Mła wczoraj i dziś znerwowana bo Dżizaas krojona. Mła będzie miała weekend z podminowaniem bo się umówiła z Dżizaasem dopiero w niedzierlę na telefun. Nie będę jej przeca zawracała głowy kiedy będzie do się dochodzić na środkach przeciwbólowych, którymi po takim zabiegu raczą obficie. W związku ze związkiem mła musi, jak to się określa, znaleźć sobie miejsce czyli czymś się zająć. Znaczy weekend będzie taki jak tydzień. Mła w zeszły weekend pojechała z Mamelonem i Sławencjuszem do Gosi i Piotrusia na działkę coby wypocząć przy grillku i namówić Gosię i Piotrusia na odwiedzenie Antwerpii w przyszłym roku, co się udało. Mła przy okazji sobie uzbierała na przyjacielskiej działce troszki owoców i warzywek i w domu odwaliła przetwórstwo. Ponieważ owocki zostały w części pochłonięte na surowo, dżemu z jeżyn i malin wyszły ledwie trzy słoiczki, ale są. Mła słoiczkuje namiętnie bo trza i bo się będzie dzielić. Polityczne zresztą zaczęły namawiać do słoiczkowania, he, he, he - rychło w czas.
W związku z rekonwalescencją Dżizaasa zamierza odwiedzić nas Tatuś, mła w związku z tą wizytą gospodarską ( Tatuś nie wiedzieć czemu uznawa że wizyta u córek musi być wizytą gospodarską, mła z tym podejściem Tatusiowym walczy ale tym razem uznała że zabieg Dżizaasa jest dla Tatusia zbyt dużym obciążeniem emocjonalnym i nie będzie mu dokładać ) odgruzowuje powoli chałupę. Obserwuję też mła mocno Sztaflika, bo jest łzawienie ślepek i zmniejszenie apetytu, nie wiem czy się do Pana Dohtora nie udamy. Oczywiście to nie jest tak że Sztaflikowi apetyt nie dopisuje tak ogólnie, wątróbka i kurczaczek zjadane nader chętnie, pucha za to be i tórebka tyż. Mła jeszcze poobserwuje bo tak do końca nie wie co jest grymaszeniem a co wynika ze złego samopoczucia koty. Oczywiście mła się zamartwia bo tak zawsze jest kiedy koty zachowują się niestandardowo, znaczy nie wciągają jak odkurzacze.Mła przetwarza pomidorki, mła przetwarza ogórki, nie tylko słodkości w tym roku pójdą do słoików. Zastanawiam się tyż czy nie zrobić noszącą różne egzotyczne nazwy pastę z bakłażana, pomidorów i papryki. Mła bardzo lubi ten zestaw owoców uchodzących za warzywa, zrobiłaby tego troszki więcej i podzieliła się z Cio Mary, która dzielnie przynosi mła pomidory z działki sąsiada Waldiego ( sąsiad Waldi słynie w całej klatce Cio Marysinego bloku ze swoich upraw - ilość, jakość powalająca i do tego naprawdę zakręcone odmiany sąsiad Waldi uprawia w swojej szklarence ). Ech... cóś kuchennie się mła jesień zapowiada. Jak na razie mła odnosi umiarkowane sukcesy w karmieniu Małgoś, zielona fasolka szparagowa ugotowana tak żeby zieleni nie straciła, polana bułeczką zrumienioną na masełku zgodnie z wytycznymi kuchni polskiej, została przez oną określona jako obrzydliwa. Kapusta zasmażana z pomidorami do schabowego była zaledwie poprawna, sam schabowy został określony jako "nierówno zrumieniony" ( nieprawda ), ziemniaki były niejadalne a mła jest nieustannie molestowana w sprawie placuszków, naleśników, owoców w cieście i inszych słodkości. Wykłady mła o białku są ignorowane, za posiłek pożywny uchodzą zdaniem Małgoś placki ziemniaczane. Oczywiście z cukrem. Szczerze pisząc to mła opadają ręce. Mła gotuje śmieciówki, barszcz ukraiński i inne szczi, barszczyki zabielane czy ogórkową na maśle. OK, wywary na mięsie zjadane zbyt często nie są zdrowe. Zupy Małgoś zjada, z tzw. drugim jest problem. Małgoś uznaje że w jej sytuacji drugie po prostu musi być słodkie. Niedługo będzie badana Małgosina krew, mła ma nadzieję że nie wylezie żadna anemia, zmora staruszków. A tu pora grypowa za pasem.
Mła stara się myśleć pozytywnie o zimie, cóś się jej wydawa że będzie musiała uszyć sobie i kotom cieplejsze ubabranka. Dodatek, który mła proponują do ceny paliwa jest z tych śmiesznych więc mła się i owszem pochyli coby zgarnąć ale naprawdę nie wie jak suma pozwalająca na grzanie przez około dwa tygodnie ma jej bardzo pomóc w sezonie grzewczym pięciomiesięcznym. Taa... mła zakupi i będzie śledziła prognozy, mróz to mła włączy, nie mróz to mła i koty w ubabrankach eskimoskich. Dobrze że mła jest zimnolubna a koty lubiejo pierzynki. Mła nie wkurza że będzie marznąć w celu przykrócenia rosyjskich zapędów, mła wkurza jedynie to że będzie marznąć bo kretyni u władzy nie potrafią zarządzać żadnym kryzysem, za to sami produkują kryzysy z tych okrutnych. Mła cóś nie jest odosobniona w tych odczuciach, zdawa się jej też że liczba odczuwających podobnie się powiększy, kiedy ludziska zorientują się jak to jest z tymi trzema tysiami dla wszystkich ogrzewających wunglem. Zostaje liczyć na cud, w końcu u nas cuda so powszechne - wody rzek zamieniajo się w morskie i złote algi kwitno.
Nasze rodzime zarzundzające kretyny powiększajo skalę kryzysu, który jest wszystkim na rękę. Otóż zostanie ukrócona nadmierna konsumpcja dóbr, politycy z prawa i lewa oddychajo że da się to zwalić na Wujka Wowę a nie na załamanie systemu i ich własną nieudolność i zarazem pazerność. Mamy winnego, hip, hip, hurra i może nie będziecie pamiętać o głupotach które wyczynialiśmy starając się z gównoburzy zrobić światową srandemię, przy okazji odwalając takie przewały i tak korzystając z waszych piniąchów że łysemu dziurwy po byłych włosach się mogą obkurczać na sam wspominek. W Hameryce klęska polityki covidowej skłania do wynurzeń coraz to nowych umoczonych, w UK tyż się zaczęło. Możemy spodziewać się różności bo Moderna i Pfizer właśnie wzięły się za łby. Biuletyn EuroMOMO nadal publikuje raporty wskazujące, że w całej Europie obserwuje się "podwyższony poziom nadmiernej śmiertelności", z powodu wszystkiego innego tylko nie covida złego. Mła się wydawa że im dalej będzie w las tym ciekawiej, za jakieś dwa trzy lata już będzie dla każdego jasne w jakim przekręcie brał udział i jaką kasę od ludzi wyłudzono na czepionki, które niczemu nie zapobiegały za to sporej liczbie osób zaszkodziły. No i co z tego? Mądry po szkodzie. Mła się stara odcinać od info, na wschodzie bez zmian a u nas zwykła codzienna głupota typu władze, które nie są w stanie od koncernu telekomunikacyjnego ściągnąć normalnego podatku będą walczyły o reparacje za szkody z okresu II wojny światowej - to co się mła będzie nerwować i info katować.
Mła się będzie zajmować bardziej domowizną, życiem jak najbardziej realnym bo coś jej się zdawa że polityczni szczęśliwie się tak odkleili od rzeczywistości że ich wpływ na nasz real maleje. Oni sobie jakieś tam deklaracje, zarzundzenia a świat się toczy po swojemu. Mendialne tyż odleciały, zarzundziły kontrofensywę ukraińską tylko zapomniały jednostki frontowe powiadomić że mają robić hurrra. No a Wujek Wowa na złość mendialnym ani myśli kipnąć. Teraz newsem powinna być wiadomość - Lekarze szacują że Wujek Wowa dożyje stu dwudziestu lat! Taa... idiotą ten kto jeszcze politycznym i mendialnym zawierza, mła sądzi że czas najwyższy samej i samemu zacząć myśleć, trza się z sąsiadami zbierać do kupy i zadbać o ciepło w zimie, u nas na podwórku wielkie cięcie drewna, w razie czego mła zdecydowała że rozbierzemy ze dwie szopy. Mundziu z Pana Dzidkowej kamieniczki doszedł do wniosku że trza pojechać do bimbrownika znajomego po zapas waluty, jak to ładnie określił. Ciotka Elka zrobiła spis okrutnych ilości kasz do zakupu a Małgoś sobie zażyczyła niemalże wór strączkowych. Na wuj nam śledzenie co kto komu powiedział relacjonowane przez zawodowych kłamczuchów?
Mła przy okazji odgruzowywań znajduje to i owo. Naszła nawet figurki psiej orkiestry przekazane jej przez Małgoś, swoje dwa stare "łomonosowy" i okrutnego kotka pochodzenia chińskiego. Ba, mła nawet naszła farby do tkanin, co prawda przeterminowane ale zawsze. Został też znaleziony i odkurzony kielich, który mła prawie czterdzieści lat temu przywiozła niemożebnie zatłoczonym pociągiem z Krakowa do Odzi. Bez uszczerbku go dowiozła co zakrawało na cud. Ha... co jej tam straszenie zimą bez możności ogrzania chałupy, mła pamięta komusze pociągi i grożącą zejściem w razie spożycia fasolkę po bretońsku w przydworcowych knajpach późnej komuny! Mła pamięta jak urządzała la chasse na papier toaletowy zamiast na starzyznę i jak kombinowała żeby wyrób czekoladopodobny uczynić zjadliwym. Mła skutki działań naszego zarzundu niestraszne, mła już jedną komunę przetrwała, przetrwa i tą drugą. Odczytuję pozytywne znaki, naszłam swój własny obrazek grubego anioła z czuwającymi nad aniołem irysami, uważam go za szczęśliwy wizerunek. Da się radę!
Jako ozdóbstwa dziś fotki przetworów, zbiorów i wytworów. W Muzyczniku jeszcze letnia piosenka.
Anioł niezwykle mi się podoba!
OdpowiedzUsuń40 lat temu kręciło mnie szkło, pamiętam te kielichy. Miałam trochę kolorowego szkła, ale porozdawałam, bo moje dyniaki za bardzo się rozpierają ;)
Co do Małgoś to mój konflikt z mamą zaczął się właśnie od diety. Ta która nauczyła nas jeść warzywa, zaczęła wybierać natkę z zupy, za to zaczęła podjadać cukier z cukierniczki, wywędrował więc on na najwyższe półki, aby był poza zasięgiem. Walczyłam z nią o to jedzenie kilka lat, poddałam się jakoś 2 lata przed jej śmiercią, po prostu nie miałam już sił zmagać się z jej demencją i jeszcze dietą. Pod koniec życia udawało mi się ją namawiać na zupy, poza nimi wszystko musiało być słodkie. O dziwo na wynikach, cukier do końca miała w granicach normy, może morwa którą ją poiłam pomagała.
Upadła rok przed tym upadkiem który przyczynił się do jej śmierci i nic, podnieśliśmy ją i nawet nie kulała. Niestety jej wiek i fatalna dieta sprawiły, że w trakcie następnego upadku złamała biodro. Z różnych względów nie zoperowali jej...taki był kres jej życia.
Tak że co do Małgoś, wytrwałości i anielskiej cierpliwości ci życzę, bo niestety będzie coraz trudniej!!!
He, he, he, mła dziś przy śniadanku postraszyła Małgoś demencją odcukrową i co? Wchodzi mła przed chwilą do niej a cukierniczka wysoko na kredensie. Małgoś która niby ledwie chodzi, wlazła na krzesło i schowała cukier sama przed sobą. Oczywiście o wejście na wysokości były wypominki ale ruch jest dobry. Z Małgoś jest ten problem że cukier w jej krwi nie jest w granicach normy, na szczęście istnieją na tym świecie śledzie solone, ulubiona "słodycz" Małgoś. Mła obiecała że śledzie będziemy jadły na okrągło. Moja Małgoś po złamaniu szyjki kości udowej pięć lat temu bardzo uważa. Skończyły się występy, nawet jak się dziś na krzesełko wspinała to poduszki porozkładała na podłodze. W domu Małgoś porusza się o lasce, czasem jak dobry dzień to bez niej. Na dworze jednak woli mieć wsparcie w postaci chodzika, wynika to z lęku. Mła się cieszy że Małgoś chodzi, czyta, ogląda telewizję, jak lepszy dzień to bierze się za gotowanie. Jak na 94 latkę to OK. :-D
UsuńHym... anioł jest prawie tak stary jak to szkło, pamiątka z czasów "malarskich".
Cieszę się, że cię natchłam cukrowo ;) Niestety w takich sytuacjach straszaki to jedyne wyjście, na moją mamę straszaki cukrowe już nie działały.
UsuńNajwiększym problemem mojej mamy było to że życie obiecywało jej o wiele więcej niż jej dało, ona do końca czekała na jakiegoś cudownego księcia i jakieś wspaniałe miraże. Realny świat już ją całkowicie nie interesował, z domu trzeba ją było wyciągać siłą.
Jak na swoje 88 lat to była sprawna ruchowo, chodziła tylko o lasce, a bez laski też dawała radę. Upadła bo potknęła się o dość wysoki próg, a gnała bo ją nosiło, awanturowała się od samego rana...
Całkiem zarzuciłaś malarstwo? Ten anioł dobry jest!
Małgoś bardzo się boi demencji, bardziej niż wszelkiego innego rodzaju niesprawności. Świat realny Małgoś interesuje aż za, ostatnio pomstowała na telewizor po czym stwierdziła że zamiast wyborów można by równie dobrze urządzić konkurs na najlepszego złodzieja w Polsce. Książki czyta, prasę czyta, ze szczególnym uwzględnieniem newsów o bohaterskich źwierzętach, piniądz liczy, plany zakupowe snuje - nowe powłoczki na jaśki - ilości płynów w się wlewanych mocno pilnuje. Nie jest źle. No a starość jest i się przed nią nie ucieknie, ostatnio Małgoś nazwała Irenkę podchodzącą pod osiemdziesiątkę smarkulą. Życzliwie, bo Małgoś mimo skrzypienia i dolegliwości związanych z wiekiem jest pogodna i tak jakoś miło nastawiona do świata. Pewnie dlatego się jej udaje wyleźć z różnych tarapatów. Kiedy miała 88 lat złamała szyjkę kości udowej ale ćwiczyła zapamiętale i od prawie sześciu lat łazi na własnych nogach. Ze wsparciem typu laseczka czy chodzik ale łazi. Pewnie że ma gorsze dni ale generalnie jest OK i ma siły żeby się ze mła o ten cukier na ten przykład wykłócać.
UsuńMła może kiedyś wróci do malowania, jak będzie miała wincyj czasu.
Wróć!
UsuńNa razie zacznę od przemalowania szkatułek ohydkowych w jeszcze bardziej ohydkowe. :-D
UsuńWięcej portretów kotków! Nadal u mnie stoi za szybką jej Cesarskość!!!!
UsuńJej Cesarskość żąda wynagrodzenia za pozowanie. Ceni się, wątróbka drobiowa sparzona. Taa...
UsuńDżizas da radę, będzie ok, też trzymam kciuki. Kotę obserwuj i reaguj, a Małgoś... Tu mi rączki opadły. Nie mam argumentów poza tym, że jest ważna. Kochana. I ma być zdrowa na ile się da.
OdpowiedzUsuńCo do reszty trosk/nie trosk to niby wiem, komunę pamiętam, przeżyło się. Ale w życiu by mi do głowy nie przyszło że będą powtórki. Bez zachwytu je witam.
A teraz co do fot. Anioł super, ceramiczne duperelki też, i dziwi że te szklane nóżki wytrzymały peerelowski ścisk podróżny Cuda jednak są, i tego się trzymajmy. My też pewnie damy radę.
Mła siedzi jak na szpilkach oczekując na telefun. Małgoś straszliwie boi się "króliczenia we łbie" czyli demencji. Mła zaatakowała z tej strony i już są rezultaty, co prawda to wlezienie na krzesło to tyż niesubordynacja i to z tych niebezpiecznych ale do Małgoś dotarło czym cukrzenie życia sobie grozi. Mła nawrotem komuny w jej schyłkowej fazie nie jest zdumiona, pamięta i propagandę sukcesu i to co było potem. Mla dziwi jedynie ze ludzie się dziwią. Hym... może za dużo cukru jedli? ;-D Cuda się zdarzają i tego się trzymajmy, takie przeświadczenie na pewno mentalnie człeka wesprze. Pewnie że damy radę, zawsze dajemy ale mła nie rozumie dlaczego musimy mieć ciężej niż reszta Europy. Jest wystarczająco do doopy a tu jeszcze występy rodzimych politycznych. Ech...
UsuńDawaj znać koniecznie co z Dżizasem 🌊🍀♥️🍀🌊. Nie dziwię ani siedzeniu na szpilkach, ani strachowi przed króliczeniem. Ta akcja z krzesłem, ach😀
UsuńUff, Dżizaas obolała ale w lepszym nastroju bo już po. Wczoraj było krytycznie, znaczy jazda na czymś morfinopodobnym. Dziś już nieco lepiej, Dżizaas snuje pocieszycielsko plany podróżnicze, znaczy ma się na życie. Przed nią rehab i wogle, mła na razie nie uświadamiała Dżizaasa że z łażeniem trza na pewien czas nieco zbastować, to mła sprzeda później. O ile mła dohtory nie zastąpią w tym niemiłym łobowiązku komunikowania prawd niechcianych. Małgoś po cukrowej zagrywce przeprosiła się z kapustą. Hym... ponoć jednak dobra, cóś nawet jakby... słodka. ;-D Maria natchnęła mła tą demencją cukrową, że też na to wcześniej nie wpadałam. Owszem kruchość żyłków w mózgu niszczonych przez cukrzycę była omawiana, ale mła nie zajarzyła. Qrczę, cóś jakby początki demencji u mła występują. :-O
UsuńBędzie dobrze😀. Wiosną ruszycie i tyle. Z króliczeniem/ demencją to niezły straszak, sama się wystraszyłam 😃
UsuńTaa... Dżizaas już zdążyła wystraszyć Mamelona Andaluzją. Ole! ;-D mamelon skwierczała że jest staruszką. No tak staruszki majo demencje, Mamelon będzie walczyła z demencją a za broń ma jej służyć dreptanie na wyjeździe. Małgoś sobie przypomniała że śledź lekkostrawny i rozumkowi służy. He, he, he, przekonuje z całej siły samą siebie że jest w stanie jeść bezcukrowo. :-D
UsuńKoty nie chorować!
OdpowiedzUsuńU mnie aukcja hydrauliczna no szlag by to trafił. Ale oszołom od wymiany licznika coś nie dokręcił i mamy teraz skutki. Jutro będzie dobijanie się do spółdzielni i zobaczymy. Na razie zawór zakręcony.
Oglądam Greya Anatomy na poprawę humoru.
Sherlock mnie nastraszył spuchnięta łapka ale przeszło. Uffff
O rany ale się u Cię porobiło! Oszołoma ubić, najlepiej to niedokręconym licznikiem. Wyraz współczucia z powodu kontaktów przyszłych ze spółdzielnią. Ech... Dobrze że Sheri OK. Sztaflik już wciąga normalnie, mla tyż się lżej zrobiło na duszy.
UsuńNo tak. Ten kielich jest przeobrzydliwy. Rozumiem, że masz sentyment albo co, ale nie podoba mi się i już. Tak nie cierpię tego typu szkła na chwiejnych rachitycznych wielu zbędnych nogach, że aż nie mogłam go zauważyć na Twoich zdjęciach i zastanawiałam się, o czym ona pisze. Klasyczne wyparcie nastąpiło. Ale w końcu zauważyłam i żałuję.
OdpowiedzUsuńU nas też przetwórstwo odchodzi. Ogórcy, pomidorcy, kapustka. Fasolka do dzioba oraz zamrażarki. Owoce z drzew i krzewów. Grzybki z lasu ( ach są, są i na wyścigi z innymi użytkownikami lasu oraz ślimolami je zbieram ). Octu w tym roku nie robimy, w tamtym mnie odwaliło i tyle żeśmy nastawili, że starczy co najmniej na jeszcze rok.
No i zawsze, jakby co, zapas koniny świeżej po pastwiskach się tuczy. ;-DDD
A co to Dżizasowi ucięli, bo jakoś mi umkło?
Acha, no. Anioł w porządku. Da radę chronić w ciężkich czasach, widać od razu.
UsuńDla mła swego czasu kielich był przepiąkny, no dobra, to było czterdzieści lat temu, ale mła na niego świeżym okiem spojrzała po latach. Swego czasu nastąpił wysyp takiego szkła, który i mła zohydził kieliszą urodę ale kiedy mła go ostatnio odkryła uderzyło mła że mimo przykurzenia jakoś się odbija od tła, znaczy koszy i kartonów w lamusiku mła i postanowiła go przenieść na salony. Kielich ma swoje uroki jak choćby niezwykłą w czaszy przejrzystość mimo bardzo ciemnej barwy szkła, od stada takiego szkła późniejszej daty odróżnia go na pewno jakość materiału i wykonania, mła odnalazła w tej ohydce jakieś uroki. Pewnie masz rację, głównie sentymenta nią kierują - hym... w życiu nie zdobędę się na wywalenie chińskiego kotka. Szczerze pisząc to mła zastanawia się jak kielich wykorzystać żeby z tej rachityczności uczynić atut. Ma pierwsze jesienne pomysły. Anioł jest gruby, grube znaczy dobroduszne bo zadowolnione z czerpania z uroków świata, wobec tego nastawione do człeka życzliwie. U nas w tym roku to jest furia przetwórcza w kamienicy. Wojna, Panie tego, zbyt blisko granicy a w dodatku wungla nie ma. Ech... jakbyśmy się obudzili ze słodkiego snu w tak dobrze znanej mła codziennej komuszej Polszcze, w której zapasy się robiło bo bez tego było kiepsko. Na grzybkach jeszcze my nie byli bo się grzybki słabo pokazujo, kurki jeno po sklepach. Dżizaasowi wycięli cześć chromej stopki czyli haluks. Bolało i nadal boli biedną Dżizaas, dziś ma kontrolkę.
UsuńPowiem Ci, że kielicha czasza ma swe piękno. Widzę ten kolor, tę głębię, ale nogi bym mu urwała przy samej czaszy. Czy będziesz go bluszczem owijać?
UsuńDżizasowi życzymy miłej rekonwalescencji, każda osoba, którą znam, a która zdecydowała się w końcu na operację haluksów, jest szczęśliwa.
Mla tak sobie pomyślała że jak postawi kielich koło swoich jesiennych szkiełek, które są takie cóś "faliste", to te nóżki jakby się w falistość wpiszą. Dżizaas stęka i kwęka ale już pytała dohtora o wyczynowe łażenie, znaczy nie jest źle.
UsuńNadrabiam powoli. Z ozdrowienia Dżizaasa wielcem rada, a może ja mam gust plebejski ale kielich mnie się widzi. A ze świczką w środku to nawet bardzo. Lubię świeczki w kielichach, a w kontekście wungla, gazu i prundu to lubię po dwakroć.
UsuńUdało się przyszli i wymienili zawór w pionie. Uffff
OdpowiedzUsuńŻyje. Nie leje się już te 5mm wody po pionie. Naprawili. Nie będzie karteczek od sąsiadki. Chyba
OdpowiedzUsuńKocurrku przynajmniej hydraulik z głowy. Karteczkę od sąsiadki przekierowałaś do odpowiedniego adresata? Jeżeli to cóś one spieprzyli przy wymianie licznika to spisz stan wody, coby była podstawa do wykłócania się jakby co.
UsuńLicznik się zgadza na szczęście bo to pod nim trzasnęło. Ale już wszystko śmiga.
UsuńJak tam kotki? Nie lzawia? Ja obserwuje bo się nagle chłodniej zrobiło
Napisałam o gadzinach w nowym wpisie. Cóś mła się wdawa że lube kotki kombinują jak tu wykończyć mła. Niesubordynacje odchodzą.
Usuń