poniedziałek, 12 czerwca 2017

Zahostowanie Alcatrazu

No i zrobiłam sobie problema - zahostowałam Alcatraz. Na szczęście nie po całości! Funkie rośliny miłe i mało wymagalne ale sadzenie ich w bardzo dużej ilości urodzie ogrodu wcale nie służy. Wydawało mi się że jakoś trzymam równowagę i hosty nie zdominują  nasadzeń ale one z każdym rokiem  "nabierają ciała" i zaczynają pchać się natrętnie  przed oczy. Znaczy przesadziłam i muszę wraz z Alcatrazem przejść na odhostowiającą dietę. Żadnej hosty nie wywalę ale jest tak jak czułam w zeszłym roku - koniec z hostowym zakupami, co za dużo to i wieprzek nie zje!  Alcatraz jest naprawdę dużym ogrodem ale host jest w nim już tyle że za jakiś czas bez uzupełnienia nasadzeń innymi roślinami zrobiłby się plantacją japońskiej sałaty. Zdziwko, bo przecież nie mam hostowej kolekcji! Czas na inne   cienioluby o dużych gabarytach. Tradycyjne  grożenie  - rozsadzę moje największe  kokoryczki, postaram się o jeszcze trochę ( trochę to eufemizm - dużo potrzebuję )  czerńców ( najbardziej pasiłyby mi te 'Misty  Blue', ze względu na coolorek liści ), solidnie nawiozę i będę podlewać do upadłego moje rodgersje i tarczownice. No i paproci ciągle mało, niby w zeszłym roku  podosadzałam nówki, podzieliłam stare ale ciągle jest mało paprotnie. Hym... z drugiej strony paprociowe nówki  to invitrzaki z nielicznymi wyjątkami ( Sylwikowe paprotne maleństwa rosną świetnie, przeszły do grupy średniaków ), invitrzaki zanim strzelą w górę jakiś czas się czają. Może lepiej z paprociumowymi zakupami trochę się wstrzymać i obadać jak to z tym przyrastaniem,   bo jak ruszą to będę biadać że Alcatraz zapaprocony.



Hosty  tak się rozpanoszyły że  zaszła potrzeba ratowania jednego z małych kloników palmowych.  'Domaine  de Courson', sport odmiany 'Lady Isobel Barnett', podrósł na tyle że klonik został przykryty liśćmi. Nie ma szans żeby przeżył przy takiej sąsiadce, zadusi go. Szpadelek znaczy w dłoń i ratować klonik choć pora roku niezbyt odpowiednia na przesadzanie drzewek ( cóż, będę namiętnie podlewać, wodociągi miejskie mogą mnie uznać za klienta  kwartału ). Oprócz klonika parę innych roślin rosnących w sąsiedztwie dużych host też nie wygląda odpowiednio. Widać że hosty "ciągną" a te biedaki, mimo odległości dzielącej je od  host mają mniejszą siłę przebicia. W takiej sytuacji lepiej zostawić egoistyczną  hostę jedynie w towarzystwie  wiosennych cebulaczków a rośliny  delikatniejsze posadzić na tyle  od wysysola daleko żeby mogły się pięknie rozwijać. No właśnie, tu jest sedno problemu - hosty z czasem potrzebują naprawdę  duuużo miejsca, przynajmniej te ulubione przeze mnie olbrzymki. Ściśnięcie ich na niewielkiej przestrzeni wraz z innymi roślinami źle się kończy dla innych roślin, dla ogrodu a z czasem może i dla host. Dodam  przy tym że rozmiar przestrzeni odpowiedniej dla host olbrzymek jest sprawą względną - mnie wydawało się że posadziłam rośliny w odpowiednich odległościach od siebie ( metr z solidnym hakiem jak się okazało to nie zawsze  wystarczająca odległość ) . Taa, słówka "wydawało się" opisują moją porażkę ogrodniczą, hosty w Shrekowisku zaledwie w ciągu trzech, czterech sezonów wypełniły sobą miejsce im przeznaczone, a także zaczęły wypełniać te przeznaczone dla innych roślin.



Trochę  "grzeczniejsze" są hosty w okolicach Podskarpka i Zabukszpania ale tyko  trochę! Nie sadziłam tam olbrzymek tylko hostowe średniaki. Niestety też podrosły na tyle że ich bezpośrednim sąsiedztwem stały się iglaki.  Nie jest  to połączenie powalające na kolana, tak to litościwie określę ( litościwie  bo w końcu to u mnie w ogrodzie, he, he ). No wygląda  bajkowo, znaczy jak z bajek  braci Grimm - chujinka i tajemnicza sałata. Sam cud! Nawet  Ciotka Elka która chujinki darzy wielką estymą a hosty po prostu lubi stwierdziła że jest nie halo z tym połączeniem. Najgorsze że nie bardzo wiem jak z tego wybrnąć, jedyne co mi przyłazi do głowy  to krzew liściasty wciśnięty "na siłę". Rzeczy robione na siłę na ogół kiepsko się kończą więc nie realizuję pomysła. Może powinnam mieć napad ( czyli pomysł w języku pepickim) na jakoweś trawy, turzyce wzniesione albo leśne trawiszcza? Tylko moje doświadczenia z Carex elata w odmianach nie jest najlepsze, oględnie pisząc a i z leśnymi trawkami różnie w Alcatrazie bywało. No nie wiem czy w te trawy brnąć, tym bardziej że przy  iglakach też ich specjalnie nie widzę. Głupio by wyglądały i cóś wątpię żeby dobrze rosły. Tak, tak, Alcatraz ma problemy ogrodu dojrzałego - zbyt dużo solidnie rozrośniętych roślin!



Szczęśliwie na drugim końcu  Alcatrazu hosty występują sporadycznie, więcej tu łąkowych klimatów. Tu też zajdą zmiany ale postaram się utrzymać kwiecistość tego miejsca. Nie wyobrażam sobie żeby  Alcatraz był w całości zielony jaku żaby. Never!


8 komentarzy:

  1. Podobają mi się Twoje hosty z ostatniego hostowego zdjęcia - z bodziszkiem i czymś większym, to ten klon japoński ? U mnie najlepiej hosty prezentują się pod rododendronami, zasłaniają ich gołe części .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to klon japoński ale nie ten zarośnięty, tamten dogorywa pod liśćmi. U mnie też dużo host rośnie w pobliżu rodków i azalek, jednak nie zawsze jest to tzw. spokojne sąsiedztwo. Czasem sięgam po sekator bo starsze rodki produkują pokładające się pędy.

      Usuń
  2. A wiesz, że wg mnie iglaki to z niczym dobrze nie wyglądają?
    Nie, żebym nie lubiła, lubię, ale nie u siebie w ogrodzie i nie wszystkie, a raczej tylko niektóre. One tak naprawdę dobrze wyglądają jedynie w naturze.
    Nadmiar host też nie wygląda najlepiej, ale to chyba można powiedzieć o większości monokultur (he he, ciekawam, co będzie, jak mi się zrobi monokultura języcznikowa),
    ale poprzerastane kokoryczkami i paprotnymi już są OK. Jakoś na Twoich fotkach nie robią wrażenia monokultury. I w dodatku jakie są śliczne i niezjedzone! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, iglaki inne niż cisy w naszej tradycji ogrodniczej mają się paskudnie bo do niczego. Jak ktoś chce troszkę boru to ma jazdę bo wrzosy, trawy i róże dzikuny nie zawsze odpowiadają wyobrażeniom o ogrodzie. Z drugiej strony zielone w "zimnym sezonie" robi człowieku dobrze. I bądź tu mądry i pisz wiersze. Upraw sałaty japońskiej boję się jak diety "bezcukrowej", fotografie są kłamliwe, wydaje mi się że w realu te hosty są bardziej nachalne. U mnie też mała monokultura języcznikowa wzrasta he, he ale języczniki nie są takie narzucające się oczom jak hosty, to eleganckie i subtelne rośliny ( nie znaczy że wszystkie hosty są jarmarcznie oczojebne jak to pięknie rzecz ujęła nasza wspólna znajoma, he, he ). Co do pożerania host, niestety rozmawiam brzydko z pomrowami. Nieładnie bo to żywe stworzenie ale o ile toleruje skorupki o tyle pomrów wzbudza we mnie najgorsze uczucia. No grasuje w Alcatrazie slugkiller. Szczęśliwie jeże wyręczają mnie w roli eksterminatora na stałym etacie, egzekucji dokonuję sporadycznie i tylko wtedy gdy złapię sluga na gorącym uczynku ( znaczy na hoście ). Zdarzyło się w tym sezonie dwa razy ( no był lekki wyrzut sumienia ).

      Usuń
  3. Lubię hosty oj lubię. Mam kilka odmian, ale najgorsza u mnie to ta, co niby białe liście mieć miała na wstępie (Białe Pióra), a potem robi się zwykła zielona jak podsuszona sałata. Rośnie kiepsko, pewnie padnie. Ale ja chciałabym pochwalić mojego ruskiego żmijowca, który był właśnie zakwitł. Coś niesamowitego - taki wielki ciemno fuksjowy kłos - trochę nie pasujący kolorystycznie do zółto-pomarańczowej rabaty, ale z czasem nabiera fioletowych tonów, no to ujdzie. Nie będę go już nigdzie przesadzać, bo ma się doskonale. To roślina z rodziny Boraginaceae - Ogórecznikowatych i chyba właściwie widać to pokrewieństwo przede wszystkim w tych kosmatych włoskach ale nie kwiatkach. Ogórecznik ma takie piękne gwiazdki, którymi zawsze ozdabiam tort na imieniny mojej córki Kingi - 24 lipca. Natomiast żmijowiec ma takie mało okazałe kwiatki - skrętki zebrane w ten kwiatostan, który robi jednak wrażenie. Przypomina mi akant, choć to może dalekie podobieństwo i niekonieczne, ze względu na ten wyprostowany, dumny pokrój. Akant dziko, swobodnie rosnący widziałam w Rzymie na Kapitolu, tuż za kościołem Santa Maria in Aracoeli, z tyłu, przy schodach, którymi można zejść do Via dei Fori Imperiali. No to mam taki akant dla członków plemion północnych (północników.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żmijowca ruskiego mogę nabyć jedynie przez neta, szukałam go w okolicznych szkółkach ale ni ma. Znaczy nie ma lekko. Żmijowiec dla plemion południa rośnie u mnie na Suchej - Żwirowej i nawet się sieje Ogórecznik rósł sobie kiedyś w Alcatrazie wraz z jeszcze jedną fajną rośliną pokrewną - farbownikiem lazurowym Anchusa azurea . Nieco jaśniejsze kwiaty ma farbownik polny Anchusa arvensis, natomiast farbownik lekarski Anchusa officinalis ma niemal tak ciemny kwfiot jak ten lazurowy ( czasem trafiają się egzemplarze o kfiotach czerwonych i białych, te czerwone walą w ślepia z daleka ). Niestety bylinki nie są długowieczne, w zasadzie traktować by je należało jak rośliny dwuletnie.

      Usuń
  4. Ten żmijowiec trafił mi się jak ślepej kurce, bo w następnym sezonie już w szkółce Magda w Nadrybiu nie mieli go i teraz tyż go ni ma. Ale ponoć ma dawać płodne nasiona i obfity samosiew, więc jak zawiąże nasiona, albo zrobi te siewki, to mogę się podzielić. U nas w poniedziałek spadł deszcz i lało całe 14 minut, ale że to był deszcz nawalny, to spłynął był po twardym jak cegła lessie i tyle z niego. Dziś znowu dygałam z koneweczką, a ruski też dostał swoją porcję papu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc niech się sieje!;-) A u nas dziś zimno i cimno i mokro! No i dobrze że mokro!

      Usuń