niedziela, 8 września 2024

Codziennik - weekend podsuszany.

Mła się czuje jak ta kiełbasa krakowska podsuszana, wciśnięta na co dzień w ciuchy jak to mięcho w osłonkę, zapeklowana własnym potem i wysuszona przez gorąc potęgowany przez nagrzane mury. Generalnie  czuję się do dupy i to szczególnie sflaczałej i nieapetycznej i nie mogę się już doczekać deszczu i choćby ciut niższej temperatury. Usiłuję cóś robić poza tym co muszę ale cóś kiepsko mła idzie. Koty tak rozbisurmanione że już szeroka publiczność wie że mła olewajo, a przymuszane do wieczornego apelu przechodzą do łapoczynów. Mła krnąbrność ich  charakteru składa na rozdrażnienie upałem i wizyty fabrycznych kotów, które uznały że nasz ogród w takiej porze to cóś lepsze miejsce do życia niż fabryczny  beton. Mła ma nadzieję że z czasem ewakuują się nazad do fabryki ale Mrutek ze Sztaflikiem i  Lucasem twierdzą że mła jest naiwna jak carewna Tatiana, która myślała że jej guwernantka opiekuje się nią z powodu dobrego charakteru a nie za kasę i że trza już teraz towarzystwo fabryczne  gonić żeby sobie nie wyobrażało. O Najwyższy, kto ma siłę przy tej pogodzie rozsądnie myśleć?! Na pewno nie mła, inaczej przestałaby oglądać film pod tytułem  "Pułapka" po 10 minutach, zamiast po ciągnąć ten  nieszczęsny seans do końca. Co tu od fabrycznych kotów pomyślunku wymagać? Skrzyneczka wstępnie pomalowana, bardzo wstępnie. Sama czynność nie była prosta bo Szpagetka uparła się siedzieć na obiekcie w chwili  jego malowania. Co gorsza Okularia tyż usiłowała zasiąść i cud że mła udało się w ogóle  farbę na tym drewienku położyć. Ech...

No i to by było na tyle, na wincyj mła nie ma siły. W Muzyczniku dziś piosenka o deszczu, taka zaklinająco - mrucząca. 

20 komentarzy:

  1. A wiesz że coś jest na rzeczy z rozbisurmanieniem futer? Dzięki nim zaspałam, zmuszona do intensywnych działań nocnych po intensywnych dziennych. A intensywność w upał szkodzi. Nie dało się jak ludź przygotować towaru na garażówkę przy nich, nic się nie dało. Spać też, dokazywanie, żądanie pieszczot, lanie się i rozwalanie wszystkiego co sie nawinęło, skoki po mnie, no intensywność na całego, wlacznie z zaplątaniem się Rysi w firankę. Znowu bylo wycinanie kota, mam mniej o kolejną firankę. Taaa, jeszcze Feluś nie byl wycinany, ale on jest waga maxi, i myślę że te zerwane firanki to on, też chciał być wycinany... Skutkiem intensywności zaspałam okropnie, towar złapany był nie taki jak chciałam, na garażówkę dotarłam półtorej godziny po czasie, niedomyta i upocona. Futerka kochane.....
    Skrzyneczka już wyglada ok. 😄

    OdpowiedzUsuń
  2. Qurna, wycinanie z firanki wygląda groźnie, mam nadzieje że moje kotowskie na to nie wpadną. Tak, mła też się wydawa że zerwana firanka to sajgonkowanie Felusia, to wycinanie to musi być dla nich atrakcja. Że też im się chce w te upały, mła to z trudem tę skrzyneczkę pitoliła tą farbą a te urządzały upierdliwe skrzeczenia i bitwy o to kto na skrzyneczce zalega. Groza. Dasz sprawozdanko z garażówki jak ochłoniesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naskrobałam o widzianym szydełkowym dziwie, po za tym garażówka słabo przeżyta. Dokopało, ale w sumie mniej impreza, bardziej powrót z niej po rozpalonym mieście. Impreza była taka se, z jednej strony sama w sobie fajna jako impreza, z drugiej znów moja forma nie była taka jak powinna. I okazuje się po rozmowie ze znajomkami że cały czas mamy stoisko po mniej uczęszczanej stronie, ci znajomi chodzą a ani razu do nas nie dotarli, mieli dość po przejściu prawymi pasażami od wejścia głównego, na te po lewej nigdy im pary nie wystarczyło. A my po lewej. Te pchania się poranne do rozdeptania ludzi włącznie to uskuteczniają ci co ustawiają się po prawej, może wiedzą co robią....

      Usuń
    2. Jesteśmy kulturą prawej strony, czytamy od prawa do lewa, bóstwo zasiada u nas po prawicy ojca to i sprzedający zasiadający po prawej stronie częściej odwiedzani. ;-D Formie się nie dziwie, ta pogoda jest w stanie wykończyć nawet zaprawione na plażach jaszczurki. Na szczęście dziś już miły chłodek. :-D

      Usuń
    3. Wiesz, przyjęłam do wiadomości Twoje tłumaczenie, ale jednak czytamy od lewej do prawej strony😄. Co nie zmienia faktu że rzeczywiście, lewa strona w mniejszym poważaniu. Nie jest to tak ekstremalne jak w islamie gdzie lewa ręka jest tą nieczystą (tak mi się utrwaliło po baśniach z tysiąca i jednej nocy - a przeczytałam wszystkie tomy, motyw lewej ręki jest), na szczęście dla mańkutów u nas zdecydowanie łagodniej.

      Usuń
    4. He, he, he, mła zawsze myli prawą i lewą. Jakby było mało uczyła się czytać z prawej do lewej, co co prawda kiepsko jej szło ale jakieś ślady w mózgu zostawiło. Mła w ogóle to się urodziła w familii gdzie leworęcznych pełno, sama jest oburęczna, stąd pewnie te jej pomyłki. :-D Kiedy mła mów że cóś jest z lewej to jej Tatuś zapytowywuje - "Z której lewej?" ;-D

      Usuń
    5. To że jestem praworęczna w piśmie to sprawa tresury, była🙄. W wielu czynnościach jestem oburęczna😄. Ale nie mylę stron, rzecz ułatwiła kropka na lewej dłoni, plamka pigmentu posiadana w dzieciństwie. Teraz zanikła prawie całkiem, zmalała do punkciku, ale zakodowało się, lewa strona to ta gdzie jest/była kropka😄, proste. Złośliwie pigmentowa kropka teraz rośnie na prawej dłoni, ale zmylić się nie daję. Jak na razie.😄

      Usuń
    6. Mła ze znamionkami miala kiepsko, dopóki sobie porządnej blizny nie zrobiła na łapsku. No ale zarosło i jest ledwie widoczne. Mła ostatnio szukała tej blizny na drugiej łapie, qurna, ślepa się robię. Może powinnam mazaczkiem dyskretnie zaznaczać? ;-D

      Usuń
  3. U mnie towarzystwo rozwaliło kolejna suszarkę. Teraz mam taką z Jysk czarna najtańsza. Vileda pionowa nie wytrzymała. Cirilla i Triss po prostu ją dobiły. Koła wyłamane. Polki też dobite.
    Ehhhh...
    Ale pięknie się koteczek na skrzynce prezentuje. Może myśli, że to na jej smaczki??? 😸😸😸

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cesarzova znaczy się, poprawiam się!!!!

      Usuń
    2. Suszarki służą do rozwalania, moje stado w pełni podziela to zdanie. :-/ Mła ostatni egzemplarz starannie przed nimi zamyka, zakusy do wchodzenia tam gdzie nie trzeba już były. Jeśli chodzi o skrzynkę to mła myśli że chodzi o patrzenie z wysokości, najwyższy punkt na stole na który to punkt można wleźć i się władczo gapić na insze koty. ;-D

      Usuń
    3. Dobrze że się poprawiłaś, groza by była gdyby Szpagetka przeczytała i zmrużyła oczka w szpareczki niezadowolnione. ;-D

      Usuń
  4. Skrzyneczka wyszlachetniała. Kocia dupka musiała sprawdzić, czy to coś nadaje się na nowe lokum 😀
    Ozdobki jak zwykle sliczne, juz jesienne. Ja mam w jednym lampionie grzybki ze świeczką i tyle jesieni w domu. Może cos w listopadzie umaję😀
    wszystkie zeszłoroczne ozdobne dyńki mimo zawieszenia i suszenia, zgniły, a były takie śliczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szpagetka twierdzi że wyszlachetniała przez zasiadywanie, przytakuję , bo nie śmiem zaprzeczać. Ozdóbki już jesienne bo w końcu niedługo będzie połowa września, najwyższy czas. Pogoda może i letnia ale dzień coraz krótszy, jesieni oszukać się nie da. Dynki niestety tak majo, raz się ładnie ususzą a bywa że mimo największych starań podgniwają.

      Usuń
  5. Na szczęście w końcu trochę popadało i ochłodziło się. Do tego mgła od rana. I od razu w ogrodzie zrobiło się jesiennie.Wszystko jakby wcześniej w tym roku. Ale najwazniejsze, póki co, że upał jest już tylko wspomnieniem. Można odetchnać. A tylko czekać aż zrobi się zimno, bo to już widać w zapowiedziach i będziem do ciepełka tęsknić. I w piecu palić. I zupki sycące warzyć. I grzane winko popijać...Też jest w tym urok!:-))
    A skrzyneczka piękna!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skrzyneczka jest tak na ćwierć zrobiona, mła odkłada bo ma teraz insze roboty, z takich koniecznych. Upał minął, polać polało ale u mła nadal bardziej letnio niż jesiennie. Tatuś odwołał grzyby z powodu braku owych i ze strachu przed boreliozą. Ostatnio znajomi mu się sypią z powodu komplikacji poboreliozowych. Mła ciągle nie traci nadziei na odwiedzanie lasu i straszenie grzybków. No zobaczymy, pożyjemy. Na razie mła upiernicza jesienne dekory i myśli o robieniu powideł.

      Usuń
  6. U nas to chyba będzie weekend podtapiany, kiedy patrzę na prognozę i przewidywane ilości opadów, to oczom nie wierzę, takich cyferek nie widziałam chyba od 3 lat. Tak więc dziury z których tryskała woda podczas ostatnich porządnych opadów w ścianie jednej piwnicy zostały profilaktyczne zapchane, a wylot drenu do rzeki z drugiej, poniemieckiej piwnicy idę zaraz oglądać. Bo że rzeka wystąpi z brzegów, to pewne.
    Oraz jest zimno. Nałożyłam wełnianą kamizelkę i się CIESZĘ z chłodu. W końcu można żyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mła na weekend nie będzie, jadzie się odstresować na multiwysorty. Na gospodarstwie zostaje Cio Mary, Gienia i Irenka oraz Maciek w charakterze wsparcia. No i oczywiście gospodarze, czyli kotowskie. Mła ma nadzieje że i w chałupie i na wyjeździe będzie jako tako z pogodą.

      Usuń
    2. Jakie się da, wszystko co mła ceną nie zabije a co będzie mogła wnieść na pokład samolotu. ;-D

      Usuń