Miałam zająć się wspominkami z Pragi, a konkretnie to ścianą z lawy w ogrodach Wallensteina, ale za sprawą Sławka zajęłam się Wilanowem. No i bardzo dobrze bo i my mamy się czym ogrodowo pochwalić, więc mogę się wbić w tzw.dumę narodową, a mnie teraz pozytywne uczucia są bardzo potrzebne ( latam jak kot z pęcherzem i jestem tym lataniem z lekka zmęczona, głównie psychicznie ). O tym że Wilanów restaurowany, dopieszczany i w ogóle traktowany niemal jak Wawel dowiedziałam się z prasy. Ostatnim zwiedzanym przeze mnie ogrodem przypałacowym był ten w Kozłówce ( z Ewandką i Krzysiem wycieczkowaliśmy po Lubelszczyźnie ), który zrobił na mnie bardzo, bardzo pozytywne wrażenie. Byłam ciekawa jak odrestaurowano znacznie starsze założenia jakimi są ogrody wilanowskie. Wyprawa została przez Sławka "skrzyknięta" i pewnej pięknej wrześniowej soboty Mamelon, Dżizaas, Sławek i ja wylądowaliśmy w Wilanowie.
Pałac w Wilanowie jest pałacem "Entre cour et jardin", czyli umiejscowionym między dziedzińcem a ogrodem. Ten typ siedziby powstał w XVII - wiecznej Francji, główny budynek zwany z francuska corps de logis, leży na osi między cour d' honneur czyli dziedzińcem honorowym a ogrodami umieszczonymi z tyłu. Ogrody Wilanowa są od początku integralną częścią założenia, bo wraz z budową i nieco późniejszą rozbudową siedziby królewskiej kształtowano otoczenie pałacowe. Już w 1681 roku przed pałacem powstał obszerny dziedziniec podzielony na dwie części. Część przednia, zwana avant - cour, miała zdecydowanie gospodarczy charakter. Z lewej i prawej strony otaczały ją zabudowania stajni, spichrzów i innych gospodarczych budynków, wzniesionych najprawdopodobniej w technologii szachulcowej i połączonych na sposób włoski kolumnowymi podcieniami. Dziedziniec gospodarczy od dziedzińca reprezentacyjnego oddzielała kamienna brama, zwieńczona posągami Wojny i Pokoju. Z dziedzińca gospodarczego z czasów Jana III Sobieskiego do naszych czasów nie dotrwało nic. Natomiast brama i cour d' honeur mają się całkiem dobrze.
Ogrody królewskie projektowane były przez Adolfa Boya, kapitana i inżyniera królewskiego rodem z Gdańska. To typowe dla baroku założenie z osią symetrii w roli głównej. Zaczynała się ta oś od bramy wjazdowej, biegła przez dwa dziedzińce, przecinała główny budynek pałacu, taras i schody przy murze oporowym aż do mostu na jeziorku i biegła dalej ku wsi Zawady. Przedłużeniem tej osi od zachodniej strony był z kolei kanał biegnący ku skarpie mokotowskiej. No, niemal idealnie jak u André Le Nôtre. Niemal bo jednak ogrody użytkowe i mały folwarczek sporo od tej osi odbiegały i wprowadzały anarchiczną asymetrię do "idealnego" założenia
Z tyłu pałacu , od strony wschodniej, utworzono dwupoziomowy, geometryczny ogród włoski ( późnobarokowy, nie mylić z renesansową ogrodową włoszczyzną, której nowsze wersje były tak popularne w XIX wieku ), opadający w kierunku zbiornika wodnego w starorzeczu Wisły. Górny taras ogrodowy zdobiły nasadzenia z bukszpanów ( partery barokowe ) i pozłacane figury mitologiczne z ludwisarni gdańskiego mistrza Gaspara Richtera, oraz marmurowe wazy. Na tym się ozdóbstwa nie kończyły - barokowy ogród bez fontanny nie uchodzi. Te wilanowskie miały baseny z czerwonego marmuru. Nadal jednak było za mało szczęścia i w bastionowych narożach muru oporowego ustawiono drewniane altany ze złoto - zielonymi dachami. No cud, miód i malina, najpiękniejszy ogród barokowy w Polszcze ten górny tarasik! Dzisiejszy górny parter przy tych opisach wypada tak jakoś blado, choć niewątpliwie elegancko. Jego ostateczne uformowanie przypada na połowę XVIII wieku. Co prawda nasadzenia były jednak inne - do piramidalnie uformowanych cisów dołączono sezonowe egzoty czyli drzewka pomarańczy, cytryn i granatów w malowanych ozdobnie donicach ( zimą przechowywano je w nowo wybudowanej pomarańczarni ). Pojawiły się w tym czasie nowe rzeźby, popiersia i wazy ozdabiające ogród. Niestety podczas wydarzeń w roku 1794 ogród podobnie jak i pałac uległ dewastacji - wojska carskie zarekwirowały 44 ołowiane figury i 14 waz ( przy okazji zniknęło i żelazne ogrodzenie sprzed pałacu ). Kolejny właściciel Wilanowa, Stanisław Kostka Potocki, zostawił bez większych zmian planistycznych dwa poziomy ogrodu barokowego, likwidując jedynie ozdobne partery z bukszpanu i barokowy "wystrój" rzeźbiarski ( i tak większość z tych rzeczy uległa zniszczeniu podczas działań wojennych ). W XIX wieku, mimo przebudowy ogrodów wilanowskich taras górny pozostał reliktem, planistycznie był nadal ogrodem barokowym. Po kiepskiej dla ogrodów Wilanowa pierwszej połowie XX wieku, nieco lepiej zaczęło się dziać w "siermiężnych latach komunizmu". Paradoksalnie upaństwowienie Wilanowa pozwoliło mu się podnieść po wojennej zawierusze ( Wilanów, zarówno pałac jak i ogrody, strasznie oberwał w czasie II wojny ).
Na podstawie projektów profesora Gerarda Ciołka przeprowadzono odbudowę i rekonstrukcję zdewastowanych części ogrodu. W latach 1946 - 1954 na obszarze barokowego ogrodu przeprowadzono tzw. generalne roboty terenowo plastyczne. Przebudowano sieć dróg, zrekonstruowano partery ogrodowe, posadzono cisy w szpalerach. Nie wszystko jednak było tak cudne jak by się mogło zdawać. Pamiętam czasy kiedy w wilanowskim ogrodzie barokowym straszyły żywotniki ( roślina w czasach baroku niestosowana ), a do dziś w dolnej części ogrodu straszy asfaltowa wylewka ogrodowych ścieżek. Takowe "ulepszenia" jednak powolutku z Wilanowa znikają, więc jest nadzieja że zobaczę jeszcze kiedyś wilanowskie ogrody w pełni chwały. Świeżo zrekonstruowany ogród barokowy na tarasie górnym to strzyżone buki lub graby ( przyznam się bezczelnie że znów się nie przyjrzałam ), strzyżone bukszpany ( także w "hafty" w stylu francuskim ), biały żwirek "do haftów", trawniczek i ....byliny. Zazwyczaj projektanci w tego typu ogrodach stosują długo kwitnące rośliny sezonowe, jednak w Wilanowie na tarasie górnym zdecydowano się na liliowce i coś po czym zostały smętne resztki. Nie jestem pewna czy był to najlepszy pomysł, ta część ogrodów oglądana we wrześniu wyglądała tak sobie. Liliowiec ma co prawda długi okres kwitnienia ale nawet sześć tygodni z kwiatami to jednak trochę mało.
Z drugiej strony nasadzenia w typie "ciechocińskim" odpadają w przedbiegach. Przy zabytku tej klasy jakim jest Wilanów jednak lepiej wyglądają nawet smętne resztki bylin niż jarzeniowe "ciechocinki". No nic, widać albo begonia albo liliowiec - ulubione przeze mnie nagietki, chwała barokowych ogrodów, nadal w niełasce. Dalie takoż. Jednak nie ma co narzekać na górny tarasik, jest o wiele lepiej niż to pamiętam z czasów mojej poprzedniej wizyty - to naprawdę barokowe ogrodnictwo. Teraz troszkę o rzeźbach w tej części ogrodu. Wiadomo że ze złoconych dzieł mistrza Gaspara Richtera nic się nie uchowało, w naszym kochanym, wiecznie najeżdżanym kraju to nie było nawet cienia szansy na uchowanie, ale ogród zdobią rzeźby rokokowe z czasów kiedy w Wilanowie "panowali" Elżbieta Sieniawska, a później Czartoryscy i księżna marszałkowa Lubomirska ( tajemnicą jest dla mnie czy to oryginały czy też późniejsze kopie ). Najprawdopodobniej w latach 1720 - 1726 balustrada muru oporowego i schodów prowadzących w dół do dolnej części ogrodu, zwieńczona została kilkunastoma kamiennymi rzeźbami, które symbolizują cztery pory roku i cztery etapy miłości, zastanawiałam się czy te schodowe rzeźby to jest właśnie "to", czy też zastąpiono je jakimiś innymi rzeźbami ( dla nas współczesnych te wszystkie odniesienia i symbole są prawie nieczytelne ). W tym samym czasie w którym w ogrodzie pojawiło się stadko rokokowych rzeźb, ogród na tarasie górnym wzbogacił się o gipsowe globusy ( w tym wypadku to nie było absolutnie żadnej szansy na przetrwanie,he, he ).
Teraz zejdziemy sobie na niższy poziom. W projekcie Adolfa Boya na osi muru oporowego, ujmującego górny taras ogrodowy umieszczono dwubiegowe kamienne schody, pod których podestem mieściła się obszerna grota. No i projekt pięknie zrealizowano. W dolnej części ogrodu urządzono dwie prostokątne sadzawki, pomiędzy którymi wytyczono drogę prowadzącą w kierunku wsi Zawady. Sadzawki długo nie cieszyły oczu właścicieli Wilanowa, już za czasów "wczesnej Sieniawskiej" starannie je zasypano i wysadzono szpalery "z lipiny strzyżonej". Tzw. boskiety nadały całemu założeniu francuski styl, tak ceniony w pierwszej połowie XVIII wieku. W ogrodzie królował wtedy niejaki Jerzy Zeidler, Saksończyk zatrudniony jeszcze przez królewicza Konstantego Sobieskiego. To on odpowiadał za kształt założeń ogrodowych i to głównie jemu zawdzięczamy rozplanowanie i poszerzenie dolnego ogrodu barokowego. Oczywiście i ten ogród zatracał podobnie jak ogród na górnym tarasie, swoje barokowe oblicze. Dopiero po II wojnie, na podstawie obrazów Bernarda Belotta Canaletta przywrócono barokowy wygląd ogrodu i muru oporowego. Zainstalowano na jego elewacji wylewy dla wodozdrojów, a pod nimi w dwóch kondygnacjach misy z piaskowca. Dziś ogród dolny obsadzony jest parterami z kwiatów, bukszpanów i niskimi cisami. Dalsza część ogrodu to te słynne boskiety ciągnące się aż do jeziorka. Niestety, jak już wspomniałam, ta część założenia jeszcze nadal jest zaasfaltowana, ścieżki dopiero czekają na utwardzenie mniej paskudną nawierzchnią. Tym niemniej warto zobaczyć restaurowany barokowy ogród przy pałacu w Wilanowie.
cudowne miejsce na jesienny romantyczny spacer...szkoda, że mam daleko do Warszawy.. miło, że przypomniałaś to piękne miejsce. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMoże i cudowne, pod warunkiem że to będzie dzień powszedni. W weekendy to teren oblężony - wycieczkowicze, "normalni mieszkańcy miasta", zalew fotografów ze świeżo poślubionymi parami ( zdjęcia przy sarkofagu Potockich obowiązkowe, he, he ), wózki z dziećmi radośnie porykującymi i tym podobne atrakcje.
UsuńDziękuję za jak zwykle ciekawą wycieczkę. Swoją drogą to Wilanów mam i ja - na podłodze w swojej kuchni. :) Przed laty wybrałam taki wzór terakoty z Opoczna, wtedy jakoś nie zastanawiałam się co przedstawiają szaro-białe esy floresy, ot podobały się. Sporo później dotarło do mnie, że to "partery" rodem z Wilanowa, stąd pewnie nazwa użytego wzoru.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i czekam na ścianę lawy.
Te esy - floresy tz Opoczna rzeczywiście przypominają rysunek parterów barokowych z ogrodów w Wilanowie. Zanim przelezę do lawy z Pragi jeszcze trochę czasu jeszcze zajmie mi kręcenie się po Wilanowie.
UsuńSwietny jest ogrod przy cieplarni obsadzony ozdobnymi warzywami.
OdpowiedzUsuńBylem tam latem kiedy kwitly liliowce wygladaly swietnie.
Warto jeszcze wspomniec lapidarium w ktorym sa kamienne pozostalosci odkopane w czasie remontu parterow.
Inne ogrody Wilanowa i moje wrażenia znimi związane opiszę Krzysiu w osobnym pościku. Zbyt duży jest ogrodowy Wilanów jak na jeden wpis.
UsuńBardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa jestem zdania, że samo przebywanie w ogrodach jest wspaniałą sprawą. Dlatego właśnie ja również zachwalam sobie posiadanie fajnych mebli ogrodowych. Jak czytałem na stronie http://www.ogrodyidomy.pl/czym-kierowac-sie-przy-wyborze-mebli-ogrodowych/ to już teraz sama wiem jak wybrać dobre meble ogrodowe.
OdpowiedzUsuńOczywiście takie ogrody są bardzo ładne, ale ja jestem zdania, że i również mój ogród jest fajnym miejscem. Najbardziej podoba mi się to, ze odkąd posiadam meble ogrodowe https://ogrodolandia.pl/meble-ogrodowe to najchętniej bym nie opuszczał tego miejsca.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuń