Najbardziej nas rozczarowują ci w których pokładamy największe nadzieje. Różane krzewy wpisują się w tę zasadę. Oto lista paskudnych niewdzięczników, odmian wymarzonych, często sprowadzonych z zagranicy za niemałą kasę, które nie wykazywały bądź nadal nie wykazują chęci współpracy z Alcatrazem. Na pierwszy ogień 'Winchester Catherdal', biała angielka, sport ( pęd przejawiający inne cechy niż pozostała część rośliny ) od świetnej 'Mary Rose'. Qrcze, nie miało to nic z wigoru siostry - rosło niemrawo, kwitło mało obficie, przerwa w sezonowych kwitnieniach była znacznie dłuższa niż w przypadku innych róż angielskich. Alcatraz który wyjątkowo polubił 'Mary Rose' nijak nie chciał współpracować z 'Winchester Catherdal'. Jedno co dobre że nie imały jej się choroby, ale z mrozoodpornością już nie było tak dobrze. Ta róża odfrunęła po wielkich mrozach w 2012 roku ( hardcorowa siostrunia nadal ma się świetnie ). Jakoś nigdy nie marzyłam o jej powrocie, he, he. Szczerze pisząc to zniechęciła mnie do uprawy róż angielskich kwitnących białymi kwiatami. Wiem że jest sporo nowszych, fajnych odmian ale ja zwróciłam swoją uwagę na "białe klasyki" - róże alba, burbonki czy tam inne "historyczne". Jedyna z angielek, kwitnąca w kolorze "coś tak w okolicach bieli" ( określenie Ciotki Elki ) to 'Crocus Rose'.
Kolejne rozczarowanie przybyło z Anglii, ze szkółki Austina. Sadzonka świetna, funty doskonale wydane ale co z tego kiedy sama odmiana okazała się być nie tym czego oczekiwałam. Nie myślcie że ta róża nie jest piękna - jest i to bardzo, z tym że trwa to niemal tak krótko jak mgnienie oka. 'Julia's Rose' to wyhodowany w latach 70 XX wieku mieszaniec herbatni. Ma zarówno wszystkie zalety, jak i niestety mnóstwo wad róż powstałych w tym okresie. Przede wszystkim ciężko uznać krzew tej róży za coś innego niż drapak, parę paciorów, ewentualnie nowoczesną kompozycję z ciernistych pędów. To nie jest krzew robiący dobre wrażenie w ogrodzie, krzaczki innych mieszańców herbatnich wyglądają jakoś lepiej. Kiedy róża otwiera pąki - klękajcie narody! Cudowny kształt pąków, jedyny w swoim rodzaju kolor płatków, pieścidełko dla oczu. Z tym klękaniem trzeba się jednak pospieszyć, bo kiedy tylko róża zaczyna mocniej się rozwijać czar pryska. Kolorek nadal wysublimowany ale kwiecisze robi się kapciowate. Kwiat ma maksymalnie do 25 płatków, więc w fazie pełnego rozkwitu ukazuje mało ozdobne pylniki. Pachnie tak średnio, więc nawet zapachem nie złagodzi wrażeń wizualnych. Na domiar złego odmiana jest z tych które wymagają dla dobrego rozwoju dopieszczeń i zimową porą szczególnych środków ostrożności. Cóż, ścinam jej kwiaty do wazonu, tam wyglądają najpiękniej i najdłużej utrzymują swoją oryginalną urodę. W różance szczęśliwie przesłoniłam ją liliami towarzyszącymi, to było jedyne wyjście. Ponieważ jest nadal "na wyposażeniu" w Alcatrazie, zasługuje na podanie metryczki. 'Julia's Rose' została wyhodowana przez Williama E. Tystermana, wprowadzona do handlu w roku 1976 przez Wisbech Plant Co. Ltd. Jest krzyżówką odmian 'Blue Moon' i 'Dr. A. J. Verhage', dorasta do 105 cm wysokości i 90 cm szerokości. U mnie to niestety ( a może i stety ) mniejszy krzaczek.
he, he. jak przeczytałam tytuł to pomyślałam o Katedrze :D toczka w toczkę tylko, ze u mnie nie ma mrozów :P
OdpowiedzUsuńmoim kolejnym rozczarowaniem jest Kardynał Richelieu, co z tego, ze kwiatów dużo, ładne są przez moment potem kapcieją, nie daj boże przyjdzie deszcz po drodze. rezultat taki, ze nowych, ładnych nie widać spod kapci.
nie ma to jak New Dawn, Graham Thomas, czy Paul's Himalayan albo bezimienne zastane.
No to witaj w klubie katedralnym!;-) Co do Kardynała ja mam go w półcieniu ( w związku z czym złośliwie podłapuje grzyby, to strasznie grzybolubna odmiana ). Na słonecznym stanowisku to nie tylko kapciowatość mu grozi ale i postępująca paskudność koloru w miarę wykwitania. Hym....... w gronie rózanych faworytów wymieniłaś moich ulubieńców, tylko 'Paul's Himalayan Musk' ma u mnie za zimno.
OdpowiedzUsuńPaul trafił do mnie z Polski bo groziło mu niekwitnięcie. do ulubieńców dorzucę jeszcze Marie Kurie, Quatre Saisons, co kwitnie nie przerywając snu i Feligonde, która zawiązuje pąki i kwitnie nawet teraz :)
UsuńMaryjka urodna ale nie mam już miejsca na niezbyt wysokie róże, dwie pozostałe uważam za tzw. the best. No ale ja mam słabość do historycznych, he, he.
UsuńOgrodniczką jestem raczej z przypadku i sporo jeszcze przede mną różanej nauki, o której prześmiewczo trochę napisałam u siebie. W minionym roku kupiłam cztery stare odmiany róż pnących. Aktualnie zimują pod otuliną a o pierwszym kwitnieniu od początku będę mogła coś powiedzieć dopiero na wiosnę. Niemniej mam nadzieję, że nie rozczaruję się... :) Oby, oby...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
No cóż, wszystko przed Tobą. To jest fajne uczucie rozpoczynać różaną podróż, pamiętam jeszcze swoja ekscytację sprowadzanymi przeze mnie pierwszymi różami ( oczywiście głównie sadziłam mieszańce herbatnie ). Jedno tylko jeszcze dodam - dylemanty ekologiczno - chemiczne nie zanikną, nie ma zmiłuj. Niezły kawał czasu uprawiam ogród i podobnie jak Ty kombinuję jak tu opryskać żeby niechcianych lokatorów wybiórczo załatwić.
Usuń