środa, 15 stycznia 2014

Rabaty Alcatrazu - Landryn

Moje ogrodowanie w Alcatrazie właściwie zaczęło się od Landryna. Landryn nie był rzecz jasna jeszcze wtedy Landrynem tylko przestrzenią przy starej gruszy rozciągającą się do okrutnych szopek. Tuż przy szopkach rosło coś na kształt miniplantacji czarnej porzeczki - stare, nieprześwietlane od czasu odejścia Stryja Mieczysława krzaki posadzone w trzech rzędach po siedem sztuk. Plantacyjkę od reszty ogrodu odzielała ścieżka i wąska rabata z irysami. Przy gruszy dawniej były grządki w stylu nagrobkowym ( prostokącik wyczyszczonej gleby lekko wzniesiony, wypisz, wymaluj "grobek"! Kiedy ja objęłam Alcatraz w posiadanie "grobki" już nie istniały, zostały tylko porzeczki i te kłącza irysów, którym udało się przeżyć wieloletni brak zabiegów należnych irysom bródkowym. "Najsampierw" pożegnałam się z porzeczkami, wzięłam byka za rogi i wszystkie stare krzaki porzeczkowe ( było ich znacznie więcej w całym ogrodzie, nie tylko przyszły Landryn był zaporzeczkowany ) odfrunęły z królikami. Mój Wielki Ogrodowy jak olbrzymi mi się wtedy wydawał odporzeczkowany Alcatraz! Jakby ogolił kto brodatego derwisza i odnalazł dotychczas ukrytą pod tym zarostem młodą, interesującą twarz. Landryn natychmiast zrobił się rabatą "do wzięcia".

Jak to na początku ogrodowania bywa zaczęłam od ustrzelenia byka, prawdziwego przewodnika stada! Zafundowałam Landrynowi iglaczka, jałowca płożącego co to w sam raz pasuje do gruszy ( na szczęście jakoś udało się bezgrzybowo roślinom koegzystować przez pewien czas, potem stareńka grusza odeszła do Niebieskich Ogrodów ). Do dzisiaj ten ten mój wymysł rośnie sobie na przodzie rabaty bylinowej a ja ze względu na mój sentymentalny stosunek do wymysłu ( "ach dawny bracie czas" ) nijak nie jestem w stanie się go z tego tak wyeksponowanego miejsca pozbyć.

Z czasem pojawiły się iglaki okalające oczko wodne i mój błąd jakoś się wtopił w ogród ( albo mnie się tak wydaje bo przyzwyczaiłam się do błędu ). Na Landrynie oprócz iglaka wylądowały w tym samym mniej więcej czasie tawuły japońskie. Wdzięczne te krzaczydła robią na rabacie za "wieczny kolor" i za trwałą, "czteropororoczną" strukturę. Dzięki nim i zostawianym na zimę pędom sedumków rabata nie wydaje się w sezonie jesienno - zimwym gołym klepiskiem. Tawuły wymagają dość częstego przystrzygania jeżeli mają być towarzystwem dla bylin. Moje landrynowe egzemplarze docinam staranniej niż podwórkowce, staram się im nadawać półokrągły, zwarty kształt, przy którym dobrze wyglądają powycinane liście chabra białawego , trawiaste liście irysa syberyjskiego czy urodne listowie bodziszków. Trzy do czterech razy w sezonie solidne kształtowanie tawuł ma miejsce, nie ma zmiłuj.

Sedumki jako jedyne z bylin pełnią podobną rolę do tawuł - są bardzo architektonicznymi roślinami, mimo niewielkiego wzrostu stwarzają na rabacie bardzo zwartą strukturę porządkującą przestrzeń. Swego czasu myślałam że podobną rolę przyjdzie spełniać liściom piwonii. Owszem piwonia sprawdza się jako struktura ale do porządkujących widok rabaty sedumków piwoniom daleko. Mniej sztywne i masywne piwoniowe liście na Landrynie stanowią "delikatniejsze tło" dla solidnych i krzepkich sedumków. jak pisałam sedumkowe pędy zostają na zimę, przepięknie wyglądają oszronione i jeszcze mi się nie zdarzyło żeby położył je nawet duży śnieg. Świetna z sedumków roślina!

Oprócz tawuł japońskich rosną na Landrynie i inne krzewy, na myśli mam róże, które czasem są traktowane jak całkiem nie krzakowa kategoria ( moim zdaniem niesłusznie ). Nie jest ich co prawda zbyt wiele ale warto odnotować tę różaną obecność. Najstarszą różą na rabacie, prawdziwą weteranką jest angielka 'Mary Rose'. Wdzięczne to krzaczydełko autorstwa Austina jest bezproblemowe, świetnie kwitnące i godne polecenia do różnego typu nasadzeń. Jedna z najlepszych róż wśród tych z którymi miałam do czynienia. Twarda zawodniczka znosząca zimowe ekscesy klimatu niczym różany dzikun, odporna na grzybowe infekcje w czasie mokrego lata, kwitnąca bardzo obficie latem i jesienią. Kwiaty nie są tak "upakowane" płatkami jak kwiaty innych odmian angielek i może dlatego ta róża tak pięknie wygląda w nasadzeniach typu "country style". U mnie jest najważniejszym różanym punktem na "miejskim" Landrynie.

Landryn jest rabatą kwitnącą w trzech sezonach. Najwcześniejsze kwiaty na nim zakwitające to przebiśniegi, krokusy i fiołki kwitnące w okolicach magnolki 'Alexandrina', która zastąpiła gruszę. Po prawdzie to magnolka rosła kiedyś na Tyrawniku ale rozrastający się Landryn ją wchłonął, wiosenne cebulaczki na Landrynie najpiękniej chyba reprezentuje szafirek, w gatunkach i odmianach mnogich posadzony. Najpiękniejszymi wczesno wiosennymi bylinami są na Landrynie sasanki. Podobnie jak szafirki uprawiam parę odmian ( z gatunkami poszło mi ciężko, za mało alpinaryjne podłoże że się tak wypiszę ). Nie ma dla mnie brzydkich sasanek, wszystkie są urocze i przepięknie puchate. Sasankuję w innych częściach Alcatrazu i zamierzam sasankować na Podwórku, tak wdzięczna roślina zasługuje na wiele stanowisk.

Po wczesno wiosennych kwitnieniach przychodzi czas przetaczników, zawilcy leśnych, firletki i bodziszków. Jest to też czas irysów SDB i IB. Na Landrynie znajduje się jeden z Pumilotonów, rosną na nim irysy niższych kategorii w barwach "ciekłej słodyczy" ( określenie zapożyczone od Cio Mary ). Bez przesady jednak z tym słodyczyzmem, jest tam też całkiem spora grupa irysów w odcieniach koloru niebieskiego i bieli, że o pięknej wrzosowej barwie odmiany irysa IB 'Jo Bangles' ledwie się zająknę. Pasują takie barwy do kwiatów astrów alpejskich czy wcześnie kwitnących bodziszków. Nawet jarzeniowa firletka w odpowiednim towarzystwie mniej jarzy.

W końcu maja i na początku czerwca nadchodzą dni chwały i na Landrynie zakwitają irysy TB! Dawniej kwitły na nim masowo irysy staruszki dziś zawane nobliwie historycznymi odmianami irysów. Rosły sobie bezproblemowo i co roku pięknie zakwitały. Obecnie wylądowały na historycznym irysowisku na Podwórku a na Landrynie zagościły nowsze odmiany. Niestety nie ustrzegłam się wtopy. Zaczęłam "nowoczesne irysowanie" od odmian Ghio, które niezbyt dobrze spisywały się w mikroklimacie Alcatrazu. Nie było niby tragicznie bo kłączka jakoś tam przyrastały a i liście zdrowe ale kwitnienia były sporadyczne a w niektórych przypadkach w ogóle ich nie było.

Dopiero po niewczasie doczytałam że irysy Joe Ghio uważane są za dość kapryśne bródki. Postawiłam więc na irysy o których zdrowiu i odporności na nieciekawe warunki klimatyczne słyszałam i czytałam. Oczywiście miały być tylko hardcory ale wyszło jakoś że i delikatesy zostały przemycone ( z irysami bródkowymi jest u mnie tak że jestem jednocześnie celnikiem i przemytnikiem - schizofreniczna sytuacja ). W sumie w ramach Landryna jest parę stanowisk irysów. Największą grupą jest tzw. Zannka 1 czyli zestaw odmian w odcieniach błękitu i bieli. Są też stanowiska z irysami w odcieniach fioletu i różu. Oczywiście nie same bródki na Landrynie występują, znalazło się też miejsce dla grupy irysów syberyjskich.

Lato to na Landrynie czas liliowców, bodziszków, mikołajków i floksów. Kiedyś tam próbowałam sadzić na mojej landrynkowej rabacie lilie orienpety, guzik z tego wyszło bo liliom wyraźnie Landryn nie odpowiadał. Z liliowcami poszło znacznie lepiej choć nie jestem do końca usatysfakcjonowana ( potrzebowałam raczej wysokich roślin a liliowce to średniaki ). Środkowo - tylne partie rabaty obsadziłam więc floksami i przetacznikowcami. Dodałam trochę traw dla towarzystwa jesiennym marcinkom które zamykają nasadzenia Landryna ( dalej to już tylko krzakory jaśminowca i żylistka, no i ściana szopki z hortensjami ). Przyznam że letnia pora na Landrynie nie jest najciekawsza, akurat ten sezon jakiś taki niedopracowany nasadzeniowo mi wyszedł. Niekiedy wydaje mi się że Landryn jest za bogaty. Zbyt wiele jest na nim posadzonych roślin o drobnych kwiatach, dosadzam liliowce o dużych kwiatach by naprawić to "rozdrobniczenie" a potem widzę że nie o to mi chodziło. Wieczne letnie niezadowolenie tak można krótko opisać mój stosunek do landrynowych kwitnień w lipcu i sierpniu. Może sytuacja się poprawi jak porozrastają się floksy i podrosną hortensje bukietowe dyskretnie rosnące tuż przy ścianie szopki. Teraz zbyt ciekawie latem nie jest, sądzę że Alcatraz na piękny lipiec i sierpień będzie musiał jeszcze ze dwa albo i nawet trzy sezony poczekać.

Jesień należy zdecydowanie do marcinków, zresztą nie tylko na Landrynie one się wtedy obnoszą z urodą. U genezy nazwy Landryn jest nic innego tylko marcinkowe szaleństwo we wrześniu i październiku, to od kolorów kwitnących na tej rabacie masowo różowych jesiennych astrów powstała jej nazwa. Landryniaste marcinki kwitły na Landrynie. Obecnie bardzo się staram aby Landryn jesienią nie był tak okrutnie różowiasty, dosadzam marcinki w kolorach głębokiego fioletu i łagodnego błękitu. Wydzieliłam też zacienione miejsca ( są takowe i na tej rabacie) na stanowisko jesiennych zawilców o białych kwiatach. Marzą mi się jasno paskowane miskanty w masie żeby landrynowe nasadzenia jeszcze bardziej zyskały na lekkości. Bardzo późno jesienne kwiaty, zakwitające w drugiej połowie października chryzantemki zwane dąbkami niestety odmówił ze mną i Alcatrazem współpracy i najprawdopodobniej na kwitnieniu marcinkowym landrynowy czas kwiatów będzie się kończył. No cóż, nie można mieć wszystkiego, Landryn i tak ładnie się przez cały sezon ogrodowy spisuje.






4 komentarze:

  1. Piszesz o braku roślin wysokich w landrynie , a próbowałaś sadźców? Ja jestem nimi zachwycona, choć jak na razie u mnie słabo przyrastają.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pikutku sadźce coś mi nie podchodzą do marcinków, prędzej dam wernonię albo werbenę patagońską

    OdpowiedzUsuń
  3. Obecnie straszny chynszor, w trakcie gruntownej przebudowy. Przede mną multum roboty.

    OdpowiedzUsuń