Dawno, dawno temu, w zamierzchłych czasach przedogrodowych myślałam że każda róża powtarzająca kwitnienie to remontanka. No niby w zasadzie tak jest ale najczęściej pod tę nazwę rosomanes podpinają grupę zwaną w języku nam obcym, hybrid perpetual. Róże remontanki to mieszańce powstałe w połowie XIX stulecia, pierwsza z nich 'Princesse Helene' Laffaya "urodziła" się 1837 roku. Przełomem było jednak pojawienie się odmiany 'La Reine' tego samego hodowcy w 1842 roku ( w handlu w 1844 roku ). Przyjmuje się że Laffay wyhodował do 1843 roku osiemnaście hybryd nowej grupy róż otrzymanej ze skrzyżowania hybryd róży chińskiej ( głównie samozapylenia róż z grupy Bourbon i róży galijskiej ) z różami portlandzkimi. Była to całkiem inna różana bajka niż do tej pory bywało, rozpoczęła się droga ku dzisiejszym nowoczesnym różom. Kwiaty róż remontanek nie bardzo przypominały różane kwiaty starszych europejskich grup róż. Pierwsze remontanki nie różniły się jeszcze tak mocno od dawnych krewniaczek ale im dalej w las tym więcej drzew - inne róże, inne problemy, inna hodowla a co za tym idzie, inne rosaria i w ogóle możliwości wykorzystania powtarzających kwitnienie krzewów różanych.
'Mrs. John Laing' to jedna z późniejszych remontanek, została wyhodowana przez Henry Benneta w roku 1885. Do handlu wprowadzono ją w roku 1887. Nazwana została na cześć pani Laing, małżonki znanego londyńskiego ogrodnika Johna Laing ( i stąd u mnie ta róża nosi ksywkę "Pani Laingowej" ). Henry Bennet był jednym z pierwszych angielskich wielkich hodowców róż, postacią dość nietuzinkową bo w nieciekawej epoce "dzikiego kapitalizmu" kombinował jakby tu wyżyć z uprawy krzewu, który kojarzył się raczej z rośliną dla tej "lepszej", części społeczeństwa. Zaczynał jako zwykły farmer, skończył jako jeden z najbardziej szanowanych hodowców róż na świecie. Za sukcesem Benneta być może stało przekonanie że róże to nie tylko krzewy dla elit, róże powinny znaleźć się w każdym angielskim ogrodzie ( a już taka 'His Majesty' to obowiązkowo, he, he ).
Niewątpliwie największe różane dzieło Benneta, odmiana 'Mrs. John Laing' przypomina już mocno nowoczesne róże, to znaczy budowę kwiatów ma zbliżoną do mieszańców herbatnich ( choć moim zdaniem zdecydowanie bardziej podobna jest do budowy róż z grupy floribunda ). Kwiaty są duże, średnica kwiatu to ok. 12 cm. W początkowej fazie kwitnienia lekko kuliste, co zawdzięczają dużej ilości płatków. Na szczęście pokrój krzewu mieszańców herbatnich nie przypomina - 'Mrs. John Laing' dorasta w optymalnych warunkach do niemal dwóch metrów, ale wszystkie egzemplarze które widziałam "żywcem" dochodziły tak do półtora metra i to zdaje się był absolutny max. Pewno warunki nie były tak całkiem optymalne, he, he. Poza tym tę różę przycina się wiosną dość silnie, pędy po przycięciu powinny mieć od 40 do 60 cm wysokości. W chłodniejszym klimacie krzew nie zawsze "nadrobi" wzrost. Krzewy tej odmiany róży nie są zbyt szerokie, to może być zarówno wadą, jak i zaletą - wszystko zależy od tego w jaki sposób zamierzamy tę różę potraktować na rabacie. Dla zwolenników rabat mieszanych, nie najszerszy pokrój krzewu bywa właśnie tym "o co chodziło". Mrozoodporność odmiany nie jest z tych najgorszych, ale w zimniejszych regionach lepiej tę różę kopczykować na zimę. Należy pamiętać że National Rose Society Gold Medal to przyznano 'Mrs. John Laing' w 1885 roku, czyli w czasach kiedy podatność liści na chroby grzybowe nie była czynnikiem dyskwalifikującym roślinę jako pretendentkę do nagród. Ja mam w wypadku "Pani Laingowej" nie najlepsze doświadczenia z grzybkami. Wystarczy trochę wilgotniejsze lato i te śliczne jasnozielone liście paskudnieją. No nie jest to róża bezproblemowa. Za to zapach, dobre powtórne kwitnienie, nasycona barwa płatków ( przekwitanie "Pani Laingowej" nie jest aż tak tragicznie paskudne jak to bywa w niektórych różanych wypadkach ) i niemal bezkolcowość pędów wynagradzają niedostatki zdrowia. Czasem ta róża potrzebuje dwóch albo nawet trzech sezonów żeby dobrze się rozwinąć, ale ja mam z nią podobne doświadczenia jak Ania DS - w Alcatrazie na średniej jakości glebie róża "zaskoczyła" już w pierwszym sezonie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz