To była bardzo ciekawa i pouczająca wyprawa, mła wyniosła z niej bardzo dużo, choć może niekoniecznie się ukulturalniła. Zaczęło się mła robić zdziwnie już kiedy wylazła na przystanek busowy lotniska Charleroi. Mła ostatnio była tam półtora roku temu i jakież zdumienie się jej zrobiło kiedy zobaczyła że rozpiździej budowlany nie tyle szaleje co trwa niemal w stanie niezmienionym. No jest jak było, tu kładka, tam podejście a tu siateczka. Mła się cisnęło na usta jak Cezaremu Pazurze w filmie "Ajlawiu" - "Łódź, kurwa!" i słusznie się cisnęło bo mła chyba trafiła na sezon wykopkowy, bowiem nie tylko okolice lotniska "w budowie", nasza "europejska stolica" rozkopana jak młowe miasto. Może w związku z tym a może nie z tym, Bruksela listopadowa i mła jakoś nie znalazły tej samej fali na której mogłyby popłynąć. To nie jest miasto z którym mła jest w stanie wejść w bliższą zażyłość i szczerze pisząc to nawet w wiosenny, słoneczny dzień Bruksela miałaby marne szanse na spowodowanie szybszego bicia serducha mła. Miasto fragmentami piękne, bogate, metropolia i wogle a ten cały urok tu i tam występujący, ta uroda i widoczna zamożność nie były w stanie do mła przemówić. O dziwo mła bardziej swojsko czuła się w kosmopolitycznym do bólu ale zamieszkanym Anderlechcie niż na turystycznych salonach stolicy Europy, zagofrowanych, restauracyjnie zamulonych, zakróliczonych po brabancku, sklepowo zaczekoladkowanych do rozpęku. Mła natentychmiast zaznacza że nie oglądała tzw. europejskiej dzielnicy, położonej nieco na uboczu i właściwie mającej mało wspólnego z prawdziwą Brukselą ( w mieście jest sporo takich wydmuszek i atrap, vide Royal Palais w którym nie mieszka królewska rodzina, są tylko biura monarchy ).
Mła wychowana na ódzkim eklektyzmie cóś ciężko zniosła zderzenie z XIX wieczną wersją eklektycznej architektury Brukseli. Pałac Sprawiedliwości czyli Palais de Justis, budynek większy niż Bazylika Świętego Piotra w Rzymie, remontowany dzielnie od ponad 50 lat i nadal będący w stanie rozsypki, jest tak brzydki że mła nawet po aparat nie sięgnęła, chcąc i Wam i sobie oszczędzić patrzenia. Młą to nawet pomyślała że jego tak specjalnie wolno remontują w nadziei że się zawali i przestanie szpecić okolicę. Fuj, prawdziwe paskudztwo! Jakby kto kupę obrzydliwą a ogromną zrobił i przykrył dla niepoznaki malutkim zielonym i złoconym miejscami kapelusikiem. Pałac Królewski jest na tle tej sprawiedliwej kupy jeszcze w miarę znośny ale mła śmie twierdzić że znośny nie oznacza wcale dobry, to są architektoniczne potworki. Oczywiście w mieście są przepiękne budynki gotyckie, renesansowe, barokowe czy secesyjne ale poza Grand Place jakoś nie pchają się tak nachalnie w oczy jak nabzdyczone XIX wieczne potwory. Może dlatego że Bruksela zajmuje teren pagórkowaty a sprawiedliwa kupa postawiona została wysoko, na tyle że zamontowano na ulicy zamiast schodów windę. Jedno co dobre że złocony miejscami zielony kapelusik sprawiedliwej kupy zewsząd jest widoczny i robi za punkt orientacyjny. Koło cud budowli ustawiono koło widokowe, z którego siedzeń można podziwiać "całą" Brukselę. Kupa i koło są dla siebie stworzeni, mogliby robić w wesołym miasteczku za zamek strachów i diabelski młyn. Wieczorem potworki są oczywiście solidnie podświetlone, choć zdaniem mła lepiej by było gdyby w tym miejscu nie było światła i te nieszczęsne szpetoty spowijał mrok.
Mła zamiast takich obrzydliwości wolała wam wkleić fotki z Grand Place, głównego placu tzw. Dolnej Brukseli. Wytyczony został bardzo dawno bo pierwsza wzmianka o targowisku w tym miejscu pochodzi z roku 1174. Było to wówczas ważne miejsce na szlaku handlowym między Flandrią, czytaj Brugią a Nadrenią, czytaj Kolonią, położone nad rzeką Zenne. Nieopodal były resztki rzymskiego castrum, bo niegdyś stanęły tu stopy legionistów. Po upadku Cesarstwa Zachodnio - Rzymskiego castrum nadal pełniło rolę warownego grodu, takiego coraz bardziej podupadającego. W X wieku po raz pierwszy wzmiankowano o mieście nad rzeką Zenne, tak konkretnie to w roku chrztu Polski, w 966. Jak widzicie miejsce jest wiekowe. Grand Place to serce grodu, miejsce bardzo ważne dla tożsamości miasta, pieczołowicie odbudowywane ze zniszczeń i chronione siłą tradycji przed "cudownymi" pomysłami co bardziej postępowych włodarzy Brukseli. Wicie rozumicie, Bruksela jest takim miastem które ucierpiało od wrażych wojsk ( armii Ludwika XIV udało się zniszczyć Grand Place i okolice w bardzo znacznym stopniu ), jak i architektów ( między innymi od zwanego pogardliwie "schieven Architect" Josepha Poelaerta, twórcy sprawiedliwej kupy ).
Grand Place vel Grote Markt to nieregularny pięciokątny plac ( sprawiający wrażenie na mła jak najbardziej klasycznego czterokątnego placu na planie prostokąta ), do którego można dojść siedmioma ulicami. Większość zabudowy powstała w końcu XVII wieku, odbudowywano wówczas to co rozwaliły wojska Ludwika XIV, dowodzone przez palanta bez wojskowego przygotowania, księcia Villeroy, François ( Fransuła był dopustem bożym nie tylko dla mieszkańców Brukseli ale i dla własnego króla, starannie przeżynał co tylko mógł ). Udało się ocaleć wówczas Ratuszowi, przepięknej późnogotyckiej budowli z połowy XV wieku ( spłonęły niestety wnętrza, między innymi sala ławnicza, którą zdobił cykl obrazów pędzla Rogera van der Weydena ), projektowanej przez Jakuba van Thienen i Jana van Ruysbroek, będącej symbolem potęgi brukselskiego mieszczaństwa. Nie miał szczęścia przetrwać Maison de Roi, budynek, który książę Brabancji a późniejszy cesarz Karol V Habsburg umyślił wznieść na placu naprzeciw Ratusza, na pohybel patrycjatowi Brukseli ( dla tegoż patrycjatu, najczęściej flamandzkiego pochodzenia, budynek nie nosił miana domu króla, bezczelnie nazywali go Broodhuis, Domem Chleba, od nazwy dawnego targowiska piekarskiego, które znajdowało się w tym miejscu ). Obecna wersja Maison de Roi to neogotycka budowla z polowy XIX wieku, na szczęście projektowana przez dobrego architekta Victora Jamaer i bardzo przypominająca budynek z czasów Karola V.
Jasny Ratusz z 96 metrową wieżą i
zielonawy Maison de Roi robią na Grand Place za gotyckie wspominki,
reszta budynków to niderlandzki barok albo cóś w podobie. Nie znaczy że jak nowsze to mła się nie zachwycała, trudno się nie zachwycić złoconymi kamieniczkami. Są urocze z tymi złoconymi liskami, amorkami, kwiatuszkami, krzewami róży, postaciemi jeźdźców. Do tego te wszystkie rzeźbione alegorie: Romulus z Remusem dojący wilczycę, Apolliny strzelajace do Pytonów, feniksy, cztery wiatry z żaglowcami i delfinami, kaczki i łąbędzie. Jakby było mało to są tyż wtręty historyczne: popiersia rzymskich cezarów, hiszpańskie Karole na zwieńczeniach kalenic i w medalionach zdobiących ściany, święci Kościoła Katolickiego we wdzięcznych pozach. Można to wszystko oglądać do oczopląsu. Zabudowa rynku mimo tych wszystkich złocistości, rzeźbień i odlotowych wykończeń sprawia wrażenie bardzo jednorodnej. Wynika to z tego że większość budynków powstała w tym samym czasie, takie szczęście w nieszczęściu z tą odbudową po bombardowaniu. W roku 1998 Grand Place w Brukseli został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO i każda i każden przebywający w Brukseli z wizytą czuje się zobowiązany odwiedzić to miejsce. No jak najbardziej słusznie ale trzeba być przygotowanym w związku ze związkiem na tłumy zwiedzających. Hym... jeżeli tak na Grand Place wygląda listopad, najmniej sprzyjający turystyce miesiąc, to mła obawia się że w inszych miesiącach roku odwiedziny w tym miejscu mogą być doświadczeniem ekstremalnym. Tym niemniej Grand Place jest na tyle urodny że warto przebić się przez tłumy i zobaczyć na własne ślepia te architektoniczne perełki.
W okolicach Grand Place znajduje się figurka będąca symbolem miasta - Manneken Pis czyli Siusiający Chłopczyk. To malutka figurka będąca częścią przyściennej fontanny, gdyby nie tłumy turystów zmierzające w jej stronę, można by ją łatwo przeoczyć, tym bardziej że z turystycznymi oznaczeniami w Brukseli jest pewien problem, albo ich nie ma albo kierunek który wskazują sugeruje że po drodze do jakiejś atrakcji trzeba jeszcze przejść las i trzy wioski. Pierwsza figurka chłopca była XV wieczną, kamienną rzeźbą. Niestety któś ją podprowadził. Późniejsze wersje rzeźby chłopczyka również znikały w tajemniczych okolicznościach, dopiero w roku 1619 znany flamandzki rzeźbiarz Jerôme Duquesnoy, stworzył w brązie obecnie stojącą w fontannie figurkę. Rzeźba jest co i raz ubierana w różne stroje, mła nie bardzo wie jak się narodziła ta tradycja. Wie za to że ciuchów jest tak dużo, że zebrano je w specjalnym muzeum poświęconym ubrankom Siusiacza. W tym muzeum znajduje się też ludowy strój krakowski, bo Sikacz paraduje w różnego rodzaju ciuchach, prawdziwy król free fashion.
Z figurką wiąże się dwie legendy: o synu króla i chłopcu ratującym brukselski rynek w czasie oblężenia francuskich wojsk w XVII wieku. Według tej królewskiej chłopiec był synem jakiegoś króla, któremu przyszło też władać Brabancją. Podczas polowania w lasach porastających niegdyś okolice Brukseli, królewicz gdzieś się zakręcił i zginął. Szukali ale cóś słabo im szło bo dopiero po kilku dniach pewien leśniczy, bardzo spragniony, usłyszał szemrzący strumyczek. Odsunął gałęzie, coby poznać źródełko szumu, i zobaczył nagiego, sikającego chłopczyka. Według legendy oblężniczej to podczas oblężenia Brukseli w XIV wieku mały chłopiec imieniem Juliaanske, zgasił bohaterskim sikiem lont, za pomocą którego miano wybuchnąć miasto. Taa... mła tak sobie myśli że w kraju sukienników i tkaczy mocz był ceniony i poprawnie polityczna Jeanneke Pis czyli Siusiająca Dziewczynka, podlewająca Brukselę od 1987 roku i Zinnekepis czyli Sikający Kundel ( to od nazwy rzeki Zenne, nad brzegiem której zwykły gromadzić się porzucone psy, w brukselskim niderlandzkim mianem zinneke określa się kundelki ) to nic innego tylko hołd dla amoniaku, który stoi u podstaw bogactwa miasta. Niech żyją siki, źródło naszej zamożności!
Niedaleko Grand Place na mniejszym placyku zwanym Place Agora Marché aux Herbes stoi fontanna z pomnikiem Charlesa Bulsa, burmistrza Brukseli. Facet był naprawdę kimś, postawił się Leopoldowi II Krwawemu, który nie dość że się pastwił nad Kongiem tak że nawet XIX wieczni kolonialni do szpiku kości Belgowie nie byli tego w stanie znieść, to jeszcze kombinował jak wyburzyć w Brukseli wszystko co stare i pobudować w mieście różne brzydkie kupy. To że dziś możemy oglądać Grand Place zawdzięczamy Charlesowi Bulsowi, który przeciwstawił się niszczeniu miasta i ocalił choć trochę z jego dawnej świetności. Bo Bruksela była piękna, dopóki nie zechciano z niej na siłę zrobić Paryża, z bulwarami i resztą, wspaniałe miasto pełne pamiątek przeszłości zamieniono w nijakość. Taki los spotkał wiele europejskich miast w drugiej połowie XIX wieku, modernizowano je nieraz na siłę a nie dlatego że rzeczywiście takich zmian wymagały projekty kanalizacji miejskiej czy komunikacji. To był taki szał modernizacyjny, gdzie pod pozorem dbałości o higienę vel zdrowie publiczne, wywłaszczano ludzi z domostw i zarabiano aż niemiło na tym wywłaszczeniu. Ten ohydny Pałac Sprawiedliwości w Brukseli powstał na ciężkiej niesprawiedliwości, to był jeden z największych szwindli nie tylko w Brukseli ale w całej Belgii, wywłaszczono wówczas 1/3 mieszkańców dzielnicy Marolles, jakie takie stawki płacąc jedynie arystokratycznym mieszkańcom, pospólstwo wyleciało poza Brukselę.
Także łażąc po Brukseli i kręcąc nosem na architektoniczne dziwactwa tego miasta, trzeba brać poprawkę na to że brukselczycy stoczyli prawdziwą wojnę w obronie swoich zabytków z popieprzonym królem, radą miejską chętnie ulegającą zarówno konieczności modernizacji miasta jak i niezłego zarobku z tej okazji. Ocalili co się dało a jak się nie dało to usiłowali zastąpić czymś lepszym niż sprawiedliwa kupa. Należy docenić te starania, w końcu za każdym starym domem w prestiżowych dzielnicach kryje się jakaś wojenka. A to wchodząc na podwórko eleganckiej XIX wiecznej kamienicy człowiek orientuje się że za frontową fasadą tak naprawdę kryją się cztery XVII kamieniczki, albo widzi pieczołowicie restaurowane "flamandzkie domki" przy szkle i kortenie współczesnej zabudowy. Nie jest prosto ocalić takie maleństwa przed modernizacyjnym szałem. Dlatego pomnik starego burmistrza Bulsa i jego psa zdaniem mła powinno odwiedzać się tak samo często jak figurkę Sikacza, gdyby nie burmistrz to nie wiem czy byłabym w stanie znieść Brukselę pełną kup różnych. Z Place Agora Marché aux Herbe można przejść przez Place d'Espagne i wspiąć się w kierunku tej wyżej położonej jej części, z której można oblookać panoramę miasta. Mła się zbyt wiele nie naoglądała z powodu pogody - mżawka, mgła i listopadowa smuta cóś oglądactwu nie sprzyjały. Mła odnotowała napisy wspierające sprawę palestyńską, co i raz widniejące na murach i dachach, co jej specjalnie nie zdziwiło, zważywszy na skład etniczny mieszkańców Brukseli a poza tym odnotowała smutek i to nie tropików. Mła doszła do wniosków że trzeba troszki pogrzebać pod podszewką Brukseli, obejrzeć kościółki, rzucić okiem do meczetu, pokręcić się po mniej turystycznej części miasta, powłazić do sklepów dla tubylców i poczuć jak to naprawdę jest być w Brukseli.
I co, powłaziłyście do tubylczej części Brukseli?
OdpowiedzUsuńA jakże, ta tubylcza ciekawa, choć z jej urodnością to jest problematycznie.
OdpowiedzUsuńHe he, "z ładnej miski zupy się nie najesz", tak głosi mądrość ludowa. Mnie tam ładna miska dodaje smaku, ale jak zupa smaczna mogę zjeść i z nieładnej.
OdpowiedzUsuńTrzeba wziąć poprawkę na to że to zdanie mła o urodzie miasta, przeca są tacy, którym Bruksela się podobie. U mła są pewne problemy z gustem. :-D
UsuńSzybko rzuciłam okiem na Pałac Sprawiedliwości w Brukseli, no i zatkało mnie. On tam mają w tej Belgii bardzo dużo sprawiedliwości, że jej tak ogromną budowlę wystawili. No i się nie dziwię już, że używałyście jej jako ponktu odniesienia, chociaż trudno to nazwać punktem.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na pokaz łupów oraz łupów fotograficznych oraz ogólnie czekam.
To jest kupa i nic zdania mła w temacie Pałacu Sprawiedliwości nie jest w stanie zmienić. Mła wystarczył tylko fragmencik ze zdjętym rusztowaniem, zobaczyła elewacje i nią wstrząsnęło a zaraz potem zmieszało. Łupy będą miały osobny wpis, fotki i opis miasta i nas w nim najsampierw będą.
UsuńCzyli na bogato, ale niekoniecznie gustownie . Dobrze jednak ,że i są cacuszka co cieszą oczy. Te remonty wszelakie , ciagnace się latami to zmora, niewielw sie zmienilo od zamierzchłych czasów😃
OdpowiedzUsuńDe gustibus itd. Mła Bruksela podobała się fragmentami, generalnie natomiast miała wrażenie ze architektura przyciężka jakoś.Bogato jest ale bezdomnych śpiących na chodnikach tyż uświadczysz. Co do remontów to zdawa się u Belgów sport narodowy. ;-D
UsuńNie tylko u nich😃
Usuń