poniedziałek, 14 września 2020

Codziennik - zadowalający powszednik


Hym... mła nie powinna nic  czytać co spod dziennikarskiego pióra wyszło , bo jej się od tego niedobrze robi. Ostatnio mła nie taplała się w ścieku ale niby tak bardziej wybiórczo pływała w lepsiejszych okolicach "Kultury Liberalnej", której redahtorzy sami siebie uważają niemalże  za drugobiegowych. Taa... nie wiem czy to starcza stetryczałość mła powoduje złośliwą krytykę która w  niej się lęgnie podczas lektury a potem zaczyna  wypływać, czy po prostu liberalni nie są  aż tak liberalni jak  powinni być. No mła czyta  ale ma wrażenie że gdzieś to  już czytała, w zamierzchłej przeszłości i że ówczesne   prawdy objawione pisali też młodzi i natchnieni liberalną myślą, która później okazała się być myślą wcale nie tak liberalną. Chyba jednak to starość, mła przeżywa powtórkę z rozrywki. Dla równowagi mła postanowiła poczytać prawicowych ale od tego to jej uczulenie się robi, wypryski na płatach czołowych czy cóś i mła w trosce o zdrowie zaprzestała lektury. Ścieku mendialnego mła postanowiła nie tykać bo pełen miazmatów i  bakterii chorobotwórczych.  Mimo pięknej pogody mła nie pracuje w ogrodzie, ba ona nawet w chałupie nic nie robi bo ma zaropiałą łapę przy pazurze, co jest bolesne i upierdliwe. Dzielnie moczę pazura w roztworze szarego mydła ( mocno ciepłym, auć ) i w rivanolu. Jakby troszki lepiej, mam nadzieję że raz dwa zaniknie mi to paskudztwo  bo mam mnóstwo rzeczy do zrobienia w tym tygodniu a z  bolącym  paluchem którego nie powinnam  niczym dokazić czuję się jak ćwierćinwalidka ( rękawiczki odpadajo  bo już  mam uczulenie na wszystkie niemal tworzywa, ponoć na skutek nadmiernego oczyszczania łap środkami dezynfekującymi ).  A dokazić  nie mogę  bo oprócz  roboty mła ma zamiary ( tfu, tfu, tfu! ).


Mamelon śpiewa bo uczulenie jej powoli przechodzi (  też tfu, tfu, tfu! ), nie pomogły sterydy, nie pomogły antyhistaminy brane w straszliwych ilościach - pomógł chamski len a konkretnie siemię lniane wodą zalewane. Mamelonu uczulenie po piciu lnianej wody niknie więc jest szansa że za jakiś czas będziemy we dwie straszyć tzw. szeroki  świat. Na razie mła roztacza przed Mamelonem  rozkoszne wizje nas na plaży w Rio albo w jakim Miami  i wychowuje  koty żeby podczas jej nieobecności godnie reprezentowały rodzinę. Znaczy Szpagetka ma  nie znikać nie wiadomo gdzie wzorem czułej  pamięci Felicjana, Sztaflik nie podejmować wieczornej próby zalegania na wszystkich wejściach do  dróg oddechowych śpiącej w  wyrku osoby, Okularia ma regularnie zjawiać  się na posiłkach i pod  żadnym, pozorem nie przyprowadzać do domu kochasiów ( co denerwuje chłopców i Małgoś - Sąsiadkę, która nie ogarnia tego rozkocenia i ładuje wszystkim michy tak że karmimy  fabryczne, które swoje michy przeca majo ), no chyba że  Epuzera, Pasiak ma nie drzeć paszczy jak tylko widzi coś do zechlania. Mła jest tylko pewna dobrego zachowania Mrutka, Mruti jest po prostu stworzony do tego by być dobrym,  przykładnym  kotem. Mła go leciutko  napomni w sprawie wychodzenia za furtkę w celu śledzenia  gołębi i to wszystko, Mrutek popatrzy mądrymi ślepkami i będzie  się stosował. No bo Mrutek to mógłby do akademii dla kotów chodzić i nawet jaki przewód  dohtorski wykopać, taki  Mrutek jest mądry. Całej  bandzie go za przykład madka postawi.

W ogrodzie sucho, mła będzie musiała troszki podlać wybrane  roślinki.  Na ślimory taka lekka susza jest dobra, mła ma nadzieję że właśnie wyłażące z ziemi białe kieliszki  zimowitów nie padną łupem ślimorów. No i Szpagetka śpiąca popołudniami w  żubrówce odetchnie ( mła musi z niej zdejmować wbite  w sierść ślimory co Szpagetce wcale dobrze nie robi na słodycz charakteru ). I t o by było na tyle z powszedniości, mła się cieszy że jest nudnawo i spokojnie i życie sączy się kropelkami. September jak złoto, pogoda jeszcze letnia, koty i insza rodzina w miarę zdrowi, gryplany są - czegóż więcej żądać? No dobra, parę życzeń może by się znalazło ale mła na razie opanowuje zadowalanie się tym co ma, to bardzo cenna umiejętność,  czyni człowieka szczęśliwym. Zdaniem mła  to lepiej cieszyć  się że suchutki chlebek jest dobrze wypieczony niż narzekać że masełko do piersi kurczęcia de volaille to nie od krów rasy Jersey. Aha, mła wysłała zapytanie do cebulkowych, może i ona niecierpliwa ale już tak ma. No dyszy z niecierpliwości  i chciałaby sadzić. Teraz o ozdobnikach. Mła kiedyś dostała książeczkę z ilustracjami tego artysty, starą krową już była ( naprawdę, panią w  wieku balzakowskim ) ale ucieszyła się jak dziecko . Bajeczka ilustrowana przepięknie. Mła  postanowiła  Wam zapodać troszki klimatu rosyjskich bajek wg. wizji ilustratora, w związku z czym dzisiejszy wpis ozdabiają prace których autorem jest Gennady Spirin. Artysta urodził się w 1948 roku w Rosji. Jest absolwentem Szkoły Sztuk Pięknych im. Surikowa w Moskwie i Moskiewskiego Instytutu Sztuki Stroganowa. Wyróżnia go unikalny styl ilustracji wykonanych techniką akwareli. Po rozpadzie Związku Radzieckiego w 1992 roku Spirin wyemigrował wraz z żoną i synami do Stanów Zjednoczonych, ostatecznie osiedlając się w Princeton w New Jersey. Jego obrazy wystawiane są w publicznych i prywatnych galeriach na całym świecie.


Muzycznik też dziś ruski, piszę ruski bo nie wiem  tak do końca czy to pieśń rosyjska  czy ukraińska, zdaje się że zarówno Ukraińcy jak i Rosjanie  się  poczuwają  że jest ich. Określenie ruska zatem brzmi bezpiecznie. Na pewno wywodzi się z tradycji muzyki cerkiewnej. Zresztą muzykę zza wschodniej granicy chyba najlepiej określać  ruską bo tak po prawdzie to o krąg kulturowy chodzi. W końcu rosyjski "cygański" romans "Очи чёрные" napisał Ukrainiec do muzyki zruszczonego Niemca. Taa...

12 komentarzy:

  1. Jak lubię rosyjską sztukę!!! Ciekawe, że mentalności rosyjskiej nie, a teoretycznie jedno z drugim ściśle powiązane. Jak to być może, że ludzie cudowni składają się na naród, co cudem jest tylko we własnych oczach. No zagwozdka, której bez wódki nie rozbieriosz, ale takiego kalibru, że cysterna wódki mogłaby nie starczyć. Nie mam do takiego chlania zdrowia, a i z zagwozdką się pogodzę. W końcu z tyloma tajemnicami człek żyje i cieszy się że tych tajemnic znać nie musi. Np. jak działa telewizor, lub dlaczego przestraszony padalec wali kupę.

    Ale piękne te ilustracje.Jest baśń o dobrym wilku? Wydawało mi się, że to niemożliwe a z obrazów wynika, że jednak jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romana, mam tak samo z Rossiją, nie ogarniam tego rozdźwięku. A powinnam, przeca w zamierzchłych czasiech nawet filologię rosyjską byłam ukończyłam ( z upodobania do języka , literatury i sztuki). Dziś już niewiele w pamięci zostało, ale w duszy wciąż gra :-)
      W oczekiwaniu na zamówione cebulki nakupiłam tyle pocieszajek , że nie wiem znów, gdzie to wszystko upchnę w moim mikroogródku, ech, trudne jest życie nałogowca, a świat pełen zasadzek. Chyba muszę karty płatnicze zamknąć w jakimś sejfie ...

      Usuń
    2. Jejku, jejku, a nie możesz cebulek posadzić w donicach? Opcja dokupienia gruntu chyba nie wchodzi w grę... Jakże człowiek się musi ograniczać w swym ogrodniczym szaleństwie.

      Usuń
    3. A myślisz, że ile donic może zmieścić się na tarasie ? Oczywiście, że w nich też sadzę :-)))

      Usuń
  2. Co do mentalności rosssyjskiej, mam podobnie. Jednostki w porządku, całość jakaś mizerna. Ale i my Polaczoki podobnie wypadamy w moich odczuciach. Może to ta słowiańska dusza nie do ujarzmienia z nas wychodzi bokami tam gdzie nie trzeba? I mentalność chłopa pańszczyźnianego takowoż?
    Obrazki piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem wszystkim naraz, mam nadzieję że obrażenia nie będzie. Na odpowiedź od cebulkowców w sprawie delivery oczekuję, do sklepów z cebulkami nie chadzam bo to by się źle skończyło i jak widzicie bez pocieszek robię się mocno niecierpliwa. Mła wie że niektóre cebulkowe sklepy co to kopią cebulki a nie gotowe hurtowniane sprzedajo to długo ale wiedza mła jakoś nie wpływa na uspokojenie jej zachciewajstwa na teraz i już natentychmiast. No bo jesień jest! Cebulki czas sadzić a tu pucha! Wy się pocieszacie a ja tu ząbki co najwyżej w ścianę mogę wbić.
      Co do duszy ruskiej ( piszę ruskiej a nie rosyjskiej, bo to dla mła szersze pojęcie niż sama Wielikaja Rassija ) to mła ona jest bardzo bliska. Mam wrażenie że nadajemy na tych samych falach. Czasem mła czyta czy słyszy że przeca ruska mentalność budowała się na Bizancjum i to całkiem insza inszość bo my to świat zachodni, wicie rozumicie, Rzym i w ogóle cywilizacja inszego typu. Hym... polski katolicyzm obrzędowy miał się do niedawna świetnie, wyznawcy protestantyzmu to jakieś tam marne procenty były. A czymże niby teatralność obrządku katolickiego tak różni się od teatralności obrządków bizantyńskich? Przeca u nas taki kult ikon jak za wschodnią granicą, KK to taka sama polityczna siła jak CR. A te wszystkie gadki o Ojcu Klimuszce nie przypominają Wam opowieści o Świętych Starcach? A te opowieści o tym jak to za oderwaniem narodu od religii stoi żydokomuna ( znaczy obcy i nieprawomyślni )? Mła ma wrażenie że to co nas różni to świadomość własnej kultury. Ruscy czują, wiedzą i nie wstydzą się tego że ich mentalność ma chłopskie korzenie, Wielka Rosja wyrosła na najliczniejszej warstwie społecznej. Na niej też rośnie Ukraina. U nas za narodową duszę uchodzi to co stworzyło parę procent szlachty, co i raz spod tej kulturalnej maski wychodzi ktoś zupełnie inny. Wiecznie aspirujemy a Ruscy nie muszą. U nas o złotej wolności szlacheckiej pieprzą potomkowie ludzi z czworaków a potomkowie mużyków mają świadomość że złota wolność bez ograniczeń to tylko dla wybranych. To czym tak pogardzamy ( mocne słowo ale prawdziwie oddające nasz stosunek do sprawy ) w ruskiej mentalności to właśnie stosunek do wolności osobistej, Ruscy są aż nazbyt świadomi istnienia jej ograniczeń, my spadkobiercy "kultury sarmackiej" uparliśmy się że nie będziemy widzieć żadnych. To jest to co dla mła jest najbardziej nas odróżniającym od Ruskich ( co ciekawe Ukraińcy są tak wpół drogi pomiędzy nami i Rosjanami, etnicznie ponoć bliżsi nam niż Rosjanom, mają te swoje kozackie legendy które mają więcej wspólnego z sarmacką kulturą niż z tym co na tych ziemiach działo się u zarania państwowości ruskiej ).
      Mła kocha rosyjską sztukę, dotyka ona mocno jestestwa mła. Z Wielkorusami mła ma ten problem co z innymi piewcami "wielkości narodowej".

      Usuń
  3. Prawda, dużo to tłumaczy, ale nie do końca. Tajemnica ciut mniejsza lecz nadal ta cysterna potrzebna. Ja sobie rozkminialam w ten sposób, że różni nas nie tyle stosunek do wolności, ale do władzy. Ile mamy tę niepodległość? Sto lat z ogonkiem a i to niezbyt pewne, wszak komuna to wg. niektórych nie był czas niepodległości, tak jak i czas naszej przynależności do Unii tez wg. innych niektórych trzeba od lat niepodległości odliczyć. A przedtem co? Jak wyglądało akceptowanie wladzy? Nigdy nie było chyba (może za czasów Jagiellonów i Kazimierza Wielkiego) silnej i akceptowanej władzy, oraz świadomości że jako nic znaczący rab jest się cząstka narodu co nim włada batiuszka car. Który, dobrotliwy i surowy, oraz prawie boski bo tyle rabów i tyle ziemi obejmuje opieką. U nas inaczej. Nie ufamy raz na zawsze żadnej władzy. Grubo piszę, to jakby subtelniejsze, wrośnięte w nas, mimo że szczerym patriotyzmem szczekamy, to już ciut gorzej np. z płaceniem podatków, dbaniem o tzw. dobro wspólne, a już szczególnie się nie dba (i tu przykład idzie z góry) o tzw. państwowe. U ruskich też się niezbyt dba, ale z powodu przegięcia w drugą stronę - co ma być to będzie i tak to inni decydują, to niech inni dbają, przyczyny inne, skutek ten sam.)

    A co do cebuleczków to straszny, straszny nałóg. Może sadzić pionowo na ściankach? I jak tu odpuścic przebisniegom co cud! Chyba te ścianki..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ stosunek nasz do władzy wszelakiej jest postszlachecki, kmieć w Polsce przedrozbiorowej to od wieku XVI sobie mógł. Stąd taka emigracja chłopska była na tereny dzisiejszej Ukrainy, uciekali włościanie aż się za nimi kurzyło od tej wolności szlacheckiej. Ci co nie uciekali to często nie wiedzieli kto aktualnie panuje, dla nich panował ich pan ( a pan kombinował często gęsto kto tu najwięcej zapłaci za głos elekcyjny, a gębę sobie miłością do Ojczyzny wycierał, taką to mentalność po panu dostaliśmy w spadku ). U Ruskich było różnie bo w okresie książęcym to była po czasach krótkiej hegemonii Kijowa taka rozpierduszka że niemal każde sioło zasługiwało na księcia. Po najazdach z jeszcze dalszego Wschodu ( od Kumanów począwszy na Tatarach skończywszy ) to Ruskie się cieszyły że stepów nie zwiedzają tylko że jakąkolwiek swoją władzę mają. Kiedy zaczęła się hegemonia Księstwa Moskiewskiego to Rosjanom trafił się władca przez duże W. -Iwan Groźny jako pierwszy u Ruskich wykombinował usuwanie całych warstw społecznych i rozładowanie problemów wewnętrznych ( facet walczył o życie, nie przebierał w środkach ) przez politykę imperialną. Jak się udało to postanowił zostać bogiem i to się dopiero źle skończyło. Po smucie, która dla Rosjan była tym czym dla nas potop szwedzki i wojny kozackie razem wzięte, Rosjanie godzili się na cara jako na mniejsze zło. Chaos na życie nie pozwalał a przeżycie rzecz najważniejsza. Car zajmował się głównie wykończaniem inszych ludzi władzy, reszcie gwarantował jakąś tam stabilność. Bida z nyndzą, przemoc i półbezprawie ale wiadomo kto łupił a nie że wszyscy się rzucali. Za Romanowów wszystkie problemy wewnętrzne rozwiązywano metodą Iwana, Rosja spuchła do nieprawdopodobnych rozmiarów a następnie pod koniec XX wieku się zapadała ( komunę wliczam jako postromanowowską kontynuatorkę idei, przeca tyż jechała metodą Romanowów i Iwana jako sprawdzoną, znaczy oparła się na konkretnej grupie społecznej i podbijała co się dało, a cara po prostu zastąpił inny batiuszka ). Teraz usiłuje z trudem utrzymać status mocarstwa, już nie światowego ale regionalnego ( zresztą bardzo sprytnie to robi ). Jednakże jest tam sporo do przepracowania, wewnętrznie jest to kraj coraz bardziej niespójny i na rozdrożu. Mają do wyboru polityczny model azjatycki i zachodnioeuropejski, już wiadomo że tego zgrać się nie da w jedną całość. Z ekspansją krucho ( jak się spojrzy trzeźwo to zdobycze typu Krym czy Osetia to są takie że żałość tyłek ściska ) a problemy społeczne narastają. Mła ma nadzieję że Rosja zostanie mentalnie Europą, w końcu w Europie się urodziła.

      Co do cebulków doniczki to tyż jest metoda ogrodowania.

      Usuń
  4. Dodatkowo na palucha przykładaj aloes, pomaga. Mia lam zastrzał na małym palcu i mądra lekarka zaleciła szare mydło i aloes.Serdecznie pozdrawiam Krajankę mojego Taty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, mam alojza i jutro go wycisnę. :-)

      Usuń
    2. Ale pamiętaj, że alojz ma mieć więcej niż 7 lat i być lewoskrętny :-DDD

      Dzięki za analizę Matuszki Rassiji. Mam podobne przemyślenia, ale Ty potrafisz im nadać przyjemny, zwarty kształt.

      Usuń
    3. Mój alojz tak jakoś centralnie rośnie, jakby nigdzie nie skręcał. No ale grunt żeby skuteczny był. Łapsko wygląda coraz lepiej, nie myślałam że to aż tak będzie się paprać, musiałam nieźle zainfekować.
      Co do zwartej formy to na blogim chyba inaczej się nie da. No i tak powstaje łopatologia ale jakoś nie wyobrażam sobie że zamieszczam przypisy i bibliografię, he, he, he.

      Usuń