To wpis z tzw. wpisów istotnych bo mła pokaże Wam rzecz z tych niepowtarzalnych, choć zarazem takich do których co i raz się nawiązuje. Wicie rozumicie, jeden jest ogród w Wersalu i jedna jest Villa d'Este. Choć "cytaty" mamy na całym świecie to doskonałość oryginałów jest jedyna w swoim rodzaju. Przeca nikt nie myśli coby dorównywać piramidom, dlaczego zatem któś miałby się silić na to by powtórzyć dosłownie tarasowe ogrody Villi d'Este? Jednakże przez stulecia tworzono ogrody będące echem ogrodów tej willi, w człowieku drzemie chęć dorównania do tego co uznaje za doskonałość. Dla mła zobaczenie Villa d'Este od dawna było marzeniem do spełnienia i w końcu "nadejszła wiekopomna chwila" kiedy mogła je zrealizować. Tak naprawdę we Włoszech są dwa ogrody które dla mła się liczą: Villa d'Este w Tivoli i Sacro Bosco w Bomarzo, oba przypisywane Pirro Ligorio. Reszta włoskich ogrodów, piękna, cudna i w ogóle, nie nosi w sobie jednak znamion geniuszu ( znaczy dla mła nie nosi ). Mła zacznie swoją opowieść ogrodową od przedstawienia osoby dzięki której ogród powstał, od kardynała Ippolito d'Este. Był potomkiem członków królewskich rodów ale i parweniuszy, szlachetków którzy dorwali się do godności papieskiej, wnukiem markiza któremu udało poślubić się królewską córkę. Po babce Eleonorze Aragońskiej, córce króla Neapolu, odziedziczył skłonność do urządzania ogrodów w nieprawdopodobnych miejscach. Dla Eleonory w Ferrarze zbudowano Loggia degli Aranci, zwaną inaczej wiszącym ogrodem. Było to miejsce słynne z urody w całej Italii
i poza jej granicami. W pierwszej połowie XVI wieku był to jeden z włoskich cudów o których chętnie słuchano w całej Europie. Po dziadkach z obu stron, Ercole I d'Este i papieżu Aleksandrze VI Borgia, miał zamiłowanie do sztuk wszelakich, po ojcu Alfonso I d'Este odziedziczył zainteresowanie nowinkami inżynieryjnymi, po matce Lukrecji Borgii urok i tzw. łatwość obejścia, po wuju Czarku skłonność do intryg.
Ippolito za młodu, znaczy po studiach w Padwie, został przez dziadka Ercole wysłany do Francji, coby u rodziny królewskiej wskórać wsparcie w sprawie Renaty de Valois, "heretyckiej" księżnej Ferrary, która została kalwinistką ( do końca życia została, ględzenie rodziny nic tu nie pomogło a noc św. Bartłomieja tylko ją utwierdziła w słuszności własnych przekonań ). Na dworze Franciszka I Ippolito bardziej niż nad sprawą Renaty, pracował nad sprawą własnego kapelusza kardynalskiego, co mu się udało bo w roku 1535 otrzymał upragnioną godność. Nadal działał na dworze Francji za kolejnego jej władcy, Henryka II. Był tak wpływowy że został doradcą tego władcy oraz "facetem od załatwiania spraw króla Francji z Państwem Kościelnym". Ambicja godna Borgiów jednakże cechowała Ippolito, stanowiska które piastował to nie był kres jego marzeń. Chciał być jak dziadek Rodrigo znany jako Aleksander VI, znaczy pragnął władać chrześcijańskim światem. Wręcz obsesyjnie promował swoją kandydaturę na pięciu konklawe. Jednakże kardynałowie dobrze pamiętali jak wyglądało papiestwo za czasów panowania Borgiów, wnuka Aleksandra VI obawiali się do tego stopnia że papież Paweł IV usunął go pod zarzutem symonii z Państwa Kościelnego i starannie zaczął sprawdzać jakość własnych posiłków ( wiadomo że Borgiowie swoje interesy lubili załatwiać przy pomocy zatrutego żarła lub napoju ). Kiedy kardynał zrozumiał że z jego starań o papieski urząd nic nie wyjdzie, usunął się w coś co on nazywał cieniem i zaczął korzystać z przyjemności życia. Nie znaczy że wcześniej nie korzystał, był w końcu rzymskim kardynałem swojej epoki, na koncie miał romanse z tak znanymi damami jak Anne de Pisseleu d'Heilly czy Diane de Poiters i inszymi paniami o mniej sławnych nazwiskach. Doczekał się córki którą wydał za hrabiego della Mirandola i opinii osoby wydającej w Rzymie i Francji najlepsze przyjątka zamieniające się w bibki, a nawet małe orgietki. Dla potomnych jednak to nie czar Ippolito i jego imprezowego bytu ma największe znaczenie. Kardynał był zapalonym mecenasem sztuk i kimś na kształt archeologa ( w XVI wieku archeologia była zorganizowanym rabunkiem, tego nie da się inaczej nazwać jak wykopkami rozbójniczymi ), zostawił po sobie więcej niż tylko wspomnienia wystawnego życia.
Ippolito usuwając się w cień świata polityki całą swoją energię skoncentrował na tworzeniu pięknej oprawy dla swojego życia. Z tego czystego egotyzmu powstały takie cudeńka jak: La Delizia di Belfiore, pałac San Francesco w Ferrarze, Villa d'Este w Tivoli. Zostawił swój ślad także we Francji, zamek Fontainebleau i jego ogrody sporo mu zawdzięczają. Jako "archeolog" wyżywał się głównie w wykopaliskach w Santo Stefano Rotondo , nad rzeką Esquiline oraz "restaurując" Villa Adriani ( to z Villa Adriani pozyskał ten cud na fotce obok, fragment rzymskiego fresku przedstawiającego ogród ). Prace nad Villa d'Este powierzył Pirro Ligoro, postaci równie barwnej jak on sam. Pirro wywodził się z neapolitańskiej rodziny szlacheckiej w związku z czym pobierał wykształcenie, także to artystyczne, w domu, nie mając żadnego doświadczenia zdobytego w rzemieślniczych warsztatach co skończyło się tym że jego pierwsze prace malarskie nie dotrwały do naszych czasów. Ippolito zatrudnił go chyba wyczuwając w nim kogoś sobie duchem pokrewnego, do nadzorowania wykopalisk w Villa Adriana ( co nie wyszło z czasem na dobre Pirro, gdyż znęcony zyskami ze sprzedaży antyków postanowił produkować fałszywki na czym go złapano ). Troszkę z Pirro był dyletant, troszkę gawędziarz sprzedawca, całkiem nie troszkę prawdziwy artysta kiedy mu się chciało. Dziełem jego życia jest willa zaprojektowana dla kardynała w miejscu, które dawniej było siedzibą rzymskiej willi. A wszystko zaczęło się od tego że papież Juliusz III del Monte chciał podziękować kardynałowi d'Este za istotny wkład dokonany w jego wybór na tron Piotrowy w roku 1550. Mianował kardynała namiestnikiem dożywotnim dla Tivoli i jego okolic.
Kardynał przybył do Tivoli i dokonał tam triumfalnego wjazdu po czym zonk... odkrył że musiałby mieszkać w starym i niewygodnym klasztorze przy kościele Santa Maria Maggiore, zbudowanym wieki wcześniej przez benedyktynów a obecnie utrzymywanym przez franciszkanów i tylko częściowo przystosowanym do zamieszkania przez "kogoś lepsiejszego" ( ten klasztor został zbudowany w IX wieku kiedy mnisi o wygodach nie myśleli a franciszkanie którzy go otrzymali w 1256 roku hołdowali ubogiemu życiu ). Ippolito był przyzwyczajony do wygódek rezydencji w swojej Ferrarze, a także w Rzymie więc się wziął i zestresował. Jednakże klimat Tivoli i jego bliskość od Rzymu wydały mu się odpowiednie, a ponadto jako wielki miłośnik rzymskich starożytności był bardzo zainteresowany znaleziskami w które obfitowała ta okolica. No a poza tym Herkules, bohater i obrońca regionu Tiburtina, w którym znajduje się willa, był uważany także za przodka rodziny d'Este - stąd u nich taka popularność imienia Ercole ( znaczy jak najbardziej Ippolito mógł czuć się "u siebie" ). Kardynał postanowił więc przekształcić klasztor w willę"w stylu rzymskim". Miała to być bliźniacza budowla tego wspaniałego pałacu, który jednocześnie kardynał budował w Rzymie, w Monte Giordano. Plan był taki że rzymski pałac miał służyć do "oficjalnych" przyjęć w mieście, a willa w Tivoli miała być przyjemnym miejscem na dłuższe i bardziej swobodne spotkania. To nie przypadek, że miejsce, w którym powstała willa, nosiło nazwę Valle Gaudente. Budowa willi nie była jednakże sprawą łatwą, co i raz perypetie kardynała gubernatora miały wpływ na budowę ( najpierw to odwołanie w 1555 oku przez papieża Pawła IV Carafę , potem złe stosunki papieża Piusa V z Francuzami, które rzutowały na sytuację kardynała postrzeganego jako zdecydowanie profrancuskiego polityka ). Jakby było mało konieczne okazało się wykupienie pod teren nowej willi niezbędnej ziemi od dwóch kościołów należących do dwóch różnych zakonów, co trwało aż do 1566 . Następnie trzeba było wody rzeki Aniene poprowadzić nowymi tunelami odchodzącymi od wodospadów, co było sprawą kosztowną. Także materiały budowlane stwarzały problemy, pozwolenie uzyskane od Senatu Rzymu , aby skorzystać z okładzin trawertynowych z grobowca Cecylii Metelli na budowę willi, zostało uchylone.
Tak po prawdzie to kardynał ledwo zdążył z uroczystą inauguracją willi, która odbyła się we wrześniu 1572 roku z okazji wizyty papieża Grzegorza XIII. Ponoć "w noc przed przybyciem papieża" kończono budowę wspaniałej fontanny z czterema smokami herbowymi Grzegorza XIII. Długo Ippolito się swoją willa nie nacieszył, zmarł 2 grudnia 1572roku. Po jego śmierci willa przypadła kardynałowi z rodu d'Este Ippolitowi II, po nim otrzymał ją bratanek Luigi d'Este, tyż kardynał, a po nim kardynał Alessandro d'Este w którego rękach władanie willą, Tivoli i okolicami pozostało do 1624 roku . Temu ostatniemu udało się zachować własność willi dla domu Este nawet wtedy, gdy w przyszłości rodzina nie była już reprezentowana w kolegium kardynałów. Rodzina d'Este nadal upiększała i konserwowała urodę willi, np. kardynał Rinaldo d'Este ( 1641-1672 ), który zlecił Gian Lorenzo Berniniemu zbudowanie fontanny Bicchierone i wodospadu fontanny Organów. Niestety kiedy willa została przekazana Habsburgom ( w 1796 roku Habsburgowie objęli w posiadanie willę po tym jak Ercole III d'Este zapisał ją w spadku swojej córce Marii Beatrice, poślubionej Arcyksięciu Ferdynandowi ), instalacje wodne uległy zniszczeniu, a zbiory antykwaryczne rozproszeniu. ta smuta trwała aż do momentu kiedy w połowie XIX wieku zakochał się w niej kardynał Gustav Adolf von Hohenlohe-Schillingsfürst , który postanowił przywrócić jej dawny blask. Aż do końca XIX stulecia ( do śmierci kardynała w 1896 roku ) trwało odradzanie się tego feniksa z popiołów. Willa stała się w tym czasie miejscem w którym wypadało być, odwiedzali ją możni tego świata jak i artyści, między innymi Franiszek Liszt, który zainspirował się atmosferą willi co znalazło odbicie we fragmentach Années de Pèlerinage ( Troisième année: Aux cyprès de la Villa d'Este, Thrénodie I - Aux cyprès de la Villa d'Este, Thrénodie II - Les jeux d'eaux à la Villa d'Este ).Ostatnim prywatnym właścicielem willi był arcyksiążę Francesco Ferdinando d'Asburgo-Este , następca tronu Cesarstwa Austro-Węgierskiego ( znaczy niepoczciwy myśliwy Franciszek Ferdynand zastrzelony w Sarajewie ). Sknera usiłował się pozbyć domu kosztownego w utrzymaniu, sprzedając go państwu włoskiemu za ogromną sumę dwóch milionów lirów, na co włoski rząd cóś nie bardzo chciał przystać. Zabójstwo arcyksięcia w Sarajewie 28 czerwca 1914 rozwiązało sprawę sprzedaży.W 1918 roku, po I wojnie światowej, willa została po prostu przekazana państwu włoskiemu, które rozpoczęło gruntowne prace renowacyjne. W latach 1920-1930 zostały całkowicie odrestaurowane i udostępnione do zwiedzania dla publiczności zarówno budynek jak i ogrody. W 1928 roku rząd włoski powierzył wykonanie fresku w sali pałacowej na temat sztuki i rzemiosła futurystycznemu malarzowi Emilio Notte. Po drugiej wojnie światowej przeprowadzono kolejną serię renowacji, aby naprawić szkody spowodowane przez bomby, które spadły na kompleks podczas alianckich nalotów. Od września 2016 roku Villa d'Este jest połączonaw ramach jednego zarządu z monumentalnymi obiektami Villa Adriana, Sanktuarium Ercole Vincitore, Mensa Ponderaria i Mauzoleum Plauzi. Instytut nadał sobie nazwę VILLAE, nawiązując do specyfiki obiektów którymi zarządza. Dżizaas i mła zaczęły zwiedzać obiekt nieco ahistorycznie bowiem dziś do willi wchodzi się przez drzwi na Piazza Trento, obok wejścia do kościoła Santa-Maria Maggiore. W czasach kardynała Ippolito d'Este wejście to było rzadko używane. Goście przybywali raczej od strony ogrodów i wdrapywali się po schodach do willi, przy okazji wdrapywania się oglądając fontanny i posągi. Drzwi do willi pochodzą z 1521 roku, z okresu przed Ippolito, co może osładzać "nie takie właściwe" jej poznawanie. Foyer za nimi ma malowane sklepienie, które niegdyś pokryte było freskami, niestety w dużej mierze zniszczonymi przez bombardowania w czasie II wojny światowej.
Willa rzeczywiście odjechana, zupełnie inny renesans niż ten do którego człowiek się przyzwyczaił oglądając polskie zabytki. A właściwie to nie renesans, to już włoski manieryzm pięknie dojrzały. U nas w tm czasie dogasał dopiero późny renesans, w Italii od dawna budowano, rzeźbiono i malowano w innym stylu. Plany budynku willi zostały wykonane pod kierunkiem architekta-inżyniera Ferrarese Alberto Galvaniego, który był nadwornym architektem rodu d'Este. W 1565 i 1566 roku rozpoczęto prace nad dekoracją wnętrza willi. Dekorację wykonał zespół malarzy pod kierunkiem Livio Agresti da Forlì, Girolamo Muziano i Federico Zuccari. Prawdziwą ucztą dla oczu są wnętrza piano nobile, szczególnie te pokoje które były przygotowywane z okazji wizyty Grzegorza XIII, całe we freskach. Czas uszlachetnił barwy malowideł, mła przypominał się stare, spłowiałe gobeliny nadające olbrzymim wnętrzom ciepło. Tu pomieszczenia są mniejsze, bardziej kameralne a freski jeszcze je optycznie zmniejszają. Mimo tzw. podniosłych tematów wnętrza sprawiły na mła wrażenie sielskich, rzeczywiście willowych. W skład zespołu malarzy i sztukatorów którzy pracowali nad upiększaniem willi w w latach 1567-1572 oprócz wymienionej wcześniej trójki malarzy wchodzili: Cesare Nebbia, Durante Alberti, Metteo Neroni. Do malarzy dołączyli rzeźbiarze Giovan Battista della Porta, Pirrino del Galgliardo, Gillis van den Vliete, Giovanni Malanca i Pierre de la Motte. Ponadto przy willi pracowali twórcy ceramiki i mozaikarze. System klimatyzacyjny budynku był dziełem inżynierów ( pod kierunkiem Pirro Ligorio, który był pierwszym i najważniejszym projektantem całości ), pomiędzy ścianami willi przepływała woda która zasilała fontanny znajdujące się zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz budynku.
No i dochodzimy do tego co stanowi o wyjątkowości Villa d'Este, co czyni ów zespół architektoniczno - ogrodowy miejscem o niepowtarzalnej urodzie - do kwestii fontann. Niezwykły system fontann tak w skrócie można opisać istotę tej willi. Pięćdziesiąt jeden fontann i nimfeum, 398 wylewek, 364 dysz wodnych, 64 wodospady i 220 niecek zasilanych przez 875 metrów kanałów, kanałów i kaskad, a wszystko to działa tylko napędzane siłą grawitacji, bez pomp. Inżynieryjne cudo! Pirro Ligorio z pomocą Tommaso Chiruchi z Bolonii, jednego z najbardziej znamienitych inżynierów hydraulików XVI wieku i z Claude Venardem, który był twórcą organów hydraulicznych, stworzyli coś co przez następne dwa stulecia naśladowano w ogrodach całej Europy. Oczywiście urządzenia wodne stosowano i w innych włoskich ogrodach tej epoki ( należy wspomnieć o ogrodach wodnych Villa Lante, Villa Farnese w Caprarola i Villa Aldobrandini i Torlonia we Frascati ), jednakże nigdzie "teatr wód" nie osiągnął takiej doskonałości jak w Villa 'd'Este. Giochi d'acqua czyli "gry wodne", te wszystkie urządzenia wodne, które zostały wprowadzone do manierystycznych włoskich ogrodów w połowie XVI wieku, w Villa d'Este zaczynają się już w budynku. Na dawnym dziedzińcu klasztornym, otoczonym arkadową galerią zbudowaną w latach 1566–67 znajduje się Fontanna Wenus ( fotka nr 2 ), jedyna fontanna w willi, która zachowała swój pierwotny wygląd i dekoracje. Fontanna ta została zaprojektowana przez Raffaelo Sangallo w latach 1568–69, znajduje się na ścianie dziedzińca. Jest obramowana dwiema kolumnami doryckimi i zwieńczona marmurowym popiersiem cesarza Konstantyna z IV wieku. Wewnątrz niszy mamy przedstawienie grotę z wyrzeźbionymi stalaktytami i figurę, która podobna jest nieco do hellenistycznego przedstawienia Śpiącej Ariadny z Watykanu. Centralnym elementem fontanny jest rzymski posąg śpiącej Wenus ( tak po prawdzie to identyfikuje się ją jako nimfę lub genius loci ), wykonany w IV lub V wieku. Bardzo antyczne jest to wszystko. Woda jest wylewana z wazonu obok niej do rzymskiego sarkofagu z białego marmuru z II wieku, ozdobionego dwiema głowami lwów. Podstawę fontanny zdobi płaskorzeźba ze sztukaterii, niegdyś złocona, przedstawiająca białe orły heraldyczne rodu d'Este.Wewnątrz budynku na piętrze poniżej osobistych apartamentów kardynała znajduje się wąski korytarz ( fotka nr 25 ) z wysokim sklepieniem, do którego wpada światło z szeregu otworów prowadzących na dziedziniec powyżej. Sklepienie korytarza zdobią mozaiki z końca XVI wieku przedstawiające pergolę zamieszkaną przez kolorowe ptaki ( przez co korytarz zyskuje taki ogrodowy charakter ) . W korytarzu znajdują się trzy fontanny o nieco rustykalnych formach, przedstawiające miniaturowe groty otoczone kolumnami. W Sali Wenus pierwotnie stała duża fontanna, ze sztucznym niby urwiskiem i wyobrażeniem groty wykonanym w stiuku. Fontanna zawierała misę z wodą i klasyczny posąg śpiącej Wenus, ale w XIX wieku misa została usunięta a Wenus, którą "wycięto" po śmierci kardynała, została zastąpiona dwoma nowymi posągami pokoju i religii, podobnymi do tych z groty w Lourdes. Bardzo pobożnie i zupełnie nie w stylu Ippolito. Oryginalna czyli z czasów Ippolito to w tej sali jest teraz podłoga z terakoty z białym orłem rodziny d'Este ( oni mają dużo zwierzątek heraldycznych, są orły, hydry i insze takie ). Nieco późniejsza dekoracja jest na sklepieniu - XVII-wieczny obraz na suficie przedstawiający anioły ofiarujące Wenus kwiaty. Mła oczami wyobraźni ujrzała jak to drzewiej mogło wyglądać - miodzio, uczta dla oczu. Teraz tylko nędzne resztki po uczcie.
Znacznie lepiej, bardziej w stylu Ippolito prezentuje się fontanna w Sali Fontanny. Komnata była używana przez kardynała Ippolito jako sala przyjęć dla gości, którzy właśnie przydreptali przez ogród, a także wykonywano w niej koncerty i wydawano słynne bankiety ( choć króciutko bo Ippolito był już mocno schorowany, podagra i te sprawy ) . Sala została zbudowana w latach 1565-1570, prawdopodobnie przez Girolamo Muziano i jego zespół artystów. Centralnym elementem jest fontanna ścienna, pokryta wielobarwną ceramiką , rzeźbiona, inkrustowana kawałkami szkła, muszelkami i kamieniami szlachetnymi, a zwieńczona białym orłem rodziny d'Este. Fontanna została wykonana w 1568 roku przez Paolo Calandrino. Basen fontanny spoczywa na dwóch kamiennych delfinach. Płaskorzeźby w centralnej niszy przedstawiają fontannę tzw. akropolu tyburtiańskiego i Świątynię Sybilli. Odjazd całkowity, należycie korespondujący z dekoracją sali ( na pozostałych ścianach wizerunki domu i niedokończonego ogrodu i fontann oraz mały pejzażyk na przeciwległej do fontanny ścianie, willi Ippolito w Rzymie, na wzgórzu Kwirynał; na sklepieniu mitologia , Synod Bogów to się nazywa - tradycja głosi, że obraz Merkurego jest autoportretem Muziano. Fresk wzorowany jest na dziele Rafaela w Loggii Psyche w Villa Farnesina w Rzymie. Sala łączy się z loggią ogrodową i schodzącymi do ogrodu schodami. Widok z loggii jest rzeczywiście piękny. No i tyle o domowych fontannach.
Udostępnione do zwiedzania sale willi to znajdujące się na piętrze osobiste apartamenty Ippolito. Największe wrażenie robi sala używana do przyjęć z której okien rozciąga się spektakularny widok na ogród poniżej i okolicę, w tym także Villa Hadriana. Ściany, dziś bez ozdób, pokryte były niegdyś złoto - zielonym kurdybanem z orłami rodziny d'Este. Sklepienie sali nadal pokryte jest fryzem i freskami na temat cnoty, namalowanymi w dwudziestu różnych personifikacjach. Zostały zaprojektowane przez Livio Agresti w 1568 roku. Inne motywy to krajobrazy ze zrujnowanymi świątyniami, zainspirowane krajobrazem Tiburtiny. Mały przedsionek obok salonu zdobi fryz, a sklepienie ozdabia więcej personifikacji cnót. Te cnoty były jak najbardziej na miejscu, przedsionek bowiem prowadził do Sypialni Kardynała, który do cnotliwych nie należał ( taka przypominajka naścienna ). Sala została urządzona w 1576 roku. Ściany sypialni były pierwotnie pokryte srebrno - złotym kurdybanem. Najbardziej charakterystycznym elementem sali jest kasetonowy drewniany strop, złocony i pomalowany "herbowo" - znaczy orzeł d'Este otoczony gałązkami pigwy, do tego kapelusz biskupi i motto rodziny d'Este - "Ab insomnia non custodita dracone" - werset z Owidiusza odnoszący się do smoka strzegącego ogrodów Hesperyd. Kobiece postacie reprezentujące różne aspekty cnót zajmują rogi pokoju. Prywatne apartamenty uzupełnia biblioteka i mała kaplica, której ściany zdobią freski przedstawiające mieszankę symboliki klasycznej i chrześcijańskiej ( znaczy Sybille i i prorocy, a na sklepieniu znajduje się fresk przedstawiający koronację Marii Panny ). Z apartamentów Ippolito można było przejść z do Gran Loggia opartej na tarasie poniżej i zaprojektowanej w formie łuku triumfalnego.
Apartamenty piano nobile to Sala Noego ( freski zaprojektowane na wzór tkanin dekoracyjnych, splecionych ze scen klasycznych pejzaży, ruin, wiejskich domów i sielskich scen obejmujących całe sklepienie i ściany ) datowana na 1571, z dekoracją przypisywaną Girolamo Muziano, który słynął z podobnych scen weneckich krajobrazów. Głównymi przedstawionymi scenami są Cztery Pory Roku, alegorie roztropności i wstrzemięźliwości oraz centralna scena z Arką Noego wkrótce po jej wylądowaniu na górze Ararat. W następnej Sali Mojżeszowej pośrodku sklepienia znajduje się fresk przedstawiający Mojżesza uderzającego laską w skałę i przynoszącego wodę dla ludu Izraela . Była to aluzja do kardynała, który przyniósł wodę do ogrodów willi, nakazując przeprowadzenie jej kanałami z rzeki. Inne panele przedstawiają sceny z życia Mojżesza, siedmiogłową hydrę , emblemat rodziny Ercole I d'Este, przodka Ippolito oraz fantastyczne krajobrazy. O Sali Wenus już Wam pisałam, tak jak i o Sali Fontanny. Za to nie pisałam o dwóch Salach Tiburtiny, które powstały w tym samym czasie, przed rokiem 1569 a które zdobione były przez zespół malarzy którymi zarządzał Cesare Nebia. Ściany pokryte są malowanymi elementami architektonicznymi, w tym kolumnami i drzwiami oraz misternymi malowanymi listwami i elementami rzeźbiarskimi. Kwiatowe wzory wypełniają przestrzenie między malowaną architekturą, ale dodano tu także takie elementy jak medaliony czy maski. Tematy malarskie w tych dwóch pokojach to ilustracje mitologii i historii regionu Tiburtina, szczerze pisząc to mła się pogubiła kto z kim i co oraz kiedy i gdzie ( no tylko tyle pewne że to Tiburtina ). Sala Herkulesa pochodzi z lat 1565-66, a tjej dekoracja przypisywana jest Muziano. Malowidła na suficie przedstawiają osiem prac Herkulesa, otoczonych przedstawieniami krajobrazów, starożytnej architektury oraz łask i cnót. Centralny obraz sklepienia przedstawia Herkulesa witanego na Olimpie przez bogów. Dekoracja Sali Szlachetności było dziełem innego artysty, Federico Zuccari i jego zespołu malarzy. Centralny fresk na sklepieniu przedstawia "Szletność na tronie z Wolnością i Hojnością". Na ścianach znajdują się przedstawienia popiersi Platona , Pitagorasa , Diogenesa , Sokratesa i innych filozofów klasycznych, Łask i Cnót oraz Diany z Efezu , bogini płodności, która ma również poświęconą jej fontannę w ogrodzie. Sala Chwały została ukończona między 1566 i 1577 rokiem przez ośmiu artystów pod kierownictwem Federico Zuccari Jest to arcydzieło rzymskiego malarstwa manierystycznego, z malowanymi iluzjami drzwi, okien, gobelinów, rzeźb i przedmiotów codziennego użytku używanych przez kardynała. Główny obraz sklepienia, Alegoria Chwały, zaginął ale istnieją alegoryczne przedstawienia cnót, czterech pór roku oraz religii, wielkoduszności, fortuny i czasu. Sala Myśliwska powstał później niż w inne sale, po śmierci Ippolito, na przełomie wieków XVI i XVII i jest utrzymana w innym stylu. Są w niej sceny myśliwskie, wiejskie krajobrazy, trofea myśliwskie i co troszki zdziwne - sceny bitew morskich.
Z budynku willi do ogrodu prowadzą schody z trawertynu, zwane "ślimakami". Pierwotnie zostały zbudowane po to żeby uzyskać dostęp do kortu pallacorda , przodka tenisa, gry którą Ippolito sprowadził do Włoch z francuskiego dworu. Ale o ogrodzi mła napisze w nowym wpisie, Villa d'Este się w jednym wpisie nie pomieści.
Biedaka z tego Ippolito. To znaczy, bardzo świetnie że miał ambicje, bo zostawił "niedościgły wzór", ludzkość na tym zyskała, ale prywatnie mi go ciut żal. Zdaje się, że sobie zmontował okoliczności żydowskiego(?) przekleństwa "żebyś miał tysiąc łóżek, i żeby cię po nich bezsenność goniła". Jakoś tak to brzmiało. Ale raczej musiał tak wystawnie, wymogi ambicji i epoki, nieprzekładalne na współczesność.
OdpowiedzUsuńMła myśli że Ippolito nie umiał inaczej. Facet był z gatunku tych którzy mając kupę kasy mają jednocześnie olbrzymie, wręcz nieprawdopodobne długi. No ale przynajmniej tę kasę jakoś z sensem wydawał, inni ściubili i mało co po nich zostało a jeszcze insi rozfurlali kesz na nie wiadomo co.
UsuńTo mu się liczy rzeczywiście na plus. Ogromny. Nasi bogacze stawiający chatki-bogatki niestety takiego plusa nie dostaną. Niewiele wiemy na temat ich skrytych za murami działań, jedynym który mi na myśl przychodzi to Penderecki ze swoją kolekcją miłorzębów i założeniem parkowo-dworkowo-edukacyjnym w Lusławicach. Nikt więcej.
OdpowiedzUsuńNo co Ty?! A cud zameczek w Stobnicy? ;-D
UsuńTemu Firmu mam dać plusa? To nie śp.Kulczyk, ani nie jego żyjące potomstwo, tylko jakiś Firm Hotelarski. Podobno. A figury naszego KK raczej idą w Maybachy. Nieistotne. Istotne, że odebrałam książeczkę Tove. Rany, jakie ilustracje!!!! Mistrzostwo. Niemożliwe ze ich nie znałam, oglądam, podziwiam nie mogę się nacieszyć. Nawet jeśli treść będzie bez sensu i z bykami ortograficznymi rozmiaru słonia to ja już jestem zachwycona. Poluj. Tylko tyle Ci napiszę.
UsuńZameczek w Stobnicy naszą narodową odpowiedzią na Villa d'Este. ;-D KK lepiej żeby się nie brał za sponsorowanie architektury, jeden Licheń na ten nieszczęsny kraj wystarczy, drugiego mógłby nie znieść! Mła żąda ( uwaga - żąda ) namiarów na książeczkę Tove, obecnie pisze o ogródku przy wiadomej willi i ją to pochłania tak że nie ma sił na poszukiwania netowe.
UsuńEmpik odpowiedzią. Teraz przed nowym rokiem tanio, ino brać.
UsuńMama Muminków?
UsuńTak, Mama Muminków. Niewielka treściowo książeczka, z cztenastoma świetnymi ilustracjami, treścią jakże chwilami nieprzystająca do obowiązującego wychowania małolatów w krainie łagodności i abstynencji.
UsuńCóś dla mła! Szczególnie z to absytencjo to mła się nie podobie.
UsuńTabaazo, znowu tyle informacji... Czy ja to przyswoję, te wszystkie zagramaniczne imiona i nazwiska... Ale obrazki bardzo interesujące; ciekawe, czy podroby, które widzę na kaflach mozaiki rzeczywiście nimi są, czy też mój prozaiczny umysł dostrzega co innego niż naprawdę?
OdpowiedzUsuńĆwicz umysła bo później będziesz kwiczeć że on nie wyćwiczony. Podroby są owockami, pigwy czy cóś. Tam dużo jabłuszków i pigwów bo to owocki herbowe rodu d'Este. W tym morzu info na temat chałupy wyłów co Cię tam interesuje, mła podawa na tacy ale nie trzeba koniecznie wszystkiego pochłaniać. ;-) Wybierać proszę co tam komu smakuje.
UsuńPóżniej to inni będą kwiczeć, że umysł mój niewyćwiczony, kiedy ja będę se polatywać na koślawych skrzydłach w krainie Alzheimera.
UsuńWierzę Ci na słowo, że to pigwy, w końcu widziałaś to na żywca, me oczy natomiast widzą nerki z moczowodami, jelito grube oraz układ krwionośny.
To pewnie przez Latającego, który od przed świętami powtarza mi nonstop, że chce zrobić pasztet, czyta setki przepisów, zestawia listu składników, dziwi się okrutnie, że co niektórych raczej nie kupi w Lidlu.
Osaczają mnie wątróbki. Głównie.
Latający jest rozbisurmaniony, pasztety widzi oczami wyobraźni. Tylko nie wiem dlaczego widzi je w Lidlu. Tajemnica świąt, ho, ho, ho!
UsuńAlz jest niestety upierdliwy tyż dla chorującego, szczególnie w fazie ostatniej. Kwiczą wszyscy. Więc ćwicz bo będzie kwicz. Mamelon w ramach ćwiczenia umysłu zidentyfikowała u siebie mgłę pocovidową ( nie pamięta po świętach tego i owego ). Wszystko by się zgadzało z wyjątkiem przebytego covida ( no chyba że on kumpletnie bezobjawowy ).
Bo, hohoho, Lidl to najlepiej zaopatrzony sklep w szeroko pojętej okolicy. Niestety.
UsuńCiekawe, czy można mieć mgłę przedcovidową?
UsuńTo z Lidlem to jest smętne ale cóż robić. Co do mgły to Mamelon twierdzi że można.
UsuńNo i masz, już nie tak tanio. Za swoją zapłaciłam 19,60 a teraz 25 bez paru groszy. No nic, popolujesz porządnie jak popiszesz.
OdpowiedzUsuńNieważne, to tylko parę złociszy, grunt że namiar jest. Dzięks! :-)
UsuńCudnie, że spełniłaś kolejne marzenie!
OdpowiedzUsuńPaszet to i ja zamierzam piec, zatem wyruszę do sklepu po rzeczony podrób .
OdpowiedzUsuńOpaszteciło Was! Mła jakoś tak bezpasztetnie obchodzi przełom roku, Co do marzonek to mła ma jeszcze parę do spełnienia. No czuje że musi.;-)
UsuńCorka poprosiła, a ze widzialysmy sie rok temu przez dwa dni, to gwiazdkę z nieba by się dalo.
OdpowiedzUsuńNo, to jest insza inszość. Do pasztetowania przystąp Dorko. :-)
Usuń