Za oknem ryczy Epuzer a na dachu szopki pojawił się we własnej osobie Rudy, wszystkie koty z wyjątkiem starannie odłowionego z ogrodu Lalka ( całodzienna wycieczka ) są na dworze. Znaczy marzec w styczniu, wiosenne ekscesy i w ogóle całkiem niezimowa zima. Gdzieś tam z w okolicy hipokampu nieprzyjemne wrażenie deja vu ( tak, tak, w 2012 roku niemal cały styczeń też był rozkosznie wiosenny a w końcówce zmienił się w horror pod tytułem "-34 stopnie Celcujsza bez okrywy śnieżnej" ). Na szczęście długoterminówki hamerykańskie są z tych uspokajających, ponoć ma być bezstresowo i wielkie mrozy nam nie grożą. Mnie się jakoś mocno za śniegiem pobielającym wszystko w tym styczniu nie tęskni, może dlatego że było trochę miłych, słonecznych dni i jakoś tak wiosennie mi w duszy gra. W końcu i u nas nie zawsze zimy straszliwie ciężkie były, że ta Syberia na nas wiała mroźnym wiatrem i te niedźwiedzie na ulice wychodziły. Owszem drzewiej zdarzało się że Bałtyk zamarzał i suchą nóżką do Szwecji można się było udać, ale były i u nas całkiem długie okresy zim łagodnych jak te baranki. Klimat nie jest "wartością constans", że się tak górnolotnie a pretensjonalnie wypiszę. Dwa lata temu zima zakończyła śnieżyć w kwietniu ( słynne odśnieżanie wielkanocne ), a rok temu w połowie lutego kichałam i siąpiłam z powodu leszczynowych baziek.
Na monotonię zjawisk pogodowych związanych z konkretnym miesiącem nie mamy powodu narzekać. Planować roboty ogrodowe w naszym klimaciku prosto nie jest ( te duszące się pod okrywą rośliny, złośliwie przemarzające w chwili kiedy postanowiliśmy ratować je przed uduszeniem i zgnilizną i zaryzykowaliśmy zdjęcie osłony ), ale za to jakie emocje! Prawdziwy hazard, jak ruletkowanie w kasynach Monte Carlo. Biedne angielskie ogrodniki, którym szczęśliwie udało się być przy kasie, musiały swego czasu szukać rozrywki zimą na Riwierze, taka to nuda zimowa w Albionie panowała ( bo u nich zima to parę dni ze śniegiem i nie są to zaspy przerażające tylko to, co my u nas nazywamy śnieżkiem, a poza tym to tradycyjne 286 rodzajów deszczu ). A u nas proszę, emocje jak w dobrym thrillerze! I na podróżach człowiek oszczędzi, he, he, a swoje przeżyje. No to odbyłam klasyczne "Talking about weather", czuję się jak prawdziwa lady. Należy mi się po sprzątaniu sabotowanym przez koty.
Teraz jeszcze tylko herbatka lapsang souchong do wychlania, dżizaasowy wypiek do pochłonięcia ( szarlotka z konfiturą różaną, pod bezą - całkiem nowa pozycja w naszym cukierniczym menu ), torebki z zaparzoną Tetley Tea na zmęczone powieki, kremik na spracowane łapska i drzemka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz