Jednym z przystanków alibi na trasie naszej wyprawy włosko -kuchennej był Radliniec. W Radlińcu jak wiadomo wszystkim różankowym jest Rozarium, czyli szkółka państwa Chodunów. Być różankowym przejazdem będącym w wielkopolskim a nie zajrzeć do Rozarium to tak jakby w Rzymie będąc, nie wstąpić do Watykanu i nie oblookać papieża. Nie godzi się, znaczy. Na wszelki wypadek wykonałyśmy z Mamim telefon zapowiadający i ruszyłyśmy z tzw. usilnymi postanowieniami ( Mamelon tylko jeden, jedyny krzoczek różany, ja dwa ale za to już konkretnie wybrane odmiany ). Oczywiście usilne postanowienia przeżynają z rzeczywistością szkółek ( ach, jakże nam daleko do miłkowej dyscypliny zakupowej ). Mamelon jechała z zamiarem kupienia angielki 'Brother Cadfael', z możliwością ewentualnej zamiany jej na odmianę 'Cinderella' Kordesa, ja pielgrzymkowałam w nadziei wyrwania odpowiedniego krzaka odmiany 'Buff Beauty' i solidnego krzaczora Rosa filipes 'Kiftsgate'. Wylądowałyśmy w szkółce z rana, świeżutkie i podniecone. Jak te ogary w las, tak my poszłyśmy w różane tunele i doniczki ustawione pod chmurką. Nasze mało kulturalne nawoływania jako żywo przypominały "granie" ogarów. Gospodarze znosili to z godnością, widać zaprawieni w bojach. Ewa i Sławek stanowili tzw. Ciało Doradcze czyli usiłowali przeforsować kandydatury róż, które akurat im się podobały. Znaczy normalne szkółkowanie miało miejsce, ze wszelkimi atrakcjami zeń związanymi.
Zakupy czynione "na żywca" są jak wiadomo najlepsze! Mamelon miała co prawda dylematy ( 'Cinderella' a może 'Giardina' ) ale żywcowy ogląd sprawił że skończyło się na bardziej odpornych w naszych warunkach centralno - polskich angielkach - 'Brother Cadfael' i 'St.Cecilia'. Oczywiście wyjazd z jednym, jedynym krzoczkiem został Mamiemu wyperswadowany ( to znaczy my tylko przytaknęliśmy ). Jednak nie ma się co Mamelonowi dziwić -"Angielka Cecylka" jest przepiękną odmianą, o kulistym kwiecie i bardzo silnym zapachu z anyżkową nutą ( co było czuć w samochodzie ). Jest tak ładną bestią że też się zastanawiam czy aby nie skuszę się na nią przyszłej wiosny. 'Brother Cadfael' jest miły dla oka ale jakoś żywiej nie zabiło mi przy nim serce. Prędzej 'John Galloway' ma szansę stać się kolejną angielką w Alcatrazie, ale to jest jak na razie tylko szansa bo teraz zdecydowanie bardziej kręcą mnie róże historyczne. Przyszalałam solidnie z 'Kiftsgate', mój egzemplarz ma tak wielgachne "wąsiska" że trzeba je było zestreczować folią aby dobrze upchnąć "różyczkę" w bagażniku. Pierwszy raz zobaczyłam tę odmianę w jej najlepszym wydaniu w Kiftsgate Court, zaczynała kwitnienie a jej pędy kończyły się jakieś dwadzieścia metrów nad ziemią. To monstrum atakuje tam olbrzymie sosny rosnące na skarpie, widok jedyny w swoim rodzaju ( ogród Kiftsgate Court jest dla mnie drugim po ogrodzie Sissinghurst Castle, ogrodem wartym obejrzenia choćby tylko ze względu na róże w nim rosnące - obydwa ogrody oferują jeszcze inne, niesamowite wrażenia ale ja piszę w tym miejscu pod kątem różankowym ). Druga róża którą uwiozłam z Radlińca, piżmowa 'Buff Beauty', też nie należy do ułomków. Zadoniczkowane krzaczycho, z solidnymi pędami o zdrowych liściach. Pamiętam jak problematycznie rosła ta odmiana u Walentyny, więc wybrałam naprawdę porządny krzak żeby wystartowała pod moim oknem z jakiegoś poziomu.
No i co dalej? Pod oknem robi mi się coraz bardziej brzoskwiniowo - morelowo, zamierzam sprowadzić odmianę 'Colette' i jeszcze jednego "Henia". Jesienią przesadzę też do podokiennej różanki męczące się w Alcatrazie angielki 'Abraham Darby', może nowe stanowisko ( czwarte! ) będzie dla tej odmiany łaskawsze. 'Kiftsagate' zostanie rzucona na duże drzewa, to będzie dla niej najbardziej odpowiednie stanowisko. Na Ciemnej Rabacie w Alcatrazie ( wiecznie nieskończonej ) dużo roboty z historycznymi, przede mną przesadzanie całkiem sporych krzoków ( ale nie ma zmiłuj - róża potrzebuje miejsca żeby się należycie prezentować ). Jak tak sobie pomyślę to październik mam już właściwie zaróżankowany i to tak solidnie. Ale odpowiedni nakład pracy jesienią opłaci się już w maju następnego roku ( tak zaczynają kwitnienie moje "wcześniaki" ). Zatem co dalej? - Ciężka praca!
Ech...zazdroszczę szczerze i z całego serca ;) Oczywiście tej wyprawy do Mekki różanej. Z drugiej strony to wiem doskonale, że z 1 lub 2 krzaczkami bym nie wyszła na pewno.
OdpowiedzUsuńBufiasta u mnie nadal kiepsko rośnie, a właściwie to wegetuje. Rosnąca po sąsiedzku inne piżmowce mają się całkiem nieźle. Może faktycznie kwestia sadzonki? Czy ta Kiftsgate ma szanse w naszym klimacie?
Walentyna
Zapomniałam dodać: śliczne akwarelki!
OdpowiedzUsuńRóże dobrze wyglądają w akwareli, czego o np. goździkach nie da się powiedzieć. Wypytałam jak to jest z 'Kiftsgate' w Radlińcu - otóż rośnie dobrze i jakoś nie przemarza. W tym roku, po łagodnej zimie, ponoć dawała ostro czadu podczas kwitnienia. Będzie co ma być, Alcatraz zaciszny w sumie przez te fabryczne mury wokół.Skoro daje radę 'Cécile Brunner', która ma sporo chińskich genów to żal byłoby z 'Kiftsgate' nie spróbować. Co do Bufiastej to mój okaz ma cztery solidne pędziory, naprawdę godna sadzonka. Zadoniczkowane róże są tylko jakieś marne złocisze ( znaczy tyle co bilet komunikacji miejskiej ) droższe niż sadzonki na gołym korzeniu . Przesyłka pocztowa nieopłacalna ale wycieczka samochodowa w porze kwitnienia to gotowe zaproszenie do róż bagażnika. Co do ilości sadzonek to zastosowałam ostrą dyscyplinę popartą hasełkiem "mało ale lepszej jakości", bo przed nami była jeszcze wizyta w Chybach ( wylazłam z kolejnym kielichowcem i magnolką, grożąc dręczeniem mailami w okolicach lutego w celu pozyskania Magnolii grandiflora odpowiedniej odmiany, odpowiednio zaszczepionej ). Walentynko warto popielgrzymkować do różanej Mekki w sezonie kwitnień, czas na Hadżdż!
OdpowiedzUsuńO jak zazdroszczę... ja już prawie nic nie zmieszczę, więc już prawie na nic nie robię sobie apetytu... Marzyłabym jednak o romantycznej różance, ale jakoś w realności mi nie wychodzi...
OdpowiedzUsuńpodziwiam więc poczynania innych...
pozdrawiam,
Magda
He, he jak już się prawie nic nie mieści to znaczy że czas na róże pnące.
UsuńTabazko, jak pnące to bardziej odporne niż 'Buff Beauty'. Oczywiście życzę Ci, by Twoja po kilku latach była pnącą. Moja nie chce i co roku robi za krzaczastą - 80 cm. Ale ładnie kwitnie.
OdpowiedzUsuń'Colette' zachowuje się identycznie, jak wyżej wspomniana :)
Ale piękna jest jedna i druga!
Coś musiałam zawile pisać - ja nie liczę Orszulko że "Bufiasta" będzie sie pięła, takie oczekiwania mam wobec 'Kfsgate'. "Bufiasta" ma być kulturalnym, grzecznym krzaczkiem. Prawie 80 cm to mają w tej chwili jej pędy w doniczce, szczerze pisząc to liczę w gruncie na wzrost w okolicach 150 cm. Dobrutki "Bufiastej" zapewnię ale i ona ma być dla mnie miła, he, he.
OdpowiedzUsuń