sobota, 23 lipca 2016

Rodzinna wizytka i sprawki pań starszych

 Końcówka miesiąca taka niespodziankowa. Pojawił się u nas Sz. Sz. ( Szymon szwagier ) z młodszym siostrzeńcem w charakterze przystawki a właściwie deserku. Młody szczery do bólu zapodał że  ciocia coś gruba i że spędzanie czasu z ciocią szczuplejszą też go nie do końca satysfakcjonuje. Ach, ta młodzież, dogodzić nie można. Dżizaas się przymilała do naszego sześciolatka a my stare doświadczone  ciotki ( bo Ciotka Elka jako przedstawicielka starszego  pokolenia ciotek też uczestniczyła w ciotkowaniu ) załatwiłyśmy sprawę tradycyjnie -  "Masz tu na lody".  Korupcja na całego! Sięgając pamięcią w odległe czasy swojego dzieciństwa wspominam najmilej ciotki i wujków sponsorujących zakupy lodowe, macania , całuski i ciumciania nad moim dziecięcym urokiem nie robiły na mnie żadnego wrażenia. Małe, interesowne stworzonko ze mnie było, zdegustowane szczególnie tymi ciotczynymi szczebiotami. Ha, mój siostrzeniec radośnie planujący sponsorowaną przez ciotki imprezkę  z o parę lat starszym bratem w charakterze wodzireja, jako żywo przypomina mi własne dzieciństwo i boskie imprezowanie z Pitusiem w wesołym miasteczku. Moja krew ( choć  nie bezpośrednio ), że się tak wypiszę!
Po wizycie naszego  młodego przeżyłam zaskoczkę - koty mnie obsiadły i przymilały się jak nigdy. Czyżby  były zazdrosne?! Mały wychowywany w zazwierzęconym domu ćwierkał radośnie w ich kierunku ( co tam ciotki, co tam kasa na lody - ciotczyne koty to jest prawdziwa wisienka na torcie, niemal główny powód wizyty ), a one bezczelnie go ignorowały! Jak tylko zamknęła się brama za samochodem odbyły się napady na mnie i słodkie ocierania, wyczuły bestie konkurencję. Felicjan posunął się nawet do tego że usiłował mi szukać we włosach insektów ( a może to było wygryzanie naskórka, sama nie wiem ).

 Po tej porcji słodyczy życie towarzyskie  mi się rozwinęło w całkiem nieprzewidzianym kierunku - otóż wdepnęła w moje niezbyt czyste progi Małgoś - Sąsiadka, która wczorajszy dzień może zaliczyć do tych z serii  "Żegnaj świecie!" ( ciśnionko miała niskie, choć wcale niezejściowe i po prostu źle się jak na te swoje 87 lat czuła ) i stwierdziła że jednak ma się jej na życie i zamierza to uczcić czymś "perlistym". Zawrzałam i zabulgotałam na temat "Co ja myślę o cukrzycy popijanej coca - colą" ( grzych wielki uprawiany przez Małgoś Sąsiadkę w tajemnicy  przed diabetologiem ) ale Małgoś - Sąsiadka przerwała mi  perorowanie prozdrowotne i wypaliła "Szampana kup!" .  Zaraz potem dodała "Tylko żadnych małych buteleczek, nie jestem dzieckiem". Wizja uchlania się Małgoś  - Sąsiadki zawartością normalnej  butelki szampana  sprawiła że stanowczo odmówiłam zakupu wina, choćby nawet w sklepie na rogu sprzedawali za marne rupie Dom Perignon czy Pernod Ricard-Perrier-Jouet. Krakowskim targiem stanęło na tym że nie będzie uczczenia powrotu do życia  wodą mineralną, tylko zrobimy to dwie jedną butelką piweńka na łeb. No cóż, piweńko wystarczyło, z Małgosinego domu dobiega mnie "Spójrz prosto w oczy me" w wykonaniu Violetty Villas i Małgoś - Sąsiadki. Co za suka ze mnie, upiłam staruszkę!
Panie starsze bywają osłodą życia - teściowa Cio Mary ( wiek lat 96 ) wykorzystując "starcze zdziecinnienie" przymusiła  Wujka  Jo do zainstalowania ekspresowego nowego telewizorka na którym będzie śledzić Światowe Dni Młodzieży - zdziecinnienie to zdziecinnienie, a dzieci  to młodzież, jasne nie! Może i tłumaczenie nieco  szokujące ale  dość logiczne, he, he. Wujek Jo  pokornie walczył z elektroniką znosząc babskie rechoty. Mój boszsz... daj mi dożyć takich lat w takiej formie jak Małgoś Sąsiadka czy mama Wujka  Jo. I ćwierkać że się nie jest dzieckiem kiedy ma się ochotę na alkohol lub bezczelnie wykorzystywać "zdziecinnienie" kiedy przyjdzie na to ochota! Panią mocno starszą być marzę ciągle będąc panią w wieku średnim.




Dzisiejszy wpis ozdabiają prace gruzińskiego ( tak, tak, Gruzini nie tylko ikony piszą ) twórcy Niko Kherkeladze.

8 komentarzy:

  1. No bo to jest niedościgłe dla nas pokolenie twardzieli. Nie mamy szans na takie lata, na takie zdrowie i hart ducha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obie Panie po takich przejściach życiowych że wszelkie dolegliwości starości to lighcik. Kistoria nie pieściła i stąd pewnie dziś, kiedy jest jak na ich standardy "w miarę spokojnie", takie cieszenie się życiem.

      Usuń
    2. Przejścia nie dają zdrowia, myślę, że to lepsze czasy i zdrowszy świat, dziś zabija nas stres, który wywołuje liczne schorzenia i choroby a przede wszystkim postarza nasze komórki i sam organizm. Moja śp Babcia nigdy nie potrafiła pojąć współczesnych pokoleń, nie umiejących się cieszyć z tego co mają itd. Coś w tym jest. :)

      Usuń
    3. Myślę że szczęśliwie nie mamy porównania do naprawdę ciężkich czasów, w Europie nie było powszechnej wojny od paru dziesięcioleci. Stres który sobie sami fundujemy często z kretyńskich powodów nas ubija, bo bomby nas nie załatwiają więc się staramy przejmować tzw. pierdołami. Jakby nam na łeb spadały to okazałoby się że połowa dzisiejszych "poważnych problemów" przestałaby być problemami. Dobrobyt zbyt wielki ludzkości nie służy, leniwa się robi, myśleć nie lubi logicznie tylko sobie roi o bzdetach.:-/

      Usuń
  2. To znany gruziński artysta, ale my tu w naszym grajdołku coś słabo rozeznani.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tabasiu, uwielbiam Twoje scenki z życia! Pisz zawodowo! No i te ilustracje, które zawsze wyszukasz - skąd Ty bierzesz takie cuda?!
    Zażywne staruszki to to niesamowity gatunek, nie do zdarcia po prostu :) Tylko zazdrościć. Nie wiem, czy nam kiedyś danym będzie... ach, rozmarzyłam się!
    P.S.
    Posty ogrodowe też czytam z zapartym tchem, choć guzik z nich rozumiem. Ogrodowanie to dla mnie terra incognita choć wymarzona. Tajemnica, świat równoległy, obca galaktyka dlatego z tym większym podziwem chłonę nabożnie. Może i mnie będzie kiedyś dane ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje scenki z życia mogłyby mnie kosztować życie - mord rodzinny widać na horyzoncie.;-) Blog jest jednak ogrodowy, w zasadzie, a od zasady jak widać po dziale różności - mnóstwo wyjątków, he, he. Co do ozdabiających blog obrazków, mam wrażenie że jesteśmy tak trochę ślepi na sztukę zza naszej wschodniej granicy. No japońszczyzna wiadomo, inny krąg kulturowy, ale bliżej nas, w Rosji, Gruzji, Ukrainie jest mnóstwo artystów tworzących prace chwytające za serce, a my w ogóle o nich nie wiemy. Stąd prace Yakovlevej, Yarbusovej czy teraz Kherkeladze.

      Usuń