Lawend i lawandyn u mnie mnogo, a teraz będzie jeszcze więcej. Oczekujemy z Mamelonem na lawendową paczkę z odmianami, które nam wlazły w ślepia. Obie rzuciłyśmy się na śliczną lawendę wąskolistną 'Elizbeth', na lawendy z serii Ellagance, na lawandynę 'Grosso' - no apetyt nam dopisuje. Mamelon rzuciła się bo kolorki lawendowe i siwe listki jej paszą do koncepcji kolorystycznej nasadzeń a ja dlatego że lawendy są bardzo dobrym towarzystwem dla irysów bródkowych. Oczami wyobraźni już widzę przyszłą Suchą - Żwirową w lipcowej szacie - lawendy, perowskie, jeżówki blade, białe krwawniki, mikołajki nadmorskie i morze ostnic. Tak to sobie wyobrażam. W dziurwach ( odstępach ) pomiędzy przyciętymi lawendami będę mogła posadzić odmianowe maki orientalne, bez strachu że będą mi się wykładały ( maki sadzone na piochach mają mniejszą tendencję do wylegania ) i tym sposobem zapewnię urodne kwitnienia na początku czerwca i zasłonięcie tej pustki jaka robi się po makach już pod koniec tego miesiąca. Lawendy pasują mi do traw, do szałwii lekarskich, do starych odmian róż i do róż "dzikunów", do goździków, sedumków i tym podobnych roślin nie lubiących zbyt ciężkiej gleby, zbyt dużej w niej wilgoci i zbyt częstego obcowania trzeciego stopnia z ogrodnikiem. Normalnie prawie kącik pseudo śródziemnomorski, he, he. Co dla mnie też dość istotne, spora część roślin z przyszłej Suchej - Żwirowej, z lawendami na czele, nie zaniknie na zimę. Znaczy robię co mogę żeby zapewnić sobie choć patrzenie na śpiącą zieleninę w sezonie postogrodowym.
Lawendy nie są roślinami szczególnie trudnymi w uprawie, jednak zanim zdecydujemy się je posadzić w ogrodzie dobrze się nad tym zastanówmy. Jeżeli jesteśmy posiadaczem piochów albo gleby przepuszczalnej to z Wielkim Ogrodowym sprawa, ale jeżeli posiadamy glebę ciężką jak ręka socjalistycznej sprawiedliwości to pomyślmy sobie ile pracy będzie kosztowało nas przygotowanie podłoża. Ciężkie gleby wolno się nagrzewają, długo trzymają wilgoć i nawet odpowiednie pH nie gwarantuje nam przecież że roślina zniesie z godnością zimową wilgoć koło korzeni. Załatwienie lawendzie odpowiedniego drenażu w małym ogrodzie z gliniastą glebą jestem w stanie sobie wyobrazić, większe nasadzenia na takowej ziemi jawią mi się jako porównywalne stopniem trudności z rachunkiem różniczkowym. Przepuszczalne podłoże, baaaardzo dużo słońca i odpowiednie cięcie to trzy warunki które muszą być spełnione jeżeli chcemy się cieszyć lawendowymi łanami. Lawenda lubi podłoże o odczynie zasadowym, niektóre odmiany tolerują wyższe pH, ale przy rodkach nie należy ich sadzić ( piszę o tym bo ostatnio widziałam takowe połączenie "przecudne" było - zastanawiałam się co zdechnie prędzej, rodek czy lawenda ). Wszystkie netowe porady typu sadzić co 30 centymetrów to takie pitu - pitu, uprawiam lawendę na tyle długo że już jestem świadoma różnic w sposobie sadzenia karzełków i olbrzymów. Sadzenie odmiany lawandyny która po przycięciu zajmuje około 60 cm kwadratowych w rozstawie 30 centymetrowym to zapraszanie chorób grzybowych w deszczowe lata i pozbawianie się części kwiatów. Zbyt ciasne sadzenie lawendy ( "zrób sobie żywopłocik" ) i nieumiejętne cięcie ( "przecież usunęłam lub usunąłem kwiatostany" ) to najczęściej popełniane lawendowe błędy. Taaaa, ja też je dzielnie popełniałam!
Jak już odchwaściliśmy glebę i przygotowaliśmy ją na przyjęcie roślin to przystąpmy do uprawiania. Uprawę lawendy zacznijmy od przygotowania teoretycznego ( co jest czynnością zalecaną przy wszelkich uprawach ). Wybierzmy odmiany lawend czy lawandyn, które nam najbardziej paszą lub też ( zalecane, he, he ) najbardziej paszą do naszego ogrodu. Jeżeli nie mamy bzika kolekcjonerskiego to nie szalejmy na małych powierzchniach z ilością odmian, mniej czasem znaczy więcej. Nie zalawendujmy ogrodu doszczętnie, ogród to nie plantacja ( no chyba że mamy do dyspozycji rabatę metr na dwa, a reszta to kostka i modernistyczny do nieprzytomności budynek zajmujący niemal całą powierzchnię działki, he, he ). Sadzimy rośliny na miejsca docelowe mając na uwadze ich dorosłe rozmiary. Jeżeli sadzimy kuszące kwiatami lawendy latem, szczególnie te kupowane w doniczkach dziewiątkach, to miejmy świadomość że młode sadzonki potrzebują więcej wody niż głęboko zakorzenione rośliny. Po kwitnieniu nie wystarczy usunąć kwiatostany i szlus, lawendę się formuje czyli sekator najlepszym przyjacielem ogrodniczki czy ogrodnika uprawiających lawendę. Przycinamy raz lub dwa razy do roku, w zależności od tego jak rośnie dana odmiana ( odmiany o luźniejszym pokroju na etapie młodych sadzonek przycina się w naszych warunkach klimatycznych dwa razy do roku ).
Sadzonek z dziewiątek nie formujemy natychmiast tylko ograniczamy się do usunięcia kwiatostanów po kwitnieniu, starsze rośliny ( czyli takie, które już rok siedzą w gruncie ) przycinamy we wrześniu o 1/3 lub1/2 całości pędu ( całego ulistnionego, nie tylko chechłać łysawą górę pędów ) w zależności od tempa wzrostu odmiany. Staramy się formować lawendy na kształt pieczarki lub bardziej kulisto ( niektóre odmiany dopiero przy cięciu "w kulkę" produkują zadowalającą ilość pędów z kwiatami ). Odmiany lawend szybko rosnących, o luźnym pokroju możemy przycinać wiosną. Po mojemu wychodzi na to że lawandyny najlepiej przycinać jesienią a lawendy dobrze reagują na wiosenne cięcie, no ale to u mnie w ogrodzie. W innych ogrodach lawendy i lawandyny mogą reagować inaczej, czyli dobrze jest przetestować jak lawenda zachowuje się w Waszych ogrodach ( nie ma to jak wyczuć własny ogród, he, he ). Na zimę lawendy zaleca się okryć w chłodniejszych rejonach Polski, przyznam bezczelnie że tego nie robię i wielkich strat, poza pamiętną zimą 2012, nie było ( potem i tak większość uszkodzonych przez mróz bezśnieżny lawend odbiła ). Lawendy nie znoszą przenawożenia, jeśli już chcecie zrobić im dobrze to malutka warstwa kompościku na wiosnę cieniutko przy krzaczkach rozłożonego wystarczy w zupełności. Od czasu do czasu można dać pod krzewinki troszkę dolomitu albo popiołu z drzewa. Rozmnażać odmiany najlepiej przez odkłady, sadzonkowanie wymaga tzw. "zielonych rąk" . Po paru latach niby powinno wymienić się krzewy lawend, ja stosuje radykalną kurację sekatorem i leniwie nie wykopuje starych roślin. To tak pokrótce o uprawie lawend i lawandyn i to jest ostatni post ( jak na razie ) z dużym L w tytule.
Bardzo pożyteczny post o lawendach. Dzięki! Ale chciałam Cię zapytać o irysy bródkowe. Przymierzam się do wykopania ich i podzielenia. Ale niektóre mają bardzo brzydkie liście, jakby choróbsko grzybowe na nich siedziało. Co robić z tym? Czy te egzemplarze z porażonymi liśćmi nadają się do dzielenia. Popryskać to może czymś?
OdpowiedzUsuńJolu liście bródek w tym roku cierpią z powodu deszczowej i ciepłej pogody, jednak ich choroby są że tak się wypiszę, sprawą sezonową. Przy wykopkach irysów liście i tak trzeba obciąć i zostawić 10 - 15 cm na maksa. W irysach o tej porze roku nie trzeba aż tak strasznie drżeć o liście, po prostu je obetnij, nawet na tych irysach, których nie przesadzasz. Najważniejsze jest kłącze! Koniecznie trzeba sprawdzić jego stan, jeżeli tylko zobaczysz coś podgniwającego natychmiast ciąć do białego i czystego. Jeżeli ziemia będzie ciepłym błotkiem, poczekać z sadzeniem. Kłącza które były mocno zaatakowane zgnilizną po oskrobaniu do białego zanurzyć w roztworze Ace czy czegoś tam chlorowego do domowego użytku i po prostu wysuszyć przez parę dni. Resztę zdrowszych kłączy w wypadku ciepłego błotka zamiast normalnej gleby, tylko podsuszyć. Poczekać na optymalną pogodę i lekkie przesuszenie gleby, podzielone kłącza sadzić zwrócone na południe, dość płytko. Aha, skracając liście nie zapominać o skróceniu korzeni, irysy i tak wytworzą nowe.
OdpowiedzUsuńDzięki! Dzięki! Tak właśnie zrobię!
Usuń