Powoli wychodzą z letnich uczuleń ( nie ma już noska jak tyłek pawiana, zarasta siorstka ), ciągnących się zapaleń spojówek, "starczych zmian charakterologicznych" tym podobnych przypadłości. Dają mi strasznie popalić i w ogóle są niewdzięczne, być może przez to że u sąsiada zalągł się uratowany spod kół ciężarówki mały kot. Dotychczas wdzięczyły się one do sąsiadego, on do nich ( zwierząt w domu nie chciał bo pracuje, a teraz buch, chyba kota do matki będzie woził - swojej nie kociej, albo próbował podrzucić do Małgoś - Sąsiadki ), a tu konkurencja nagle się wniosła i obłaskawianie sąsiada ukróciła. W związku ze związkiem mam w domu baaardzo głośne koty, ich miauki niosą się po chałupie ( i nie tylko ) bo w końcu konkurencja musi wiedzieć że oto: moje koty, były tu pierwsze i są najprawowitszymi z prawowitych właścicielami kamienicy, ogrodu, mnie, Małgoś - Sąsiadki, nietoperza, wszystkich srok, nornic i ich pokrewnych oraz praw do zaczepiania lokatorów, wyżebrywania żarcia, udawania zdechlaka na dachach szopek. Mariachi Los Pindulamentos dają nieustający koncert. Poranne ryki przy lodówce to już nie pięciominutowe kawałki, to prawie półgodzinny występ chóralny ( do tej pory głównie pruły się Felicjan i Sztaflik, czasem tylko włączał się Lalek - teraz wszystkie, cała cholerna piątka pruje sznupy, najpierw domagająco, potem pomiaukują groźnie w czasie żarcia, na koniec posiłku jest głośne info że zeżarły, a potem się już tylko leją, z piskami i miaukami rzecz jasna ). Im dalej w dzień tym ryki robią się głośniejsze i dłuższe, wieczorny posiłek przypomina wieczór w operze.
Jakby tego było mało to nasz domowy nietoperz zapałał uczuciem do moich karniszy, no cudownie z nich się zwisa, cudownie! Co drugą noc budzi mnie przeciągłe wycie Lalka ( nie wiem jak to jest możliwe że on takie basowe tony wydaje ) i błagalne Felicjana "Proszę Cię, złap mi go, będę się z nim bawił w morderstwo". Taa, ja już wiem że to na cześć Batmana, który właśnie znów nas odwiedził. Podnoszę powieki i usiłuje zabić dziecię nocy wzrokiem bazyliszka. Nietoperz odporny. Batman wykonuje stały program, najpierw zwisa i prowokuje bezruchem, potem poćwierkuje po swojemu ( ja nie słyszę ale koty doskonale wyłapują te dźwięki i jest szał ciał z rzucaniem się na ściany, oczywiście tzw. ściana dźwięku przy tym ), a gwoździem programu jest wielokrotny oblot chałupy pod koniec jego wizyty, w czasie którego Los Pindulamentos brzmią jak z nagłośnieniem potrzebnym na stadionie. Nie znoszę od młodej wiosny do późnej jesieni spać przy zamkniętych oknach, ale jestem tak zmęczona że bezczelnie zamknę netoperkowi okno przed ryjem ( niewyjściowym zresztą ). Qrczę, jestem gotowa bestii karnisz na zewnątrz chałupy zamontować i tam niech dla kotów lata ( sąsiedzi będą mnie kochać że ho, ho, ho ). Koty się u mnie rozbestwiają a ja mam coraz mniej sił. I w ogóle to niewyspana jestem! Cholerny wąpierz wraz z zespołem towarzyszącym energię ze mnie wysysa po nocach.
moje koty to jakieś nienormalne so, raz, ze latem noce spędzają na dworze a jak już im się zdarzy zostać w domu to grzecznie śpią wiedząc, ze jeżeli by tylko kwiknęły to krwawa jatka. a na nietoperza polecam siatki na rzepy. okno w nocy otwarte, komary i inne nie wlatujo. a nietoperkowi nie karnisz tylko nietoperską budkę radziłabym zainstalować, na zewnątrz ofkors.
OdpowiedzUsuńWilku budkę to on ma ale w nocy gadzina poluje i odwiedza znajomych. Siatka na rzepy przy moich kotach - Kochana, nie ma większej frajdy niż zabawy z siatką ( Szapagetka kiedyś zrobiła numer "na Kleopatrę", zdarła, siatka się skleiła, ona jak w kokonie, ryk na pół chałupy! ). Masz anioły nie koty, ja mam zero zdolności wychowawczych i problema sobie stworzyłam. Dziś się będę dusić przy zamkniętych oknach i nie ma ciągłego łażenia na dworek i z powrotem i wizyt towarzyskich o drugiej nad ranem!
UsuńI żeby nie było, nie przeszkadza mi jak Batman nas raz na jakiś czas odwiedzi, od kiedy pamiętam batmany miały tu swoje miejsca, ale nie parę razy w tygodniu!
fakt, odkręcić to co się namotało może być trudno :P ale nie jest to niemożliwe.
OdpowiedzUsuńu nas siatki i okiennice, a w oknie gdzie okiennicy brak siatka zamontowana na stelażu z dodatkową siatką kurnikową. netoperek nie da rady przez drobne oczka a kot przez grubsze i po paru razach odpuszcza.
Rany siatka na stelażu, zapora jak u Piesy. No, ale chyba nie ma wyjścia. Będę musiała się przygotować do zrobienia zapór, choćby na jednym otwieranym w nocy oknie, nie ma zmiłuj. Po prostu dzisiaj nad ranem Netoperek and Company mnie dobili.
OdpowiedzUsuńWspółczuje!!!! U nas są gonitwy i zabawy od 3 do 4 nad ranem ale bez efektów wokalnych. Może dlatego, że kocia skorka na wolnym rynku stoi po pięć dych i siersciuchy zostały uświadomione :) A próbowałaś postawić sobie przy łożku spryskiwacz na wodę? Taki porządny - dalekiego zasięgu o ciągłemu strumieniu jak armatka wodna? U nas to działa. Tylko to działa. Dostanie taka jedna z drugą strzała pod ogon lub w okolice i od razu spokój :)
OdpowiedzUsuńSpryskiwacz zawsze mam pod ręką ale niestety od pewnego czasu Felicjan i Lalek reagują jakby z opóźnionym zapłonem. Żadne problemy neurologiczne, wystarczy niewielki dodatek wody kwitowej 'Eva' i reakcja znów jest błyskawiczna. No ale ne chcę kotów świństwem pryskać. Do "grania" orzeszkiem, piłeczką, kamyszkiem po nocy to ja jestem przyzwyczajona, podobnie jak do roli odźwiernego a właściwie do roli okiennej - coś tam słyszę ale mi nie przeszkadza a rolę okiennej wykonuje właściwie przez sen. Natomiast ostatni tydzień to były naprawdę kocio - nietoperze ekscesy, nawet moja cierpliwość ma granice. Bestie obecnie odsypiają, pewnie nietoperz śpi najmocniej. No cóż, szlaban na wizyty, jak się towarzystwo nie potrafi zachować!
UsuńO 4 nad ranem koty maja odsiadkę w łazience.
OdpowiedzUsuńU nas by to nie zadziałało. Łazienka jest wielkości kubeczka na szczotki do zębów a kotów pińć. W dodatku zamknięte drzwi powodują u nich włączenie syren alarmowych, a ten zbiorowy potępieńczy jazgot niesie po rurach i betonie, rezonuje i wzmacnia. Sąsiedzi by nam samosąd zrobili. Myśle, że moglibyśmy mowić o szczęściu, gdyby skończyło sie na pociętych oponach i urwanych lusterkach. Choć ja osobiście bym chyba nie była aż tak wyrozumiała o 4 rano ;)
UsuńU mnie też łazienka w nocy odpada, jest tuż przy mojej sypialni. To tylko trochę wygłuszy ale nic ponadto. Natomiast w dzień jako miejsce odbywanej pojedynczo kary się sprawdza.
UsuńMoje przyzwyczajone od kocięctwa i lubią tam bywać bez przewiny nawet. Podusie tam majo, kuwetkie i całą resztę przysługującą kotom. O świcie zaczynają po mnie skakać i ganiać się w poprzek łóżka, to już wolę się zwlec i przymknąć je w łazience. Tak się przyzwyczaiłam, że idę śpiąc, jak jakie zombie, a rano nie zawsze pamiętam, czy w ogóle wstawałam...
OdpowiedzUsuńI jak minęła noc? Batman jeszcze żyje?
OdpowiedzUsuńBatman żyje na pewno, choć na zewnątrz. Wnioskuję po kocich miaukach , banda czekała na parapecie i waliła zdrowo po północy łapami w szyby, pewno widziały jak lata na zewnątrz. Poduszka na łeb i jakoś przeżyłam. Wypuściłam je na dwór dziś rano dopiero po ósmej, nawet śniadanka nie chciały tak im się spieszyło sprawdzić czy Batman jeszcze oblatuje swój rewir.
UsuńMam blogowe braki... nietoperz w domu? Taki prawdziwy?
OdpowiedzUsuńNajprawdziwszy. Bezczelny i w ogóle! Sam w sobie by mi nie przeszkadzał, tylko te kocie ryki towarzyszące jego wizytom są przeszywająco okrutne dla moich uszu. No nie wysypiam się.
Usuń