Niech rozpocznie się ta podróż, w miejsce zadziwiające, gdzie Torę czytał rebe Arje Leibusz, gdzie słowa z "Noam Elimelech" napisane przez dobrego rebe z Leżajska, ucznia samego Maggida, wielkiego Dow Ber z Międzyrzecza, który był uczniem samego Ha Baal Szem Tow, nadal rozbrzmiewają wśród starych ścian synagogi, jakby nic się nie zdarzyło i Ha Choze mi Lublin czyli Widzący z Lublina zwany też Lubliner nigdy nie widział w swych wizjach zniknięcia chasydzkich dworów w Polsce. Mła zaprasza Was dziś do miejsca będącego skrawkiem odzienia który ostał się z chałatu, zwanego w jidisz kapote - mła Was zaciąga do synagogi w której nie czuć muzealnego wyzucia z użytku starych przedmiotów, będącego dla nich śmiercią po której zostaje tylko zachowana mumia - eksponat. Wejdźcie ze mła do jedynej synagogi związanej mocno z chasydami jaka zachowała się w Polsce w stanie niemal pierwotnym, bo choć zniknęło w pożarze wznieconym przez Niemców prawie całe drewniane wyposażenia ( szczęśliwie zachowała się tablica nad Aaron - ha - kodesz ), to dzięki Alfredowi Potockiemu, który "załatwił" zgodę na gaszenie pożaru ocalało wszystko inne, malatura ścian, bima i święte miejsce. Po synagodze oprowadza osoba która wie o czym mówi i mówi z pasją. Mirosław Kędzior jest opiekunem synagogi z ramienia Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego, Polakiem który usiłuje skleić strony rozdartych świętych tekstów po tych sąsiadach których już nie ma, naprawić kiduszowe kubki, ocalić co jest jeszcze do ocalenia. To nie jest wycieczka do muzeum Polin, to prawdziwe zanurzenie się w świat żydowskiej wspólnoty, takiej jaką była jeszcze sto lat temu. Żadne wirtualne zabawy i wyświetlania plansz - konkretne ludzkie historie i niesamowita atmosfera miejsca. Mła odczuła magię!
Żeby było łatwiej mła zacznie od początku, znaczy od tego skąd się wzięli chasydzi i czym różnili się od innych wyznawców judaizmu. Tak łopatologicznie to jest tak że gmina żydowska zwana kahałem posiada przywódcę tłumaczącego prawo religijne na język codzienności - to rabin vel rebe - nauczyciel. Nie jest osobą wyświęconą, jest osobą uczoną, mającą w opiece duchowe życie gminy jak też sprawy pozornie nie mające nic wspólnego z duchowością. Taki rebe uczy się całe życie jak należy oswajać sacrum, jego mądrość czyli przełożenie sacrum na profanum uznaje się za pożytek całej gminy ( zakazy i nakazy religijne stosowane w powszednim życiu nazywa się halachą ). Pomocą przy tłumaczeniu mądrości Pięcioksięgu - Starego Testamentu czyli Tory jest Talmud, wcale nie święty zbiór komentarzy i praw zamknięty w dwóch księgach nazywających się Miszna i Gemara. Całe żydowskie prawo religijne opiera się na nich nie byłoby judaizmu jaki znamy. Judaizm jak wszystkie inne religie ma swoich "widzących sprawy inaczej", chasydyzm jest jednym z takich ruchów. Ma zresztą długą bo antyczną tradycję. Za pierwszych chasydów czyli chasidut - pobożnych - uchodzą przeciwstawiający się hellenizacji i broniący żydowskiej tożsamości asydejczycy z II wieku p.n.e. ( to z nich wywodzą się zarówno znani nam z Nowego Testamentu faryzeusza jak i będący bardzo blisko protochrześcijaństwa esseńczycy ). Chasidut nazywano też nadreńskich mistyków z XII i XIII wieku, zwolenników nurtu kabalistycznego. Co to jest nurt kabalistyczny? W Torze kabaliści poszukują nie tylko prawd dotyczących układu Boga i ludu Izraela ale przede wszystkim prawd uniwersalnych, których układ Bóg - Izrael jest tylko odbiciem. To znacznie szerszy judaizm, taki do którego przeniknęły inne nurty religijno - filozoficzne. Kabała czyli "przyjmowanie" w sensie przyjmowanie daru od Stwórcy, odkrywanie go i proces zrozumienia jego istoty aż do Gmar Tikun, czegoś na kształt Nirwany, przywędrowała do Europy w X wieku. Jednym z nurtów opartych o kabałę byli wspomniani wcześniej chasydzi aszkenazyjscy. Drugim nurtem był ten rozwinięty przez sefardyjskich rabinów w Hiszpanii. Po wypędzeniu Żydów z tego królestwa sefardyjscy kabaliści przenieśli się do Palestyny, do miasta Safed, w którym uczyli najwięksi rabini tego nurtu. Tak, wiem, już Wam się robi kręcioła - rabini, chasydzi, kabaliści! No ale co Wy chcecie, chrześcijaństwo ma leciutko ponad 2000 lat i ogarnąć go nie sposób, dodajcie kolejny tysiąc to dopiero jest jazda!
A jak to wyglądało na ziemiach polskich? Większość polskich Żydów przyszła do Polski z Niemiec, kraju zwanego przez nich Aszkenaz ( stąd Żydzi aszkenazyjscy ). W XVI wieku zaczęli do rzeczypospolitej napływać Żydzi sefardyjscy, niekoniecznie bezpośrednio z Hiszpanii ( Sefard to kraje na Półwyspie Iberyjskim ). Nie była to wielka migracja ale na swój sposób znacząca. Ponadto wyznawcami judaizmu byli Karaimowie, ludność pochodzenia tureckiego ( choć tak po prawdzie bardzo wymieszanego ze Słowianami, pojęcie Chazarowie jest takie trochę na wyrost ) i był to judaizm negujący Talmud jako źródło prawa. Jak widzicie Żydzi w Polsce nie byli jednorodną grupą, mieli różne pochodzenie etniczne, wyznawali różne formy judaizmu. Dla reszty społeczeństwa nie miało to specjalnego znaczenia, co najwyżej jakoś tam odróżniali Karaimów ale generalnie różnice między społecznościami żydowskim nie interesowały tzw. gojów ( czyli wyznawców wszystkich religii poza judaizmem ) no bo co im do tego? Żydzi rozróżniali rodzaje gojów ale tak bardziej w poprzek podziałów społecznych ( państwo, nie państwo ) ale też jakoś specjalnej klasyfikacji nie prowadzili bo goje to goje i co Żydom do tego? Teraz przechodzimy do przygotowań właściwych pod powstanie ruchu chasydzkiego w Polsce. W XVII wieku, po wojnach kozackich w których Żydzi robili za to co znajduje się między młotem i kowadłem, Żydom się ulało. Skala niszczenia narodu była po prostu zbyt duża. Aż do eksterminacji w XX wieku, wojny kozackie uchodziły za drugą po zburzeniu przez Rzym Świątyni Jerozolimskiej, niepowetowaną klęskę narodową. W stanie klęski ludzie albo zrywają z religijnym myśleniem bo mają poczucie że nagle widzą świat takim jakim jest albo szukają ucieczki w mistycyzmie. Ta druga skłonność spowodowała powstanie ruchów religijnych na wschodzie kontynentu i na styku z Azją.
W Turcji na ten przykład narodził się Mesjasz. W roku 1648 niejaki Sabbataj Zwi urodzony we wówczas tureckiej Smyrnie poczuł że jest Mesjaszem. Trochę to miejsce urodzenia jakby nie tego wg. proroctw, ale to szczegół. Żeby nie było problemów z religią panującą czyli islamem Sabbataj zaraz po objawieniu przezornie dodał że jest Mesjaszem Boga Jakubowego, co niby miało zwęzić mesjanizm do "ludu przymierza". Wielu przypuszcza że Sabbataj miał problemy z psychiką, zdaniem mła jednak nie były one na tyle duże żeby nie zauważył w porę niebezpieczeństwa związanego z byciem Mesjaszem i nie ratował się za pomocą konwersji na islam. Sabbatajowi źle szła nauka Talmudu więc doktrynę oparł na tzw. kabale praktycznej i objawieniach ( licznych ). Podobną ścieżkę wybrał Jakub Frank, który został Jakubem Józefem von Frank - Dobruckim. Naprawdę nazywał się Lejbowicz i miał w sobie coś boskiego - stworzył się sam. Ten podający się za sefardyjczyka aszkenazyjski Żyd, który wolał używać języka ladino od jidisz, też poczuł że jest Mesjaszem. Skończyło się podobnie jak z Sabbatajem, z tym że tu była konwersja na katolicyzm. Zarówno muzułmanom jak i katolikom jeden Mesjasz w zupełności wystarczył. Na zachodzie kontynentu po rozkoszach wojny trzydziestoletniej judaizm też przeżywał problemy, z tym że jakby mniej objawień było za to więcej skręcania w filozofię. W 1656 roku uroczyście przy czarnych świecach rzucono w Amsterdamie cherem, cinżką klątwę, na Barucha Spinozę. No wywalono go z gminy za herezję! Baruch na pewno nie czuł się Mesjaszem więc pozostał areligijny, wytwarzał te swoje soczewki i pisał księgi które lądowały od razu na indeksie ksiąg zakazanych. Znaczy na swój sposób też pokonał barierę wyznaniową bo oprócz garstki wolnomyślicieli nikt specjalnie za Baruchem nie przepadał. Jak widzicie XVII wiek to czas fermentu religijnego, judaizm się zmieniał.
Około roku 1700 w Rzeczypospolitej, w ukraińskiej wsi między Dniestrem a Zbruczem położonej, której w onym pamiętnym roku 1700 król August II Mocny właśnie nadał prawa miejskie, przyszedł na świat Israel ben Eliezer ( znaczy Israel syn Eliezera ), którego świat zapamiętał pod imieniem Baal Szem Tow. Był dla judaizmu tym kim dla chrześcijaństwa był Marcin Luter. Doprawiony św. Franciszkiem na dodatek. Baal Szem Tow, Pan Świętego Imienia, szczęśliwie nie czuł się Mesjaszem za to czuł się osobą powołaną do głoszenia dobrej nowiny. Nie odrzucił Talmudu jak Sabbataj Zwi i Jakub Frank ale uważał że ortodoksja talmudyczna przeszkadza w doznaniu Boga. Podobnie jak kabaliści twierdził że możliwości poznania są ograniczone natomiast możliwość doznań nie, w świetle filozofii panteizmu to podejście uważał za drogą właściwą. Skoro wszystko jest emanacją boską, czymś co kabaliści nazywali sefirotami, to wystarczy być, poznanie przyjdzie samo poprzez doznanie. Hym... wiem że to łopatologia ale to blog a nie rozprawa naukowa, znieście to z godnością. Udręczonym nieustającymi przemarszami przez Rzeczpospolitą wojsk różnych Żydom, ta dobra nowina że o to są "dziećmi Bożymi" dawała pocieszenie i ustawiała świat we właściwej kosmicznej perspektywie. Życie to tylko chwila, Bóg jest wieczny. Doktryna rebego była szczególnie popularna wśród ludzi prostych i biednych, którzy nie mieli zbyt wielu środków by pozwolić sobie na poświęcenie życia zgłębianiu świętych ksiąg, ze szczególnym uwzględnieniem Talmudu. Uczonym w piśmie to się podobać nie mogło, stąd próby zwalczania chasydów jednakże z miernym skutkiem. No bo któż by nie chciał być oczyszczony i zespolony z Bogiem? I uzyskać ten błogi stan nie poprzez roztrząsanie problemów tak zawiłych jak ten czy jajko w połowie zniesione przez kurę o zachodzie słońca w piątek przynależy do szabatu, a przez zatracenie się w tańcu i śpiewie. Techniki wprowadzania ciała w tzw. trans wydają się prostsze do opanowania niż spekulatywne myślenie. No i tańsze. Kahał decydował o wszystkim, także miał wpływ na rabinów
gdyż pochodzili oni z wyboru członków gminy, zatem talmudyści zwani
mitnagdim ( przeciwnicy - w rozumieniu przeciwni chasydyzmowi ) mogli
pomstować i na tym się kończyło - ruch chasydzki rósł w siłę, wszak
praw Talmudu nie odrzucał ale czynił religię bardziej przystępną dla
ludzi nieuczonych, którzy też mieli swoje do powiedzenia w gminie.
Koło Baal Szem Tow zaczęli się gromadzić uczniowie, zauroczeni doktryną która afirmowała życie w jego wszystkich przejawach, stworzyli pierwszy chasydzki dwór w który Baal Szem Tow został cadykiem - sprawiedliwym. Teraz już wiecie - każdy cadyk musi być rabinem ale nie każdy rabin jest cadykiem. Dla chasydów, cadyk jest przywódcą którego ścieżką podążają. Baal Szem Tow żył, nauczał i zmarł w Międzybożu, miasteczku w zachodniej Ukrainie, położonym w dobrach Sieniawskich, które potem przeszły w ręce Czartoryskich. Zostawił po sobie następców ( wnuk Mojżesz Chaim z Sudyłkowa i prawnuk Nachman z Bracławia ) i uczniów ( Dow Ber zwany Maggidem, czyli kaznodzieją, który był z kolei nauczycielem Elimelecha z Leżajska, Samuela Szmelke Horowica, którzy z kolei byli nauczycielami Widzącego z Lublina i Menachema Mendla z Rymanowa, który z kolei był nauczycielem Naftalego z Ropczyc i Zwi Elimelecha z Dynowa ). Dwory chasydzkie pączkowały, uczniowie zbierali się przy kolejnych mistrzach, pojawiły się różnice doktrynalne i tzw problemy osobowościowe. Np. Elimelech z Leżajska nie zezwolił na założenie własnej szkoły nauczania Lublinerowi, w związku z czym wśród uczniów nastąpił rozłam. Lubliner miał widzenie, Elimelech nałożył klątwę, skończyło się na tym że Lubliner wyniósł się z częścią uczniów do Wieniawy, bo Łańcut i Rozwadów były cóś za blisko Elimelecha. Co prawda w pobliskim Lublinie mieszkał znany chasydożerca, rabin Azriel Horowitz ( którego tylko dwie ostatnie litery zapisu nazwiska różniły od zapisu prawdziwego nazwiska Lublinera ), zwany Żelazną Głową, ale zdaniem Lublinera wszyscy chasydożercy byli łatwiejsi do zniesienia niż rozjuszony Elimelech. Niekiedy robiło się naprawdę ciekawie - chasydzi z Dzikowa pod Tanrobrzegiem, zgromadzeni wokół cadyka Eliezara Horowica z Dzikowa ( twórcy dynastii cadyków dzikowskich ), syna Naftalego z Ropczyc, słynęli jako zajadli obrońcy doktryny mistrza. Kto nie z Eliezerem, ten przeciw nam! Podobno odłam chasydów dzikowskich zgromadzony w Nowym Sączu wokół Arie Lejb Halberstama, ucznia Naftalego z Ropczyc, w obronie tezy mistrza o nadmiernym rozpasaniu inszych cadyków zakłócającym łączność z Ha Szem, Niewymawialnym Świętym Słowem określającym Najwyższego, byli w stanie posunąć się do rękoczynów. Chasydzi sądeccy ponoć nawet muzykę produkowali groźną, mła przypuszcza że otaczający ich żywioł góralski robił swoje.
Po połowie XVIII wieku ruch chasydzki na tyle przybrał na sile że praktycznie poza wielkimi ośrodkami miejskimi ( których jakoś w Rzeczypospolitej nie było przesadnie wiele ) zdominował prowincje, szczególnie tą kresową - z Ukrainy przeszedł na Litwę a następnie na ziemie Korony. Po roku 1764, kiedy niesławny sejm konwokacyjny, w ramach "poprawnego rozliczenia" podatków zniósł najwyższy organ samorządu żydowskiego na terenie Rzeczypospolitej Waad Arba' Aracot - Sejm Czterech Ziem ( powołany przez króla Stefana Batorego w 1580 roku w zamian za co Żydzi opodatkowali się na rzecz Rzeczypospolitej idącej na wojnę z Moskalem ) to dwory chasydzkie na pewien czas zdominowały strukturę organizacyjną żydowskich samorządów na prowincji. Nie myślcie że mitnagdim rozczytani w Talmudzie odpuścili, no gdzie tam! Z wielkiego ośrodka rabinicznego jakim było Wilno padały nawet klątwy na tych wszetecznych chasydzkich cadyków, którzy absolutnie źle interpretowali Słowo Święte. Czarne świece były w użyciu i to po obu stronach. Na terenie Rzeczypospolitej w XVIII wieku toczyła się religijna wojna o której większość społeczeństwa nie miała najmniejszego pojęcia. Były ofiary! Mitnagdim wydali władzom rosyjskim reformatora chasydyzmu w duchu cóś bardziej intelektualnym, nauczyciela i twórcę nurtu Chabadem ( od trzech liter tworzący nazwy sefirotów - chochma - mądrość, bina - zrozumienia, daat - wiedza ) Szneora Zalmana ben Baruch. No cóż, męczenników lepiej nie tworzyć, dziś chasydzka grupa Chabad- Lubawicz jest najliczniejszą chasydzką grupą na świecie.
Pod koniec wieku XVIII pojawiła się w tej wewnętrznej judaistycznej wojnie jeszcze trzecia siła, która na początku XIX wieku zaczęła być coraz bardziej liczna. Maskilim czy zwolennicy asymilacji ( to się nazywało Haskala - oświecenie ) mieli różne poglądy - niektórzy uznawali zarówno judaizm rabiniczny jak i chasydyzm za samo zło. Inni byli mniej radykalni, oświecony rabinizm tak, chasydyzm zaściankowy stanowczo nie. Z czasem ten ruch stał się znaczącym. Chasydzi mieli na to wszystko głęboko wylane bo tak naprawdę żyli we własnym świecie, w którym maskile pojawiali się jak te cienie a mitnagdim leźli błędną ścieżką. Chasydzką rzeczywistością była Tora i okolice, że tak rzecz ujmę, a z czasem własna wersja halachy i namiętnie a skrupulatnie odprawiana liturgia sefardyjskiego pochodzenia. Na przełomie wieku XVIII i XIX cadycy zaczęli przekazywać władze synom, nie uczniom co skonsolidowało ich dwory ale intelektualnie wspólnocie nie posłużyło. Cały ruch szedł jakby w odwrotnym kierunku niż reszta świata, popadał w sekciarstwo, często zajadłe. Chasydzi na własne życzenie zamykali się w getcie i to do tego stopnia że niektóre odłamy przestały widzieć jego mury. Znaczenie tego ruchu powoli zaczęło maleć.
Kiedy chasydzi zaczęli mieć mniejsze znaczenie i ich ruch w zasadzie ograniczył się do wschodniej części dawnej Rzeczypospolitej ( poza paroma ważnymi ośrodkami w centrum ) to judaizm rabiniczny się do nich przytulił. Mitnagdim szukali sojusznika wobec coraz silniejszych maskilim i o zgrozo, narastającej fali ateizmu która zbiegała się z wyrastaniem ruchów robotniczych. Oczywiście wspólny laicki wróg zniwelował "grzechy" chasydów takie jak: absolutnie nie do przyjęcia wprowadzanie pląsań ( no któż nie lubi potańczyć? ), lekceważący stosunek do halachy ( tylko upraszczają, tylko upraszczają ) czy sefardyjskie zafascynowanie kabałą ( to też jest tradycja żydowska! ). Taa... jak się okazało klojz od sztibl to się nie różni bo jedno i drugie to bet midrasz. Żeby było śmieszniej chasydzi, którzy zaczynali jako reformatorzy judaizmu, ta awangarda, stali się z czasem symbolem ortodoksji. Ha Szem ma naprawdę dziwne poczucie humoru. Wielkie dwory chasydzkie załatwiła I Wojna Światowa, zawierucha nie służyła cadykom, trza ich było ewakuować do Hameryki, "nowego żydowskiego raju", albo jak się dało to do najświętszego z miast - Jerozolimy. Ostatecznie chasydyzm załatwił w Europie Adolf i koledzy, razem z mitnagdim i maskilim oraz żydowskimi ateistami. Dziś chasydzi żyją w głównie w Stanach i Izraelu ( w którym są wrzodem na tyłku, wnerwiającym większość społeczeństwa ). Jest wśród nich znacznie mniej kolorowo niż przedstawiajo to różne seriale, społeczność zamknięta i mocno opresyjna a w Izraelu jeszcze żądająca przywilejów i usiłująca wprowadzać własne prawa ( baby na tył autobusu, najlepiej żeby razem z tymi ciemniejszymi na gębach ). Co prawda była niegdyś w XIX wieku cadykiem kobieta, Hanna Rachel Werbermacher, ale o tym chasydzi starają się nie pamiętać.
Dobra, teraz troszki o zdjątkach. To fotki z przedsionka i tzw. Sali Lubelskiej synagogi. Sala Lubelska została tak nazwana po wizycie Ha Choze mi Lublin, Widzącego z Lublina, który w niej modlił się w 1831 roku ( o tym ze pomieszkiwał w Łańcucie kiedy zniknął z Leżajska przewodniki skąpo wspominajo ). Przed nim modlił się tu też wielki Elimelech z Leżajska. Sala jest nieduża, pierwotnie służyła do posiedzeń rady kahału i sadów rabinackich. Zbierał się tu też minjan, 10 dorosłych facetów koniecznych do tego aby prawidłowo odmówić niektóre modlitwy o przede wszystkim móc czytać Torę, No ale ozdobiona jak należy. cztery cnoty boskie pod postacią zwierząt, błogosławieństwo kapłańskie i Jerozolima, namalowane z wdziękiem charakterystycznym dla sztuki ludowej. Tyle zostało po dawnych żydowskich mieszkańcach Łańcuta - resztki macew, które jeszcze w czasie II Wojny Światowej zaczęły służyć za budulec i czasem są znajdowane w zdziwnych miejscach ( np. chasyd z Izraela znalazł macewę dziadka wmurowaną w fundament domu w Łańcucie, pewnie takich nagrobków w fundamentach jest więcej, ludzie nawet nie kojarzą że to macewy ), jakieś tefilin ( rzemyk zawiązywany na lewej ręce i pudełko nakładane na czoło z zgodnie z nakazami z Księgi Powtórzonego Prawa "Weźcie przeto sobie te moje słowa do serca i duszy. Przywiążcie je sobie jako znak na ręku. Niech one będą wam ozdobą między oczami" ), jakieś kubeczki kiduszowe, być może zrobione z monety niosącej błogosławieństwo cadyka ( tak się przypuszcza po tym jak chasydzi chcieli je podprowadzić mało dyskretnie, bo co cadyka to należy do chasydów, a już szczególnie błogosławieństwa w których jest moc ), troszki ksiąg, zardzewiałe, bezszemowe mezuzy, skrawki papieru z ledwie widoczną modlitwą Szema Israel, która kiedyś w takich mezuzach się znajdowała zapewniając boską opiekę domowi, dwuuchy kubek do rytualnego obmywania rąk . Są też nowsze rzeczy, jakiś tałes, jakiś tałes kutn z cicit, noszony na co dzień pod ubraniem wierzchnim przez pobożnych Żydów, nowe gęsie pióra bo tylko takimi może sofer zapisywać litery świętych zwojów. A na ostatniej fotce macie drzwi prowadzące do sali modlitwy, dostępnej rzecz jasna tylko dla mężczyzn. "Jak straszne to miejsce. Nic tu innego jak dom Boży i brama do nieba" to napis na archiwolcie portalu. Straszne w znaczeniu niesamowite, mła się zakochała od pierwszego wejrzenia na bimę i błękity. Amen, jak mawiali Hebrajczycy.
Och!!!. I to podkład dopiero. Czekam na błękity z całą resztą.
OdpowiedzUsuńBłękity są naprawdę odlotowe, sama zobaczysz. :-D
UsuńPrzeczytałam raz. Myślę, że jeszcze ze dwa razy i mi się troszkę utrwali / przypomni? Chyba kiedyś miałam jakąś wiedzę na temat...
OdpowiedzUsuńObrazki przemawiają do mnie. Takie dokładne a zarazem lekko naiwne. Celnik Rousseau się przypomina. Dlaczego mnie się wydaje, że Żydzi mieli zakazane sztukę wizualną tworzyć?
"Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą. Okazuję zaś łaskę aż do tysiącznego pokolenia tym, którzy Mnie miłują i przestrzegają moich przykazań."
UsuńNajważniejszy jest tu brak oddawania czci.
Rzeczywiście ma swój charakter :)
OdpowiedzUsuńPo wejściu do głównej sali to jest dopiero charakternie.
UsuńJuz mi sie pokićkało.kompletnie obce klimaty,a w synagodze nigdy nie bylam.
OdpowiedzUsuńMła namiętnie łazi po "przybytkach dusznych" różnych religii. Zawsze to się czego o ludziach dowie i czasem jeszcze oko ucieszy. W starej synagodze to raczej trudno być, za dużo ich nie ma a takie staruszki które spełniają funkcje religijne to ewenement. Nie tylko u nas.
UsuńZa to w mieście jest jeden ordodoksyjny Żyd, stosowny ubior, kapelusz, pejsy, to mąż koleżanki mojej córki 😀
OdpowiedzUsuńW zasadzie tyż zabytek.;-)
Usuń