'Amour®' i cytrynowy odcień płatków, które w miarę wykwitania kwiatów bieleją. Tak szczerze pisząc to mła nie przepada za kolorem cytryny na różanych płatkach ale z fotek w necie zamieszczonych ta cytrynowość jakoś straszliwie nie wrzeszczy. Hym... plany mła snuje ale tak naprawdę żeby nacieszyć się w tym roku różami to mła musi jej ciąć do wazonów, takie domowe cieszenie ma.
Mła sobie słodzi życiorys różami bo zasłużyła. Ku uciesze Małgoś - Sąsiadki mła wykonała dżemy, powidełka a nawet chutney. Zasłoikowała to wszystko i postanowiła dłuuugo nie pojawiać się w okolicach spiżarnianych. Co prawda Małgoś roztacza jakieś wizję jagód "na krótko" i "prawdziwego soku malinowego" ale już ja z nią pogadam o szastaniu trzynastką i się skończą lube rojenia. Poza tym mła uważa że trza zjeść jeszcze zeszłoroczne owocowe smażeninki a nie kombinować z nowymi. Lepiej by nam było nad ogóreczkami popracować bo dobre ogórki trudniej namierzyć niż przyzwoite owocowe słodkości, które się trafiają a jedyną ich wadą jest cena delikutasowa. No ale do Małgoś ogórki jakoś nie przemawiają tak jak garaletka z malin albo przecier agrestowy. Zdaje się że z przetworami z warzyw mła będzie uprawiała domową partyzantkę, znaczy Małgoś będzie broniła słoików pełna nadziei że mła się złamie i obrobi morele czy tam inne śliwy a mła będzie te słoiki wykradała coby w nie warzywka nakłaść.
Politycznie to się mła wczoraj na wyborach rozerwała. To jeszcze były wybory a nie plebiscyt, za to teraz to będzie się działo. Mła sądzi że prawie połowa tych co do wyborów ruszyli wierzy w zaklinanie rzeczywistości, znaczy że będzie dobrze i socjale da się utrzymać ( przeciętny wyborca nie rozróżnia prerogatyw prezydenta czy parlamentu ). Mła się za bardzo nie podnieca ponieważ jak wiecie wieszczy od pewnego czasu że kryzys który już do nas zawitał i tak nam gospodarką bujnie że nikogo nie oszczędzi, ani zarzundu ani głosujących i wymieni nam wszystkich u steru. Z ekonomią jeszcze żaden polityczny nie wygrał więc i teraz nie wygra. Nie wierzę że kwestia "dumy narodowej" czy tym podobne sprawy są w stanie wygrać z ceną kaszanki, stara jestem, pamiętam jak to z pierwszą Solidarnością było. Mła sobie na dwa tygodnie odpuszcza netowanie info - info bo przeca się bedo okładać niemiłosiernie i jad się będzie sączył z monitora i eteru. Jedyne nad czym mła się będzie przez ten czas politycznie zastanawiać to czy 500 z plusem zdechnie w wyniku inflacji czy zamieni się to na bony czy też po prostu będzie ograniczenie świadczeń. Szczerze pisząc wersja pierwsza byłaby tragiczna dla wszystkich, wersja druga jest do przyjęcia, podobnie jak i wersja trzecia.
Zdaniem mła byłoby lepiej żeby to się wszystko szybciej wyklarowało i dało jakąś gwarancję na wyłażenie z kryzysu, no ale widać że nauka na temat nie występowania w przyrodzie "drzewka pieniędze rodzącego" jest z tych ciężej do głowy wchodzących zatem będzie musiała wleźć przez obity rzeczywistością tyłek. Pisałam już o tym nie raz i nie dwa. O czym nie pisałam? No pisałam o tym że prędzej czy później ekonomia uczy ludzi jeszcze jednej rzeczy - że równość społeczna nie istnieje bo ludzie to powinni być równie wobec prawa ale żadna konstytucja na świecie nie gwarantuje bo nie jest w stanie zagwarantować równości społecznej. Raz na jakiś czas nawet do najbardziej opornych dociera że człowiek zwierze stadne a stado wytwarza hierarchię bo bez tego ma nikłe szanse na przeżycie ( determinizm taki ). No właściwie o wszystkim politycznym już pisałam, no może poza tym że mam uczulenie objawiające się wysypką na obecnego "prezdęta" bo rolą głowy państwa nie jest bycie notariuszem partii politycznej tylko między innymi bycie strażnikiem konstytucji a w tym wypadku najwyższy urzędnik w kraju dał ciała. Nie wiem czy pan D. czy też pan T. zostanie wybrany w drugiej turze, wiem jednak że niezależnie od wyników połowa ludzi w tym kraju będzie niezadowolona. A może więcej niż połowa? Frekwencja w prezydenckich wyborach nie była aż tak wysoka a to znaczy że niemal połowa uprawnionych do głosowania nie raczyła się wypowiedzieć. Może prezydencki plebiscyt będzie miał większą frekwencję? Pożyjemy, zobaczymy.
Poza polityczną rozrywką mła się głównie rozrywkowała z kotami i lekturą. Szpagetka jak zwykle mła martwi tym że nie chla dużo, choć nie wiem czy słusznie bo jak przyuważyłam wszystkie koty cóś jakby znacznie mniej żyrte. Może to kwestia pogody a mła ma po prostu obsesję na punkcie wyżerania przez koty konkretnej ilości gramów. Wszystkie koty ożywają wieczorem, w chłodku. Za dnia jest zaleganie w ogrodzie albo na wyrku. Tak po prawdzie to mła też jakoś przesadnie nie chla, za gorąco jej, oko się przymyka. Letnie lenistwo się w niej zagnieżdża, wiosenny zapał do prac ogrodowych ulatnia się wraz z letnią duchotą. Może jak temperatura zrobi się bardziej znośna mła ruszy w piel, chwasty postraszyć. Może. Na razie to mła walczy z opadającymi powiekami co jest dziwne bowiem wstała ledwie trzy godzinki temu. Czyżby znowu ciśnienie spadało? A może będzie opad co go w mieście Odzi całe dwa dni nie było? Przydałoby się po tym wczorajszym prażeniu. Byleby to nie była "siła wodospadu", bo to niebezpieczne dla mojego dachu. W muzyczniku przebój z czasów młodości mła, w klasycznej dla lat 80 aranżacji.
Oj, ta hosta mi się strasznie podoba! Gruby liść ma! Co to?
OdpowiedzUsuńPoziomkowy bukiet nad wyraz apetyczny!
Patrzę na te róże i pukam się w głowę, ze moich choć kilku do wazonu przed deszczem nie ścięłam...
To jest 'Time Tunnel', sport od 'Frances Williams' jak najbardziej stabilny. U mnie jest taka sauna że praktycznie tylko w domu mogę róże podziwiać. Kiepskawo. ;-/
UsuńJedną hostę nornice mi zjadły od dołu. Na tym samym miejscu, co wcześniej wciągnęły Twojego liliowca. Hołoto i podłota. Czuję, że włączają mi się krwiożercze instynkta. Nie, że bym je żarła jak nasza subtelna koteczka, ale może jednak te świece dymne? Karbid? Dynamit, trotyl, ANFO, plastik...?
OdpowiedzUsuńŁadnie wyglądają słoiczki pełne czerwonej zawartości.
A różę Guirlande d' Amour muszę przesadzić. Posadziłam ją na łące ( natural look przegięty ) i mi za daleko by ją podziwiać. A jej trochę ciężko.
U mła walka ze ślimorami trwa, jak na razie mła przegrywa mimo niebiewskich granulek. Rozpasały się bestie! Też mi się marzy dynamit. ;-) Małgosi tyż się słoiczki podobają, moim zdaniem za bardzo bo cóś się za mocno kręci kole spiżarni. Chyba zamknę drzwi na kluczyk w ramach siurprajzu. Mła sobie pomyślała w związku z 'Guirlande d'Amour®'o krańcu Suchej - Żwirowej, jakby tam kęsim jednej siewce jesionka zrobiła to ona różyczka by się mogła tam prezentować. To niedaleko 'Sally Holmes' więc bardzo pasząco by było. :-)
UsuńOj, nie trułabym kiciowych obiadków. Może zwiększyć trzeba liczbę kiciów ?
OdpowiedzUsuńMam wrażenie że gardzenie posiłkami przez Szpagetkę ( niektórymi, czerwonego mięcha przeca w kółko dawać nie mogę ) może mieć cóś wspólnego z zamieszkaniem u nas Pasiaka.
UsuńMyślisz Matko Mrutka, że ją Pasiak dokarmia myszkami, czy może stawiasz na fumy typu "oj jam biedna, nie kochają, to pokażę", lub "chcę być piękna i wiotka dla Pasiaka"? Ja stawiałabym na to drugie. Chyba.
OdpowiedzUsuńMła podejrzewa że Szpagetka chce mieć wszelkie objawy podwyższonej kreatyniny i mocznika żeby mła szantażować chorobą w nadziei że Pasiak zostanie eksmitowany. Szpagetka twierdzi ciałkiem i oczyma oraz uszami że rabladorowanie Mrutka ją wystarczająco denerwuje a ryki proszalne Pasiaka są nie do zniesienia ( w związku z tym przepędza oba kocury z okolic swoich baz w ogrodzie, a ponieważ one są praktycznie po całym ogrodzie rozmieszczone te bazy to kocury do Alcatrazu ostatnio zaglądają tylko w towarzystwie mła ).
UsuńCzysta Czachórska walcząca z hołotą..
OdpowiedzUsuńna wszystkich frontach walczy, egoistyczna arystokratka. Ale przecież Mrucia lubi, więc może i do Pasiaka się przekona.
A co do róż- Pomponella zakwitła mi podkładką (pójdzie w las), wymarzoną Elfe musiałam pożegnać, Rhapsody im Blue żałuję, że nie pożegnam. Część choruje bardzo, inne wybujały chynszorami na wysokość straszną-brak opieki o właściwej porze (z powodu pandemii) odbił się na moich różach bardzo. Słoiczki bardzo piękne, poziomeczkowy bukiecik słodki.
Mła dziś pomagała wyspanej Mamelonu ciąć judaszowca co go wiatr potargał, znaczy każden ma jakieś kłopoty roślinne. U mła będzie zaraz wielkie cięcie róż historycznych bo im się robi kęsim po kwitnieniu. Co do 'Rhapsody in Blue' to hardcor, niestety. U mła nieprzycinana w jedynym "zapustku" w Alcatrazie nadal ponuro kwitnie.
UsuńCo do Czachórskiej - właśnie zaległa po kolacyjce w świeżo obrobionej kuwecie na nowym podkładku. A wszyscy insi to na dwór musowo lać i nie ważne że z nieba też leje!
Gugieł mi ukradł zdanie, że na razie różom podziękuję. Jak budleja sobie pójdzie, pseudo Pomponella też, ale w las, to tak, zapraszam. Dużą ciemną obfitą brunetkę. I Elfe raz jeszcze.
OdpowiedzUsuńObfita brunetka to taka piękna kombinacja, cud związek frazeologiczny.
UsuńNo 😀 samo wyszło. Powtórzenizm powtórzeniowy. Trochę jak "mimika twarzy", "cofać się w tył". A obfite brunetki różane są cudem. Ludzkie też bywają, sama podziwiam taką jedną w pociągu. Tak zadbana, wypielęgnowana, aż lśniąca, że reszta ludzi to przy niej takie małe, jakby niedomyte "no pleasy". A wzrost i wagę ma baardzo ponad normę.
OdpowiedzUsuńZnaczy duża i silna, jak ta łania. Takowe cuda się zdarzajo choć rzadko bo obfite to przeważnie są klępy. Mła co prawda tyż jest obfita ale ona ze względu na wzrost na klępę nie pasi . Mła to tak bardziej w typie świnka wietnamska.
UsuńAle świnka wietnamska jest brunetką.
UsuńLudzie ogólnie są bardzo piękni w swej niepowtarzalności, że się wyrażę niezbyt logicznie.
A ja jestem srebłną świnka wietnamską, tak ze względu na wiek. Mla sobie będzie powtarzała przed lustrem o tej niepowtarzalnej urodzie, może przegoni tym sposobem tę obca babę która się w nim zalęgła.
Usuń