piątek, 21 września 2018

Las na powitanie jesieni


Jak co roku czas na  jesienne wyprawy do lasu.  Wicie rozumicie, mamy  alibi w postaci  grzybobrania.  Grzybów  co prawda jakoś mało  przywozimy z tych wycieczek ale to przeca nie o to chodzi żeby tony  grzybolstwa z lasu wywozić. Tak naprawdę to jeżdżę na spotkania z lasem. W tym roku z wszelkimi leśnymi wyprawami trza było  w naszym regionie się wstrzymać. Spora cześć lasów była po prostu zamknięta z powodu suszy i związanego z nią zagrożenia pożarem. Latem co najwyżej można było  odwiedzać podmiejskie laski, o ile się nie padło zanim  się do nich doszło. W niektórych, tych z  przewagą  drzew liściastych panował błogi cień a duchota była  jakby mniej  dokuczliwa.  Do lasków sosnowych  w upalne dni  jednak lepiej się było  nie zapuszczać, trzydzieści stopni +  żywiczne wonie i stojące powietrze to tak w sam raz warunki do wykończenia starszych pań.

W tym roku pierwsza wyprawa leśna  odbyła się do tzw. lasu mokrego, położonego w okolicy bagienek.  Szczególnie suchy sezon wegetacyjny sprawił że można było w wiele  miejsc zazwyczaj półdostępnych  wleźć suchą stopą. Trawska i mchy, na suchych wysepkach jagodziny, krzewinki borówek  i wrzosy.  Wyższe krzewinki jagód na bardziej wilgotnych stanowiskach przypominały Mamelonowi łochynie  - borówki bagienne Vaccinium uliginosum zapamiętane z dzieciństwa. Kto wie, może to rzeczywiście były te jagodziny wydające z siebie owoce zwane dawniej pijanicami? Ciężko by to stwierdzić bo krzewinki  łysawe, owoców na nich nie było ( ponoć jagody  łochyni są nieco większe i pokryte jaśniejszym nalotem niż  owoce zwykłych leśnych jagód, zwanych czarnymi ). Chyba cóś jest na rzeczy bo w tym lesie znajduje się całkiem spory obszar podlegający ścisłej ochronie ( zasiatkowanie  itd. ). Może  rośnie tam bagno zwyczajne obecnie Rhododendron tomentosum niegdyś Ledum palustre, którego krzewinki często występują przy krzewinkach borówki bagiennej ( ponoć odurzające właściwości borówki bagiennej pochodziły głównie  z tego sąsiedztwa, pyłek bagna osiadający na jagodach jest taki odlotowy a nie sama z siebie borówka ).



Bezczelnie informuję że  problem jagodowy interesował mnie średnio, jak zwykle wpadłam w mchy. Nie da się ukryć że las  bez mchu jest dla mnie taki  trochę nieleśny. Głupie to, wiem o tym, wszak nie w każdym rodzaju lasu mech występuje ale mnie mszaki się z leśnością kojarzą i  nic na to nie poradzę. Ha, może istnieć dla mnie las  bez wrzosu ( wszak pamiętam z dzieciństwa wrzosowiska jako odrębny od lasu ekosystem ) ale las  bez mchu i paproci? Never! Gdzie by się mieli Żwirek i Muchomorek podziać? Łaziłam późnym popołudniem wśród tych orlic  i nerecznic, wgapiając się w te wszystkie torfowce ( Sphagnum ) i marzyłam o szklarence pod tytułem paludarium. Chodzi  tak za mną od tegorocznej  zimy i  i co i raz powraca silniejszym pragnieniem posiadania kawałka mszysto - paprotnego na własność.  Kto wie czy nie zamieni się to w obsesję gdzieś tak w okolicach listopada czy grudnia, kiedy ogród będzie już sobie spał. Do domu wróciłam z wytłumaczeniem wyprawy w postaci paru podgrzybków, w końcu oficjalnie to grzybobranie  było.


10 komentarzy:

  1. Widok takiego dorodnego grzyba zawsze mnie ekscytuje. Choćby i na zdjęciu. mchy też lubię, są niesamowicie piękne, jakby ktoś koronkę utkał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W realu pozaleśnym to on się jakoś taki mniej imponujący zrobił. Walczą we mnie dwie przeciwstawne siły - ta biorąca moc z łakomstwa i ekscytacji polowaniem i ta wywodząca się z nieobcego mła poczucia komplementarności świata. Znaczy żreć czy podziwiać, oto jest pytanie?

      Usuń
  2. Ten sztuczny grzybek to taki sliczny, jak prawdziwy!!! :)))
    Mech makro jak pradawna puszcza, brakuje Tam rzeczywiscie Zwirka i Muchomorka :)

    A pijanicami zajadalismy sie w dziecinstwie kilogramami, byly duze i soczyste i, o ile dobrze pamietam, jasnozielone w srodku. I nie zataczalismy sie po powrocie z torfowiska, Chciaz bagno tez tam bylo i cudnie pachnialo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie sztuczne grzybki, nawet te ze złota, niech spadają! Grzyb kapeluszowy naturalny jest nie do pobicia jeśli chodzi o urodę, wszelkie imitacje odpadają. Grzyby rośliny przedwieczne, życie u zarania i w ogóle szanowna prehistoria której uroku żaden styropian, papier, plastik a nawet szlachetniejsze materiały nie oddadzą. Aż wstyd że ja je zżeram, te relikty.
      Co do jagódek to Mamelon tyż nie pamięta sensacji po degustacji. Może za mało zjadłyście?;-)

      Usuń
  3. Miałaś przepiękny dzień :) U nas latem nie było grzybów w lesie z powodu suszy. Może teraz jak trochę popada to w końcu coś się znajdzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, żeby to był cały dzień! W lesie wylądowaliśmy o czwartej z minutami po południu, wcześniej był dzień jak co dzień.:-/

      Usuń
  4. Las jest piękny niewątpliwie, ale ja lasu się boję. Jam jest człowiek stepu i gór, lubię widzieć co przede mną i za mną. Lubię słyszeć wiatr w trawach, a nie w drzewach. A dziś tak wieje i w nocy przywiało takie zimne powietrze i deszcz. Nie lubimy, mój skarbie, nie lubimy. Czapkę na głowinę trza wciągnąć, bo zaraz glut się pojawi. Musiałam zebrać z ganku kalocefalusy, sanwitalię w doniczkach, tak pięknie sobie trwające na letnisku. Do domu marsz i szykujcie się na zimę. Przykra sprawa, że tak się we wrześniu kończy ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W lesie przeca można się ukryć ( na stepie to tylko uciekać ), czego tu się bać? No fakt, można zapolować z mniejszym podkradaniem i tymi wszystkimi niezbędnościami koniecznymi do udanych łowów. Po mojemu to nie jest u Wu strach przed lasem a zwyczajna klaustofobia.;-) U nas tyż zimno, ale mła nie narzekawszy. Pięciomiesięczny sezon letni mła wykończył. Jedyne co się mła nie podobie to gwałtowność zmian aury - gdzie jest kuźwa zwyczajna jesień bez tych zjazdów o paręnaście stopni?!

      Usuń
  5. To prawda, mam klaustrofobię, źle się czuję w niektórych zamkniętych rewirach, a głównie w windzie. Dlatego sama nie jeżdżę, chyba, że ktoś mi towarzyszy. Z jesieni lubię to, że zakwitają wreszcie marcinki, chryzantemy, których liście pięknie pachną i to, że sąsiad Jurek rzadziej kosi trawę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie marcinkowo po całości, kocham tę fazę jesieni! :-) U mnie niestety odgłosy kosiarkowe zastąpiły odgłosy pilarkowe - ludzie paliwko szykują na zimę i tną drzewo na szczapki. Bzzzzzzydryyyyyzyyyy się niesie. :-/

      Usuń