Róża 'Jacqueline du Pré' została wprowadzona na światowe różane salony przez Harkness & Co. Ltd. w 1988 roku. To krzyżówka odmian 'Radox Bouquet' x 'Maigold'. Dorasta do 135- 185 cm wysokości i osiąga maksymalną szerokość do 150 cm. Kwiaty najczęściej o piętnastu płatkach dochodzą do średnicy 8-10cm. Zapach dość silny, określany jako cytrusowo - piżmowy. Na początku kwitnienia kwiaty mają bardzo delikatny różowy odcień, coś jakby muśnięcie różem, człowiek bardziej się domyśla koloru niż jest go w stanie rzeczywiście określić. Jednak największą atrakcją tej róży są jej pylniki - piękna czerwień skontrastowana z kremową bielą płatków. Liście ciemnozielone, odporne na choróbska. Otrzymała Award of Garden Merit od the Royal Horticultural Society i słusznie bo jest zdrowa, prześliczna i może rosnąć w nie najlepszych warunkach. Kwitnie niemal całe lato tzw. "uderzeniami". Pąków bardzo dużo, choć nie
są to takie klasyczne klastry jak w przypadku róż historycznych.
Z nazwą tej róży związana jest tragiczna historia - na parę miesięcy przed śmiercią Jacqueline du Pré, wybrała tę różę, aby nosiła jej imię. Kim była Jacqueline du Pré? Jedną z najgenialniejszych muzyków grających na wiolonczeli, a także kobietą tragiczną, w takim dziewiętnastowiecznym znaczeniu tego słowa ( coś jak Maria Baszkircewa, tylko że Jacqueline była prawdziwym wirtuozem ). Od dzieciństwa ukierunkowana na bycie muzykiem osiągnęła w swoim zawodzie właściwie wszystko ( na jednym z jej dwóch Stradivariusów gra obecnie inny wirtuoz wiolonczeli Yo- Yo Ma ). Pierwsze symptomy choroby ( stwardnienie rozsiane ) wystąpiły u Jacqueline około 24 roku życia. Zaburzenia czucia, problemy z koordynacją ruchów, nieumiejętność oceny wagi smyczka - nie można grać dobrze będąc aż tak chorą. Do tego wszystkiego wahania nastroju i depresja. Ostatni raz Jacqueline wystąpiła przed publicznością w roku 1973, mając 28 lat była zmuszona zrezygnować z pasji jaką było dla niej granie. Nieciekawie też zaczęło się jej układać życie rodzinne. No nie było dobrze! Choroba odbierała jej powoli wszystko, Jacqueline odeszła w roku 1987 , mając zaledwie 42 lata.
Do Alcatrazu ta róża trafiła dzięki Kamili, "cooleżance po różach". Trochę czasu minęło nim się zebrała ( Kamila uprzedzała że sadzonka nie będzie hiper - super, ale warto dać jej szansę bo należycie zaszczepiona ). Skusiłam się na nią bo urzekły mnie te czerwone pylniki i podobieństwo do jakże rozczarowującego mnie dotychczas krzewu 'White Wings' ( w tym roku przesadziłam tego mieszańca herbatniego w pobliże "Żaklinki", może mu się w jej towarzystwie polepszy ). Troszkę się bałam jak to będzie z zimowaniem 'Jacqueline du Pré', która z zasłyszanych wieści jawiła mi się jako róża delikatna i chimeryczna. No cóż, jak na razie nic tej chimeryczności krzew nie okazuje - bardzo dobra, zdrowa róża. W takim półwidzialnym welonie ze smutku i nostalgii.
Ach! Jaka cudna biel Ci wyszła :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, kolorek tej odmiany widoczny w różance, mimo tego że pełno w niej różowo- białych pastelowych odcieni.
Usuń