środa, 3 lipca 2024

Codziennik - przygotowania do zrzutu kilogramów

Wczoraj wieczorkiem w ramach podbudowy naukowej odchudzania mła obejrzała sobie dwa filmy na temat otyłości. No wiecie jaka mła jest, lubi się wywiedzieć. Najsampierw było sporo info dołujących, wicie rozumicie, te komórki tłuszczowe wyhodowane w dziecięctwie, których ilości się nie zmniejszy,  co najwyżej ich rozmiar można zredukować. Hym... mła się decyduje na tę redukcję a tu następny zonk i dobijanko - za otyłość odpowiadają też substancje zawarte w opakowaniach plastikowych przeznaczonych do pakowania żywności ( UE już części z nich zakazała ) a także opryski upraw  pestycydami! Zaburzają gospodarkę hormonami. Oczywiście Amerykanie, w których społeczeństwie jest już 42% ludzi otyłych ( nie z nadwagą, otyłych ) mają na to odpowiedź, jeszcze więcej chemii czyli leki typu Ozempik czy Mounjaro. Mła siedziała i gapiła się w ekran jak zaczarowana a na tym ekranie opowiastki snuto jak to w ostatnim półwieczu spowodowano plagę otyłości, która jak się okazuje nie jest aż tak zależna od stylu życia, co dla mła samo w sobie nie jest  aż taką niespodziewanką, jednak skala zależności procesu tycia od chemii używanej w spożywce nieco ją zdołowała. Z perspektywy mła wygląda to tak, najsampierw przemysł spożywczy cię tuczy  a potem przekazuje przemysłowi farmaceutycznemu, który cię leczy. Zysk jest, akcje idą w górę. Pierwsze o czym mła pomyślała to o ograniczeniu ziemi uprawnej trafiającej w łapy koncernów a potem o rozwaleniu takiego Nestle. Od samego myślenia o tym poczuła że chudnie. 

A teraz o przygotowaniu zestawu śniadaniowo - obiadowo - kolacyjnego. O ceramikę mła chodzi, jeszcze nie o potrawy. Mła powyciągała niebiewskie talerki i miseczki. No nie ma że nie ma jak są. Jednolite w coolorku, tak jak zalecała Romi. No dobra, prawie jednolite.  Mła teraz będzie na tych skorupach spożywać, mając nadzieję że coolorek nie doda urody żarciu i mła będzie w związku z tym  spożywać mniej wszystkiego co jej zazwyczaj  w boczki, bandzioch i tyłek wchodzi. Jeżeli okaże się  że mła mimo tych błękitów stołowych nadal żre jak żarła, to zaistnieje przesłanka dowodowa w kwestii bycia przez  mła drobiem, konkretnie kurą Gallus gallus domesticus ). Pierwszym podaniem na tych niebiewskich skorupkach będzie słynna kapuścianka vel zupka prezydenta vel Kwaśniewska polewka. Zupka zostanie podana w celu obkurczenia narząda, znaczy żołądka. Ciekawe ile dni mła na niej wytrzyma. Mła udała się na konsultację do Mamelona,  bo obiecała że będzie się z nią dzielić wszystkim odchudzającym, każdym info, wszelkimi pomysłami. No a potem to miało być wiśta wio i jedziemy ze zrzucaniem z boczków. Koniec  z oponami i tym materacem z przodu i fotelem z tyłu! Mamelon jest załamana, raz już z kapuścianką próbowała i przerżnęła, bo tak była głodna. Mamelon ma znacznie ciężej niż mła, bowiem jest panią na Sławencjuszu a ten stanowczo odmówił brania udziału w kapuścianym eksperymencie ( choć wcale by mu nie zaszkodziło ) i Mamelon będzie gotować dla niego "wszystko kuszące". To się nazywa mieć przerąbane. Mła by zastosowała w tym wypadku prozdrowotne żywienie przymusowe, znaczy gar zupy i głuchotę na jęki ale Mamelon ma dobry charakter i dlatego będzie miała pod górkę. 

No dobra, pierwsza micha kapuścianki już za mła. Bez ziemnioczków, za to z buraczkami i fasolką oraz pomidorkiem. Zjadliwa ale  dupska nie urywa, jest więc szansa że mła się wylaszczy  jak Olek przed tymi wyborami prezydenckimi. Dodatkowo mła zakisiła małosolne, ogórki wszak też słabo tuczące a mła cholernie lubi. To by było na tyle, wpis ilustrowany fotkami na temat a w Muzyczniku piosenka  o warzywkach, znaczy "Ballada Jarzynowa" w  wykonie Ireny Kwiatkowskiej, kiedyś już na blogim obecna.

46 komentarzy:

  1. Zarzuć pieczywko, szczególnie białe i słodkości, a już będziesz do przodu. Powodzenia!

    Poczytaj :
    https://zdrowadieta.info.pl/skrobia-oporna-czyli-co-maja-ze-soba-wspolnego-zimny-ziemniak-i-zielony-banan/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słodkość tylko w niedzierlę, tego muszę bardzo pilnować bo jestem słodyczolubna. Chlebka czy bułeczek to mła aż tak nie pochłania, mła lubi masełko i dobrą oliwę ale nie zamierza z tego rezygnować. W ogóle po obkurczeniu narząda mła chce jeść wszystko, tylko mniej. :-D

      Usuń
    2. Masełko i dobra oliwa wskazane. Ja cuś za oliwą nie przepadam, wielu próbowałam i im lepsza to bardziej cierpka, gorzkawa, i to nie dla mnie.

      Usuń
    3. Nie wszystkie dobre oliwy mają goryczkę, to jest różnie. Problem z oliwą jest ten że jest cholernie często fałszowana. Masełko rulez.

      Usuń
  2. Piękne te niebieskie naczynia, szczególnie to z kurami, a zupka w (niebieskiej przeca) miseczce jest tak zachęcająca, że zeżarłabym natentychmiast. Wcale mi ten niebieski apetytu nie odbiera :D Kamionkowy dzbanek też super, mam bardzo podobny i bardzo stary, musi mieć co najmniej 60 lat, należał do mojej babci i do dziś w nim nastawiam ogórki na małosolne.
    No i muzycznik mnie dziś uradował - co mistrzostwo, to mistrzostwo! Co oczywiście nie znaczy, że kiedy indziej mnie nie raduje, ale Starsi Panowie i Kwiatkowska to cymes :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzban mła do kiszenia to też staruszek. Co do właściwości cooloru niebiewskiego to mła zeżarła drugą miseczkę. Hym... podejrzewam u się kurestwo domowe. No głodna tak jakoś byłam. Co do Muzycznika - Starsi Panowie rulez, jak to piszą na murach. A Kobieta Pracująca klasa sama w sobie. :-D

      Usuń
    2. Zgadzam się, mnie niebiewskie talerze czy miseczki też nie zniechęcalyby do spożywania, mam czarne, zielone, szare i żarelko tak samo dobrze mi z nich smakuje 😃😃
      Mmm, mam wielka ochotę na kiszone ogoraski, piwrwsze co zrobię jak wroce so dom.

      Usuń
    3. Może te moje miseczki majo nie ten odcień błękitu? Może to powinien myć tzw. błękit milicyjny?

      Usuń
    4. Ty się Zając śmiej. ;-D

      Usuń
  3. Polecam dietę keto - Motylowa w rok -45kg :)
    nie je pieczywa ani żadnych węglowodanów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hym... dieta keto potrafi uszkodzić trzustkę, wątrobę i nerki. Motylowa niech się teraz nie wygłupia, bo dieta keto nie jest dietą optymalną dla każdego. Poza tym długie na niej przebywanie nie jest wcale dobre dla zdrowia, im człowiek starszy tym powinien być ostrożniejszy.

      Usuń
    2. Ze wzgledu na cukrzycę , dobrze jest jeść nieco inaczej,trzeba wypośrodkować , ja na razie jestem na etapie nic mi nie smakuje, jem bo muszę, uwiera mnie ten przymus kontrolowania żarła i odrzucenia tego co lubię.

      Usuń
    3. Też by mła uwierało, jak już człowiek ma dietę to zawsze ma ochotę na to czego mu nie wolno. :-/

      Usuń
    4. Nie, nie, na Keto można pół roku, a potem się przechodzi na low carb - czyli motylowa nie je pieczywa, gotowane warzywka i miesko, na keto w zasadzie tak samo było tylko unikała tych takich cukrowych warzyw i owoców. a teraz ma warzywka i miesko mniej wiecej tyle samo. żadnego ryżu, klusek i ziemniaków. żadnego cukru. nie je bananów. lekarz w szpitalu pochwalił plan, i powiedział, że na takie keto co jakiś czas można, ale nie można dłużej niż pół roku. no i ona nie smaży nic. bardzo rzadko w ogóle smażymy. czasami to nawet mi się nie chce i np serdelek w mikrofalę. dziecko wróci to człowiek będzie znów gotował.

      Usuń
    5. Dobrze że to robi po konsultacji z dohtorami i tak z przerwami. Zawsze po tym pół roku stosowania warto sprawdzić juchę, znaczy poleźć na badanie krwi. Sama dieta nie jest zła, tylko jak ze wszystkim - nie należy przesadzać i trza uważać bo np. przy problemach z trzustką może być jazda. Od braku smażeniny jeszcze nikt nie umarł. ;-D Serdelek z mikrofali to tak se odżywczy ale mła rozumie - tyż jej się czasem nie chce przy garach stać. ;-D

      Usuń
    6. Ale za to z pomidorami albo ogórkiem! I z keczupem XD albo musztarda ;D

      Usuń
    7. Jak mła sobie postanowiła różne rzeczy ograniczać to teraz jej się chce wszystkiego tego czego nie powinna. Między innymi musztardy na kiełbasce.;-D

      Usuń
  4. Ha, Bobuś ma dokładnie takie samo zdanie na temat działalności koncernów. I pyszczy ile wlezie. Co dobre, bo wypyszczy i nie pójdzie w kałachy, bomby i inne takie. Ja tam wole omijać te wynalazki cywilizacyjne, trochę trzeba pomyśleć ale da się, nawet nie myślę, omijam i już, teraz odruchowo.
    Co do biednej przy Sławencjuszu Mamelon, to fakt, tak jest ciężej. Ale może da radę, niekoniecznie się katując. To pieczywko wspomniane przez Dorę, fakt, odstawienie może całkiem ładnie odchudzić. O ile da radę odstawić. Najfatalniej jak odstawia się pieczywko sięgając po ryżowe rozpychacze, jak tak ma być to lepiej niech nie rezygnuje.
    Lubi sałatę? Wiesz dlaczego sałata tak popularna w dietach? Raz że ona też kapustna, więc nietucząca, dwa ma w sobie ten sam składnik co marycha, odpowiadający za poczucie szczęścia, co ważne przy dietowej kulinarnej krzywdzie, trzy może być wściekłe dobrym posiłkiem, doskonałym na letnie dni. Po czwarte, przy sałacie jako podstawie można trochę pogrzeszyć kulinarnie, dopuszczane sosiki i tluszczyki wiadomo dlaczego tak Nie każdy co prawda może i lubi, są tacy co im nie służy, lub po czasie zżerania sporej główki dziennie jakby nie doceniają smakowitości i omijają. A to błąd, sałaty to jest cudo w dietach, stosowane w obu skrajnościach. Czyli w diecie bez glutenu i skrobii oraz w diecie skrobiowej. I tak się je powinno jeść, jak białko, zwłaszcza to pochodzenia zwierzęcego, to nie skrobia, nie powinno się w żarciu łączyć jednego z drugim. i uwaga, taki trik oddzielajacy ma część diet, o czym jakby ciszej, częściej na wierzchu liczenie kalorii, ograniczenia pokarmowe i czasowe (żeby jeść na głodno i nie pyszczyć że wstrętne), trąbienie o dyscyplinie. Piszę "powinno się". Trąbiła o tym makrobiotyka przed trzydziestu-czterdzietu laty, obecne diety nie trąbią, dyktują "tego nie, to tak". A ja jestem dosc stara by pamiętać

    No i.
    Doruś, jest coś takiego jak dieta wysokoskrobiowa, z dużą ilością glutenu, odchudzajaca i ogólnie lecząca (nowotwory, cukrzyca, alergie, atopia, choroby autoimmunologiczne, no i otyłość przede wszystkim), dobrze robiąca na długowieczność. Trudna trochę do zastosowania bo kładzie nacisk na niechemiczność upraw, o warzywach niedostępnych w naszym klimacie. No jest, z pięć lat temu trafiłam na tomiszcze, jedno, ale może jest więcej książek. I wszystko na temat skrobii w życiu człowieka tam ujęte inaczej, świat alternatywny😄, ciekawe jak by ujeli rzecz z linku. Tez pewnie inaczej😄 Tam można mięso, ale maleńko, tłuszcze mają tak samo.. Na razie szał na omijanie glutenu, prawda, część organizmów go może nie tolerować, celiakia sztandarem, ale mniej się mówi że diety białkowe (no dobra, dieta ketogeniczna głównie) wcale nie musza być dla wszystkich łaskawe. W obu dietach kładzie sie nacisk na warzywa, w keto te nisko skrobiowe, sałata jest zalecana w obu, tak jak inne zieleniny, cukru nie ma w żadnej. Czasowość, czyli pilnowanie pór żarcia jest w obu.
    A co do tego która dieta lepsza, i która ma rację, to może sie okazać z czasem że żadna z nich lub obie dobre, albo że jednym służy innym szkodzi. Ale może lepiej pamiętać żeby skrobii nie łączyć ze zwierzęcym bialkiem, więc jak mięsko to bez ziemniaczków, chlebka, ryżu, makaronu. Ale z sałatą. Jak ziemniaczki, ryż, makaron czy chlebek to raczej z oliwą niz maselkiem i z sałatą koniecznie.

    Albo może olać i jeść tak jak smakuje, ale mniej? Niechby i bez sałaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dokończyłam dlaczego. Bo oprócz tego nastrojowego dopalacza, sałata ma w sobie jeszcze jeden dopalacz, odpowiedzialny za mniej bolesne dla tuszy trawienie. Nie chce mi się grzebać, odwaliłam przed laty taką robotę, nazwy związków oczywiście że wyleciały z głowy, ale z salaty związki nie wyleciały, są w niej. Pod wpływem Chmielewskiej to bylo, szukałam kalorii ujemnych m.in. ale do nich to nie dotarłam.

      Usuń
    2. Chyba podzielę mój koment na parę części. Nie pamiętam czy to nie Marla, znaczy Starr czy ktoś inny pisał ze mła o "wzmacnianym" chlebku w Stanach. Pamiętam że to było w czasie srandemii i ta sprawa z chlebiem miała być dowodem że FDA podpisze wszystko, bo jej urzędnicy zostają z czasem prominentnymi pracownikami koncernów. Otóż hamerykański chlebek to gówno jakich mało i dowód na to że korpo usiłujo wykończyć ludzkość w imię zysków. UE a także Chiny, Brazylia rozważyły ​​potencjalne ryzyko i zakazały stosowania substancji chemicznych, którymi w USA "wzbogaca" się pieczywo. W Stanach bochenek chleba może zawierać składniki mające zastosowanie przemysłowe, takie dodatki, które pojawiają się w matach do jogi, pestycydach, prostownicach do włosów. Bochenki w Stanach mogo spoko zawierać materiały wybuchowe i produkty naftowe. Niektóre z tych substancji chemicznych, stosowane są jako opcjonalne zabielacze, polepszacze ciasta i środki spulchniające. Oczywiście nie pozostaje to bez wpływu na zdrowie. Bromian potasu, silny utleniacz pomagający wyrastać chlebowi, powodował u zwierząt laboratoryjnych nowotwory nerek i tarczycy. Azodikarbonamid (ACA), substancja chemiczna tworząca pęcherzyki w piankach i tworzywach sztucznych, takich jak winyl, służy do wybielania i zakwaszania ciasta. Po wypieczeniu jest kancerogenna. Bromianu potasu nawet Indie zakazały używać, w UK jest zakazany od ponad 30 lat. Azodikarbonamidu w pieczywie sieci spożywcze zaczęły pozbywać się dopiero w połowie poprzedniej dekady, spokojnie, tylko po to by zamienić siekierkę na kijek - witaj GMO i cudowny chwastobójco. Wzbogacane mąki to jest dopiero jazda. Chlebek w amerykańskich marketach zawiera naście składników. A teraz pomyśl o tych świetnych amerykańskich lekach dopuszczonych przez FDA. Ostatnio Mamelon do mła zaćwierkała "Lepiej żebym tego nie brała, wiesz to jest nowy amerykański lek" . Tak się jej zrobiło po czepionkach.

      Usuń
    3. O rany na resztę odpiszę później, Mrutek leje Lucasa!

      Usuń
    4. Na mnie sałata nie działa, jadam, ale bez przesady.
      Nie nadaję się do dietowania, ja chce jeśc tak,by być syta i zeby mi smakowało, mięsko z zielenina ok, mniej ok, nie uzywac cukru ok, najgorzej z ta chemia w żarciu, a juz te wszystkie warzywka to niestety jak nie z dobrego źrodla to o kant dupy potluc, ale trzeba jakos sobie radzic w tym wszystkim.

      Usuń
    5. LUCAS????!!!!!

      Tabi, nie uwierzę że kupujesz chleb w amerykańskim markecie. Albo Mamelon.
      Straszne to jest, rzeczywiscie koncerny do odstrzału.b Dieta kazała wypiekać własny chleb, ale raczej bazować na ziarnach i mąkach, cale elaboraty o uprawie takiej by nie szkodziło. Nie mam pojęcia jak pilnowali żeby bylo bez dodatków.
      Myślisz że u nas nie wystarczy omijać zafoliowane wędliny i mięska, długoterminowe nabiałowe, przetworzeństwa i gotowce? Owoce kupować na ryneczku, omijać szerokim łukiem to co z syropami słodowymi i fruktozowymi, olejami palmowymi i kukurydzieństwa, czipsy, chrupki?
      Jeśli nie wystarczy to biada mi.

      Usuń
    6. Mła lubi sałatę, wszelaką. Bo mła lubi listeczki. Mła tylko skoryguje jedno, sałata nie jest kapustna, to rodzaj Sativa z rodziny astrowatych, znaczy złożonych. Kapusta Brassia jest z kapustowatych znaczy krzyżowych. Mła się wydawa że wszelkie listeczki majo te kalorie ujemne, jak to Romi pisała. Delikante so. Chemia w żarle to niestety zmora, dlatego to mięsko z zielonym to od podstaw Dorko przygotować i jeszcze popaciorkować przed zakupem u rzeźnika, żeby nie było mocno napakowane solanką. :-O

      Usuń
    7. Mła się wczoraj Romi budzi a tu u jej boku leży Lucas i jeszcze patrzy na mła wyzywająco. Lucas jest ośmiomiesięcznym kotem sąsiadów. Personel Lucasa wystąpił przed gronem kamienicznym pokazując Animondę i zapewnił że Lucas jest karmiony i wogle. Przyjaciel personelu potwierdził, po czym gdy personel zniknął żeby służyć Lucasowi, to przyjaciel się wysypał że do niego Lucas też przychodzi i kradnie ludzkie żarcie, co mu tam pod sznupę wejdzie. Ostatnio ukradł karczek na grilla, na szczęście przed zamarnowaniem. U Pana Dzidka Lucas je kocie saszetki, które Pan Dzidek zaczął nabywać bo świadomy że żarcie Bejbiego nie jest dla Lucasa odpowiednie. Do naszych kotów przychodzi na wątróbkę, jego zdaniem powinna być codziennie. Mruciu pilnuje żeby Lucas się nie zalągł i wieczorem wygryza go do domu. Zazwyczaj to robi kiedy słyszy nadzieranie się personelu - "Lucas, Luuucaasek!!!", które Lucas ma oczywiście gdzieś. Mrutek go dyscyplinuje, mła musi uważać żeby to nie było za bardzo. Myślę że nasza żywność siermiężna, niespecjalnie coolorowa jest w miarę OK. Da się jakoś przeżyć. Trzeba jednakże uważać co się do paszczy wkłada bo Złe Mzimu czyha.

      Usuń
    8. Chlebek Mamelon i mła kupują w piekarni, dzięki Najwyższemu za nasze piekarnie! U nas nieco podobny do hamerykańskiego chleba marketowego jest chleb tostowy. Tylko ten amerykański oprócz tablicy Mendelejewa ma jeszcze syrop kukurydziany z wysoką zawartością fruktozy i prozdrowotne witaminy D3 i całą masę sztucznej witaminy B.

      Usuń
    9. Lucasik widać towarzyski😄. Chce być wszędzie lubiany, to zaleganie przy Tobie niekoniecznie musiało oznaczać sępienie łakoci😄 przymilasek jeden 😄. A kradnie i sępi i tak😄

      A ja już za naszym tostowym nie przepadam😟, biedni Amerykanie.

      Usuń
    10. Ja kupuje w biedronce taki chlebek bez drozdzy i sobie tam kroje w automacie. ale ja jestem uzalezniona ;D

      Usuń
    11. Mła teraz pieczywko ograniczy, niestety. Co do towarzyskiego Lucasika - drugi Pasiak, na chama do chałupy i jeszcze wymiauczany jest. Załatwi sobie wszystko. Nie chcę straszyć jego pana ale cóś mła się wydawa że Lucas może się niedługo wynieść do takiej Pani Kotowej co za Pusiem mieszka.
      Amerykanie nie są aż tak biedni, przeca tam też mieszkają normalne ludzie. Jest w USA ruch konsumencki, który różne rzeczy bezpośrednio na sieciach spożywczych usiłuje wymóc. Ze strony FDA oczywiście nie mają wsparcia, bo ta organizacja jest skorumpowana do cna. Dużo ludzi piecze w domu, problemem jest mąka, bo oni tam wzbogacajo, wybielajo i w ogóle strasznie chachmęco.

      Usuń
    12. Koty są tak różne. Osoby. Co zrobić, niektóre kotki chcą bardzo po swojemu. W jednej z weterynaryjnych przychodni przez ponad dekadę miłościwie panował bardzo duży, tuszą też, burasek/pręgusek, Mozarcik. Kot przemiły, przekochany, niezwykle przyjacielski dla pacjentów i odwiedzających. Nie wiadomo skąd wiedział do kogo można podejść, kogo pocieszyć. Omijał stwory z zarazami, te pilnował z daleka, a jeśli nie podchodził, to od razu bylo wiadomo że stwór zaraża lub jest agresywny i agresja mu wcale nie przeszła. Nie wiem jak to robił, ale na ogół zestresowane stwory, nawet psy agresywne dla kotów, reagowały na niego jak na szybki środek uspokajający, chodzące valium. Łaskawość, jednak miał wyłącznie dla odwiedzających, przychodni się bardzo pilnował, ale dochtory mogły głaskać tylko wtedy gdy miał na to ochotę. A dla nich to rzadko miał. Oni mieli dbać, służyć i kropka, dawać jeść do woli i żadnego odchudzania. Ta przychodnia to było właśnie TO, przyszedł jako bardzo dorosły kocurek i został na etacie. Jest pamiętany do dziś, wielki i gruby burasek, kto raz spotkał jego wielmożność i miał zaszczyt mieć jego ogrom na kolanach lub chociaż pogłaskać tygryska, ten nie da rady zapomnieć, indywidualność wybitna. Teraz widzę takiego krążącego po osiedlu, mieszka w domu przy torach a krąży po osiedlu w odległości i dwóch kilometrów, odwiedzając chyba wszystkie nie marketowe spożywki, gdzie oczywiście że częstują. W jednej ma ćwierćdom, odwiedza chyba codziennie. Ale on ma czipa w szeleczkach, raz widziałam akcję zgarniania wędrowniczka i przepraszanie sklepowej. Pańcio przepraszał za stworka, a kotuś luz całkowity, karoca zajechała (pańcio przyszedł) to wsiadł po mizianiu/przywitaniu na pańcia i czekał na odwózkę, a raczej na odniesienie. Myślę że to raczej kursy towarzysko-kulinarne, kotuś raczej domu nie zmieni. Czarujący jest, pewnie Lucasik też.

      A ja właśnie zaczynam pieczywko jeść, przemocą trochę bo mi nie podchodzi, jakby się popsuło, czy coś. Już bym nie chciała dalej chudnąć.

      Usuń
    13. Mrutek ma po kontaktach z osobowością ropień na uszku. To po tych wojenkach z pazurki i zapędzaniu do domu. na szczęście na apetyt Mrutku nie wplynęło, Mruciu nie je, Mruciu żre! Pieczywka dobrego trza szukać, mła się czyma swojej piekarni bo piekarnia czyma się mąki z konkretnego źródła. Takie czasy nam nastali.

      Usuń
  5. Pamietam jakies 35 lat temu odchudzalam sie zupa kapusciana:)) Juz nie pomne co tam w niej bylo, pamietam, ze to byla jakas dwutygodniowa "cud dieta". Kazdego dnia jadlo sie cus innego, ale wstepem byla wlasnie zupa kapusciana, cos mi chodzi po glowie, ze byl tez dzien ryzowy czyli nic innego tylko ryz przez caly dzien.
    Jak bylo tak bylo...
    Teraz natomiast kombinuje jak by tu przytyc i tez sie okazuje ze jest to problem nie do przeskoczenia. Jak mi sie uda przytyc jakies 80 dkg czy w porywach nawet 1.2 kg to sie ciesze jak wariatka.... a tu 3-4 dni pozniej znow klapa... i to co przybylo to sie poszlo bujac.

    OdpowiedzUsuń
  6. Choćbyś nie wiem jak chciała przytyć nie ruszaj chlebka o 28 składnikach. To jest rakotwórcza trucizna w której FDA widzi samo zdrówko. Mła zawsze tyła po żarciu chałwy, baklawy i pralinek zagryzanych lodami. Dieta cukrowa znaczy. ;-D Tylko że to nie jest zdrowa dieta. Może ziemniaczki z tłuszczykiem, domowe kluszczątka, naleśniczki, cóś w tym guście?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dlugo mieszkam w Stanach (40 lat stuknie we wrzesniu) tak nigdy nie kupowalam chleba w sklepach, tylko w prywatnych piekarniach. W NYC bylo z tym latwiej, tu mam tylko jedno zrodlo gdzie moge kupic cos co spokojnie i bez wyrzutow sumienia nazywam chlebem. Dawniej jeszcze pieklam chleb, teraz mi sie juz niestety nie chce;)
      Moim zdaniem kazdy produkt, ktory zawiera wiecej niz piec skladnikow nie kwalifikuje sie jako jedzenie. Widzisz w moim przypadku to nawet nie chodzi o to co jesc, akurat chalwa odpada, baklawa owszem ale to tez musi byc ze sprawdzonego miejsca. Na szczescie mam takie tyle, ze nie bywam tam czesto no i za slodyczami to akurat nie przepadam.
      Latwiej mi wchodza te ziemniaczki z tluszczykiem, nalesniczki itp. tyle, ze ja zjem jeden nalesnik i juz jestem najedzona po kokardke. Jak widze talerz jedzenia to na sam widok mi sie nie chce jesc:))) Konczy sie na tym, ze w knajpie np. zamawiam cos z zakasek i to mi wystarcza. Przy czym zaznaczam, ze knajpa to tez musi byc wysokiej kategorii a nie jakies tam byle jadlodajnie. Na szczescie mam juz upatrzone kilka solidnych knajp, gdzie moge zjesc bez obawy, ze cos mi sie bedzie odbijac czkawka przez nastepnych 30 lat.

      Usuń
    2. Wygląda na to że trza u Ciebie rozkurczać to co u mła powinno się skurczyć. Cinżka sprawa, Cio Mary tak ma. :-/

      Usuń
  7. Temat odchudzania w tej samej mierze przyciąga mnie i odstręcza. Bo schudnac by trza, ale tyle razy już chudłam a potem tyłam od nowa, że już nie wierzę, że moze się to udać na stałe. A z wiekiem i o to chudniecie trudno. Organizm oporny i uparty strasznie. Pamiętam, że onegdaj najlepiej schudłam na diecie doktor Dąbrowskiej (same warzywa). Najbardziej spektakularnie schidłam i świetnie się tez wówczas czułam. Trwała ta dieta od wiosny do jesieni, bo wtedy o warzywka łatwo i człowiek dużo sie rusza. Niestety, potem przyszła zima i wszystko wzieło w łeb. Jak człowiekowi zimno i mało sie rusza, to tylko patrzy co tu przekąsić. Następnej wiosny już sladu nie było po schudnięciu. I tak w kółko...
    Jednak ostatnio pocieszam się, że może jestem grubawa, ale przynajmniej w miarę zdrowa. I to trzeba doceniać, bo jak człowiek zachoruje to kilogramy same będą lecieć w dół. I wcale to człowieka nie będzie cieszyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olu mła nie myśli na razie o efekcie jo - jo, mła nie myśli też żeby się wylaszczyć tak, że osiągnie wagę jaką miała w wieku lat dwudziestu. Mła by chciała choć parę kilo z kręgosłupa zdjąć, żeby jej było lżej cielsko dźwigać. Tu metoda na obkurczenie żołądka wydawa jej się OK, należycie obkurczony nie powinien się domagać zbyt dużych porcji. Zobaczymy jak to będzie. :-D

      Usuń
  8. A dlaczego zupa z kapusty obkurcza żołądek? Jakoś nigdzie nie natrafiłam na wyjaśnienie, albo jestem niedowidząca, co jest możliwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia. Coś w tym być musi, Olek K. vel Olek Opój świadkiem, jak i liczne inne osoby. Pewnie duży wpływ ma uporczywość konsumpcji, Chmielewska twierdziła że przy uporczywości pojawia się obrzydzenie.

      Usuń
    2. Też myślę że to kwestia obrzydzenia bo ileż można. ;-D

      Usuń
  9. Trzema zmienic styl zycia - ten jedzeniowy i ruchowy. Ja jestem na zywieniu optymalnym doktora Kwaśniewskiego. Na początku lat dwutysiecznych uslyszalam o niej. Zywieniu, nie diecie. Jesli od tego modelu odeszlam - przytylam 10 kg. Apogeum bylo w czasach srandemii rok 2020 do polowy 2021 ( gdzie sie obudzilam zywieniowo!!) - normalnie musialam ciuchy inne kupowac. Z mojego doswiadczenia - nie jemy węglowodanow - weglowodany to tez warzywa !!, nie mowiac o owocach i chlebie. Nie jemy białka - bialko doroslym nie jest potrzebne !! - potrzebne jest osobo, do 20 roku zycia mniej wiecej. Wazne sa tluszcze nasycone !!! - oleje wywalamy i absolutnie na nich nic nie smażymy!! Oliwa z oliwek i olej kokosowy ( np) do spozycia bezposredniego na lyzce jako zrodlo tluszczu. Maslo dobrej jakosci, maslo ghee (i klarowane), smalec!. Mieso to bialko - ie jemy. Zóltka jako zrodlo wszystkiego i w dobej proporcji ( nie ma tam witaminy C tylko, ). Z weglowodanow to cos z dobrymi bakteriami - kwasne mleko, ogorek malosolny, w zimie kiszone buraki. Cebulka i czosneczek tez - co by bakterie ubilo :) Jemy raz gora dwa razy dziennie, malo a tresciwie. Jak wyreguluje sie poziom insuliny, ktorej skoki podkrecaja nam apetyt, to nie trzeba bedzie koniecznie na niebieskim talerzu jesc :))). Proporcje B:T:W to np 1:2,5-3,5: 0,8. Najlepiej skorzystac tabel dietetycznych - tam przy produkcie jest informacja ile bialka , tluszczy ( w rozbiciu na nasycone) i weglowodanow. Wszystkie warzywa jako zrodlo weglowodanow ( kapusta ma najmniej fakt. ale juz fasolki. bób nie mowiac o soi) "podbijaja " insuline :) oczywiscie jak sie je w okreslonych ilosciach co 3 godziny ( dieta pudelkowa :))) - to udaje sie ta insuline trzymac z ryzach - i czasem nawet schudniemy. Co do syfu w produktah zywnosciowych to polecam posluchac profesor Grażyny Cichosz https://nauka-polska.pl/#/profile/scientist?id=9574&_k=7jmgsz, komentuje w programach na YT jako gosc skutki wprowadzenia np jodowanej soli i w ogole ograniczenie sloi w naszej diecie - co nam sie do glów wbijalo latami, ze sól szkodzi - cisnienie !!. O cholesterolu nie wspomne. Pamietajmy tez ze dietetycy jak lekarze - są po dwóch stronach. Jak pilnuje sie dobrze proporcji w zywieniu i stawia sie na dobre tluszcze - uwiezcie - nie chce sie w ogole jesc :) Mozna spokojnie na dwoch tzech zoltkach wytrzymac - np jaecznica na masle klarowanym z samych zotke z dodatkiem szcypiorku badz natki pietruszki. Jemy tylko to co wartosciowe - ograniczajac bialka ( nadmiar rozlozy nam nerki - fakt). Slyszeliscie o kawie pancernej ? Kawa z maslem na sniadanie ( 25 g) plus smietana bez karagenu i nie UHT - 30 procent - da energie na pol dnia spokojnie. Zycie nie bedzie nam sie doczyc wg schematu co zrobic na obiad. :) Po prostu zywimy sie aby zyc a nie jemy ( żremy) aby zyc i chorowac :). PS. Nadmiar kg niszczy nam stawy - takich co namawiaja na fitness i cwieczenia silowe lub jazde na nartach ludzi z nadwaga to bym normalnie udusila. Mam wsrod znajomych - kobiety i mezczyzni - swiezy narybek dla ortopedow - od razu chca jakies endoprotezy wszczepiac ale oczywiscie wczesniej i tak trzeba schudnąc - bo endoproteza "obliczona" na optymalna wage :))

    OdpowiedzUsuń
  10. I to nie jest dieta chwilowa po krotej wracamy do "normlnosci" - to po prostu styl zycia. Mniej sie je , do Biedronki sie w ogole nie chodzi :))) i czlowiek ma energie do zycia. Restauracje i wyjazdy na all inclusiv tez odpadaja - bo niby co ja mam tam zjesc i jeszcze za to zaplacic :)) Jest to jakis tam klopot jak np jest kolacja sluzbowa. Albo jakis proszony obiad. Nauczylam sie juz tego jak to unikac i dyplomatycznie lawirowac nie sprawiajac komus klopotu i rozczarowania, ze nie je tego co gospodyni przygotowala. I zawsze dobrym maslem podbijam sobie proporcjie - zdąza mi sie isc do resuaracjiz wlasnym aslem albo prosze kelnera aby przyniosl 3 porcje masla dodatkow :) - teraz sie juz nie dziwia. I najwazniejsze - na tej diecie sie nie jest glodnym! Ja bardzo nie lubie byc glodna. Postu nie stosuje swiadomie - czasem mam dni np w upale - gdzie po prostu nie mam ochoty nic jesc. PS Ja mam takie wrazenie, ze nasze zwierzaki choruja bo im te "biedronkowe syfy" podajemy - moje koty satram sie karmic zoltkiem, wątrobka i sercami i to nie drobiowymi. Staram sie :) - nie zawsze sie mi udaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy na diecie keto, bo to jest w sumie nic niż keto gdzie tłuszcze są podstawą, być może. Zawsze powtarzam że żywienie powinno być zależne od tego jaki organizm mamy. Mój Tatuś dietą tłuszczową bez węglowodanów załatwił sobie nerki, bo nie doczytał że przy upośledzonych czynnościach wątroby tłuszcze i białeczko bez wsparcia nie są najlepszą rzeczą. Jak mu kwas moczowy w krwi wylazł taki że lekarze się za głowę zaczęli łapać to dopiero te swoje diety skonsultował u tych medyków z tej strony "od tłuszczu". Dopiero po operacji mógł odstawić insulinę. Dlatego mła stoi na stanowisku że ostrożnie z wszelkimi przepisami, ludzie są różne, każdy organizm jest inny, mła np. żre wincyj cukru niż inni a do cukrzycy daleko bo żelazo cóś się jej słabo wchłania. Każdy organizm jest inny. Mła przyczyny narażenie na otyłość upatruje w chemizacji żarcia i rozciągniętych żołądkach. Ludzie jedzą po prostu zbyt dużo w stosunku do tego ile się ruszają. Efekt jo - jo jest niczym innym tylko efektem powrotu "do normalności", bo za normalność uznajemy jedzenie zbyt obfite i zaleganie. W Europie czy Azji jeszcze ludzie poruszają się pieszo, W Stanach problem większy bo miasta budowali dla samochodów, stare miasta wschodniego wybrzeża to wyjątek. Rację masz na 100% z tymi siłowniami, znam 45 latka, któremu endoprotezę załatwiła właśnie siłownia. Nie sama waga, bo nadwaga 10 kilowa urosła w ciągu lat paru to nie był taki problem do zrzucania, ale sposób zrucenia tejże nadwagi zaważył na tym że trza było staw sztuczny wstawić.. Ech...

      Usuń
    2. Mnie pomogła dieta 5:2, czy raczej 4:3. Przez pięć dni je się to samo, co zwykle, tylko nie za dużo, a przez dwa albo trzy dni - 500 do 800 kalorii.

      Ważne jest, żeby nie jeść cały czas, bo w ten sposób non-stop wydziela się insulina. Trzeba jeść 2 - 3 razy dziennie, przy czym optymalne jest, żeby jedna przerwa między posiłkami wynosiła 16 godzin. Jeśli czasem wyniesie 24 godziny - tyz piknie.

      Rano lepiej jeść tłuszcze i białka. Węglowodany owszem, ale niedużo i wieczorem. Lepiej jest nie łączyć tłuszczów z węglowodanami, chociaż dla mnie akurat to niewykonalne - nie zjem kalafiora ani fasolki bez masła.

      Usuń
    3. Mła tyż lubi troszki tłuszczyku do warzyw ale sobie nie odpuści. Wystarczy że przez 3 dni w tygodniu je kapuściankę. :-/

      Usuń