Robię rachunki marcinkowe, znaczy odliczam czy przy przenoszeniu marcinków z Alcatrazu na Podwórko nic się nie zapodziało. No i na dzień dobry nie doliczyłam się trzech odmian "marcinków podstawowych" - nie wiem gdzie są krzaczaste 'Kristina' i nieznany z nazwy roślinek o ciemno niebieskich kwiatach i dość mocno wypełnionych koszyczkach, oraz większy, hybrydowy o mocno bordowych kwiatach ( przenosiłam go w zeszłym roku ale tam gdzie powinien rosnąć pojawiła się inna odmiana, znaczy bordowy zaginiony w akcji ). O ile średnio się martwię krzaczastymi o tyle brak hybrydki mnie poruszył. To piękna odmiana, urok dziczyzny i świetny kolor kwiatów. Zawsze jest nadzieja że po prostu zapodział się tylko i obudzi się w innej części rabaty. Takowe rzeczy miały już miejsce przy masowym przenoszeniu roślin, procesie obarczonym ryzykiem ciężkiego bałaganu. W tym roku mam przesadzać kępę wysoko rosnących astrów nowoangielskich 'Harrington's Pink' i jeszcze wyżej rosnących ( przynajmniej w alcatrazowych warunkach ) astrów nowobelgijskich 'Sandford White Swan'. No, niby tylko dwie kępy więc nie powinnam się niby zbytnio zamartwiać ale ja jestem zdolna. W razie tajemniczego zaniknięcia którejś z odmian zaklepałam u Mamelona "odnawialne sadzonki". W końcu bałagan to ja potrafię zrobić niemal z niczego, a i nigdzie nie jest zapisane że nawet roślinnego hardcora jakim jest "podstawowy marcinek" nie da się niechcący wykończyć. Strzeżonego i tak dalej.
Tzw. podstawowe marcinki czyli te określane dziś przez botaników jako Symphyotrichum to nie jedyne jesienne asterki spędzające mi sen z powiek. Aster bocznokwiatowy Aster lateriflorus 'Prince' zbiera się do kwitnienia ale gdzie się podziała wyższa odmiana 'Lady In Black' tego nie wie nikt. Z zapisków wynika że powinna rosnąć przy kępie miskanta 'Indian Summer', tylko że tam jej nie ma! Nie widzę też kępki astra wrzosolistnego Aster ericoides 'Lovely' ( to raczej gatunek rośnie w tym miejscu, które było przeznaczone dla tego ślicznego asterka ). Bałagan po całości!
Nie ma lekko, odmiany się nie odliczyły w komplecie a i kompozycje marcinkowe nie są najładniejsze. Bałagan nadal będzie trwał bo widzę że marcinkowe przesadzanie się nie skończyło satysfakcjonującym mnie ogrodowym obrazkiem. Znaczy szpadelek w dłoń! Hym... dobre jest w tym wszystkim to że trawsko podwórkowe przestanie istnieć ( no, prawie ), o czym z satysfakcją Wam donoszę.
Ja trochę nie w temacie, ale intryguje mnie ten daszek przy murze widoczny na wielu zdjęciach. Wygląda jakby przykrywał boczne, zapomniane wejście do wielkiego ceglanego budynku. W wyobraźni widzę już ścieżkę przez tę rabatę prowadzącą do tajemniczych drzwi. A jeśli nie do drzwi, to do ławki, która tam stoi ...
OdpowiedzUsuńTen piękny daszek kryje niestety niepiękną sprawę, tzw. pozostałość po komunie czyli wejście do hali fabrycznej ( zamurowane od strony fabryki po tzw. stanowczych krokach ). Wejście do fabrycznej hali prowadziło po "schódkach" jak to mawiają w Odzi - znaczy żeby załaweczkować to trzeba by najpierw "schódki" zasypać, wyłożyć i jeszcze parę innych rzeczy zrobić. Bardziej by mi pasiło obudowanie ustrojstwa i zrobienie szopki narzędziowej ( ogólnie dostępne Podwórko kamieniczne nie zapewnia poczucia komfortowego wyluzowania jak ukryty Alcatraz ).:-)
UsuńSą cudne :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię! :-)
UsuńTakie skromniutkie, takie jesienne, takie piękne. No i to towarzystwo, jakże dobrane!
OdpowiedzUsuńMarcinki mają to do siebie że prawie z wszystkim im ładnie. Taki cud ogrodniczy. :-)
Usuń