'Charles Austin' to jedna z moich pierwszych róż angielskich. Natychmiast została okrzyknięta "Objawieniem Sezonu" i powielona na różnych rabatach. Mam parę krzaków rosnących w Alcatrazie i w pseudo - różance pod moimi oknami. Nie tylko kolor i solidne kwitnienie przemówiły za tą różą, przede wszystkim jest to odmiana, którą zaliczam do tzw. roślin kosiarkowych ( znaczy kosiarką przejedziesz a roślina odrośnie i będzie się prezentowała jeszcze piękniej ). "Charlie" okazał się też odporny na zimowe ekscesy pogodowe, bardzo dobrze zniósł upiorny luty 2012 roku, mimo tego że nie było kopczyków ( starszych krzaków róż angielskich nie okrywam, lenistwo mam we krwi ). Odbudowywał się powoli ale żaden z krzaków nie wyleciał ( a taki 'Pilgrim' czy 'Sweet Julie' odfrunęły z królikami ). Wraz z 'Mary Rose' i 'Graham Thomas', 'Charles Austin' stanowi moją trójcę półświętą róż angielskich ( trójca chyba zmieni się niedługo w kwartecik bo 'Crocus Rose' z każdym rokiem uprawy zyskuje coraz większe uznanie ). Z pewnym zdziwkiem przeczytałam swego czasu na forum że nie w każdym ogrodzie "Charlie" zachowuje się jak na dobrą różę przystało! Były pretensje o to że odmiana prawie wcale nie raczy kwitnąć, że mimo tego iż w gruncie siedzi ze dwa lata to bezczelnie się nie rozkrzewia a pędy ma rachityczne jak klasyczny niedożywieniec. I nie były te zarzuty wypisywane przez świeżo upieczonych różankowych lecz przez doświadczonych rosomanes. No zgroza i ból zęba!
Jak ogólnie nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, a w przypadku róż o podkładki ( czyli też chyba o kasę ). Moje różyczki zostały pozyskane od znajomych szkółkarzy i wiem że szczepione były na dobrych, odpornych podkładkach ( no i nie dających niemal w ogóle odrostów, którą to cechę niezmiernie sobie cenię ). Odmiana najlepiej prezentuje się posadzona na półcienistym stanowisku, kwiaty długo utrzymują wtedy pierwotną barwę ( oj, nie zgadzam się ja z Sołtysem Marianem że płowiejące kolorki nieciekawe, znam gorsze "schodzenia" róż ). Tnę tę różę bardzo silnie, wtedy ma zadowalającą ilość kwiatów na pędzie. Nie dopuszczam do tego żeby "Charlie" zamienił się w klimbera ( ma do tego tendencję ), to jest róża krzaczasta i w takiej formie wygląda najlepiej. Robienie z niej w naszych warunkach klimatycznych na siłę róży pnącej nie zdaje egzaminu - nie te klastry, nie to kwitnienie,w ogóle nie ta bajka! W moim ogrodzie róża bez problemu powtarza kwitnienie ale jak i w przypadku innych angielek, usuwam przekwitłe kwiaty i zasilam krzaki dwa razy w czasie wegetacji. Szczególnie cenię sobie jesienne kwitnienie, kwiaty są wówczas wspaniale wybarwione. Teraz metryczka - wprowadzona przez Davida Austina w 1973 roku, krzyżówka róży 'Chaucer' i mieszańca herbatniego 'Aloha' ( odmiany Boerner'a z 1949 roku ). Nazwana na cześć ojca Davida - Charles'a. Dorasta od 1,5m do 3 metrów wysokości i około 1,20 m - 1, 85 m szerokości. Kwiaty o średnicy około 10 cm, składające się z blisko 70 płatków. Liście w kolorze "średniej zieleni", na ogół zdrowe. Napiszę krótko - kocham "Charlie'go" !
Super artykul juz sie przekonalam i lece po charliego. Moj ulubieniec to abraham darby zmienia kolor i ta woń...przez zime zachowal nawet troche lisci a teraz ma pączki kwiatowe pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńRadzę nabyć ze sprawdzonego źródełka, mało co tak człowieka wkurza jak "nie takie" róże. Ma być pięknie i kwieciście, to musi być dobrze zaszczepione. I nie ma zmiłuj!
UsuńKupilam dwie juz w doniczce i wygladaja dobrze sprezyste pedy i sporo paczkow kwiatowych. Jedna przeznaczam do uprawy balkonowej-ciekawe czy sobie poradzi? Podobno sie nadaje. Pozdrawiam Hoya
OdpowiedzUsuńO doniczkowaniu róż się nie wypowiadam. Miałam swego na sumieniu doniczkowo uprawiane różane ofiary ( powojniki też katowałam). Generalnie staram się niczego sezonowego w donicach nie uprawiać z powodu tych moich morderczych skłonności.
OdpowiedzUsuń