czwartek, 21 czerwca 2018

Nadeszło lato


Nadeszło nam dziś  lato a ja tu latem jakby już  zmęczona. Zupełnie nie pamiętam wiosny,   była na początku kwietnia  ale szybko się skończyła. Wszystko w tym roku  w związku z tym jest zbyt wcześnie dojrzałe i niezbyt dorodne ( no może poza truskawkami mutantami spod  folii czy malinami które lubiejo taka aurę ).  Moje rośliny w Alcatrazie wyglądają jakby nie wyglądały, Felicjan  już ma uczulenie i to pełnoobjawowe,  z mojego nosa złazi skóra. Wokół pachną  pięknie lipowe kwiaty, na straganach kuszą  maliny,  Pabasia bredzi o konfiturach z wiśni a małe bociany widywane w gniazdach podczas jazdy do Krysi, wcale nie są już takie małe. Lato, lato w pełni a nie  żaden  tam początek lata.  Będzie magiczna chwila związana z najdłuższym dniem i zaraz planeta się gibnie w drugą stronę  i zacznie nam dnia ubywać. Coś nie czuję sobótkowej radości, prędzej nostalgię za kolejną minioną wiosną (  za zimą podczas której przybywa  dnia  jakoś nie tęsknię, dopiekła mi w tym roku ). A przeca powinnam się cieszyć, smakować letnie klimaty: 
"Wreszcie nocy raz czerwcowej
zobaczyłem ją jak śpi
Bez niczego. Zrozumiałem lato, ech że ty
Lato, lato, lato, ech że ty".


Wygrzewanie się na słońcu czyli jaszczurczenie, spanie au naturel w chłodnej satynce, kąpiele w bajorach, podżeranie owoców, zapach świeżo zakiszonych  ogórków małosolnych niosący się po chałupie i ogród, mój ogród skąpany w słońcu i brzęczący małym życiem. No tak, pięknie, tylko że można to już wszystko robić i obserwować od ponad miesiąca - nie ma uroku nowości. Gdzie byłaś wiosno jak cię nie było! Lato zagnieździło się w maju, wiosna wygryziona, ech,  porobiło się! Jak ten Dziad z powieści "Konopielka" zaczynam podejrzewać że "W tym bieda…, że Pambóg coraz starejszy… coraz częściej odpoczywa. A diabeł nachalnieje z roku na rok." Takie tam smęty, jakie z lubością uprawiają ludzie starsi czyli mający pewne doświadczenie kołaczą mi się po łbie. Może to dlatego że nie czekają mnie wakacje? Wakacje zmieniają perspektywę, może czas pomyśleć o jakimś małym wypadzie?



Dzisiejszy wpis ozdabiają  prace Stanisława Masłowskiego, świetnego akwarelisty niemal całkowicie zapomnianego ( znaczy historycy sztuki go pamiętają ale tzw. ogół nie wie  że na przełomie wieków XIX i XX  ktoś taki  istniał ). Moim zdaniem warto przypomnieć jego twórczość, te akwarele są naprawdę mistrzowskie. No i takie letnie w klimacie.

32 komentarze:

  1. Kocham takie obrazy, bo w takie obrazy można "wejść". A dla mnie to lato jakby już przemijało a nie się zaczynało :( Lato powinno być letnie, a nie zabijać upałem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie lato jest do doopy :-/, to wiosna bezopadowa i zbyt gorąca zrobiła nam brzydko. U nas dziś paskudnie, wszyscy z złych humorach ( wiadomo kto okazuje humory ) oczekujemy na obiecaną burzę. Olewamy wyładowania atmosferyczne, na deszczu nam zależy. :-)

      Usuń
    2. U nas wieje huraganowo, chmurzyska są, opad atmosferyczny, nawet intensywny, trwał wszystkiego pół godziny za to z fajerwerkami.
      Humor mam reż nie najlepszy - głownie pracowo, na to się nakłada aspekt pogodowy i kotowy. Bo koty mam w natarciu. Dobrze, że Łazankę i Sprzączkę wysterylizowałam jeszcze w tamtym roku, bo nie opanowałabym klęski urodzaju. Sprzączka postanowiła się oswoić i wczoraj miałam ją w domu. Za nią się trzymał mały Kapsel. Duży Kapsel już pełną gębą rezyduje na przyczepce i na deskach - byle przy miskach. Uznał mnie za rodzinę i mogę się czuć jak u siebie. A to są te koty, które widzę gołym okiem... Nocą znika całe żarcie do ostatniego chrupka i woda z dwóch dużych psich misek. Sądzę, że mam tu armię kotów.

      Usuń
    3. Zbieram na odsiecz, nie martw się! :-) Zachrupkujesz koty w naszym imieniu a z czasem sytuacja się ustabilizuje. Będzie git!

      Usuń
    4. Taki P.S. - Na pracę i pogodę wpływu nie mam ale z kotami damy radę ( piszę to z trudem, zdejmując łapę Pana F. z klawiatury ;-) ).

      Usuń
    5. Tabs, ja nie po to to piszę, żebyś mi chrupki sponsorowała! Ja jestem po prostu przerażona skalą problemu. Część tego kociego towarzystwa chętnie bym wyekspediowała do nowych domów. Np tandem mikrokotów - Sprzączkę i Kapsla. Nie dość, że są małe i filigranowe jak kocięta, to naprawdę te buraski mają potencjał :) A do zimy na bank zdążą mnie udomowić i może zostawią dla mnie wolny jakiś kawałek kanapy czy fotela.
      No mówię ja Tobie - ten wzrok! Ten wzrok łagodny i wymowny: czuj się jak u siebie, nie krępuj się; którym mnie co dzień obrzucają, nie wróży mi nic dobrego.

      Usuń
    6. Co Ty opowiadasz, w tej sytuacji to trza wspomóc. Jesteś oswajana przez koty, musisz się jakoś odwdzięczyć.;-) Coś czuję że tam w okolicy nigdy nie było akcji sterylizacyjnej a pocztą pantoflową wśród kotów rozniosła się wieść że przybyliście. Jak widzisz miasto czy wieś koci problem zawsze jest ten sam - niekontrolowane rozmnażanie. Przerabiałaś to już. Kot zwierzę udomowione więc wiadomo że człeki powinny się poczuwać ale się nie poczuwajo. Domów trza szukać ale przede wszystkim zatrzymać falę czyli wyłapać i sterylizować, chyba czas na pogwarki sąsiedzkie czyli skok cywilizacyjny. Przecież na tej wsi muszą być jacyś kumaci normalsi, no a nazwa miejsca jakoś zobowiązuje. :-)

      Usuń
  2. Marudzita koleżanki, a jakie teraz czereśnie na targu, napęczniałe krwistym, słodziutkim sokiem jak należy, wypasione na gorącu a nie jakieś wodniste, blade wymoczki. Zawsze, każdej wiosny oczekuję niecierpliwie na czereśnie i często są po 20 zł za kg, a sprzedawcy na ryneczku narzekają, że nie obrodziło latoś, bo pogoda zimna, deszczowa, paskudna i wtedy nie mam jak pojeść do syta bo zapora cenowa. A teraz jem bez opamiętania i cieszę się że nawet na mojej rachitycznej czereśni karłowatej miałam 48 owocków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa, a wiesz że spora część tych pięknych czereśni nie dojrzewała wcale w naszych sadach? Są tanie z inszych powodów niż tegoroczna aura.;-) W naszych okolicach czereśnie dały jakoś radę ale sporo wiśni wygląda jak pestka obciągnięta skórką. Braku wody w maju w nie da się oszukać, wylezie w jakości uprawianych warzyw, owoców, zbóż. Zostaje import. :-)

      Usuń
  3. Akwarele latem tchnące... W sam raz na dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się wydawało że będą takie w sam raz - lekkie jak to akwarele i bardzo latowe. :-)

      Usuń
  4. Akwarele sliczne, a wiosna/lato, no coz, taki mamy klimat :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dochodzę do wniosku że nasz klimat robi się dodoopny, przynajmniej w moim odczuciu. ;-)

      Usuń
  5. O jasna cholera, to ja głupia myślałam, że to nasze, a to może z krajów Unii Europejskiej i spoza krajów Unii Europejskiej, jak miód w Leclercu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wszystkie ale sporo z nich to jest tak polskich jak te truskawki w kwietniu. ;-) Ja już się nawet nauczywszy odróżniać te łobce od tych naszych ( łobce są miękciejsze i bardziej słodkie, nasz twarde jak życie pracownika post PGR-u, mięsiste i bardziej kwaskowe - te cechy występują niezależnie od odmiany ). Wiedzę nabyłam na drodze wielokrotnej degustacji, wszak to jedyny sposób na opanowanie zasad prunusologii spożywczej. ;-)

      Usuń
  6. Piękne obrazki, zwłaszcza nr 1 i 2. Ostatni jakiś podejrzany - maki hodują chłopkowie, czyżby na kompocik?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sto lat temu bycie morfinistą czy heroinistą nie było wcale to a wcale popularne wśród naszych włościan.;-) Porządne chłopstwo prędzej by się na śmierć z żalu zapiło niż by mu przyszło do głowy mak albo konopie w inszym celu niż medycznym lub zwyczajnym spożywczo - przemysłowym wykorzystywać. Używki, Panie tego, to takie monotonne bywszy - siwucha, przepalanka, spiryt. Kompoty to się po lepszych domach jadało ( bo kompoty to nie były trzy owoce gotowane w litrze wody jak komuna przykazała w rozdzielniku tylko raczej owoce duszone w soku własnym, żarte łyżeczkami deserowymi z salaterek ) na wsiach gotowano z wiśni barszczyk, zresztą przesmaczny. :-)

      Usuń
  7. To ja wprost przeciwnie, wczoraj, nie pamiętając, że to przełom pór roku powiedziałam do męża, że dobrze mi z tą pogodą :) Zachwycam się nią i zachwycam i nasycić się nie mogę. Współczuję pracującym w polu - to inna sprawa, ja nie muszę więc mogę się cieszyć upałem :)
    pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachwyt Ci przejdzie przy płaceniu rachunków za żywność za jakiś czas. Susza, cooleżanko, susza - to się przekłada bezpośrednio na jakość życia. Problemem nie jest ciężka dola rolnika co to w pocie czółka tylko brak wody a uwierz mi to jest PROBLEM krzyczący. W Polsce gospodarka zasobami wody leży i kwiczy, jak się nic nie zmieni to jeszcze za swojego życia zdążysz się powściekać na skutki wieloletnich zaniechań. No a pogoda nam wcale nie pomaga.

      Usuń
  8. Wiosna bardzo szybko zamieniła się w lato. Wszystko jemy co najmniej 2 tygodnie szybciej niż zwykle. Już po truskawkach, zebrane porzeczki, owocują maliny. W lesie już pojawiły się jagody...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja wolałabym żeby wszystko było w terminie. Kto nie czy po suchym lecie nie czeka nas prawdziwie kontynentalna zima? :-/

      Usuń
  9. Piękne obrazy, sam malujesz?
    Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akwarelki nie moje, Masłowskiego.;-) Owszem od czasu do czasu cóś tam rzucę na karton, czasem nawet na płótno. To jednak nie za często ma miejsce.

      Usuń
  10. Piękne obrazy. Ja uwielbiam zimne klimaty, powiem Ci, że brakowało mi wiosny. Również czułam, jakby od razu lato było i mnie to już męczy. Wszystko było tak szybko, szybko przyszło, szybko poszło. Nie chcę narzekać, ale no jakoś ta wiosna nie była TĄ wiosną, przynajmniej dla mnie. Mimo że nie znoszę upałów, to postaram się cieszyć każdym dniem, bo wartość jego nieoceniona. Życzę, by radość w sercu gościła, może wyjazd przydałby się, mi na pewno. :D Pozdrawiam najserdeczniej, uściski wielkie Ci posyłam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za życzenia dziękuję, kto wie może uda mi się gdzieś wyjechać na parę dni. :-) Za zimnem zimowym nie tęsknię bo ja ogrodowa, a wiadomo - zima w ogrodzie nudna. W dodatku zima miejska jest brudna co jest wkurzające. Co inszego białe śniegi na polach a co inszego szara breja w mieście. Staram cieszyć się latem, jak na razie idzie mi tak sobie. ;-)

      Usuń
  11. Znajome mi były obrazki, ale nazwiska nie pamiętałam. Dzięki za odświeżenie mojej sklerozki. Przyda jej się małe ćwiczenie.
    O roślinkach zmilczę, bo o pustynnieniu już się i gadać nie chce.

    OdpowiedzUsuń
  12. Poza tym tak pokazujesz swoje gumno, że nie wiem jaki to areał?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posiadłość rodowa liczy dwa i pół tysiąca metrów kw z hakiem. Place tworzą cóś na kształt litery L. Na tym dwie ruiny i tzw, szopy składowe. No i foć to tak by wszystko obiektywem objąć, he, he, he. ;-)

      Usuń
  13. No i skończyło się ciepło przez wasze narzekania, moje panie. Tera w Lublinie pada i jest 13 st C. Nie lubię nie lubię, że rety. A może to wszystko przez mojego stukniętego sąsiada Jurka, który o 11.00 wyciągnął lancę i zbiornik i zaczął oprysk swoich cholernych śliw i 4 jabłonek, tudzież moreli. Prawie w południe lazł przez te swoje 1000 mkw. niczym Clint Eastwood ze spluwą. Grzebałam sobie w ziemi za krzakiem róży i nagle czuję, że coś śmierdzi. No i wyglądam i widzę tego dewianta z lancą, któren nie zważa, że dzieci bawią się u sąsiadów, że insze starsze sąsiady łażą po ogrodach, że chmury granatowe wiszą i grożą deszczem, że prognoza przewiduje opad obfity itd. Jak Jurek zapisze sobie w mózgu, że będzie pryskać, to będzie pryskać nie zważając na okoliczności przyrody. Następnie wyciągnął kosiarkę spalinową i dobił wszystkich smrodem ze spalin, a kosi co drugi dzień, bo jak pisałam, dawkuje sobie tę rozkosz. Ogólnie postrzegam go jako mężczyznę w sile wieku, który lubi jak śmierdzi dookoła, jak jest hałas i łomot, oraz jak robi cokolwiek. Dla poparcia mojej tezy, dołączę opowieść o tym, że jak budował dom, to przyznał się, że przerzuca piasek łopatą z jednej sterty na drugą dla rozgrzewki i ćwiczenia mięśni. Teraz chodzi zgięty, bo mu poszedł kręgosłup i dostał cieśni nadgarstka. Jest takie przysłowie, że głupiego praca kocha. Wolę jednak mojego drugiego sąsiada, lenia ogrodowego, który miał tylko trawnik a ostatnio posadził od mojej strony rząd tuj, co mnie bardzo cieszy, bo nie będę oglądać jego zdradzieckiej mordy :) Ale przynajmniej nie hałasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze primo nie przez nas tylko przez tzw. front atmosferyczny, po drugie jakby opad był więc nie ma pultania bo opad potrzebny. Temperatura jest rzeczywiście dodoopna ale to pewnie wielki Pogodowy postanowił zrobić dobrą średnią żeby mu się czerwiec nie zrobił za podobny do lipca.;-) Pretensje proszę kierować pod jego adresem ( książka życzeń i zażaleń, he, he, he ).
      Uuu, z dwojga złego to ja bym tez wolała leniwca od tyrawnika, nadgorliwość bowiem gorsza od faszyzmu. ;-)

      Usuń
  14. Wielki Pogodowy patrzy na dół czy Jurek już szykuje się do opryskiwania czegokolwiek, czy szykuje grilla, czy napuszcza wody do basenika i jak zobaczy, że tak właśnie aktywnie mąż ten spędza czas, spuszcza deszcz na ziemskie niwy. Bo tak musi być. Jurek przyciąga deszcz, jak piorunochron pioruny. Można pogodę przewidywać na podstawie działalności Jurkowej. Ale masz rację, nie ma tego złego - ogród podlany, siedzę w domu i nadrabiam zaległości papierowe, sprawdzam prace studentów, szykuję pytania na egzaminy i szykuję się mentalnie na Święto Róży w Końskowoli w połowie lipca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tyż się deszczyk i lekkie ochłodzenie przydało. Ogród dochodzi do siebie a mnie w mój "urzędniczy" tydzień lepiej było łazić po mieście. Także dobrze od czasu do czasu wywabić Jurka z domu. ;-)

      Usuń