Małgoś śpi jak stara niedźwiedzica, nadal na tym świecie. Jakimś cudem żyje mimo tego że przyjmuje już tylko płyny i z tzw. "jedzenia" to jedyne na co się jeszcze godzi to zupy mleczne, które mła szczwanie zaprawia masłem, miodem i żółtkami. Płyny w siebie pozwala wlewać dlatego że mła opisała ze szczegółami co się dzieje z organizmem przy odwodnieniu i Małgoś doszła do wniosku że to ma być śmierć interesująca a nie tortury. No i żyjemy sobie dalej w oczekiwaniu i tak bardzo bliziutko Cichej, która już mocno z Małgoś zaprzyjaźniona. Doktorostwo patrzy na to wszystko z lekką grozą w oku ale samo widzi jak to wygląda od strony rabolatorium, że tak rzecz ujmę, więc nie robi rabanu tylko notatki ( to młodsze, które do tej pory cóś nie dowierzało że medycyna uśrednia a w kwestiach osobniczych to my się jednak szalenie różnimy i zakresy referencji w przypadku niektórych to jazda po krawędzi, starsze kiwa głową bo niejedno już widziało ) i stara się nam nie przeszkadzać. Mła oprócz zajmowania się Małgosią, co obecnie sprowadza się już tylko do godzinki dziennie, łącznie z pielęgnacją, zajmuje się wszystkim innym bo przeca życie się nie zatrzymuje. Hym... Małgoś by w tym momencie dodała wkurzona - "Niestety, u mnie się też nie zatrzymuje!". No ale Małgoś śpi tym swoim snem zapraszającym Cichą i we śnie wygląda nawet na grzeczną staruszkę a nie taką, która wyznaczyła sobie następną datę przejścia tuż po urodzinach Cio Mary. Nawet ma plan awaryjny jakby Cicha nadal zwlekała, taki bez poduszki, tylko złośliwe spanie.
Mła w ramach normalnego życia, które ma przykazane prowadzić, odwiedziła Mamelona, u której w ogrodzie w tym roku pięknie kwitną irysy TB. Szał ciał i to tak po całości. Zakwitł nawet słynny "biały Amerykanin" i Mamelon bardzo happy. U mła w tym roku irysy głównie w wazonach, choć upały i jeże ograniczyły nieco ślimaczą plagę i irysowe kfioty mniej zagrożone pożarciem. Oślizgłe są obecnie w menu aż dwóch jeżych osobników a pogoda no to sami wiecie. Z jednej strony mła się cieszy, bo oślizgłe dostają w miękkie i skorupki, z drugiej strony mła musi podlewać krzewy i bardziej wrażliwe byliny. No i napełniać michy wodą dla ptoków i jeży. Jak wiecie mła teraz poszukiwa żeliwnej michy do rozpalania ognisk. Takiej odpowiedniej, żeby dało się przymocować ptoszki i jaszczurkę. Micha musi być spora. Mła poprzeglądała sobie w necie i jak na razie nie znalazła niczego coby ją satysfakcjonowało. Ani pod względem wyglądu ani cenowo, chyba będzie chodzić za michą po wysortach. Mła bardzo na wyglądzie michy skupiona bo dzięki temu nie musi ciągle wyglądać Cichej, która wg. Małgoś zachowuje się wręcz nieelegancko, spóźniając się mimo jasno sformułowanego zaproszenia. Małgoś tu wyznacza daty i oczekiwa a Cicha olewa i Małgoś zasypia oczekując.
Teraz mła Wam napisze o tym jak wyobraża sobie poidełko dla źwierząt. No więc poidełka będą dwa, dla ptoków poidełko musi być "na pięterku" ze względów oczywistych. Względy oczywiste, mimo tego że nakarmione, bardzo nieładnie patrzą na istoty fruwające. Koncepcja poidełka dla ptoków jest taka że fleksem się utnie na odpowiedniej wysokości ten wkopek metalowy, którego mła przezornie nie wywalała z różanki podokiennej, zamontuje się na nim misę a na misie zamontuje się ptoszki sztuk trzy i jaszczurkę sztuk jeden. Misa w związku z tym montowaniem źwierzątek powinna posiadać szeroki rant. Tymczasem większość oglądanych przez mła w necie mis ogniowych przypomina woki, bezrancikowe są znaczy. Koncepcji poidełka dla jeży mła jeszcze nie ma, cóś się jej tam roi w stylu wydrążony kamor ale to tak bardzo mgliście i mła nie widzi jeszcze jaki to miałby być kamor, jak wydrążony i wogle to gdzie to poidełko umieścić. Na razie źwierzęta piją z ceramiki i emaliowanego płaskiego rondla. W plastiku nie zapodaję bo wywalają i to robota głupiego z noszeniem wody. Szczególnie awanturujące się są gołębie, taa... symbole pokoju. Banda kłótliwa jak rzadko i bezczelna. Mrutki twierdzi że zachowują się prowokująco i jak tak dalej pójdzie to będzie im musiał zrobić szkolenie z zasad bezpieczeństwa. Mła musiała Mrutiemu lekko przygrozić za złegopatrza.
Piękne bukiety, niebieskość cudna ,od razu mi oko leci w tą stronę.
OdpowiedzUsuńCo do spraw nieuniknionych dobrze, że tak to przebiega , spokojnie, sennie , łagodnie.
O jej... mam teraz okropny czas i rzadko do Ciebie zaglądam. Już nie mogę się doczekać, kiedy usiądę sobie i poczytam. Ale... ojej... Kochana! Dopiero co... i dziś znów zmagasz się z tym nieuniknionym... Jestem z Tobą sercem :) Poprawy zdrowia życzę.
OdpowiedzUsuńDora ma rację co do obu kwestii. A co do misy na "kiju", to może po prostu przyspawany stelaż z możliwością zamontowania żeliwnej zwierzyny? Tak, żeby dało się raz na jakiś czas misę wyjąć i umyć, taki przyspawany na stałe koszyk, może tak? Osobiście, to bardzo łakomie patrzę na obudowy zewnętrznych kranów, one do montowania przy ścianach, żeliwne lub z ceramiki, misa ze ścianką chroniącą tynki, w tej ściance kran. Takie coś bym bardzo chętnie widziała w Bobusiowie, przy słupku stojącym luzem lub przy ścianie. Najlepiej kilka takich😀
OdpowiedzUsuńCudo Romanko, takie zlewy są pewnie teraz w cenie ,niestetyż.
UsuńO, widzisz, a u mnie taki leży w piwnicy już kilka lat , współczesny , kupiony okazyjnie w Niemczech , czeka, aż wymyślę , gdzie go zainstalować.
UsuńTaba, a może popielnica na metalowym pręcie, albo kwietnik i tam stawiqc gliniane lub ceramiczne naczynie.
OdpowiedzUsuńCokolwiek Tabaazella wymyśli, to wymyśli lepiej niż my, Doruś. Może wystarczyłaby na tym metalowym tylko podkładka pod miskę? Taba będzie wiedzieć lepiej . Tylko że to ustawianie figurek, no kurcze, już było "wrona zabiła masłem przypadkowego przechodnia", teraz może być "spadający ptaszek złamał mi duży palec u nogi", albo "jaszczurka uszkodziła kota". Opcje ze słowem "zabiła" wykluczam. ale naprawdę bym kombinowała żeby w żadnym wypadku zwierzaczki nie spadły.
UsuńPrzepiękne bukiety, niech umilają Wam ten trudny czas.
OdpowiedzUsuńDobre fluidy zostawiamy 💚🍀💚🍀💚🍀💚🍀💚🍀💚🍀💚🍀💚
OdpowiedzUsuńMruti niech tam grzecznie się przytula i będą grzeczne wszystkie kotki ❤️
Nic do napisania na poważnie bo i po co.
OdpowiedzUsuńPrzez Ciebie na targu nabyłam ceramiczną miskę/paterę z przeznaczeniem na poidełko dla ptasząt ( bo ciężka tak, jakby nie z gliny, tylko z ołowiu była ulepiona ) ale Latający wyrwał mi ją z ręki i zażądał, by używać jej w domu. Bo mu się spodobała. Art brut.
Pozdrawiam na lekkim rauszu. Odstawiamy tu prywatną stypę na odległość, przyjaciel Latającego odszedł, a że hedonista z niego był, to trzeba było otworzyć szampana. Takie to sprawki...
Tak zajrzałam...mam nadzieję, że u was dobrze, jakby nie było.
OdpowiedzUsuń