Mija powoli maj a mła tak jakoś nie może się nadziwić że to już,że zaraz, że mija kolejna wiosna. Bo też to wszystko takie zdziwne w tym roku. Styczeń i luty wiośniane, marzec zbyt ciepły, kwiecień zbyt suchy, maj zimny, aż strach się bać jaki będzie czerwiec. Ogród uprawiany z doskoku, pożegnanie z bukszpanami ( a przynajmniej ze sporą ich częścią ), Sucha - Żwirowa po zeszłorocznym listopadowym kopaniu coś nie może dojść do siebie i w tym wszystkim ja, coraz starsza i z coraz mniejszym zapasem sił. A przeca nie ma co marzyć teraz o podróżach, za wcześnie, ludzie jeszcze nie otrzeźwieli po "pandemii", więc można się niby ogrodowaniu w całości poświęcić. Tylko że mnie się akumulator wziął i rozładował, widzę u się występujący co i raz brak energii ( co łączę z barakiem pewnego typu wypoczynku ). Ogród jakoś mnie w tym roku nie cieszy, nawet irysy, które kwitnąc zazwyczaj dają mi tyle radości w tym roku traktuje obojętnie. Zwinięte listki na różach też guzik mła obchodzą, przy tragedii bukszpanowej nie ma to specjalnego znaczenia. Co prawda mła postanowiła że zakupi wysyłkowo bakterie i podejdzie jeszcze raz do uprawy bukszpanów ( bo mła je lubi ) ale na razie ona jakaś wyprana z sił, odsuwa to wszystko, zakupy, uprawy, w nieokreśloną przyszłość.
Mła jest ogrodem zmęczona, w maju zmęczona co traktuje w kategoriach schorzenia ciężkiego. Do tej pory mła bywała zmęczona w okolicach końca sierpnia, września, czasem lipca gdy był wyjątkowo upalny. Teraz jest zmęczona w maju - oj, źle się dzieje w państwie duńskim. Dziś mła postanowiła się przemóc i popielić trochę na Suchej - Żwirowej, może od tego jej się tym razem zrobi lepiej ( poprzednia próba pielenia skończyła się tym że mła zmarzła a potem jej ciurkało z nosa w tę cholerną maseczkę ). Wczoraj wieczorem padało więc okoliczności z tych sprzyjających pieleniu, zielsko powinno wyłazić bezproblemowo ( mła zauważyła że wraz z deszczem i ochłodzeniem znów zaczęła "uprawiać" gwiazdnicę ). Może jak zobaczy wypieloną Suchą - Żwirową to jej się cóś lepiej na jestestwie zrobi? Przydałoby się bo mła z tym nastrojem minorowym źle się czuje, smutek niby taki szlachetny ale mła by wołała cóś mniej szlachetne uczucia u się zauważać. Ze smutkiem jest jej niewygodnie, uwiera ją na duszy. Jeszcze się jej odciski porobią albo co. Fotki mła wstawi dziś podwórkowe, będą irysy i róże a za muzycznik będzie dziś robić to co mła sobie podsłuchuje jak jej smętnie, znaczy Björk z płyty "Homogenic" ( młą się aż nie chce wierzyć że ta muzyka ma już ćwierć wieku ).
P.S. Mła trochę porobiła ale jucha jej poszła z nosa i tak się zakończyło pielenie dla zdrowotności i lepszego samopoczucia. Teraz mła nie jest już smutna tylko zła, więc chyba jej lepiej.
Uwielbiam kosaćce, u mnie co roku ochoczo kwitną pod kapliczką i towarzyszą w trakcie majówek. Pozdrawiam niedzielnie! :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam czas irysów ale w tym roku jest nieciekawie. To co kwitnie to tak sobie, znaczy kwiaty nie najlepszej jakości. To co nie kwitnie a moim zdaniem powinno to z kolei mnie denerwuje ( bo wiadomo, chciałabym żeby wszystko pięknie kwitło ). Ech... jest nie tak jak być powinno. :-/
UsuńA ja myślałam, że tylko ze mną źle, że odcięcie zapłonu, że tumiwisizm i ogrodowa degrengolada. Widać, że to jakiś kolejny wirus niemocy w powietrzu się szerzy, więc się nie łam. Wyłączyły mi się chęci do życia i ciągnę na jakimś autopilocie. U mnie jedynie kosaćce w oczku wodnym jak co roku ładnie sobie poczynają, a wszystko, co wsadziłam w roku ubiegłym, nie może się zdecydować. Dzisiaj był grad :(
OdpowiedzUsuńU mła to nie dość że autopilot cały czas na chodzie zamiast niej to jeszcze cóś ostatnio urządzenie zawodzi. Mła się martwi bo ten marazm wymuszony zewnętrznie ją rozwala wewnętrznie. Na szczęście na kotowskich to się nie odbija, żebyś Ty widziała skoki Mrutka kiedy mła bierze do ręki grackę albo sekatorek. Mruti nie zachowuje się wówczas jak kot, on biega jak szczeniak który zobaczył smycz i wie że zaraz będzie spacer. To przedziwne bo przeca Mrutek może swobodnie wychodzić do ogrodu o każdej porze, jednakże wyjście z madkom to jest całkiem insza inszość, trza wybiegać przed nią, zawracać, gonić inne koty, motyle , ptaszki, przewracać się przed madkom na grzbiet po to tylko by zaraz podnieść się i wskoczyć na jarząbka. Pozy i miny dziewczynek kiedy te ekscesy Mrutkowe obserwują to jest gratka dla kocich behawiorystów ( przyznaję się bezczelnie że mam radochę z tych dziewczyńskich reakcji ). U nas dzisiaj leje, koty zawyrkowane a ja się cieszę - w mieście Odzi obecnie każda kropla wody jest mile widziana. :-)
UsuńJa tylko czekam, żeby zdjęto nakaz noszenia masek na pyskach i mam ochotę wprosić się do Twojego ogrodu na kawę. Sama chodzę, jak otępiała, nic mi się nie chce. Ogólna niemoc. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSzmaty na ryju w charakterze alibi zaraz się skończą. Jeszcze troszki protestów ulicznych i okaże się że niepotrzebne.;-) Gdzieś mła ostatnio wpadł w oko tytuł że poliestrowe maski chronią lepiej niż bawełniane. No najlepiej to chronią foliowe przyklejone do twarzy plastrem albo taśmą samoprzylepną. Bardzo skuteczne w walce z wirusem i zdrowym rozsądkiem. Mła by chętnie w ramach wdzięczności oddolnej przylepiła do twarzy co poniektórym na górze. ;-)
UsuńSame pięlności! Uważaj na się!
OdpowiedzUsuńRóże kwitną OK, irysy gorzej ( znacznie gorzej ). Tak naprawdę ogród jest kiepski, zaśmiecony pociętymi konarami, gałęźmi itp. . A pośrodku tego mła i ogólna niemoc. :-/
UsuńIryski jak cukiereczki!
OdpowiedzUsuńA nastroj i u mnie dodupny, wiec widac ta epidemia nicmisieniechce rozprzestrzenia sie, mysle, ze przez te szmaty na pysku :(
Deszcz u mnie caly dzien pada i pada i pada......
Pozdrawiam deszczowo :)
Niech pada Basiu, my tu tak wody spragnieni. Mła wiedziała że po tym karnawale epidemicznym przyjdzie kacyk. Martwi ją to że to jest dopiero początek fazy trzeźwienia a perspektywy są mało ciekawe bo budzenie się z łapą w nocniku nie należy do przyjemnych. Na razie jest niemoc wewnętrzna postępująca ale zaraz się zacznie z ludziów frustracja wylewać na inszych, jak to zawsze ma miejsce w przypadku ogólnej dodupności. Ech...
UsuńUsunęłam komentarz, bo wyszedł mi w stylu cioci-dobrej rady.A nie lubimy tego stylu u się. Tak mi się tylko wydaje, że jeszcze trwa czas na ładowanie baterii i sama szukam rzeczy ładujących (po zastosowaniu okazują się dołujące, a nie ładujące), z różnym skutkiem.
OdpowiedzUsuńCo do ogrodu, no cóż masz pięknie. Te białe tulipany, róże irysy - toż to raj. A że w raju czają się węże (susza, grad, chore bukszpany) to rzecz zwykła. I że raju ma się czasem dość, to też zwykłe ale przejściowe. Dbaj o Siebie i przemów do rozumków kocich. Mają Pańcię dopieszczać!!!
Wycyściłam coby cysto było w komentatorni. ;-) Rzeczywistość mła przytłacza a ogród który na ogół robi za remedium na życiowe bolączki sam stał się bolączką ( mła nie ogarnia tematu ). Mła o siebie dba bo ma na utrzymaniu stado i to stado wymagalne i przyzwyczajone do standardów. Dziś w ramach polityki dopieszczeń madki była godzinna zabawa o 5 rano. Pada, motylki schowane i nie ma po co moczyć futer ale jest jasno i rozrywki się należą. Wstawaj madka!;-)
UsuńNo cóż, my tu też energią nie tryskamy. Latający swoją drogą, a ja to chyba przez wirusa mentalnego, podobnie jak Ty. Robię ile mogę, nie jest to dużo, i nawet nie o ochotę chodzi, bo tę mam, tylko o niemożność moim zdaniem psychosomatyczną. Dziwnie jakoś. Żeby odpoczywać trzeba było w środku dnia, to dla mnie jakaś nowość.
OdpowiedzUsuńWięc mogę się tylko zjednoczyć w cierpieniu, i mieć nadzieję, że jakoś to przejdzie. Ty se na róże chociaż popatrzeć możesz, a ja ewntualnie za 3 tygodnie zobaczę pierwszego kwiatka.
Powodzenia w "carpe diem".
A z wieści radość przynoszących - deszcz pada już drugi dzień. Solidny, porządny, pierwszej klasy deszcz.
U mła pada z przerwami od soboty i młą jest z tego tytułu bardzo ale to bardzo zadowolona. Odpoczynek w środku dnia to jest taka konieczność co przychodzi z wiekiem, mła kiedyś w te konieczność nie wierzyła ale teraz ma dowody na prawdziwość powyższego stwierdzenia. U mła kwitną obecnie róże majowe, mła uważa że ich istnienie jest dowodem na przychylność Wielkiego Ogrodowego. Jak to dobrze mieć w ogrodzie róże kwitnące w maju! :-)
UsuńA ja głupia myślałam, że jak przyjdzie normalność, to będę znowu piękna i młoda. :-D A tu starość nadchodzi.
UsuńDeszcz pada nadal. Błoto!
Ach jak przyjemnie
pochlupać w błocie w dal
gdy szumi zimny deszczyk
i mgły się ściele szal.
Starość to też normalność, czasem dodupna ale normalność. To co jest teraz, ten stan wykreowania strachu jest nienormalny. Walczymy z chorobą która ma niską śmiertelność ( statystyki są bezlitosne dla pandofilityków, nijak to nie chce być masowy mór, nawet w Italii ) jakby to gorączka krwotoczna była. To jest dopiero chore. :-/ A że deszczyk i zimny? Ty lepiej myśl o tych niskich wodach gruntowych a także braku kijanek, braku komarów które zaraz się przełożą na brak ptaków. Niech leje! :-)
UsuńAleż mnie cieszy, że deszczyk, że zimny, i że błoto też. To jest wierszyk radosny.
UsuńJak radosny to może być. Chlup, chlup. :-)
UsuńJa sobie nawet dzisiaj w rozmowie z kuzynką zdiagnozowałam przyczynę własnego niechcemisia i ogólnego rozmemłania- u mnie to skutek psychicznego zawieszenia się w stanie oczekiwania- oczekiwania na zwyczajne życie. I wtedy nagle przeraziła mnie myśl, którą niebacznie wyartykułowałam- a co, jeśli nie ma na co czekać i TO właśnie, to już jest nowe zwyczajne życie ? Odpukałam, splunęłam mentalnie trzy razy przez lewe ramię, ale czy to wystarczy ?
OdpowiedzUsuńA Twoje irysy nawet w tym marnym sezonie mnie zachwycają . A róża ! Co to za odmiana ? Cudna.
Serce mi stanęło na moment po przeczytaniu tych słów być może proroczych na temat nowego, zwyczajnego życia.
UsuńRóże są dwie, to 'Nevada' i 'Aïcha' ( ta o złotych kwiatach to 'Aïcha' ). Oczekiwanie na normalność? Cóś w tym jest. Obecny stan nie będzie normą, spoko. To wszystko piendrolnie bo jest równie mało realne co ekonomia socjalizmu, przeciwdziałanie zmianom klimatu, nasze rozpędzenie gospodarcze, itd. . Z tym że jak huknie to odłamki postwybuchowe będą niebezpieczne. Trza to będzie przeżyć a mła ma coraz mniej siły na takie przeżycia. :-/
UsuńO, właśnie ta złota wpadła mi w oko, lecę się dokształcić, kto ona zacz.
UsuńDziękuję !
Warto posadzić choć kwitnie raz do roku, ale za to kwitnie w maju i baaardzo obficie. :-)
UsuńOdpukać, przez lewe ramię pluć NATYCHMIAST!!! Toż by to była czysta groza.
OdpowiedzUsuńNakłuć igłą skorupkę jaja, pozłorzeczyć do niej chwilkę i później zakopać nazłorzeczoną w czarnej ziemi, na której następnie rozpalić ognisko. ;-)
UsuńAle mi niekonkretna porada.
UsuńCałe jajko ma być ze skorupką, czy kawałek skorupki starczy? Jajko ma być surowe, czy ugotowane? A jak surowe, czy można je zjeść po upieczeniu w ziemi pod ogniskiem?
Jajko ma być ze skorupką, surowe, najlepiej od czarnej kury. Pod żadnym pozorem nie należy go upieczonego zjadać ( no, można zapodać w charakterze przekąski Borgiów największemu wrogowi ).;-)
UsuńKurna, u mnie ogniska nie da rady rozpalić, mam drzwi do lasu u siebie . Natomiast chętnie poczęstowałabym nim Derekcję po dzisiejszym starciu oko w oko :)
UsuńDerekcji możesz napluć na wyrwane z niej włosy. Idziesz na rozstaje ( tylko takie żeby nie było przy nich żadnej Bożej Męki albo innej świętości ) oplwane włosy zaszeptujesz życzeniami i rzucasz na wiatr. Derekcja ma zadany urok.;-)
UsuńSpytam z ciekawości, w jakim wieku są Twoje róże, na przykład ta Aicha?
OdpowiedzUsuńOraz cały ogród?
Wygląda ci on tak jakoś odwiecznie.
Cały o gród ponad dwadzieścia lat, prawie ćwierć wieku ale on był robiony kawałkami. 'Aïcha' ma cóś tak kole dziesięciu lat. :-)
UsuńNo to ładnie dbasz o roślinki.
Usuń10 lat to tyle, co mój świętej pamięci Alchymist, chyba że mu się jeszcze zmartwychwstanie.
Podstępne zwierzęta podziemne ( nie wymawiamy ich nazwy, ale z chęcią zapodalibyśmy im przekąskę Borgiów )dobrały mi się do następnej ulubionej rośliny - hortensji Annabell o kwieciu różowym. W ostatniej chwili zauważyłam.
Podstępnym zwierzętom podziemny zaklęte jajeczko by się przydało. A co do róż to zanim wystartowały to się parę lat czaiły. Z Alchymistem jeszcze poczekaj, w tym roku różnie jest z odbijaniem roślin.
UsuńTo żadne pocieszenie, że inni też tak mają. Dołączam do klubu "nic mnie już nie kręci". Nie chcę jednak się w nim zasiedzieć i... znalazłam sobie nową fascynację. Tym razem piwonie, które gdy masa roślin mnie zawiodła w ostatnim okresie, radzą sobie kwitnąco i pachnąco. Wraz z przeglądaniem odmian, które bym chciała, nastrój delikatnie zwyżkuje. A pomysł, żeby skoczyć w czerwcu do Wojsławic na Święto Piwonii połączone z kiermaszem, zaczyna mnie przywracać do życia. Może Kasiu mały szkółking, albo przynajmniej plany zakupowe poprawiłyby działanie rozrusznika? To chyba na nas zawsze działa.
OdpowiedzUsuńMaseczkowanie umiliła mi koleżanka biegła w krawiectwie. Co rusz dostaję prezencik w postaci nowego twarzowego modelu. Testowanie ich traktujemy jako zabawę, śmiechową terapię. Pozytywy próbuję dostrzec też w rękawiczkowaniu. Ręce ogrodniczki to nie zawsze alabaster, więc ukrycie tego szczegółu czasem jest na rękę:).
Mimo przeciwności, Twój ogród daje radę. A to, że wciąż umiesz pokazać go z miłością, dobrze wróży. To nie deprecha, to tylko chwilowe przystopowanie.
Maseczki są miłe pod warunkiem że nie trzeba pobierać Atroventu . Jak musisz się sprejować to musisz się też tłumaczyć nawiedzonym że maseczka to akurat nie dla Ciebie ( to jest przypadek Ciotki Elki , która odmówiła robienia zakupów w markecie nie ze strachu przed wirusem a ludźmi ). Maseczki przestają być zabawne w takich sytuacjach. Wiara ludzi że maseczki ich ochronią bo w tevałce widzieli jest wiarą taką samą jak w przygody Misia Uszatka tyż w tevałce oglądane ale przeca nie przetłumaczysz. Rękawiczki? Wolałabym jednak żeby ludzie częściej ręce myli niż zakładali te brudne rękawiczki i przystępowali w nich do macania jarzyn w sklepach. Ja w ogóle bym chciała żeby ludzie się częściej myli! Bo niestety ale nasze społeczeństwo śmierdzi. Pandemia nie pandemia a wodowstręt wyraźny, wystarczy wleźć do jakiegokolwiek środka komunikacji żeby się o tym przekonać. Mła to boli, czasem aż fizycznie. Mła miała taką sytuację w kwietniu, kiedy obowiązywał nakaz ograniczenia ilości osób w wagonie do 10, że znalazł się w tramwaju taki obywatel, bynajmniej nie wyglądający na bezdomnego, który zapachnił sobą otoczenie tak że mła mało nie zwomitowała. Jaka pandemia, smród może wykończyć!
OdpowiedzUsuńNajbardziej mła się podoba pomysł z kfiotami oglądanymi w Wojsławicach. Mła może by się przejechała. Mła w ogóle czuje że musi się gdzieś przejechać. Ona cierpi na nicnierobność też z tego powodu że nie odbywał zaplanowanych wyjazdów.:-/
Właśnie mi donieśli, że z tą imprezą to też może być kicha, znaczy odwołane, jak wszystko, co miłe. Zostanie szkółking internetowy, a to takie zimowe klimaty. Nie o to zupełnie szło.
OdpowiedzUsuńNo i dupanda! I jak ja się tu mam z deprechy podnosić? No przeca to jest sabotaż na zdrowiu mła. Ech...
Usuń